Reklama

Energia polityczna

Niedziela Ogólnopolska 4/2019, str. 36-37

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

WIESŁAWA LEWANDOWSKA: – Pod koniec 2018 i na początku 2019 r. Polacy – głównie politycy oraz media – niepokoją się podwyżką cen energii. Toczy się niełatwa i trudna do zrozumienia dla przeciętnego konsumenta energii dyskusja, która niewiele wyjaśnia, niewiele tłumaczy. Czy nie powinniśmy wreszcie przyjąć do wiadomości, że mamy tu do czynienia z pewną nieuchronnością w wymiarze globalnym?

ANDRZEJ SZCZĘŚNIAK: – Sprawa jest bardzo zagmatwana i niejednoznaczna. Podwyżki cen energii są powodowane tzw. walką ze zmianami klimatu, w której Unia Europejska jest liderem. Aby ta walka była skuteczniejsza – w mniemaniu unijnych urzędników – niedawno skonstruowano specjalny mechanizm podwyższania kosztów energii, czyli ETS – europejski system handlu emisjami. Najgorsze jest w nim to, że w imię ideologii walki z globalnym ociepleniem jej kosztami obarcza się zwykłego, prostego człowieka.

– Bo nie ma on nic do powiedzenia?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Niekoniecznie, we Francji wywołało to bunt „żółtych kamizelek”; był to protest przeciwko podwyższaniu kosztów życia właśnie przez podatki klimatyczne. W Polsce od 1 stycznia dopłacamy 8 groszy do tzw. elektromobilności, czyli bardzo drogich samochodów elektrycznych. Janosik na odwrót: państwo zabiera biednym, żeby dać bogatym.

– Czy uważa Pan, że upowszechnienie elektromobilności nie przyczyni się do złagodzenia niekorzystnych zmian klimatu?

– W Polsce problem polega na tym, że państwo dopłaca do bardzo drogich elektrycznych samochodów w ramach ulg podatkowych dla ich producentów (zagranicznych zresztą), na co składają się wszyscy polscy kierowcy oraz wszyscy użytkownicy komunikacji publicznej. I wcale nie przyczynia się to do naprawy klimatu całej planety.

– Ale w przyszłości może eliminować szkodliwe spaliny...

– Eliminowanie smogu ma niewiele wspólnego z poprawą klimatu. Na temat globalnych i kosmicznych mechanizmów zmian klimatu na Ziemi trwają zasadnicze spory naukowe. I na tym wątpliwym fundamencie stworzono globalny – i niepodlegający dyskusji – mechanizm ekonomiczny, który uniemożliwia rozwój biedniejszym krajom, takim jak Polska. Dlatego obowiązuje dogmat: w Europie energia ma być droga. A to w sposób szczególnie dotkliwy dotyka Polski.

– Dlaczego?

– Polacy mają co najmniej trzy razy chudszy portfel niż inni Europejczycy. Dlatego zużywamy znacznie mniej energii niż Niemcy czy Francuzi i każda podwyżka cen energii jest dla nas dużo bardziej dotkliwa. Stąd dzisiejsze dramatyczne próby rządu, aby w jakiś sposób uwolnić zwykłych odbiorców od podwyżek.

– Skąd to założenie, że w Europie energia ma być droga?

– Jeszcze kilkanaście lat temu w dokumentach UE widniał zapis, że energia ma być powszechnie dostępna, to znaczy tania, że każdego powinno być stać na korzystanie z jej dobrodziejstw. Zapis ów zniknął, gdyż UE postanowiła być liderem ruchu globalnego na rzecz ratowania klimatu.

– Bo akurat zagrożenie ze strony ocieplającego się klimatu zaczęło narastać?

– Bo w tej „walce o klimat” bogaci Europejczycy dostrzegli możliwość pomnażania swego bogactwa; rozwinięte europejskie gospodarki czerpią z niej ogromne korzyści, gdyż preferuje ona promujących nowoczesne technologie. A na krajach biedniejszych wymusza się ich zakup za ogromne pieniądze, właśnie w imię pięknych haseł o poprawianiu klimatu.

– A podstawowym celem jest po prostu dalszy rozwój bogatych gospodarek?

– Oczywiście. Obecnie ponad 90 proc. wszystkich wydatków klimatycznych jest przeznaczane na energię odnawialną.

– To źle?

– Dla europejskich centrów przemysłowo-technologicznych jest to polityka bardzo korzystna. Dla takich regionów jak nasz jest natomiast zabójcza, ponieważ niszczy nasz polski skarb narodowy, jakim jest węgiel. Ponieważ zmusza nas do kupowania tych piekielnie drogich urządzeń energetycznych, w dodatku wytwarzających energię dużo niższej jakości.

– Dlaczego to gorsza energia?

– Dlatego, że nie mamy pewności jej ciągłych dostaw, nie możemy jej regulować stosownie do zapotrzebowania. Jest to energia nieprzewidywalna i niesterowalna, dotyczy to zwłaszcza tak usilnie Polsce zalecanej energii wiatrowej.

– Dlaczego w sąsiednich Niemczech produkcja energii wiatrowej zdaje egzamin?

– Zdaje? 40 proc. udziału energii elektrycznej z wiatru i słońca oznacza dużo wyższe ceny dla odbiorców, a jej okresowy nadmiar obciążał nawet polską sieć przesyłową, uniemożliwiał naszym elektrowniom normalną pracę... Generalnie biorąc, polska gospodarka ponosi poważne straty z powodu europejskiej polityki klimatycznej skrojonej na miarę i na zamówienie wysokorozwiniętych europejskich gospodarek. Po pierwsze z powodu blokowania wydobycia węgla, naszego największego i najtańszego źródła energii, a po drugie z powodu zmuszania nas do zakupu drogich urządzeń energetycznych, dla których Polska staje się po prostu intratnym rynkiem zbytu.

– Mówi Pan rzeczy bardzo niepoprawne politycznie nawet w Polsce, która stara się dziś jednak jakoś bronić swego podstawowego i taniego źródła energii, jakim jest węgiel...

– Przez poprawność polityczną w Polsce jest to temat dramatycznie zafałszowany. Mamy do czynienia z bardzo natarczywą propagandą tzw. polityki klimatycznej, która zagłusza nasze polskie racje w imię interesów bogatych gospodarek. A polskie rządy bardzo niemrawo bronią swojego podstawowego źródła energii – Polska jeszcze 20 lat temu wydobywała średnio 120 mln ton węgla, dzisiaj wydobywa dwa razy mniej.

– Ale za to kupujemy węgiel w Rosji.

– Jak się zamyka własne kopalnie, to cóż... W ostatnich latach decyzją Komisji Europejskiej Polska zamknęła 5 kopalń. To najlepiej pokazuje tę „obronę węgla”. Polityka klimatyczna Unii zmusza Polskę do likwidacji podstawy rozwoju przemysłu – taniej energii z węgla. Mając 85 proc. europejskich zasobów węgla kamiennego, będąc węglowym „Kuwejtem Unii”, bardzo słabo walczymy o możliwość wykorzystania tego bogactwa dla dobra naszej gospodarki.

– Obecnie rządzący przynajmniej głośno deklarują tę walkę...

– I chyba na deklaracjach wszystko się kończy. Spośród 10 największych światowych producentów węgla – Polska kiedyś zaliczała się do tej dziesiątki – tylko Polska w ostatnich latach zmniejszyła jego wydobycie, i to o połowę. Cały świat natomiast dwukrotnie je zwiększył, a czasem bardzo znacznie, jak w Chinach. Dlatego uważam, że Polska jednak nadal za mało dba o przyszłość swej gospodarki. Brakuje długofalowego myślenia, co najlepiej widać na przykładzie węgla brunatnego, którego wydobycie wymaga podejmowania odpowiednich decyzji w kilkuletnim wyprzedzeniem. Niestety, każda kolejna ekipa rządząca odpycha w bliżej nieokreśloną przyszłość wszelkie decyzje o budowie nowej kopalni... A węgla brunatnego mamy przecież na tyle dużo, że sam Bełchatów mógłby na długie lata dostarczyć energii centralnej Polsce.

– Na COP24 w Katowicach wyraźnie mówiono, że to właśnie kopalnie węgla brunatnego powinny być zamykane szybciej niż inne.

– Te globalne spędy klimatyczne na szczęście nie mają jeszcze władzy, więc mogą mówić, co chcą. A politycy mają dbać o nasze interesy. Szkoda, że nie mamy odwagi, by się temu zdecydowanie przeciwstawić.

– Jak?!

– Potrzebna jest odważna decyzja polityczna, bez owijania w bawełnę. Bo tu naprawdę chodzi o nasze być albo nie być. Trzeba naprawdę wielkiej politycznej determinacji, aby rzucić wyzwanie wielkiemu europejskiemu lobby przemysłowo-klimatycznemu. A tej brakuje, bo jak widać, polski sektor węglowy po prostu kurczy się w oczach. Nie wystarczy sama narracja, że będziemy bronić kopalń jak niepodległości, skoro nie znajduje ona pokrycia w faktach. Zamykamy kopalnie na Śląsku, a w Lubelskim Zagłębiu Węglowym nie wydaje się pozwoleń na eksploatację nowych złóż. Polska administracja wprost panicznie boi się agresji tzw. ekologów, a przede wszystkim zbyt łatwo, moim zdaniem, ulega naciskom europejskiego lobby klimatycznego. Węgiel długo jeszcze powinien pozostać w Polsce podstawowym, wręcz dominującym źródłem energii.

– W Polsce znów zaczyna się mówić o energetyce jądrowej. To dobra alternatywa dla węgla?

– Właśnie mija 10 lat od podjęcia przez rząd politycznej decyzji o budowie pierwszej polskiej elektrowni jądrowej. Miała być już dziś gotowa, ale teraz słyszymy, że owszem, nie rezygnujemy, że pierwsza elektrownia jądrowa będzie w 2031 r... Jednak szanse na jej powstanie są niewielkie. Dziś w UE energetyka jądrowa jest niszczona przez lobby klimatyczne, które pokazuje, że wcale nie o klimat tutaj chodzi, a o interesy. Niemcy i Francuzi zapowiadają zamykanie swoich elektrowni, nie tylko pod wpływem tzw. ekologów, ale głównie na skutek silnego nacisku lobby energii odnawialnej. Dlatego uważam, że w Polsce elektrownia jądrowa nie powstanie... Także dlatego, że są to ogromne koszty, a nie mamy w Polsce wystarczająco silnego podmiotu, który mógłby unieść ten ciężar.

– Trzeba by więc szukać odpowiedniego inwestora zagranicznego...

– Sprawa nie jest taka oczywista. Energetykę jądrową rozwijają dziś przede wszystkim kraje azjatyckie i Rosja. Nie po drodze nam z Rosją – choć Viktor Orbán na Węgrzech robi z Rosatomem dobry interes, Czesi też chętnie by współpracowali z Rosją, ale poprawność polityczna im nie pozwala. Na jądrową inwestycję z Chin też się nikt w Polsce nie odważy, może z Koreą Południową...

– Skoro nie sposób dzisiaj nawet marzyć o niezależności i samodzielności energetycznej – sen o gazie z polskich skał łupkowych był krótki – to pozostaje trwanie przy węglu za wszelką cenę i dywersyfikowanie źródeł zaopatrzenia w gaz i ropę, aby zmniejszyć zależność od dostaw rosyjskich. I jednak przyzwyczajać się do wzrostu cen energii elektrycznej i cieplnej?

Reklama

– No niestety, nawet tani węgiel Unia potrafi uczynić drogim w imię walki o klimat. Uniezależnianie się od rosyjskiego gazu i ropy naftowej oznacza natomiast wysokie koszty tych surowców z odleglejszych źródeł. Cena gazu importowanego z Ameryki była w ub.r. o 50 proc. wyższa od cen europejskich. Nikt w Europie nie chce płacić takiej ceny, a my, jak widać, chcemy, przede wszystkim z powodów politycznych.

– Chcemy po to, by się asekurować w razie zakręcenia kurków przez Rosję właśnie z powodów politycznych...

– Uważam, że to strachy na Lachy. „Zakręcanie kurka” to mit, wobec Polski nie było takiego przypadku. Spotkało to w 2014 r. Ukrainę, która przez ponad pół roku nie płaciła za gaz, a w 2009 r. to Ukraina pierwsza zamknęła tranzyt gazu... Polska jest chroniona parasolem Unii Europejskiej i możemy nadal śmiało kupować rosyjski gaz, bo jest tańszy.

– Czy Nord Stream 1, a zwłaszcza Nord Stream 2, nie zmieniają tej sytuacji?

– Musimy pamiętać, że gazociągi Nord Stream powstały dlatego, iż Polska nie zgodziła się na poprowadzenie gazociągu przez swoje terytorium; już w 2001 r. odrzuciliśmy tzw. pieremyczkę (Jamał 2), a w 2013 r. zrezygnowaliśmy – moim zdaniem, dość nierozsądnie – z propozycji przeprowadzenia przez Polskę drugiej nitki Jamał-Europa... Sądzę, że największe znaczenie mają tu okoliczności polityczne, zwłaszcza kooperacja Polski z USA. Kraje zachodnie w sprawach importu gazu nie kierują się polityką, tylko ekonomią. Nie boją się zakręcenia rosyjskich kurków.

– Może to jednak niezbyt roztropne...?

– To czysty rozsądek biznesowy. Wielki przyjaciel Polski Viktor Orbán bardzo się cieszy i z amerykańskiego, i z katarskiego gazu LNG, i z gazu rosyjskiego. Odbiorcy zawsze się cieszą z konkurencji dostawców, bo – jak mówi Orbán – będzie możliwość wybrania tego najtańszego. Nawet nie wspomina o żadnych racjach politycznych.

Andrzej Szczęśniak
Ekspert z zakresu rynku ropy i paliw, gazu płynnego i ziemnego, bezpieczeństwa energetycznego i polityki energetycznej; publicysta gospodarczo-polityczny, wydawca serwisów internetowych i publikacji branżowych.

2019-01-23 11:27

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Boże Ciało i wianki

Niedziela łowicka 21/2005

www.swietarodzina.pila.pl

Boże Ciało, zwane od czasów Soboru Watykańskiego II Uroczystością Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa, jest liturgicznym świętem wdzięczności za dar wiecznej obecności Jezusa na ziemi. Chrześcijanie od początków Kościoła zbierali się na łamaniu Chleba, sławiąc Boga ukrytego w ziemskim chlebie. Święto jest przedłużeniem Wielkiego Czwartku, czyli pamiątki ustanowienia Eucharystii. A z tego wynika, że uroczystość ta skryta jest w cieniu Golgoty, w misterium męki i śmierci Jezusa.

Historia święta Bożego Ciała sięga XIII wieku. W klasztorze w Mont Cornillon, w pobliżu Liege we Francji, przebywała zakonnica Julianna, która wielokrotnie miała wizję koła na wzór księżyca, a na nim widoczną plamę koloru czarnego. Nie rozumiała tego, więc zwróciła się do przełożonej. Gdy ta ją wyśmiała, Julianna zaczęła się modlić i pewnego razu usłyszała głos, oznajmiający, że czarny pas na tarczy księżyca oznacza brak osobnego święta ku czci Eucharystii, które ma umocnić wiarę, osłabioną przez różne herezje.
Władze kościelne sceptycznie odnosiły się do widzeń prostej Zakonnicy. Jednak kolejne niezwykłe wydarzenie dało im wiele do myślenia. W 1263 r. w Bolsenie, niedaleko Rzymu, kapłan odprawiający Mszę św. zaczął mieć wątpliwości, czy to możliwe, aby kruchy opłatek był Ciałem Pańskim. I oto, gdy nastąpił moment przełamania Hostii, zauważył, że sączy się z niej krew i spada na białe płótno korporału na ołtarzu. Papież Urban IV nie miał już wątpliwości, że to sam Bóg domaga się święta Eucharystii i rok po tym wydarzeniu wprowadził je w Rzymie, a papież Jan XXII (1334 r.) nakazał obchodzić je w całym Kościele. Do dziś korporał z plamami krwi znajduje się we wspaniałej katedrze w Orvieto, niedaleko Bolseny. Wybudowano ją specjalnie dla tej relikwii.
W Polsce po raz pierwszy święcono Boże Ciało w 1320 r., za biskupa Nankera, który przewodził diecezji krakowskiej. Nie było jednak jeszcze tak bogatych procesji, jak dziś. Dopiero wiek XVI przyniósł rozbudowane obchody święta Bożego Ciała, zwłaszcza w Krakowie, który był wówczas stolicą. Podczas procesji krakowskich prezentowały się proporce z orłami na szkarłacie, obecne było całe otoczenie dworu, szlachta, mieszczanie oraz prosty lud z podkrakowskich wsi.
W czasie procesji Bożego Ciała urządzano widowiska obrzędowe lub ściśle teatralne, aby przybliżyć ich uczestnikom różne aspekty obecności Eucharystii w życiu. Nasiliło się to zwłaszcza pod koniec XVI wieku, kiedy przechodzenie na protestantyzm znacznie się nasiliło i potrzebna była zachęta do oddania czci Eucharystii.
W okresie rozbiorów religijnemu charakterowi procesji Bożego Ciała przydano akcentów patriotycznych. Była to wówczas jedna z nielicznych okazji do zademonstrowania zaborcom żywej wiary. W procesjach niesiono prastare emblematy i proporce z polskimi godłami, świadczące o narodowej tożsamości.
Najpiękniej jednak Boże Ciało obchodzono na polskiej wsi, gdzie dekoracją są łąki, pola i zagajniki leśne. Procesje imponowały wspaniałością strojów asyst i wielką pobożnością prostego ludu, wyrażającego na swój sposób uwielbienie dla Eucharystii. Do dziś przetrwał zwyczaj zdobienia ołtarzy zielonymi drzewami brzóz i polnymi kwiatami. Kiedyś nawet drogi wyścielano tatarakiem. Do dziś bielanki sypią też przed kroczącym z monstrancją kapłanem kolorowe płatki róż i innych kwiatów.
Boże Ciało to również dzień święcenia wianków z wonnych ziół, młodych gałązek drzew i kwiatów polnych. Wieniec w starych pojęciach Słowian był godłem cnoty, symbolem dziewictwa i plonu. Wianki z ruty i kwiatów mogły nosić na głowach tylko dziewczęta.
Na wsiach wierzono, że poświęcone wianki, powieszone na ścianie chaty, odpędzają pioruny, chronią przed gradem, powodzią i ogniem. Dymem ze spalonych wianków okadzano krowy, wyganiane po raz pierwszy na pastwisko. Zioła z wianków stosowano też jako lekarstwo na różne choroby.
Gdzieniegdzie do poświęconych wianków dodawano paski papieru, z wypisanymi słowami czterech Ewangelii. Paski te zakopywano następnie w czterech rogach pola, dla zabezpieczenia przed wszelkim złem.
Dziś Boże Ciało to jedna z niewielu już okazji, aby przyodziać najpiękniejszy strój świąteczny - strój ludowy. W Łowickiem tego dnia robi się tęczowo od łowickich pasiaków. Kto wie, czy stroje ludowe zachowałyby się do dziś, gdyby nie możliwość ich zaprezentowania podczas uroczystości kościelnych. Chwała zatem i wielkie dzięki tym duszpasterzom, którzy kładą nacisk, aby asysty procesyjne występowały w regionalnych strojach. Dzięki temu procesje Bożego Ciała są jeszcze wspanialsze, okazalsze, barwniejsze. Ukazują różnorodność bogactwa sztuki ludowej i oby tak było jak najdłużej.
W ostatni czwartek oktawy Bożego Ciała, oprócz święcenia wianków z ziół i kwiatów, szczególnym ceremoniałem w naszych świątyniach jest błogosławieństwo małych dzieci. Kościoły wypełniają się najmłodszymi, często także niemowlętami, by i na nich spłynęło błogosławieństwo Boże. Wszak sam Pan Jezus mówił: „Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im, do takich bowiem należy królestwo Boże. Zaprawdę, powiadam wam: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego” (Mk 10, 13-15).

CZYTAJ DALEJ

#NiezbędnikMaryjny: Litania Loretańska - wezwania

[ TEMATY ]

litania loretańska

Adobe Stock

Litania Loretańska to jeden z symboli miesiąca Maja. Jest ona także nazywana „modlitwą szturmową”. Klamrą kończąca litanię są wezwania rozpoczynające się od słowa ,,Królowo”. Czy to nie powinno nam przypominać kim dla nas jest Matka Boża, jaką ważną rolę odgrywa w naszym życiu?

KRÓLOWO ANIOŁÓW

CZYTAJ DALEJ

Abp Jędraszewski: Wszędzie tam, gdzie nie ma Boga, tam ginie człowiek

2024-05-30 15:42

[ TEMATY ]

abp Marek Jędraszewski

Archidiecezja Krakowska

- Wiemy, że wszędzie tam, gdzie nie ma Boga, tam ginie człowiek, tam człowiek nie ma przyszłości - mówił abp Marek Jędraszewski podczas centralnej procesji Bożego Ciała w Krakowie.

Dzisiejszą uroczystość Bożego Ciała abp Marek Jędraszewski nazwał „swoistym apogeum" Kongresu Eucharystycznego Archidiecezji Krakowskiej, ponieważ z wszystkich kościołów archidiecezji wyjdą na zewnątrz procesje eucharystyczne, w czasie których ludzie publicznie wyznają wiarę w prawdziwą, realną obecność Chrystusa pod postaciami eucharystycznymi. Zaznaczył, że centralna procesja w Krakowie kroczy szlakiem „testamentu eucharystycznego" Chrystusa. Wskazał na słowa-klucze kolejnych stacji: moc, ofiara, być, przyjaźń i w tym kontekście zwrócił uwagę na szczególną więź między Chrystusem a ludźmi. Podkreślił, że warunkami bycia przyjacielem Jezusa jest znajomość Jego nauki, zgodne z nią postępowanie, czyli bezinteresowna miłość.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję