Artykuł zawiera fragment książki „Krzyż. Historia odkrywana w dziejach sztuki”, wyd. eSPe.
Zobacz więcej: ksiegarnia.niedziela.pl
Pomóż w rozwoju naszego portalu
_1744367289.jpg)
Michał Wilk: Drzewo życia po łacinie zwane jest arbor vitae albo lignum vitae. Z jakiego doświadczenia wyrasta taki wizerunek Ukrzyżowanego?
O. Eugeniusz Grzywacz: Z doświadczenia mistycznego. Bez mistyków trudno w ogóle zrozumieć taki sposób przedstawiania ukrzyżowania. To, o czym mówimy, to nie tyle analiza, ile doświadczenie czy wypływające wprost z serca przeżycie. Inaczej nie da się tego ująć.
Czym się ono charakteryzuje?
Reklama
Rozmawialiśmy już o ekspresyjnym przedstawieniu umęczonego i sponiewieranego ciała Chrystusa. Krzyż, na którym ono wisi, wręcz ugina się pod jego ciężarem, tak jak u Grünewalda. Na innych wizerunkach wygina się z kolei ku górze. Taki krzyż – czasem ociosany, a czasem pozostawiony w surowej formie – w sztuce nazywany jest krzyżem widlastym. Wielu specjalistów określa go także mianem „żywego krzyża” lub „krzyża zwycięskiego”. Jego poziome belki układają się niczym ludzkie ramiona w taki sposób, że przypominają literę V. Jak pamiętamy, jest to symbol victoriae, czyli zwycięstwa. Belka pionowa krzyża biegnie z kolei w dół i sięga ziemi albo wystrzeliwuje w górę ponad głowę Chrystusa i wskazuje niebo. Krzyż ten staje się jednocześnie i kluczem do nieba, otwierającym je od góry, i narzędziem uderzającym w piekło – niczym młot albo taran.
Są też historycy sztuki, którym ramiona takiego krzyża przypominają raczej grecką literę Y (ipsilon), symbolizującą życie człowieka – czyli rozpoczynając od dołu, prostą drogę w dzieciństwie i młodości, a potem rozwidlenie na dwie ścieżki: ku dobru i złu. Jeszcze inni dopatrują się litery Ψ (psi), czyli znaku Ducha Świętego. Dzięki tym symbolom – zwycięstwa, klucza do nieba, drogi życia człowieka i Ducha Świętego – ten krzyż nazywa się również krzyżem życia lub drzewem życia. Choć drzewo to jeszcze nie ma liści i nie owocuje, to już jest kluczem do nieba. Z czasem w sztuce pojawią się tzw. arbor vitae – drzewa życia, czyli motywy krzyży, które rodzą owoce, wypuszczają liście i kwiaty. Krzyż, w którego cieniu można znaleźć schronienie, jest jak drzewo – chroni nie tylko przed śmiercią i szatanem, ale również daje życie, tak jak w wierszu Norwida: „Oto wszerz i wzwyż. Wszystko toż samo. Gdzież się podział krzyż? Stał się nam bramą!”. Krzyż życia staje się więc bramą do nieba, przejściem, a nie symbolem zagłady. W tym mistycznym przedstawieniu ukrzyżowania bardziej akcentuje się samo narzędzie męki niż cierpienie Zbawiciela.
Kiedy taki motyw pojawia się w sztuce?
Reklama
Jest on obecny już w sztuce wczesnochrześcijańskiej, a potem także w okresie po upadku Rzymu. Dobrym przykładem jest XII-wieczna mozaika z rzymskiej Bazyliki św. Klemensa.
Powstała ona jeszcze przed epoką św. Franciszka. Przedstawia triumfującego Chrystusa, stojącego na krzyżu, otoczonego wijącymi się motywami roślinnymi, które symbolizują życie. Wokół możemy dostrzec gołębie pokoju – symbol nadziei i odrodzenia. Te wszystkie zdobione plecionki i motywy roślinne, które coraz częściej pojawiają się na krzyżach, to nic innego jak symboliczne zastąpienie złota i drogich kamieni. W rzeźbie, płaskorzeźbie czy dekoracji, gdy trudno było stosować bogate zdobienia, używano właśnie takich elementów – znaków życia. Ściśle wiążą się one z mistycznymi krzyżami ukazującymi cierpiącego Chrystusa. Co ciekawe, były one obecne także na tych krzyżach, na których nie było Zbawiciela.
Dlaczego krzyż arbor vitae zyskał tak dużą popularność?
Reklama
Kluczową rolę odegrał wspominany już w naszych rozmowach św. Bonawentura, doktor Kościoła i wielki teolog franciszkański. Tak jak dominikanie mieli św. Tomasza z Akwinu, tak franciszkanie swoją duchowość opierali na naukach św. Bonawentury. W jednym z kazań mówił on o krzyżu, że w doczesnym rozumieniu rzeczywistości jawi się on nam jako drzewo śmierci, ale w Bożej perspektywie krzyż jaśnieje nam jako drzewo życia, a to dzięki łasce, która płynie z krzyża do naszej duszy. Święty Bonawentura przedstawił więc nowe spojrzenie na krzyż – jako kwitnące i owocujące drzewo. Pod wpływem jego pism krzyż przestał być jedynie znakiem śmierci, a stał się symbolem życia i odkupienia. Ukazywał przemianę, odrodzenie i zwycięstwo nad grzechem.
Czy tego typu motyw spotykamy w naszym kręgu kulturowym?
Jak najbardziej. Ciekawym przykładem jest historia tzw. Matki Bożej Jackowej. Według legendy w czasie najazdu tatarskiego w 1240 roku św. Jacek miał uratować posąg Madonny. Początkowo z oblężonego Kijowa do Halicza chciał zabrać tylko monstrancję z Najświętszym Sakramentem, ale wówczas Madonna miała mu powiedzieć: „Syna zabierasz, a mnie zostawiasz?”. Jacek próbował tłumaczyć, że figura jest zbyt ciężka, ale ostatecznie i ją zabrał. W ten sposób Madonna została ocalona.
Obecna rzeźba, znana jako Matka Boża Jackowa, pochodzi prawdopodobnie z XV wieku, czyli z czasów już po śmierci św. Jacka. Jest to więc raczej kopia pierwotnej figury. Legenda ocalenia Madonny była żywa od samego początku, dominikanie chętnie przekazywali ją w swoich naukach, zapewne odnosząc się do konkretnego wizerunku. Możliwe, że gdy oryginalny posąg zaginął gdzieś w zawieruchach historii, ktoś wyrzeźbił kopię. I to właśnie ona przetrwała do naszych czasów. Zauważmy, że obok figury znajduje się krzyż, który świetnie wpisuje się w koncepcję drzewa życia.
A sam motyw liści? Pień z gałęziami, z którego wychodzą liście, a na nim zawieszone ciało Chrystusa. To rozwinięcie teologii św. Bonawentury?
Reklama
Święty Bonawentura opisywał krzyż jako drzewo dające wiernym pokarm duchowy. Wpływ na takie jego przedstawienie miała również biblijna opowieść o rajskim ogrodzie. Wprost nawiązują do niej te wszystkie ikonografie, na których krzyż z zawieszonym ciałem Chrystusa jest przedstawiany jako ulistniony pień z odchodzącymi od niego gałęziami. To jest właśnie drzewo życia. A skoro ono istnieje, to musi istnieć też drzewo śmierci… Znamienne w tym kontekście są słowa św. Pawła: „I jak w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy będą ożywieni” (1 Kor 15,22).
To typowe dla autorów biblijnych i ojców Kościoła myślenie antytezą.
I dlatego, zanim przejdziemy do drzewa życia, zatrzymajmy się przy drzewie śmierci. Kiedy pierwsi rodzice, wbrew zakazowi Boga, sięgnęli po owoc z drzewa poznania dobra i zła, otrzymali w zamian śmierć. Była to pierwsza konsekwencja ich decyzji. W wyniku grzechu drzewo poznania stało się drzewem śmierci – to przez nie śmierć wkroczyła w ludzką rzeczywistość. Doskonale ten motyw widać w niezwykłym obrazie anonimowego autora z katedry w hiszpańskiej Segowii, znanym jako Drzewo śmierci lub Alegoria drzewa śmierci. To swoiste memento mori, przypominające, że dopóki istnieje grzech, istnieje też w nas drzewo śmierci, sprowadzające na człowieka zagładę.
Na ile do motywu drzewa krzyża można odnieść słowa z Ewangelii św. Mateusza: „Już siekiera do korzenia drzew jest przyłożona. Każde więc drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, będzie wycięte i w ogień wrzucone” (Mt 3,10)?
Reklama
To ciekawe skojarzenie. Przypomnijmy, że w ten sposób Jan Chrzciciel przestrzega przed śmiercią. To jakby ostatni dzwonek, ostatni moment na ratunek. Zdaje się on wołać: „Uciekajcie od drzewa śmierci, szukajcie ratunku w drzewie życia!”. Widzimy tutaj ogromny dramatyzm związany z podwójnym znaczeniem drzewa z rajskiego ogrodu – ono symbolizuje zarówno życie, jak i śmierć. Jest metaforą ludzkiej wolności. O ile dziecko nie może odpowiedzialnie podejmować wyborów, bo nie zawsze jest w stanie zrozumieć ich konsekwencje, o tyle człowiek dorosły już tak. On może w sposób wolny podjąć decyzję i sprowadzić na siebie albo śmierć, albo życie. Stąd owo symboliczne rozwidlenie. Alegoria drzewa życia zawsze była związana z ideą wolnej woli.
W prefacji o Podwyższeniu Krzyża słyszymy słowa: „Szatan, który na drzewie zwyciężył, na drzewie został pokonany”. Jeśli istnieje drzewo śmierci, musi też istnieć drzewo życia. Exsultet śpiewany podczas wielkosobotniej liturgii wspomina „błogosławioną winę Adama” – winę, która stała się początkiem zbawienia. Nieodłącznie z tym motywem związana jest też tajemnica krzyża. Drzewo, które sprowadziło na ludzkość śmierć, stało się jednocześnie źródłem nowego życia. W słowach tych kryje się podwójna symbolika drzewa – drzewa poznania i drzewa krzyża. Bóg jako miłośnik życia dał człowiekowi wolność wyboru, przewidział, że w pewnym momencie wybierze on śmierć. Dlatego rozpoczynając historię zbawienia, od początku zaplanował też drogę odkupienia.
Rozwijając tę antytezę, św. Ireneusz, św. Tertulian i św. Augustyn piszą, że skoro był pierwszy Adam, musiał pojawić się także drugi Adam. Skoro była pierwsza Ewa, musiała nadejść i druga Ewa.
Reklama
I dlatego wierzymy, że jeszcze przed grzechem pierworodnym Bóg wybrał Maryję na matkę swojego Syna i nową matkę ludzkości. Od samego początku osłonił Ją płaszczem niewinności, chroniąc także przed grzechem pierworodnym – stąd dogmat o Niepokalanym Poczęciu. Maryja na długo przed zwiastowaniem była przygotowywana do swojej wyjątkowej roli Matki Zbawiciela. Ten motyw doskonale oddaje średniowieczny obraz przedstawiający sen Maryi z drzewem życia i drzewem śmierci. Widzimy Adama, Ewę oraz węża, a nad nimi Chrystusa dokonującego odkupienia. Jedno drzewo ukazane jest w dwóch różnych wymiarach – zarówno jako symbol upadku, jak i symbol zbawienia.
Możemy przywołać konkretne przykłady takiego motywu w sztuce?
Jest on obecny choćby w obrazie przedstawiającym zwiastowanie, znajdującym się w katedrze na Malcie. Widzimy tam, jak Archanioł Gabriel zapowiada Najświętszej Maryi Pannie przyjście Syna Bożego. Jej fiat – „niech mi się stanie” – to nie tylko zgoda na narodzenie Chrystusa, ale także na Jego ofiarę na krzyżu. Właśnie dlatego w tym przedstawieniu nad sceną zwiastowania pojawia się krzyż – motyw niezwykle rzadki w ikonografii tego wydarzenia.
Podobną symbolikę znajdziemy na jednej z najpiękniejszych kart Mszału salzburskiego autorstwa Bertholda Furtmeyra. Jego Drzewo śmierci i życia powstałe przed 1481 rokiem rozpoczyna teksty liturgicznych modlitw na uroczystość Bożego Ciała. W centralnej części miniatury znajduje się drzewo, które rodzi jednocześnie jabłka i hostie eucharystyczne. Wszystkie te owoce połączone są w jednej koronie drzewa, ukazując jednocześnie drzewo życia i drzewo śmierci, łącząc opowieść z Księgi Rodzaju i Ewangelię.
Reklama
Miniatura dzieli się na dwie części. Po lewej stronie znajduje się drzewo zbawienia – symbol tych, którzy po zmartwychwstaniu zostali przeznaczeni do życia wiecznego, zgodnie z obietnicą Ewangelii. Po prawej stronie rozpościera się sfera zniszczenia – przestrzeń wiecznego potępienia. Tu znajduje się Ewa, zrywająca owoc i podająca go swoim potomkom – to symbol przekazywania grzechu pierworodnego. To nie jest tylko pojedynczy akt nieposłuszeństwa wobec woli Boga. On przechodzi z pokolenia na pokolenie, a każdy popełniany przez nas grzech jest jakby ponawianiem tamtego pierwszego upadku. Jest i wąż – praprzyczyna każdego grzechu. To szatan podsuwa człowiekowi zło, a Ewa, przyjmując od niego owoc, rozsiewa śmierć wśród swoich potomków, dlatego autor umieścił nad nią czaszkę – symbol śmierci.
Po lewej stronie, w opozycji do Ewy, znajduje się Maryja.
Jest Ona przedstawiona jako Eklezja – obraz Kościoła, Oblubienicy Chrystusa. W koronie drzewa po tej stronie widzimy krucyfiks – drzewo życia. Zamiast śmiercionośnych owoców Maryja podaje hostię klęczącemu mężczyźnie. Drugą dłonią zrywa kolejną hostię, symbolizującą dalsze przekazywanie łaski. Staje się ona niejako odtrutką na grzech, ale nie tylko. Hostia jest prawdziwym Ciałem Chrystusa, który jest Bogiem. To właśnie poprzez Eucharystię dokonuje się wewnętrzna przemiana człowieka, prowadząca do życia wiecznego.
Między Ewą a Maryją, w centrum ziemskiego kręgu, znajduje się Adam. Twarz ukrywa w dłoniach w geście smutku i rozpaczy. Otacza go potomstwo, którego los dobrze zna. Część jego dzieci wybierze drogę zatracenia, a część – zbawienia. Pod Adamem Furtmeyr umieścił banderolę z napisem: „Oto śmierć dla niegodziwych, a życie dla sprawiedliwych”.
Artykuł zawiera fragment książki „Krzyż. Historia odkrywana w dziejach sztuki”, wyd. eSPe.
Zobacz więcej: ksiegarnia.niedziela.pl