Reklama

Felietony

Wszyscy jesteśmy ofiarami niemieckiej okupacji

Rozmawiałem kilka dni temu z moim przyjacielem, który mieszka w jednym z krajów europejskich, które nie miało nieprzyjemnych doświadczeń z Niemcami. Jest entuzjastą ściślejszej integracji politycznej w Europie, a mówiąc wprost stworzenia Superpaństwa. Wierzy, że to konieczność dziejowa i gdy do stołu siadają USA, Chiny, Indie i Rosja, to UE powinien reprezentować jeden człowiek, przywódca takich Stanów Zjednoczonych Europy.

[ TEMATY ]

Samuel Pereira

Materiały własne autora

Samuel Pereira

Samuel Pereira

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Dyskutowaliśmy na ten temat, a ja przedstawiałem argumenty przeciwko takiej koncepcji, a rozmowa doszła do oceny tego jak Niemcy dziś UE rządzą. Mój serdeczny przyjaciel nie mógł zrozumieć dlaczego niektórym obywatelom naszego kontynentu niemieckie przywództwo może przeszkadzać i skąd wzięła się np. nieufność, którą Polacy mają do swoich zachodnich sąsiadów. Zdziwienie jego było tym większe, że wie ile razy Niemcy przepraszali nasz naród i to jest dla niego już tak wiele, że liczenie na jakiekolwiek odszkodowanie jawi się jako faux pas. Tak przeszliśmy do kwestii reparacji wojennych i pytania, które ja usłyszałem: „Dlaczego przez 80 lat tego tematu nie stawialiście?”. Pytanie niezwykle zasadne, acz idealnie podsumowujące wszystkie rządy od 1989 roku z przerwą na okres 2005-2007 i ten ostatni gdy rządziło Prawo i Sprawiedliwość. Każdy może oceniać sposób, formę walki o to odszkodowanie od Niemiec, ale każdy musi przyznać, że to dopiero ten ostatni rząd sprawą jakkolwiek na poważnie się zajął. Co ciekawe i co na Zachodzie ni jest powszechnie znanym faktem: za uchwałą wzywającą Niemcy do wypłaty odszkodowań w 2022 roku głosowały wszystkie główne partie polityczne w Polsce. Wiemy, że część polityków robiła to cynicznie, żeby nie stracić punktów wyborczych, ale fakt jest faktem i jest formalnym głosem polskiego Sejmu w tej sprawie.

Niemcy intensywnie myślą „o żyjących jeszcze ofiarach”

Reklama

Wystąpienie prezydenta Niemiec, Franka-Waltera Steinmeiera w Warszawie na obchodach 80. rocznicy Powstania Warszawskiego w warstwie retorycznej było rzeczywiście warte uznania. Podwójnie, bo zarówno w sferze empatii i skruchy, ale i dyplomacji. Zwróćmy uwagę, że w przemówieniu prezydent Niemiec powiedział, że „w przygotowaniu jest wiele innych działań, także z myślą o żyjących jeszcze ofiarach niemieckiej okupacji”. Tak jak można by jeszcze zrozumieć, że szczegóły są ustalane, hałas może zaszkodzić dojściu do porozumienia, tak totalnym nieporozumieniem jest mówienie o potrzebie odszkodowania jedynie dla tych, którzy żyli w trakcie niemieckiej okupacji i żyją do dziś. Nasi zachodni sąsiedzi nie zauważają albo nie chcą zauważyć, że ofiarami niemieckiej okupacji w Polsce jesteśmy wszyscy. Dlaczego? Polska dziś jest tam gdzie jest gospodarczo, finansowo, społecznie, industrialnie, architektonicznie i kulturowo w dużej mierze z winy Niemiec.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Dla mojego przyjaciela oczywistym jest, że Berlin dziś rządzi Europą, bo jest to wielki i bogaty kraj z silną gospodarką. Mało kto jednak ma świadomość, że Polska też mogłaby być jak Niemcy i nie jest to gigantomania, a nasi zachodni sąsiedzi są silni polską stratą i krzywdą, a to najdelikatniejsze słowa jakie można użyć w tym kontekście. Gorzej, że tę narrację umniejszającą skalę krzywd i związanego z tym odszkodowania, stosują również politycy w Polsce, z obecnym premierem na czele.

Frank-Walter Steinmeier i Donald Tusk mówią jednym głosem

W marcu ub. r. gdy Donald Tusk rzucił słynne „a z jakiej paki” do człowieka, który opowiadał o krzywdach ze strony Niemiec, jakie doznała jego rodzina – padła istotna deklaracja, która dziś wraca, tyle, że… w stanowisku Niemiec. „Jeśli ja będę w jakimś stopniu odpowiadał za rząd Polski, to oprócz pieniędzy europejskich dostaniemy też to, co się należy od Niemców, jeśli chodzi jeszcze żyjące ofiary”. Dokładnie: „żyjące ofiary”. Czym to się różni od słów niemieckiego prezydenta, który szykuje coś „z myślą o żyjących jeszcze ofiarach niemieckiej okupacji”? Niestety niczym. Jeden i drugi ucieka od niekorzystnego, acz prawdziwego wniosku z tego co stało się po 1939 r. z naszym państwem, narodem i na terytorium naszego kraju. Wszyscy ponieśliśmy konsekwencje niemieckich zbrodni: nasi pradziadowie, dziadkowie i rodzice, ale i my sami i nasze dzieci, które mogłyby żyć dziś w dużo bardziej rozwiniętym i bogatszym państwie, gdyby Niemcy zapłacił to, co są nam dłużni. Jeśli rzeczywiście i szczerze żałują i przepraszają, to przecież wszystkich. A jeśli tak jest, to dlaczego „rozważają” nad tym, żeby „zapłacić” tylko tej grupce starców, którzy mieli szczęście dożyć do 2024 (2025, 2026, 2027?) roku?

Bolesna prawda jest taka, że Frank-Walter Steinmeier, niemiecki rząd i Donald Tusk zapominają o ponad pięciu milionach dwustu tysiącach ofiar, ponad dwóch milionach pracowników przymusowych, ok. 200 tys. porwanych w celu zgermanizowania dzieciach i skutkach niemieckich zbrodni, które przeszły z pokolenia na pokolenie. I tak jak – niestety, bo polityka niemiecka była zawsze cyniczna – racjonalnie można Niemców zrozumieć, bo będą zawsze kierować się niemieckim interesem, tak nie można zrozumieć dlaczego na takie postawienie sprawy zgadza się, co o Donaldzie Tusku nie sądzić, nasz premier.

2024-08-03 08:08

Oceń: +28 -3

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Cyrk, który łączy

[ TEMATY ]

felieton

Samuel Pereira

Materiały własne autora

Samuel Pereira

Samuel Pereira

Sejmowa komisja śledcza do spraw Pegasusa, formalnie powołana „do zbadania legalności, prawidłowości oraz celowości czynności operacyjno-rozpoznawczych podejmowanych m.in. z wykorzystaniem oprogramowania Pegasus przez członków Rady Ministrów, służby specjalne, Policję, organy kontroli skarbowej oraz celno-skarbowej, organy powołane do ścigania przestępstw i prokuraturę w okresie od dnia 16 listopada 2015 r. do dnia 20 listopada 2023 r.” łączy Polaków. W dość specyficzny sposób, bo w krytycznej ocenie jej działań.

Z jednej strony zwolennicy władzy z rosnącą wściekłością obserwują jak politycy opozycji ośmieszają jej prace, najzagorzalsi wyznawcy rzucają gromy, że adwersarze nie siedzą w więzieniach, a przeciwnicy, czy sceptycznie nastawieni do rządu obywatele płaczą ze śmiechu widząc co członkowie komisji śledczej wyprawiają. W tym wszystkim oczywiście giną resztki przekonania, że chodzi o coś poważnego, a fakty w ogóle mało kogo obchodzą, bo to, że minister sprawiedliwości Adam Bodnar publicznie już ogłosił, że nie zna przypadków nielegalnego użycia Pegasusa, a Trybunał Konstytucyjny już 10 września 2024 r. orzekł, że komisja działa nielegalnie, więc powinna formalnie już dawno zakończyć swoją pracę – w żaden sposób nie przeszkadza czy to politykom władzy, czy warszawskim sędziom oraz służbom podległym rządowi, dalej „grać” w kotka i myszkę.
CZYTAJ DALEJ

Francja: Zgromadzenie Narodowe zgodziło się na legalizację eutanazji

2025-05-27 21:04

[ TEMATY ]

Francja

eutanazja

Zgromadzenie Narodowe

Adobe Stock

Po dwóch tygodniach dyskusji francuskie Zgromadzenie Narodowe przyjęło w pierwszym czytaniu dwie ustawy: o opiece paliatywnej i prawie do pomocy w umieraniu, która oznacza legalizację wspomaganego samobójstwa i eutanazji. Pierwszy projekt uchwalono jednogłośnie, drugi stosunkiem głosów 305 za do 199 przeciw.

Katoliccy biskupi tego kraju od pewnego czasu wzywali do wyrażania sprzeciwu wobec tej drugiej propozycji. Jeszcze dziś biskupi regionu paryskiego (Ile-de-France) zwrócili się do parlamentarzystów z listem, w którym wskazali, że przyjęcie ustawy o pomocy w samobójstwie i eutanazji stanowiłoby „zbrodnię przeciwko godności, zbrodnię przeciwko braterstwu, zbrodnią przeciwko życiu”. Wskazali na konieczność rozróżnienia między śmiercią naturalną a świadomym spowodowaniem czyjejś śmierci. Wyrazili obawę, że prawo to mogłoby zostać w przyszłości wykorzystane wobec osób małoletnich, czy dotkniętych chorobą Alzheimera. Zaprosili parlamentarzystów do wsłuchania się w głos lekarzy, którzy mówią, że zadanie śmierci nie jest leczeniem, i w głos prawników, którzy przekonują, że ustawa taka naruszałaby równowagę prawną dotychczas obowiązujących przepisów.
CZYTAJ DALEJ

Wyzwania stojące przed nowym Papieżem - refleksje kard. Duki po konklawe

2025-05-27 19:51

[ TEMATY ]

kard. Dominik Duka

Papież Leon XIV

Kulturkampf

Włodzimierz Rędzioch/Niedziela

Kulturkampf, czyli „walka o kulturę”, to polityka Otto von Bismarcka prowadzona w Cesarstwie Niemieckim w latach 1871–1878, kiedy to kanclerz chciał ograniczyć wpływy Kościoła katolickiego w państwie. W Cesarstwie Niemieckim protestantyzm pełnił nieformalnie rolę religii państwowej, a Królestwo Prus – państwo protestanckie – odgrywało w nim dominującą rolę.

Włączenie do Cesarstwa południowoniemieckich państw katolickich na czele z Bawarią sprawiło, że 36% ludności Niemiec stanowili katolicy. Bismarck postrzegał to jako źródło destabilizacji społeczeństwa, gdyż katolikom, którzy mieli podlegać zewnętrznej władzy, tzn. władzy papieża, zarzucano brak patriotyzmu niemieckiego. W ramach Kulturkampfu wprowadzano wiele ustaw wymierzonych przede wszystkim w Kościół katolicki, których celem miało być jego upaństwawianie.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję