Reklama

Sztuka

„A to Polska właśnie”

Królewski był benefis Bernarda Ładysza w 90. rocznicę urodzin. Na przyciemnionej scenie Teatru Wielkiego - Opery Narodowej w świetle reflektora pojawia się najpierw mały punkcik. Potem snop światła oblewa całą sylwetkę i publiczność szaleje. Owacje na stojąco długo nie milkną, bo wielkiemu artyście najpiękniej podziękować można tylko oklaskami

Niedziela Ogólnopolska 1/2013, str. 18-19

[ TEMATY ]

sylwetka

Lechomir Domaszewicz

Bernard Ładysz na scenie Teatru Wielkiego w Warszawie podczas benefisu z okazji 90. urodzin

Bernard Ładysz na scenie Teatru Wielkiego w Warszawie podczas benefisu z okazji 90. urodzin

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Na deskach Opery Warszawskiej Ładysz prześpiewał prawie 30 lat! Jego wspaniały bas, drugi tej klasy, jaki nam się trafił po Adamie Didurze, był wszechstronny w wyrażaniu emocji. Czasem czuły, tkliwy, wzruszająco delikatny, a gdy trzeba - dramatyczny, rozdzierający serce. Całe życie pozostał wierny zasadzie, jaką wpoiła mu matka: „Synku, śpiewaj, jak chcesz, ale zawsze z sercem”. To serce podczas śpiewu podawał na dłoni. I za to uwielbiała go publiczność. Po prostu nigdy się nie oszczędzał. Nie markował, nie śpiewał na pół gwizdka. A w sprawach wielkiej sztuki publiczności nie sposób oszukać.

Reklama

Kogóż to nie było na benefisie. Wyliczanie najważniejszych gości zajęło prowadzącej galę Grażynie Torbickiej prawie pół godziny. Bo jak się kiedyś mawiało, zjawił się „tout le monde”! Przybył Prezydent RP Bronisław Komorowski z małżonką, przedstawiciele parlamentu, oficjele rządowi, koledzy artyści, kompozytor Krzysztof Penderecki. Galę uświetnili przedstawiciele Episkopatu - prymas Polski abp Józef Kowalczyk, metropolita warszawski kard. Kazimierz Nycz. Z Wrocławia przyjechał specjalnie kard. Henryk Gulbinowicz - wilniuk, tak jak Ładysz, który swoją dziewięćdziesiątkę obchodzić będzie za rok. Zjawili się zaproszeni przez Ładyszów ojcowie redemptoryści z Radia Maryja i Telewizji Trwam, a także przedstawiciele redakcji „Niedzieli” z ks. red. inf. Ireneuszem Skubisiem. Żeby uczcić jubileusz „basa nad basy”, dyrektor Teatru Wielkiego Waldemar Dąbrowski odwołał dawno już zaplanowane przedstawienie „Dziadka do orzechów”, przesuwając je na inny dzień.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Cisza jak makiem zasiał zapadała, gdy odtwarzano archiwalne nagrania operowe Ładysza. Uczestniczyliśmy w artystycznej podróży w czasie. Słuchaczy ogarniało wzruszenie. Takiej fety na cześć śpiewaka operowego nie było w Teatrze Wielkim od niepamiętnych czasów. Sala wypełniona po brzegi aż po najwyższe balkony to zastygała w zachwycie nad maestrią Ładyszowych arii, to trzęsła się od braw, to ocierała łzy wzruszenia razem z Jubilatem, który momentami nie rozstawał się z chusteczką. Z oprawy dźwiękowej i scenografii sączyła się historia życia wielkiego artysty, historia sztuki operowej i historia Polski. Ładysz to przecież żołnierz AK ps. „Janosik”, uczestnik akcji „Burza” i „Ostra Brama”. Więzień sowieckiego obozu pracy w Kałudze nad Oką. Przymusowy repatriant. Mówił o sobie: „Mam życiorys ulepiony z głodu i chłodu, nędzy i dobrobytu, trudu ponad ludzką wytrzymałość, załamań i wzlotów”. To wszystko zbudowało jego człowieczeństwo. Ten - jak mawiał o sobie - wileński „żulik” z biednego Zarzecza rozkochał się w muzyce już podczas wspólnego śpiewania w rodzinnym domu. Pierwsze szlify śpiewacze zdobywał w chórze „Hasło” przy kościele Bernardynów, pod okiem niezapomnianego prof. Jana Żebrowskiego. Dlatego w I części benefisu „Wilniuk”, gdy pojawia się widok Ostrej Bramy, przedstawienie rozpoczyna brawurowo odtańczony przez Polski Balet Narodowy mazur ze „Strasznego dworu” Moniuszki. A potem śpiewa pełen tremy wileński chór współczesnych młodych Polaków, którzy przyjechali zaśpiewać Ładyszowi prosto z Wilna.

I niespodzianka. Oto jako szeregowy żołnierz w 90. rocznicę urodzin Ładysz awansuje na scenie prosto na podpułkownika. To nie żarty! Do tej wysokiej rangi został podniesiony przez ministra obrony narodowej Tomasza Siemoniaka. Jak zamknąć tak bogate życie w skromnym artykule? Nie sposób. Bo to i arie Zbigniewa, i Skołuby w „Strasznym dworze”. I rola życia w tytułowej partii „Borysa Godunowa” Musorgskiego, „Don Carlosie”, w „Fauście” Gounoda,w której „szalał” przez wiele lat. I przepięknie zaśpiewana rola w „Eugeniuszu Onieginie”. Sporo się tego nagromadziło. No i wielki triumf na konkursie wokalnym w Vercelli we Włoszech, gdzie zdobywa nagrodę najwyższą - Il Primo Premio Assoluto. Potem angaż do Teatro Massimo w Palermo i tournée po miastach Włoch, Szwajcarii, Francji i po Niemczech Zachodnich. Kolejny zaszczyt: wytwórnia płytowa Columbia proponuje mu nagranie opery „Łucja z Lammermooru” Donizettiego,w której Ładysz śpiewa u boku legendarnej Marii Callas. Wyszło z tego bajeczne nagranie!

Reklama

Potrafił się „zmieścić” w każdej roli. Śpiewać muzykę Offenbacha, partie z popularnych music-halli i trudne, nowoczesne utwory. Na prośbę młodego wówczas kompozytora Krzysztofa Pendereckiego uczestniczy w prawykonaniach jego dzieł, takich jak „Diabły z Loudun” czy „Pasja wg św. Łukasza”. W 1983 r. znakomicie gra i śpiewa partię Tewji Mleczarza w „Skrzypku na dachu”. Jego kresowa dusza nie daje się zamknąć w sztywne ramy. Rozpiera go siła talentu i niebywałe umiejętności różnicowania barwy głosu. W 1999 r. nagrywa wspólnie z żoną - sopranistką Leokadią Rymkiewicz-Ładysz patriotyczną płytę „A to Polska właśnie. Pieśni ziemi naszej”. Na płycie - m.in. „Jak długo w sercach naszych” i „Kiedy ranne wstają zorze”. Nie kryje swego patriotyzmu i wiary. Przyznaje wprost, że kocha Polskę.

Podczas benefisu przypomniano też jego filmowe role, m.in. w „Ziemi obiecanej” Wajdy, „Dolinie Issy” Konwickiego, w „Znachorze” i „Ogniem i mieczem” Hoffmana.

W pewnej części koncertu w głębi ciemnej sceny reflektor rzuca światło na delikatną postać kobiety - żony artysty. Odtąd małżonkowie są już na scenie razem, tak jak w życiu. Co tu mówić. Bez niej nie byłoby jego. To ona - też wilnianka - w lepszych i gorszych momentach życia była jego podporą. Nadal pozostaje gorącą miłością.

Benefis urozmaicały występy młodych śpiewaków, żarty muzyczne i liczne laudacje, a na scenie przez cały czas rosła góra prezentów. Obrazy, karykatury, książki, albumy, statuetki, kosze i naręcza kwiatów. Nawet wręczona przez prof. Michała Kleibera, prezesa Polskiej Akademii Nauk, Złota Perła Biznesu. Na końcu Jubilatowi złożyli życzenia zaproszeni przez Ładyszów przedstawiciele Rodzin Smoleńskich: Ewa Kochanowska i Andrzej Melak.

Gdy na pożegnanie sala trzęsła się od braw, wzruszony do łez Bernard Ładysz wyznał: - Warto było zostać w Polsce.

Maestro, dziękujemy! Za serce, wzruszenia, za wszystko.

2013-01-02 11:57

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Razem „na wozie i pod wozem”

Niedziela zamojsko-lubaczowska 26/2013, str. 6

[ TEMATY ]

sylwetka

Archiwum Doroty Łukomskiej

Połowa lipca 1943 r., niedziela. Tuż przed godz. 11.00 na teren przejściowego obozu przesiedleńczego w Zwierzyńcu przybyli dziwni goście i zasiedli przy specjalnie ustawionych stołach. Naprzeciw nich spędzeni zostali więźniowie - ludzka masa wygłodzonych, przerażonych i zrozpaczonych postaci, których do obozu zwieziono z całej okupowanej Zamojszczyzny. Nie wiedzieli oni, co ich czeka, a spodziewali się tylko najgorszego. Osoby przy stoliku starały się przybrać zachęcający wyraz twarzy, choć na widok tego ogromu ludzkiej nędzy i upodlenia było o to bardzo trudno. Stojący z boku Niemcy, z komendantem obozu na czele, uśmiechali się kpiąco. Wreszcie zza stolika wyszedł wysoki, szczupły mężczyzna i - postępując kilka kroków w stronę więźniów, zaczął powoli tłumaczyć cel swojej wizyty. Otóż uzyskał on zgodę generała SS Odilo Globocnika na zabranie z obozu i przekazanie rodzinom lub wskazanym osobom dzieci, które najbardziej cierpiały w obozowych warunkach. Pierwsza reakcją na te słowa, było cofnięcie się więźniów w tył i zasłonięcie dzieci przez dorosłych. Sytuacja stawała się coraz bardziej niepewna. Wreszcie jedna lub dwie osoby rozpoznały w stojącym przed nimi mężczyźnie ordynata Jana Zamoyskiego. Zaczęły padać pytania, a w przełamaniu lodów pomogła obecność miejscowego proboszcza. Znękani rodzice zaczęli przekazywać dzieci nowym opiekunom i podawać adresy rodzin i bliskich, do których miały one trafić. Akcja w obozie trwała do godzin popołudniowych. Dzieci były przewożone do łaźni, gdzie je kąpano i ubierano w czystą odzież. Komisja lekarska badała małych więźniów i ustalała sposób ich leczenia. W końcu dzieci trafiały do ochronki prowadzonej przez ordynatową Różę Zamoyską, która, mimo iż sama miała w tym czasie dwie małe córeczki, dla wszystkich pensjonariuszy ochronki była najczulszą mamą i opiekunką.
CZYTAJ DALEJ

Trzymanie psa na uwięzi będzie zabronione? Sejm przyjął nowe przepisy

2025-09-26 13:49

[ TEMATY ]

zakaz

pies na uwięzi

nowe przepisy

Adobe Stock

Pies na łańcuchu

Pies na łańcuchu

Trzymanie psa na uwięzi, na przykład na łańcuchu, zostanie zabronione – zdecydowali w piątek posłowie, uchwalając nowelizację ustawy o ochronie zwierząt. Obecnie przepisy pozwalają na trzymanie zwierząt domowych na uwięzi w sposób stały nie dłużej niż 12 godzin na dobę.

Za przyjęciem ustawy głosowało 280 posłów, przeciw 105, a 30 wstrzymało się od głosu.
CZYTAJ DALEJ

Francja: nowoczesny kościół wyróżniony przez ministerstwo kultury

2025-09-26 20:27

[ TEMATY ]

Kościół

Francja

nowoczesność

wikipedia/Vpe

Kościół pw. Ducha Świętego w Montpellier

Kościół pw. Ducha Świętego w Montpellier

Kościół pw. Ducha Świętego w Montpellier został uhonorowany przez francuskie ministerstwo kultury oznakowaniem „Wyróżniająca Się Architektura Współczesna”. Poświadczająca to tablica pamiątkowa została odsłonięta dziś wieczorem w obecności miejscowego arcybiskupa Norberta Turiniego i architekta-wizjonera Marcela Pigeire’a, który za swój projekt sprzed pół wieku nie wziął honorarium.

Świątynia w dzielnicy Cévennes w Montpellier powstała w 1965 roku, gdy kończący się Sobór Watykański II chciał zbliżyć wiernych do ołtarza. 35-letni wówczas Pigeire stworzył kościół mogący pomieścić 700 wiernych, na planie centralnym, pełen światła. Wyróżnia się on trójkątnymi fasadami, symbolizującymi Trójcę Świętą, podobnie jak trzy kolumny podtrzymujące strop na wysokości 17 metrów.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję