Reklama

„Ty, słodka sztuko, co w szarej godzinie...”

Śmierć Eluany Englaro wywołała burzę dyskusji, m.in. na temat opieki nad ludźmi nieuleczalnie chorymi. Codziennie styka się z tym problemem dr Jacek Zajączek, kierownik gorzowskiego hospicjum. O tym i innych sprawach opowiada Andrzejowi B. Pierzchale

Niedziela zielonogórsko-gorzowska 10/2009

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Andrzej B. Pierzchała: - Początek Pańskiego szefowania w gorzowskim hospicjum to pasmo sukcesów. Jesienią bardzo udane „Pola Nadziei”, później Charytatywny Bal Żużlowca i kwota ponad 200 tys. zł dla chorych, no i zbiórka do puszek 11 lutego. Wprawdzie hospicjum to problem bardzo skomplikowany i wielowymiarowy, ale finanse to jednak „twarda rzeczywistość”.

Jacek Zajączek: - No tak, to wszystko bardzo dobre wieści. A wynik ostatniej, lutowej zbiórki był, moim zdaniem, znakomity. W zeszłym roku co prawda warunki atmosferyczne też były bardzo złe i niewielu ludzi chciało w związku z tym wyjść na ulice miasta, myślę jednak, że na tę pluchę, którą nam 11 lutego zafundowała natura, wspaniale, że znowu mamy ponad 100 tys. zł. Bardzo chciałem w związku z tym podziękować. Po pierwsze - tym wolontariuszom, którzy stali na ulicach w tych okropnych warunkach, bo do pewnego momentu był przecież problem, czy znajdziemy tylu chętnych do zbierania pieniędzy. I to właśnie ich „zdolność do wymarzania” sprawiła, że ten wynik jest, jaki jest. Jeszcze rano, patrząc w niebo, pomyślałem sobie: „Mój Boże, o połowę będziemy mieli mniej…”. A tu mamy nawet trochę więcej niż w zeszłym roku. A po drugie, chcę bardzo podziękować tym, którzy do tych puszek wrzucali pieniądze i kolejny raz okazali się wspaniałymi, kochanymi ludźmi, pokazując, że nie zapominają o naszym hospicjum.

- Finanse to materialna podstawa realizacji idei hospicyjnej, która ma pewne, jasne rygory.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Jest zasadą w hospicjum, że wszystko jest za darmo i nie bierzemy za to żadnych pieniędzy. Trzeba jednak powiedzieć, że taki dom nie bierze się z powietrza, trzeba go utrzymać. Są do utrzymania samochody i jest pewna grupa ludzi zatrudnionych na etatach. Na to wszystko potrzeba ok. 2,5 mln zł rocznie. A tylko 1,5-1,6 mln „wyciągamy” (przepraszam za brzydkie słowo) z kontraktu z NFZ.

- Wśród wolontariuszy pojawił się nawet pewien duch swoistej rywalizacji ze zbiórką na Owsiakową Orkiestrę.

- Nie nam się porównywać z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy. Jerzy Owsiak robi także wspaniałe rzeczy, a problem chorego dziecka jest bardzo nośny i dotyczy całej Polski, przy okazji jednoczy i uwrażliwia całe społeczeństwo. Jedno drugiemu nie przeszkadza. Ja myślę (śmiech), że to rodzaj pewnej przekory i mówiąc o tym, że liczę na to, że nie będzie mniej niż dla Jurka Owsiaka, rozumiem, jak potężna to rzesza ludzi, która zbiera na naprawdę szlachetne cele. Jesteśmy może skromniejsi, ale bardzo nas to cieszy.

Reklama

- Ale „wolontariat puszkowy”, okazjonalny, to tylko skromna część tego istotnego ze wszech miar zjawiska.

- Zawsze będę podkreślał, że wolontariat jest wspaniałą rzeczą, patrząc na ludzi, którzy mają w sobie powołanie, by pomagać chorym. Przychodzi do nas inwalida, który porusza się na wózku, zresztą już po raz trzeci, i prosi o puszkę, by zbierać pieniądze. Trzeba powiedzieć jedną rzecz: wolontariusze wykonują pracę, za którą trzeba by normalnie zapłacić - w myśl teorii ekonomii, że praca jest towarem. Musielibyśmy wypłacić pensje, opłacić ZUS. Tak więc pomoc wolontariuszy, którzy nakarmią chorych, posprzątają, poczytają książki, to jest coś wspaniałego i nieocenionego.

- Jak Pan jako lekarz ocenia tragiczną historię młodej Włoszki Eluany, bardzo przecież kontrowersyjną?

- Patrzę na to z ogromnym smutkiem. Osoba żyje kilkanaście lat w znacznym ubytku neurologicznym i przez te kilkanaście lat bez kontaktu z otoczeniem. Jako anestezjolog, który prowadził oddział intensywnej terapii, powiem, że chyba nie byłoby sensowne podejmowanie intensywnej terapii wobec takiej osoby, jeżeli by umierała. Natomiast w tym i podobnym przypadku jakiś czas temu w Stanach Zjednoczonych to nie jest żadna wyszukana terapia intensywna, ktoś po prostu decyduje, że tego chorego nie będzie się karmiło i poiło. To jest jak wypędzenie trędowatego na pustynię, gdzie nie ma co jeść i pić, i niech sobie umrze. Najbardziej poruszyło mnie, kiedy wyczytałem w Internecie, jaka była przyczyna zgonu. Za przyczynę podano ustanie akcji serca, a to przecież nic innego, jak skutek odłączenia tej chorej od podaży chociażby nawet wody. Trzeba sobie zdać sprawę, że jeżeli jesteśmy pozbawieni wody, to giniemy w przeciągu 3 dni.

- Ale nie można o tym wiecznie dyskutować. Potrzebne są jasne reguły zawarte w normach prawnych, także u nas.

- To musi przejść przez ręce polityków. Myślę, że w tej sytuacji polityka powinna się kierować normami etycznymi, a i prawo powinno wynikać z norm etycznych. Naoglądałem się w życiu wiele terapii uporczywych, resuscytacji wszczynanych w momencie, kiedy po prostu starszy człowiek powinien w spokoju odejść do Pana Boga, bowiem życie nie jest procesem wiecznym i kończy się naturalną śmiercią. Jednak rozumiem moich kolegów lekarzy jeżdżących z pogotowiem - to jest sytuacja trudniejsza, tam trzeba szybko zdecydować. Ale w szpitalu np. jeżeli osoba ma blisko 100 lat, czy ta resuscytacja jest potrzebna? Jednak środowiska medyczne boją się oskarżeń o zaniechanie.

- Czyli „testament życia”?

- To nie jest takie proste, bo to działa w obie strony i może działać na niekorzyść pacjenta. Znam taki przypadek ze Stanów Zjednoczonych. historia z pawulonem nie jest żadnym naszym, łódzkim wynalazkiem. Był taki pielęgniarz, który zabił przy jego pomocy wiele osób. Było już pewne, że to on, a jednak nie podjęto resuscytacji, ponieważ chory sobie tego nie życzył… To było zabójstwo. Przepraszam, to taka dygresja.

- Jest Pan znanym melomanem, znawcą muzyki barokowej. Jak to wpływa na Pana codzienność, na pracę?

- Słuchanie muzyki, szczególnie barokowej, bardzo mi pomaga. To nie jest taka prosta zależność. Jak powiedział Goethe: „Ty, słodka sztuko, co w szarej godzinie…”. Ta „słodka sztuka” nie zawsze niesie pocieszenie, czasami przynosi ból, cierpienie. Ale ja nie potrafię przebywać w innej przestrzeni dźwiękowej i czasami, jak słyszę muzykę pop, to moim pierwszym odruchem jest jej wyłączenie, a już to mechaniczne, potworne techno...

- Amerykańscy uczeni twierdzą, że słuchanie muzyki klasycznej jest sposobem na długowieczność…

- Nie wiem, czy to oznacza długie życie, bowiem mój brat, bliźniak zresztą, który był wielkim miłośnikiem muzyki nie tylko barkowej, ale klasycznej, koneserem o wiele większym niż ja, zmarł kilkadziesiąt lat temu na nowotwór, czyli niestety nie zagwarantowało mu to długiego życia…

- Czyli to prawda medialna, statystyczna. Wróćmy zatem do hospicjum. Trzeba mieć w sobie wyjątkową harmonię wewnętrzną, żeby kierować taką instytucją, jaką jest hospicjum. Z jednej strony chorzy terminalnie, ból, cierpienie, medycyna paliatywna, godne umieranie i problem lęku przed śmiercią, ale też eschatologia, z drugiej idea hospicyjna, dobroczynność, wolontariat, a z trzeciej - wspomniane na wstępie finanse i menagment. Jak Pan sobie z tym wszystkim radzi?

- No właśnie. Dwa pierwsze problemy jakoś sobie wyobrażałem, ponieważ dziedzina medycyny, jaką uprawiałem do niedawna, nie jest odległa od tego, czego się podjąłem teraz. A nawet ostatnio użyłem sforułmowania, że intensywna terapia staje się zmechanicyzowanym hospicjum, gdzie bez szans na wyleczenie przy pomocy złożonego instrumentarium przedłuża się umieranie ludzi. Obcowanie z chorymi terminalnie nie jest tylko wynalazkiem hospicjum, intensywna terapia ma to do siebie, że zakłada, iż kilkadziesiąt procent chorych, których życie jest poważnie zagrożone, nie przeżywa tego zagrożenia. Człowiek odchodzący i towarzyszące temu problemy nie dotyczą tylko hospicjum, w intensywnej terapii jest podobnie. Zwłaszcza ostatnio mam wrażenie, że stara się ona za wszelką cenę przekraczać ludzkie możliwości. To mi się podoba w hospicjum, że nie przekracza się takich granic. Na oddziałach OIOM-u jest mało kontaktu werbalnego, międzyludzkiego, co także wynika z powodów technicznych, bo chorzy mają podłączone różnego rodzaju aparaty, pozakładane różne rurki uniemożliwiające mówienie, są poddawani różnym sedacjom, żeby jak najmniej z tych bodźców docierało do nich. Niestety, nie ma żadnych kontaktów między nami a pacjentami. A hospicjum ma tę przewagę, że z chorymi można nawiązać wiele takich relacji. Zdarzało mi się zaprzyjaźniać z niektórymi, nawiązywać bliższe więzi. Czasami zadaję sobie pytanie, czy przedłużając gasnące życie nieodwracalnie chorych, czy na oddziale intensywnej terapii, czy też innym, nie robimy tego za cenę multiplikacji cierpień tych ludzi, którzy odchodzą od nas. Natomiast wszystkie inne problemy pomagają mi rozwiązać moi oddani sprawie współpracownicy, duszpasterz, lekarze, pielęgniarki i cała reszta personelu, wspomagana przez wolontariat.

- A co Pana w tej nowej funkcji zaskoczyło in minus?

- In minus, jeśli mogę tak powiedzieć, zaskoczyła mnie atmosfera dotycząca przekazywania chorych do hospicjum. Bardzo chciałbym, aby przekazywanie chorego odbywało się na zasadzie rozmowy lekarza z lekarzem. Często niestety spotykam się z przypadkami, że rodzina chorego słyszy: „To idźcie do hospicjum i załatwcie miejsce”. I to mi się bardzo nie podoba. Bo miejsce w hospicjum nie jest żadnym problemem, ja chętnie każdego chorego przyjmę. Ale to lekarz prowadzący powinien do nas zadzwonić. To „załatwcie sobie miejsce” w tym przypadku brzmi dwuznacznie dość. A poza tym nasze hospicjum pracuje normalnie, dla dobra chorych… z nadzieją.

Jacek Zajączek
60 lat. Dyplom w szczecińskiej Akademii Medycznej w 1973 r., specjalizacja anestezjologia i reanimacja (w 1979 r.). Ordynator Oddziału Intensywnej Opieki Medycznej w gorzowskim Szpitalu Wojewódzkim od 1986 do 2008 r. Członek-założyciel (od 1993 r.) Stowarzyszenia Hospicjum św. Kamila w Gorzowie Wlkp. Od października 2008 r. kierownik gorzowskiego hospicjum. Znany miłośnik i znawca muzyki barokowej

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Ks. prof. Tomasik: Pierwszą Komunię św. można przyjąć wcześniej niż w wieku 9 lat

2024-05-05 08:31

[ TEMATY ]

Pierwsza Komunia św.

Karol Porwich/Niedziela

W Kościele katolickim istnieje możliwość wcześniejszej Komunii św. niż w wieku 9 lat, jeżeli rodzice tego pragną, a dziecko jest odpowiednio przygotowane - powiedział PAP konsultor Komisji Wychowania Katolickiego KEP ks. prof. Piotr Tomasik. Wyjaśnił, że decyzja należy do proboszcza parafii.

W maju w większości parafii w Polsce dzieci z klas trzecich szkół podstawowych przystępować będą do Pierwszej Komunii św. W przygotowanie uczniów zaangażowane są trzy środowiska: parafia, szkoła i rodzina.

CZYTAJ DALEJ

Wielkopolskie lekcje pokory

2024-05-05 13:08

[ TEMATY ]

Ryszard Czarnecki

Archiwum TK Niedziela

Jeżdżąc teraz intensywnie po Wielkopolsce zawsze znajduję czas, aby choć na chwilę w różnych miejscowościach znaleźć się tam, gdzie czas płynie inaczej, bo w rytmie wieczności. Katolickie świątynie: niektóre jeszcze z zachowanymi elementami architektury romańskiej czy gotyckiej, inne pamiętające czasy baroku, wreszcie niektóre budowane w wieku XIX i później.

Jednak połączone, powiem niezwykłym w tym miejscu językiem matematycznym: „wspólnym mianownikiem”. Przybywają tu ludzie bardzo bogaci i niezamożni, bardzo wiekowi i na ramionach rodziców, ludzie „różnych stanów” jakby to powiedziano w I Rzeczypospolitej czy też „różnych klas” ,jakby to ujęli „marksiści”. I są tu razem. Być może, a nawet prawie na pewno jest to jedyne miejsce, gdzie mogą spotkać się i być wspólnotą bez uprzedzeń, zawiści, negatywnych emocji. Czy idealizuję? Chyba nie.

CZYTAJ DALEJ

Włoski „łowca” pedofilów ks. Fortunato Di Noto: musimy bardziej chronić dzieci

2024-05-05 15:35

[ TEMATY ]

Ks. Di Noto

Włodzimierz Redzioch

Ks. Fortunato Di Noto

Ks. Fortunato Di Noto

Pedopornografia staje się coraz powszechniejszym przestępstwem w internecie, do tego dochodzą nadużycia związane z wykorzystywaniem sztucznej inteligencji. W rozmowie z włoską agencją SIR wskazuje na to ks. Fortunato Di Noto. Jest on inicjatorem Dnia Dzieci Ofiar Przemocy, Wykorzystywania i Obojętności, który przypada w pierwszą niedzielę maja. W tym roku obchodzony jest już po raz dwudziesty ósmy i przekroczył granice Włoch, docierając m.in. do Polski, Francji i Watykanu.

Obojętność unicestwia dzieciństwo

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję