W czwartek 10 lipca br., po zakończeniu „wykopalisk” prowadzonych przez zespół prof. Krzysztofa Szwagrzyka poszukujący ofiar zamordowanych przez UB, na teren cmentarza parafialnego na warszawskim Służewie wkroczyła policja. Najpierw niemundurowa, następnie mundurowa. Kilkadziesiąt minut później pojawiła się pani prokurator z Prokuratury Rejonowej Warszawa-Mokotów. Prof. Szwagrzyk natomiast został zawieziony na przesłuchanie do komendy policji. Podobno poinformowano prokuraturę, że na terenie cmentarza znaleziono szczątki ludzkie. W związku z prowadzonym śledztwem w tej sprawie profesor nie może udzielać informacji. Powiedział jedynie do dziennikarzy: – To, co państwo ostatnio widzieliście na cmentarzu na Służewie, zaczęło podlegać jakiejś specjalnej procedurze. Zostało złożone jakieś zawiadomienie i w oparciu o to zawiadomienie organy prokuratorskie i policyjne działają tak jak przy morderstwie.
Profesor jest zaskoczony i mówi, że nie rozumie tej sytuacji. Podkreśla: – Jak można zrozumieć to, co się dzieje? Przyjeżdżają dwa wozy policyjne. Przyjeżdża dwoje prokuratorów – gdzie są takie działania prowadzone? Taka ekipa przyjeżdża na prace archeologiczne?!
Znalezione przez zespół IPN szkielety zostały złożone w trumienkach tuż przy cmentarzu w kontenerze. Pani prokurator w towarzystwie Łukasza Szleszkowskiego z Zespołu Medycyny Sądowej z Wrocławia, wchodzącego w skład Zespołu IPN, dokumentowała znalezione szkielety. Kontener, w którym znajdowały się trumienki ze znalezionymi kośćmi pomordowanych ofiar komunizmu, pilnowany był przez policję.
Pomóż w rozwoju naszego portalu