Reklama

Niedziela na Podbeskidziu

Ja władzy nie czapkuję

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

MARIUSZ RZYMEK: - Co sprowadza Panią do Bielska-Białej?

ANITA GARGAS: - Telewizja Republika, której jestem współzałożycielem, robi objazd po Polsce. Prezentuje swój program i swoich autorów, i tak zwyczajnie chce być bliżej ludzi. Wakacyjne studio Republiki pozwoliło naszym widzom uczestniczyć na żywo w ważnych wydarzeniach, a nam znacznie lepiej poznać specyfikę danych regionów i społeczności. Ponadto jako dziennikarka śledcza poznałam tutaj różne sprawy, które wymagały interwencji bądź przeprowadzenia mini-śledztwa. W Bielsku-Białej zajęłam się sprawą Ślemienia i działalnością poseł Małgorzaty Pępek. To niesamowita historia. Mamy tu do czynienia z sytuacją, w której przedstawiciel parlamentu - a więc osoba, która powinna świecić przykładem - działa nieetycznie. Z jej komputerów wysłano na fora internetowe wpisy oczerniające wójta, który po niej objął ten urząd. Mało tego, pani poseł przychodzi na posiedzenia Rady Miasta i w jawny sposób buntuje radnych przeciwko wójtowi ze szkodą dla gminy. A przede wszystkim nie chce ponieść odpowiedzialności za to, co zrobiła ze środkami unijnymi. Podobnych spraw nie widać z perspektywy Warszawy. Dlatego m.in. warto jeździć po Polsce i przyjeżdżać do takich miast jak Bielsko-Biała i Cieszyn.

- Czy starała się Pani skontaktować z posłanką Małgorzatą Pępek, aby usłyszeć od niej dlaczego tak zrobiła?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Bardzo chcieliśmy panią poseł zaprosić do programu. Także ja osobiście z nią rozmawiałam. Usłyszałam wtedy, że w tym czasie nie jest to możliwe, bo akurat wyjeżdża.

- Jak sądzę nie po raz pierwszy słyszy Pani właśnie taką odpowiedź?

- Niestety dziennikarz śledczy bardzo często spotyka się z odmowami. Co tu dużo ukrywać - bohaterowie naszych programów to są osoby, które raczej wolałyby pozostać w cieniu, by ukryć swoje czyny, a nie chwalić się nimi na forum publicznym.

Reklama

- Gdyby Pani mogła pokusić się o listę osób, którym najczęściej rozmijają się z Panią terminy, to jak wyglądałaby taka pierwsza piątka?

- To zależy od tematu. Głównie jednak są to przedstawiciele rządu i Platformy Obywatelskiej. Trudno się dziwić, że akurat im patrzymy na ręce, bo my władzy patrzymy na ręce. A władzę w Polsce od 6 lat sprawuje PO. Jak łatwo się domyślić, także i ludzie z PSL nie są zbyt rozmowni. Bardzo długo podejmowaliśmy starania o wywiad z Waldemarem Pawlakiem i do dziś się nam to nie udało.

- PSL, szczególnie w małych społecznościach, tworzy wizerunek formacji konserwatywnej i prokościelnej. Tymczasem wierchuszka, z tego co Pani mówi, jakoś niespecjalnie pragnie korzystać z ewangelicznej rady życia z prawdą i w prawdzie, i jak ognia wystrzega się transparentności...

- Postawa działaczy PSL nie ma nic wspólnego z prokościelnością, jest podporządkowana pełnieniu przez nich funkcji państwowych. Jeśli np. minister rolnictwa spodziewa się, że w audycji będzie musiał odpowiadać na pytania dotyczące olbrzymich zaniedbań, nadużyć, nepotyzmu, kolesiostwa w różnych spółeczkach - że przypomnę aferę taśmową - to zrobi wszystko, by do audycji z jego udziałem nie doszło. Dlatego też woli unikać z nami kontaktu.

- PO przekonuje społeczeństwo, że wszystko idzie w dobrym kierunku: gospodarka, polityka zagraniczna itp. Media głównego nurtu tylko wtórują tej propagandzie. Skąd się bierze ten mariaż władzy i środków społecznego przekazu?

- Obecna władza jest przyzwyczajona do tego, że media jej czapkują. Rzadko kiedy przedstawiciele władzy znajdują się pod takim ostrzałem jak opozycja. Jest tak, bo wiodące media w rozmaity sposób są od władzy uzależnione. Zwykle są to powiązania ekonomiczne, wystarczy przypomnieć sobie obliczenia, ile „Gazeta Wyborcza” ma reklam rządowych lub ze spółek kontrolowanych przez Skarb Państwa. Jeśli przyjmie się, że lwia część mediów jest uzależniona od dobrego samopoczucia władzy, to staje się oczywiste, dlaczego redaktorzy tak a nie inaczej zachowują się w stosunku do poszczególnych ministrów. I inaczej czuje się przedstawiciel władzy, gdy idzie do TVN, a inaczej, gdy idzie do TV Republika. U nas nie ma taryfy ulgowej i oni to wiedzą.

- Etos dziennikarski, jak widać, ma różne wykładnie.

- W TV Republika, „Gazecie Polskiej” i w szeroko pojętej strefie wolnego słowa, wierzymy, że naszym zadaniem jest wypełnianie obowiązku wynikającego z bycia dziennikarzem. A bycie dziennikarzem to coś więcej niż robienie programów o celebrytach i ich pieskach, czyli mówiąc krótko, o sprawach mało istotnych. Naszym zadaniem jest rozliczanie władzy w imieniu opinii publicznej - choćby to odbywało się dużym kosztem. Przecież my pełnimy funkcję zaufania publicznego. To zobowiązuje.

- Jak Pani, jako przedstawiciel wolnych mediów, jest traktowana na konferencjach rządowych? Ministrowie i szef rządu stosują wobec Pani uniki, czy też pozwalają swobodnie formułować pytania?

- Zwykle jesteśmy odsuwani od głosu. Najczęściej przed konferencją przypomina się nam, że każdy redakcja może zadać po jednym pytaniu, a w praktyce wygląda to tak, że TVN czy Radio Zet ma ich całą serię, a „Gazeta Polska” czy TV Republika niestety są już poza czasem. W najlepszym razie zadajemy tylko jedno, przysługujące nam pytanie.

- Nie czuje się Pani trochę jak Don Kichot. Od wielu lat jako dziennikarz śledczy walczy Pani z aferami, piętnuje je, a ich liczba zamiast maleć, wzrasta. Nie przeraża to Panią?

- Przyznam się, że ręce mi opadają, gdy uzmysławiam sobie, iż lata lecą, a afer wciąż przybywa. Na dodatek wyjątkowo dołujące jest to, że teraz do różnego rodzaju szwindli dochodzi coraz bardziej bezczelnie, niemal w świetle jupiterów, na oczach opinii publicznej. I nic się nie dzieje. Sprawcy pozostają bezkarni. Dlatego czasem wydaje mi się, że to, co robię, jest bez sensu. Opisuję jakąś aferę i widzę, że jej mechanizm jest taki sam, jak szeregu innych. Zmieniają się jedynie nazwiska oszustów, nazwy miejscowości i firm. Na szczeblach decyzyjnych nikt nie zadaje sobie trudu, aby system tak uszczelniać, żeby przeciwdziałać podobnym wypadkom w przyszłości. Wręcz przeciwnie: w wyniku rozsypki państwa ten system się wciąż rozhermetyzowuje.

- Czy śledzi Pani efekty swoich śledztw i docieka, czy sądy i organy ścigania wzięły ich bohaterów pod lupę?

- Zwykle tak. Cieszę się, gdy opisywane przez nas sprawy mają swój pozytywny finał w sądzie. To napawa optymizmem. Często jest jednak inaczej i wtedy widzimy jak afera rozchodzi się po kościach.

- To czemu się Pani chce wciąż zajmować tą problematyką?

- Bo przyjeżdżam do takiego miasta jak Bielsko-Biała i spotykam ludzi, którzy mówią, że to co robimy tchnie nadzieją. A ona z kolei każe im wierzyć, że nie wszystko na tym świecie przegniło i że nie wszystko jest opanowane przez ludzi, którzy dla realizacji własnych celów zadepczą innych. Dziennikarz dla sponiewieranego obywatela jest często ostatnią deską ratunku.

- TV Republika jest póki co stacją niszową, a to sprawia, że jej przekaz dociera do stosunkowo wąskiej grupy odbiorców. Tematy, które Pani podejmuje, samoczynnie się marginalizują. Nie rodzi to w Pani czegoś na kształt zawodowej frustracji?

- Proszę pamiętać, że istniejemy dopiero czwarty miesiąc. To prawda, że TV Republika nie ma jeszcze takiej siły przebicia jak np. media publiczne, ale nie oznacza to marginalizacji. Tendencja jest odwrotna. Robimy wszystko, by liczba naszych abonentów systematycznie wzrastała. W odróżnieniu od telewizji publicznej jesteśmy dostępni w internecie i to jest ukłon w stronę ludzi młodych, którzy w ogóle nie mają kontaktu z tradycyjną telewizją. Według mnie nie trzeba wydawać gazety w milionowym nakładzie, jak też nie trzeba od razu mieć olbrzymiej rzeszy widzów, aby być wiarygodnym i opiniotwórczym. Doświadczenie uczy, że wielonakładowe tabloidy nie mają takiego wpływu na świadomość społeczną ludzi, jak mniejsze, ale rzetelnie tworzone media. I tego się trzymamy.

2013-09-19 11:17

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Ekshumacje warszawskich księży

Niedziela warszawska 47/2012, str. 1

[ TEMATY ]

ekshumacja

kapłan

katastrofa smoleńska

Artur Stelmasiak

Ks. prof. Ryszard Rumianek i ks. inf. Zdzisław Król

Ks. prof. Ryszard Rumianek i ks. inf. Zdzisław Król

Trwają badania DNA kolejnych ofiar katastrofy smoleńskiej. Prokuratorzy podejrzewają, że mogło dojść do błędnego pochowania trumny z ciałem ks. inf. Zdzisława Króla oraz ks. prof. Ryszarda Rumianka

Podobnie, jak w przypadku ciała Anny Walentynowicz i prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego, również tym razem podejrzewa się, że do zamiany ciał doszło przed przywiezieniem ich do Polski. Dokumentacja zgromadzona w ramach śledztwa, jednoznacznie wskazuje, że za tą tragiczną pomyłkę odpowiedzialni są rosyjscy urzędnicy. - Mogło to polegać na tym, że wpisano do dokumentacji nieodpowiednie numery zwłok - mówił podczas konferencji płk. Ireneusz Szeląg, szef Naczelnej Prokuratury Wojskowej. To właśnie ta prokuratura od pierwszych godzin po katastrofie prowadzi śledztwo. Jest więc odpowiedzialna za wydanie zgody na pogrzeby ofiar, bez pewności, czyje ciała są w poszczególnych trumnach.

CZYTAJ DALEJ

Św. Wojciech, Biskup, Męczennik - Patron Polski

Niedziela podlaska 16/2002

Obok Matki Bożej Królowej Polski i św. Stanisława, św. Wojciech jest patronem Polski oraz patronem archidiecezji gnieźnieńskiej, gdańskiej i warmińskiej; diecezji elbląskiej i koszalińsko-kołobrzeskiej. Jego wizerunek widnieje również w herbach miast. W Gnieźnie, co roku, w uroczystość św. Wojciecha zbiera się cały Episkopat Polski.

Urodził się ok. 956 r. w czeskich Libicach. Ojciec jego, Sławnik, był głową możnego rodu, panującego wówczas w Niemczech. Matka św. Wojciecha, Strzyżewska, pochodziła z nie mniej znakomitej rodziny. Wojciech był przedostatnim z siedmiu synów. Ks. Piotr Skarga w Żywotach Świętych tak opisuje małego Wojciecha: "Będąc niemowlęciem gdy zachorował, żałość niemałą rodzicom uczynił, którzy pragnąc zdrowia jego, P. Bogu go poślubili, woląc raczej żywym go między sługami kościelnymi widząc, niż na śmierć jego patrzeć. Gdy zanieśli na pół umarłego do ołtarza Przeczystej Matki Bożej, prosząc, aby ona na służbę Synowi Swemu nowego a maluczkiego sługę zaleciła, a zdrowie mu do tego zjednała, wnet dzieciątko ozdrowiało". Był to zwyczaj upraszania u Pana Boga zdrowia dla dziecka, z zobowiązaniem oddania go na służbę Bożą.

Św. Wojciech kształcił się w Magdeburgu pod opieką tamtejszego arcybiskupa Adalbertusa. Ku jego czci przyjął w czasie bierzmowania imię Adalbertus i pod nim znany jest w średniowiecznej literaturze łacińskiej oraz na Zachodzie. Z Magdeburga jako dwudziestopięcioletni subdiakon wrócił do Czech, przyjął pozostałe święcenia, 3 czerwca 983 r. otrzymał pastorał, a pod koniec tego miesiąca został konsekrowany na drugiego biskupa Pragi.

Wbrew przyjętemu zwyczajowi nie objął diecezji w paradzie, ale boso. Skromne dobra biskupie dzielił na utrzymanie budynków i sprzętu kościelnego, na ubogich i więźniów, których sam odwiedzał. Szczególnie dużo uwagi poświęcił sprawie wykupu niewolników - chrześcijan. Po kilku latach, rozdał wszystko, co posiadał i udał się do Rzymu. Za radą papieża Jana XV wstąpił do klasztoru benedyktynów. Tu zaznał spokoju wewnętrznego, oddając się żarliwej modlitwie.

Przychylając się do prośby papieża, wiosną 992 r. wrócił do Pragi i zajął się sprawami kościelnymi w Czechach. Ale stosunki wewnętrzne się zaostrzyły, a zatarg z księciem Bolesławem II zmusił go do powtórnego opuszczenia kraju. Znowu wrócił do Włoch, gdzie zaczął snuć plany działalności misyjnej. Jego celem misyjnym była Polska. Tu podsunięto mu myśl o pogańskich Prusach, nękających granice Bolesława Chrobrego.

W porozumieniu z Księciem popłynął łodzią do Gdańska, stamtąd zaś morzem w kierunku ujścia Pregoły. Towarzyszem tej podróży był prezbiter Benedykt Bogusz i brat Radzim Gaudent. Od początku spotkał się z wrogością, a kiedy mimo to próbował rozpocząć pracę misyjną, został zabity przez pogańskiego kapłana. Zabito go strzałami z łuku, odcięto mu głowę i wbito na żerdź. Cudem uratowali się jego dwaj towarzysze, którzy zdali w Gnieźnie relację o męczeńskiej śmierci św. Wojciecha. Bolesław Chrobry wykupił jego ciało i pochował z należytymi honorami. Zginął w wieku 40 lat.

Św. Wojciech jest współpatronem Polski, której wedle legendy miał także dać jej pierwszy hymn Bogurodzica Dziewica. Po dziś dzień śpiewa się go uroczyście w katedrze gnieźnieńskiej. W 999 r. papież Sylwester II wpisał go w poczet świętych. Staraniem Bolesława Chrobrego, papież utworzył w Gnieźnie metropolię, której patronem został św. Wojciech. Około 1127 r. powstały słynne "drzwi gnieźnieńskie", na których zostało utrwalonych rzeźbą w spiżu 18 scen z życia św. Wojciecha. W 1928 r. na prośbę ówczesnego Prymasa Polski - Augusta Kardynała Hlonda, relikwie z Rzymu przeniesiono do skarbca katedry gnieźnieńskiej. W 1980 r. diecezja warmińska otrzymała, ufundowany przez ówczesnego biskupa warmińskiego Józefa Glempa, relikwiarz św. Wojciecha.

W diecezji drohiczyńskiej jest także kościół pod wezwaniem św. Wojciecha w Skibniewie (dekanat sterdyński), gdzie proboszczem jest obecnie ks. Franciszek Szulak. 4 kwietnia 1997 r. do tej parafii sprowadzono z Gniezna relikwie św. Wojciecha. 20 kwietnia tegoż roku odbyły się w parafii diecezjalne obchody tysiąclecia śmierci św. Wojciecha.

CZYTAJ DALEJ

Słowo abp. Adriana Galbasa SAC do diecezjan w związku z nominacją biskupią

2024-04-23 12:39

[ TEMATY ]

Abp Adrian Galbas

Karol Porwich/Niedziela

Abp Adrian Galbas

Abp Adrian Galbas

Nasze modlitwy o wybór Biskupa przyniosły piękny owoc. Bp Artur nie jest tchórzem i na pewno nie będzie uciekał od spraw trudnych - pisze abp Adrian Galbas.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję