Reklama

Kościół nad Odrą i Bałtykiem

Pallotyński misjonarz Papuasów

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Krzysztof Morka wychowywał się w podradomskiej parafii sługi Bożego ks. Romana Kotlarza (1928-76) w Pelagowie. Jako nastolatek nie był spokojnym uczniem szkoły zawodowej; nieraz z ambony strofował go imiennie sam proboszcz. Ale w czasie niezapomnianego pogrzebu obrońcy robotników, zamordowanego w tajemniczy sposób przez ówczesną ubecję, Krzysiek czuł w swojej młodzieńczej, niespokojnej duszy, że poprzez męczeństwo niezłomnego radomskiego księdza Bóg powołuje go do trudnej, ale bardzo potrzebnej służby kapłańskiej.

Najbliższe seminarium było w Ożarowie Mazowieckim, dlatego tam się zgłosił. Prowadzący je księża pallotyni najpierw zachęcili Morkę, by ukończył szkołę średnią (zdał maturę w liceum ogólnokształcącym dla pracujących). Potem wstąpił do wspomnianego pallotyńskiego Wyższego Seminarium Duchownego, by cierpliwie przygotować się do zakonnej służby. 9 maja 1987 r. otrzymał święcenia kapłańskie z rąk ówczesnego biskupa przemyskiego Ignacego Tokarczuka. Później przez rok pracował w sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Ożarowie; wreszcie z woli Bożej i własnej został pallotyńskim misjonarzem w Papui Nowej Gwinei.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Początki

- Zaczęło się od tego, że do Polski przyjechał amerykański biskup polskiego pochodzenia Rajmund Kalisz, by prosić nasze zgromadzenie o pomoc w duszpasterstwie swej rozległej diecezji w wyspiarskim 6-milionowym kraju w pobliżu równika - opowiada ks. Krzysztof Morka, który rezyduje w Szczecinie. - Przełożeni udali się na rekonesans do Papui Nowej Gwinei i po powrocie w seminarium proponowali nam wyjazd do tego chyba najuboższego kraju świata. Na ten wylot w nieznany mi daleki ląd zgodziłem się wraz z innym pallotynem ks. Marianem Wierzchowskim. Nastąpiło to w lutym 1989 r. Najpierw polecieliśmy do Australii, gdzie uczyliśmy się przez rok języka, potem wraz z prowincjałem udaliśmy się z Melbourne do Port Moresby - stolicy Papui Nowej Gwinei, a stamtąd do diecezji Wewak, którą kierował bp Kalisz. Zdaliśmy się wyłącznie na Bożą pomoc, dlatego stosunkowo łatwo zaaklimatyzowaliśmy się do tych wyspiarskich, prymitywnych warunków. Tam ciągle człowiek był zaskakiwany sytuacjami, wobec których bywał nieraz bezsilny i bezradny.

Reklama

Pidgin i Wewak

W Papui Nowej Gwinei ludność posługuje się ponad 800 rozmaitymi językami. Przez 6 tygodni uczyliśmy się języka biznesowego pidgin. Wreszcie zostaliśmy skierowani na tzw. wprowadzenie do księży pracujących od lat na stacjach misyjnych. W końcu 1990 r. otrzymaliśmy propozycję od biskupa, abyśmy jako pallotyni przejęli parafię w Wewak. Pracujący w Nowej Gwinei werbiści podpowiedzieli nam, że najważniejsza jest tutaj cierpliwość. Przez długi okres ogarniał mnie lęk o siebie, a tu, gdzie cywilizacja w porównaniu z moją Ojczyzną cofnęła się o tysiąc lat, trzeba nauczyć się żyć wolnym, zgodnie z wolą Bożą. Po roku dołączył do nas ks. Andrzej Koźmiński. Pallotyni przejęli wtedy stację w Marui nad rzeką Sepik. Akurat w Środę Popielcową przyjechałem 170 km rozklekotanym suzuki z bagażem niezbędnym do życia, gdzie miał czekać na mnie miejscowy diakon, ale go jeszcze nie było, bo nie wrócił z patrolu. Drzwi stacji były pozamykane. Już szykowano mi moskitierę w jakiejś chałupie, żebym przenocował, nim wróci diakon. Przyszedł. Okazało się, że będziemy mieli do obsługi cztery parafie. Przypadło mi duszpasterzowanie w parafiach „na wodzie”, czyli w Marui i Kapaimarii. Papuaskie parafie są duże obszarowo; to dla kapłana wiele kilometrów do przejścia lub przejechania.

Stacja w Marui

Zapytany, czym charakteryzuje się stacja w Marui, opowiada:

- Stacja powstała 60 lat temu, gdy pojawili się tu pierwsi misjonarze. Jej zabudowania zostały zniszczone podczas wojny, ale wkrótce odbudowano je. Bodaj 20 lat nie było tutaj kapłana. Miejscowi ludzie są twardzi, stanowiący odrębny klan i mają nawet swój język. Są dumni i wywyższają się ponad innymi. W takiej atmosferze misjonarze mogli wytrwać jedynie 2 lata. Byłem tam 6 lat, znajdując z nimi wspólny język i życzliwe formy współpracy. W tej parafii musiałem posługiwać się łodzią, ale bardzo jej strzegłem, bo tam wszystko kradli. Wychodząc na ląd z łodzi, musiałem wszystko zabierać ze sobą, choć było to dla mnie bardzo uciążliwe. Tak bardzo zaprzyjaźniłem się z moimi parafianami, że mogłem wchodzić do ich hausboyów (domu mężczyzn, do których nie wchodziły kobiety) w chwilach dla nich bardzo uroczystych, jak choćby w czasie inicjacji.

Papua Nowa Gwinea

Papuę Nową Gwineę często myli się z Afryką, a przecież ten wyspiarski kraj, nad którym panuje królowa angielska Elżbieta II, nie leży na Czarnym Lądzie, ale między równikiem a Australią, granicząc z Indonezją. Misjonarska służba tutaj znacznie trudniejsza niż gdziekolwiek indziej, bo jest tu ogromne zacofanie cywilizacyjne. Oświetlenie tylko za pomocą lamp naftowych. Jedyny kontakt ze światem miałem za pomocą radia tranzystorowego na baterie, które musiałem pilnować, by mi go nie ukradli. Przyjeżdżają tam turyści, szukający tutaj rozmaitych sensacji i przygód. Misjonarze chronią Papuasów przed cwaniactwem ekonomicznym, bowiem najtaniej chcą stąd wywieźć ich naturalne bogactwa (złoto, gaz, drewno, ryby...). Pracujący tu misjonarze zakonni są jedynymi, którzy prowadzą ewidencję ludności. Gdy ktoś z tubylców chce uzyskać paszport, musi zgłosić się do księdza, który wypisze mu świadectwo urodzenia.

2013-09-25 13:28

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Cudowny kapłan

Niedziela częstochowska 4/2015, str. 4-5

[ TEMATY ]

misjonarz

Archiwum rodziny Cudaków

Ks. Emil Cudak w Kamerunie

Ks. Emil Cudak w Kamerunie

Bez wątpienia takim człowiekiem i księdzem był śp. ks. kan. Emil Cudak (1950-2014). Ci, którzy go znali – zarówno w Polsce, jak i w Afryce oraz Stanach Zjednoczonych – jednogłośnie stwierdzają: – Misjonarz bez reszty oddany Panu Bogu i ludziom

Rocznik ks. Emila, jako jedyny w historii Kościoła częstochowskiego, przyjął święcenia kapłańskie na... schodach obecnej bazyliki archikatedralnej Świętej Rodziny w Częstochowie. W przypadku ks. Cudaka okazało się to niejako prorocze. Całe bowiem jego kapłańskie posługiwanie było swoistym wspinaniem się po schodach życia, do którego zaprosił go Pan Bóg 15 grudnia 1950 r. Wtedy właśnie przyszedł na świat w miejscowości Turzyn w powiecie włoszczowskim. Jego rodzice – Władysław i Anna z domu Gawlikowska – mieli jeszcze czworo dzieci: Eugeniusza, Romualda, Bogusława i Marię. Rodzeństwo w rozmowie z „Niedzielą” zgodnie podkreśla, że od dzieciństwa wiedział, że będzie księdzem. – Zbierał nas wszystkich i naśladował liturgiczne obrzędy podpatrzone podczas Mszy św. – mówią jego bracia i siostra. – Był bardzo pogodnym, radosnym i żywym dzieckiem. Był bardzo dobry. Lubił jeździć na rowerze, pływać. Dobrze też się uczył. Na tyle dobrze, że jedna z nauczycielek pewnego razu stwierdziła, że „szkoda go dawać do jakiejś szkoły zawodowej” – dopowiadają z uśmiechem.

CZYTAJ DALEJ

Kustosz sanktuarium św. Andrzeja Boboli: ten męczennik może nam wiele wymodlić

2024-03-22 18:36

[ TEMATY ]

Warszawa

sanktuarium

św. Andrzej Bobola

polona.pl

Kustosz narodowego sanktuarium św. Andrzej Boboli jezuita o. Waldemar Borzyszkowski zauważa od lat wzmożenie kultu męczennika. Teraz, kiedy wolność Polski jest zagrożenia, szczególnie warto modlić się za jego wstawiennictwem - zaznacza w rozmowie z KAI. W dniach 16-24 marca odbywa się ogólnonarodowa nowenna o pokój, pojednanie narodowe i ochronę życia za wstawiennictwem św. Andrzeja Boboli i bł. Jerzego Popiełuszki.

Joanna Operacz (KAI): Czy w sanktuarium św. Andrzeja Boboli widać, że ten XVII-wieczny męczennik jest popularnym świętym? Czy jest bliski ludziom?

CZYTAJ DALEJ

Bp Milewski do młodych: nie zmarnujcie bierzmowania

2024-04-18 19:23

[ TEMATY ]

bierzmowanie

Płock

bp Mirosław Milewski

Karol Porwich/Niedziela

- Bardzo zależy mi na tym, żebyście nie zmarnowali bierzmowania. Zachowajcie w sobie prawdę i otwartość na dary Ducha Świętego, na Boga i drugiego człowieka - powiedział bp Mirosław Milewski w Nasielsku w diecezji płockiej. Dokonał wizytacji parafii pw. św. Katarzyny i udzielił młodzieży sakramentu bierzmowania.

Bp Milewski na podstawie Ewangelii Janowej (J 6,44-51) podkreślił, że „Jezus jest chlebem żywym”: - Za każdym razem, kiedy spożywamy ten chleb, zagłębiamy się w istotę miłości Boga. Już nie żyjemy dla nas samych - zauważał biskup pomocniczy diecezji płockiej.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję