Reklama

Jan Paweł II

Miarą cywilizacji jest stosunek do życia

Niedziela Ogólnopolska 22/2014, str. 12-14

[ TEMATY ]

Jan Paweł II

rodzina

Grzegorz Gałązka

Msza św. na rozpoczęcie Roku Rodziny, 9 października 1994 r.

Msza św. na rozpoczęcie Roku Rodziny,
9 października 1994 r.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

NATURA RODZINY
W zamyśle Boga Stworzyciela i Odkupiciela rodzina odkrywa nie tylko swoją „tożsamość”, to, czym „jest”, ale również swoje „posłannictwo”, to, co może i powinna „czynić”. Zadania, które z powołania Bożego ma wypełniać w historii, wypływają z samej jej istoty i ukazują jej dynamiczny i egzystencjalny rozwój. Każda rodzina odkrywa i znajduje w sobie samej niedające się stłumić wezwanie, które jednocześnie określa jej godność i odpowiedzialność: rodzino, „stań się” tym, czym „jesteś”! Sięganie do „początku” stwórczego aktu Boga jest koniecznością dla rodziny, jeżeli pragnie ona poznać i urzeczywistnić siebie wedle prawdy wewnętrznej nie tylko swego istnienia, ale także swego działania historycznego.
Jan Paweł II
Adhortacja apostolska „Familiaris consortio”, nr 17

Papież Franciszek 27 kwietnia 2014 r. podczas uroczystości kanonizacyjnej podkreślił w homilii o Janie Pawle II: „Kiedyś sam tak powiedział, że chciałby zostać zapamiętany jako papież rodziny”. Temu życzeniu stało się zadość: ogłaszając naszego rodaka świętym, obecny Biskup Rzymu proklamował go papieżem rodziny. Co z tego faktu wynika dla katolików? Czy ten zaszczytny tytuł nie jest dla nas wyzwaniem w sytuacji, kiedy tradycyjna rodzina – powtórzmy to po raz kolejny na tych łamach – jest zagrożona i dotknięta kryzysem?

Nie od rzeczy będzie zauważyć, że Karol Wojtyła, który tak krótko cieszył się pełną rodziną, bo w młodości stracił najbliższych, swoje relacje z innymi budował na zasadach rodzinnych. Może właśnie dlatego cenił wartość pełnej rodziny, gdzie jest ojciec, matka i dzieci. Środowisko jego przyjaciół i znajomych, nad którym roztaczał pieczę duszpasterską, zwane było Rodzinką. Wprawdzie ks. Karol, dla zmylenia czujności bezpieki, nazywany był Wujkiem, ale de facto pozostawał dla swoich bliskich ojcem duchowym. Kiedy został papieżem, stworzył rodzinę ze swych domowników. Wiadomo, jak ważną, jednoczącą rolę w rodzinie pełni stół. Otóż Jan Paweł II zapraszał do swego domu na posiłki znajomych i przyjaciół. Wszyscy żyjący uczestnicy tych biesiad do dziś wspominają, że atmosfera w domu papieskim była rodzinna.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Z okazji ogłoszenia Jana Pawła II patronem rodziny, warto przypomnieć największe zasługi Ojca Świętego w tej dziedzinie.

Czy Papież cierpiał za rodzinę

Trzeba od razu powiedzieć, że żaden z papieży nie poświęcił tyle miejsca nauczaniu na temat rodziny, co Jan Paweł II. Już w trzecim roku swego pontyfikatu powołał Papieską Radę ds. Rodziny, która zastąpiła Komitet ds. Rodziny ustanowiony przez Pawła VI. Dokument o utworzeniu Papieskiej Rady ds. Rodziny opublikowano 13 maja 1981 r., a więc w dniu zamachu na Ojca Świętego. Czy zbieżność tych dwóch faktów można ze sobą łączyć? Jeżeli zamach interpretuje się jako złożoną przez Papieża ofiarę cierpienia za świat, to można chyba uznać, że najbardziej Ojciec Święty cierpiał właśnie za rodzinę.

Jeszcze w tym samym roku ukazała się adhortacja apostolska „Familiaris consortio” – o zadaniach rodziny chrześcijańskiej w świecie współczesnym. Była ona owocem odbytego rok wcześniej pod przewodnictwem Papieża 5. Zgromadzenia Generalnego Synodu Biskupów na temat: „Zadania rodziny chrześcijańskiej w świecie współczesnym”.

Reklama

„Familiaris consortio” to najpełniejszy wykład Magisterium Kościoła na temat istoty, obowiązków i zagrożeń współczesnej rodziny. W dokumencie tym Ojciec Święty z całą stanowczością podkreśla nierozerwalność małżeństwa i ukazuje rodzinę jako komunię osób. Wskazuje na negatywne zjawiska we współczesnej rodzinie, u których podstaw często leży „skażone pojęcie i przeżywanie wolności”. Papież dostrzega obrazę ludzkiej godności w naciskach władz państwowych, zmierzających do ograniczenia wolności decyzji małżonków odnośnie do posiadania potomstwa. Przeciwstawia się stosowaniu środków antykoncepcyjnych, opowiadając się za naturalnymi metodami regulacji poczęć. Dziecko – podkreśla Papież – jest najcenniejszym darem małżeństwa, odbiciem i trwałym znakiem miłości małżeńskiej. „Familiaris consortio” przypomina niezbywalne prawo rodziców do wychowania dziecka, wobec którego są oni pierwszymi głosicielami Ewangelii.

Uzupełnieniem „Familiaris consortio” była ogłoszona dwa lata później Karta Praw Rodziny, przedłożona przez Stolicę Apostolską wszystkim ludziom, instytucjom i władzom zainteresowanym misją rodziny w świecie współczesnym. Powstała ona w obronie łamania podstawowych praw rodziny.

Niezaprzeczalnym wkładem Jana Pawła II w teologię małżeństwa i rodziny był cykl 130 konferencji, które Papież wygłaszał podczas audiencji generalnych w latach 1979-84. Podstawę do rozważań Papież zaczerpnął z Księgi Rodzaju: „Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę” (Rdz 1, 27).

Wielką promocją chrześcijańskiej rodziny były Światowe Spotkania Rodzin z Ojcem Świętym. Jan Paweł II uczestniczył w trzech takich wydarzeniach z udziałem kilkuset tysięcy uczestników: w 1994 r. w Rzymie, w 1997 r. w Rio de Janeiro i w 2000 r. ponownie w Rzymie.

Jan Paweł II wielokrotnie spotykał się z rodzinami, a podczas podróży zagranicznych zdarzało się, że niespodziewanie odwiedzał zwykłe rodziny.

„Podstawówka” uspołecznienia

Jan Paweł II uważał, że człowiek jest drogą Kościoła, a nie odwrotnie. Najważniejszą, niepowtarzalną drogą była dla Papieża rodzina, bo człowiek w rodzinie przychodzi na świat. A kiedy w przyjściu na świat brakuje rodziny – zauważa Papież – to jest to brak i wyłom bardzo bolesny, ciążący na całym życiu.

Reklama

W adhortacji „Christifideles laici” Jan Paweł II z kolei dowodzi, że rodzina jest „pierwszą i podstawową szkołą uspołecznienia”. W rodzinie bowiem człowiek uczy się wrażliwości i postaw społecznych. Papież daje do zrozumienia, że zdrowa rodzina to zdrowe społeczeństwo. Przypisuje rodzinie ogromną rolę, twierdząc, że zadecyduje ona o przyszłości Starego Kontynentu.

Przemawiając do uczestników europejskiego sympozjum nauczycieli akademickich 25 czerwca 2004 r., Jan Paweł II stwierdził: „Można powiedzieć, że rodzina jest zwierciadłem społeczeństwa, a zatem i kształtującej się obecnie Europy. Przemiany zachodzące w rodzinie są i będą najważniejszym wskaźnikiem rozwoju kulturowego oraz instytucjonalnego kontynentu”.

„Kto niszczy tę podstawową tkankę organizmu społecznego, nie szanując jej tożsamości i podając w wątpliwość jej zadania, zadaje głęboką ranę społeczeństwu i wyrządza szkody, często niepowetowane” – przestrzegał w innym swoim przemówieniu Papież.

PRAWA DZIECKA
W rodzinie, wspólnocie osób, szczególną troską winno być otoczone dziecko; należy rozwijać głęboki szacunek dla jego godności osobistej oraz ze czcią i wielkodusznie służyć jego prawom. Odnosi się to do każdego dziecka, ale szczególnie ważkie staje się wobec dziecka małego, wymagającego opieki całkowitej, wobec dziecka chorego, cierpiącego lub upośledzonego.
Troszcząc się o każde dziecko przychodzące na świat i otaczając je czułą i rzetelną opieką, Kościół wypełnia swoje podstawowe posłannictwo; powołany jest bowiem do objawiania i przedstawiania na nowo w dziejach przykładu i przykazania Chrystusa Pana, który postawił dziecko w samym centrum królestwa Bożego, mówiąc: „Dopuśćcie dzieci i nie przeszkadzajcie im przyjść do Mnie; do takich bowiem należy królestwo niebieskie”.
Jan Paweł II
Adhortacja apostolska „Familiaris consortio”, nr 26

Sanktuarium życia

Mimo olbrzymich wysiłków nie udało się Janowi Pawłowi II zjednoczyć wszystkich ludzi wokół idei obrony życia. Zwolennicy aborcji uważają, że problem ten został zideologizowany przez katolików, mimo iż Papież tłumaczył, że obrona życia to nie kwestia określonego światopoglądu, ale sprawa, która powinna być traktowana jako imperatyw i obowiązek spoczywający na wszystkich ludziach.

Jednakże, przypominał Ojciec Święty, miejscem, które powinno zapewnić ochronę życia ludzkiego od jego poczęcia aż do naturalnego końca, powinna być rodzina, nazwana w encyklice „Centesimus annus” sanktuarium życia.

Reklama

Jedną z najbardziej zapamiętanych homilii w obronie życia Jan Paweł II wygłosił w 1991 r. w Polsce. Podczas Mszy św. na lotnisku aeroklubu w Masłowie pod Kielcami, w strugach ulewnego deszczu, Papież apelował do rodaków o zmianę stosunku do dziecka poczętego, które – nawet jeśli pojawi się nieoczekiwanie – nigdy nie jest intruzem ani agresorem.

W kontekście zjawiska aborcji odpowiedzialnych za życie społeczne w Polsce pytał, czy wolno lekkomyślnie narażać polskie rodziny na dalsze niszczenie. Przestrzegał, że nie można stwarzać fikcji wolności, która rzekomo człowieka wyzwala, a właściwie go zniewala i znieprawia. „Z tego trzeba zrobić rachunek sumienia u progu III Rzeczypospolitej!” – grzmiał Papież.

Swoją homilię, jak pamiętają zapewne starsi z nas, kontynuował niemal krzycząc: „Może dlatego mówię tak, jak mówię, ponieważ to jest moja matka, ta ziemia! To jest moja matka, ta Ojczyzna! To są moi bracia i siostry!”.

Reklama

Sześć lat później, 4 czerwca 1997 r., niezwykle ważne słowa na temat obrony życia padły z ust Ojca Świętego w Kaliszu. Jan Paweł II mówił wówczas: „Miarą cywilizacji – miarą uniwersalną, ponadczasową, obejmującą wszystkie kultury – jest jej stosunek do życia. Cywilizacja, która odrzuca bezbronnych, zasługuje na miano barbarzyńskiej. Choćby nawet miała wielkie osiągnięcia gospodarcze, techniczne, artystyczne, naukowe. Kościół, wierny misji otrzymanej od Chrystusa, mimo słabości i niewierności wielu swych synów i córek, konsekwentnie wnosił w dzieje ludzkości wielką prawdę o miłości bliźniego, łagodził podziały społeczne, przekraczał różnice etniczne oraz rasowe, pochylał się nad chorymi i nad sierotami, nad ludźmi starymi, niepełnosprawnymi, bezdomnymi. Uczył słowem i przykładem, że nikogo nie można wykluczyć z wielkiej rodziny ludzkiej, że nikogo nie wolno wyrzucać na margines społeczeństwa. Jeżeli Kościół broni życia nienarodzonych, to dlatego, że pochyla się także z miłością i troską nad każdą kobietą, która ma rodzić! Ze szczególną miłością i troską!”.

Ojciec rodziny ludzkiej

Jan Paweł II cały świat traktował jako jedną wielką rodzinę ludzką i, jak twierdzi znakomity biograf papieski Andrea Riccardi, „tworzył lud ponadnarodowy”. Czynił to przez swoje podróże, adresowane nie tylko do katolików, ale w zasadzie do wszystkich ludzi, przede wszystkim zaś jednoczył ludzi przez swoje nauczanie. Walka o wolność narodów uciśnionych i o prawa człowieka czyniła z Papieża przywódcę globalnego, ojca rodziny ludzkiej, autorytet ponadreligijny. Nawet przedstawiciele innych religii mówili o nim: ojciec.

Rodzina jest dzisiaj wyśmiewana i niszczona. W mediach świeckich lansuje się zupełnie inny model rodziny, a „małżeństwa” homoseksualne, zalegalizowane nawet w tak katolickim kraju jak Malta, próbuje się przedstawiać jako przejaw postępu i jako coś najzupełniej normalnego, katolików, którzy mają na to zupełnie inny pogląd, plasując w średniowieczu jako zacofanych.

W tej sytuacji decyzja papieża Franciszka, aby Jana Pawła II ogłosić papieżem rodziny nabiera szczególnego znaczenia i daje dodatkowy atut do walki o obronę tradycyjnej rodziny. Nie wystarczy orędownictwo Papieża w niebie za rodziną, ale potrzeba naszego wyrazistego świadectwa i zdecydowanego przeciwstawiania się, kiedy rodzina jest ośmieszana, a jej prawa łamane.

W tym kontekście warto pamiętać o tym, o czym Jan Paweł II mówił 11 czerwca 1987 r. podczas Mszy św. dla rodzin w Szczecinie. Papież podkreślił wówczas, że Kościół w Polsce stoi wiernie po stronie rodziny i jej dobra, nawet gdy w niej samej nie znajduje zrozumienia. Kościół „nie tylko głosi z miłością, ale i ze stanowczością objawioną naukę dotyczącą małżeństwa i rodziny, nie tylko przypomina jej obowiązki i prawa, ale również obowiązki innych, zwłaszcza obowiązki społeczeństwa i państwa wobec rodziny, stara się także ciągle rozwijać potrzebne struktury duszpasterstwa, których celem jest niesienie moralnej pomocy rodzinie chrześcijańskiej (dodajmy: nie tylko moralnej, ale także materialnej i egzystencjalnej, o czym świadczą m.in. domy samotnej matki). I może tej obecności i wrażliwości zawdzięczamy w głównej mierze to, że zło zagrażające rodzinie nadal nazywane jest złem, grzech nadal nazywany jest grzechem, wynaturzenie – wynaturzeniem; że nie zwykło się tutaj, jak to czasem bywa w świecie współczesnym, konstruować teorii dla usprawiedliwienia zła i nazywania zła dobrem” – mówił blisko 30 lat temu Papież rodziny.

KOCHAĆ RODZINĘ
Kochać rodzinę to znaczy umieć cenić jej wartości i możliwości i zawsze je popierać. Kochać rodzinę to znaczy poznać niebezpieczeństwa i zło, które jej zagraża, aby móc je pokonać. Kochać rodzinę to znaczy przyczyniać się do tworzenia środowiska sprzyjającego jej rozwojowi. Szczególną zaś formą miłości wobec dzisiejszej rodziny chrześcijańskiej, kuszonej często zniechęceniem, dręczonej rosnącymi trudnościami, jest przywrócenie jej zaufania do siebie samej, do własnego bogactwa natury i łaski, do posłannictwa powierzonego jej przez Boga. Trzeba, aby rodziny naszych czasów powstały! Trzeba, aby szły za Chrystusem!
Jan Paweł II
Adhortacja apostolska „Familiaris consortio”, nr 86

2014-05-27 15:51

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Teatr Rapsodyczny

Niedziela Ogólnopolska 43/2006, str. 32-33

[ TEMATY ]

Jan Paweł II

teatr

Archiwum Danuty Michałowskiej

Karol Wojtyła, Danuta Michałowska

Karol Wojtyła, Danuta Michałowska

Do dziś mam w pamięci wspaniałe wykonanie owego monologu przez 21-letniego Karola Wojtyłę. Już w czasie prób słuchaliśmy go z podziwem i dreszczem grozy

Kraków, lata okupacji. Po aresztowaniu i wywiezieniu do obozów koncentracyjnych wszystkich profesorów Uniwersytet Jagielloński i inne wyższe uczelnie w naszym mieście są zamknięte. Teatr im. J. Słowackiego działa jako Staatstheater z czysto niemiecką obsadą aktorską. Wykonywanie muzyki Chopina jest zakazane, Filharmonia daje koncerty „nur für Deutsche”, polskie życie artystyczne schodzi do podziemia. W okupowanym Krakowie już w listopadzie 1939 r. organizuje się tajne nauczanie na szczeblu licealnym, potem uniwersyteckim - na wielu wydziałach. Zawiązują się też małe, działające oczywiście w podziemiu, grupy o zainteresowaniach muzycznych, literackich, a także teatralnych. Znalazłam się w jednej z nich - tej samej, do której należał Karol Wojtyła. W lecie 1941 r. przybywa do Krakowa bardzo bliski przyjaciel Karola, wadowiczanin, polonista i fanatyk sztuki teatru - dr Mieczysław Kotlarczyk. Wnosi on do naszego środowiska ideę późniejszego Teatru Rapsodycznego, teatru, który w tym trudnym czasie ma zająć się artystycznym mówieniem arcydzieł polskiej poezji. Ze względu na konieczność posiadania tzw. Arbeitskarte pracowałam wtedy jako maszynistka w centrali „Społem”. Był początek sierpnia 1941 r., właśnie wróciłam z urlopu, kiedy niespodzianie przyszedł do mnie do biura Karol. Wzbudził pewną sensację wśród moich biurowych koleżanek, miał bowiem na sobie drelich roboczy, zapewne wracał z pracy w podkrakowskim kamieniołomie. Od razu zrozumiałam, że przynosi jakąś ważną wiadomość. Wyszliśmy na korytarz i wtedy usłyszałam: „Przeczytaj «Króla-Ducha» i przyjdź w środę na Komorowskiego. - To był adres naszej koleżanki, gdzie często się zbieraliśmy. - Przyjechał Mietek Kotlarczyk. Zaczynamy robotę”. Można by powiedzieć, że tymi słowami Karol ustawił mój dalszy los artystyczny. Natychmiast po pracy poszłam do znanego antykwariatu Stefana Kamińskiego przy ul. Podwale i tam udało mi się kupić jedyny egzemplarz najlepszego, pełnego wydania „Króla-Ducha”, w opracowaniu Jana Gwalberta Pawlikowskiego. To właśnie ta książka miała być pod ręką na wszelki wypadek, jako sufler, stąd wmontowane w oprawę kolorowe zakładki, wskazujące poszczególne fragmenty. Książka leżała na pianinie obok świecznika i w prapremierowym przedstawieniu zagrała jako znak plastyczny, obok umieszczonej na tle ciemnej kotary białej maski Słowackiego i wiązanki chryzantem. Bowiem już 1 listopada, w dzień Wszystkich Świętych, nasza pięcioosobowa grupa wystąpiła z pokazem opracowanych przez Kotlarczyka fragmentów epopei Słowackiego. Owa uroczysta premiera, inaugurująca ponad 20-letnią, niepozbawioną wielorakich klęsk, działalność Teatru Rapsodycznego, była niejednokrotnie opisywana. Ja skupię się wyłącznie na osobie Karola Wojtyły, na jego znamiennym udziale w tym pierwszym rapsodycznym przedstawieniu. Kotlarczyk powierzył mu m.in. kończący spektakl monolog Bolesława Śmiałego. Monolog ten stanowi naczelny wątek Rapsodu V. Jest przywołaniem pamięci o dramacie, jaki rozegrał się pod koniec XI stulecia między Wawelem a Skałką - między królem a biskupem Stanisławem. Do dziś mam w pamięci wspaniałe wykonanie owego monologu przez 21-letniego Karola Wojtyłę. Już w czasie prób słuchaliśmy go z podziwem i dreszczem grozy, ale owego pierwszolistopadowego wieczoru osiągnął najwyższy stopień ekspresji artystycznej. Było to wykonanie pełne napięć, dynamiki, niezatracające jednego odcienia znaczeniowego. Przedstawiał te dramatyczne zdarzenia z tak pełnym zaangażowaniem, że wierzyło się każdemu słowu, a szczególny urok osobowości samego Karola jednał sympatię dla nieszczęsnego monarchy. Po dwóch tygodniach powtarzamy „Króla-Ducha” w innym mieszkaniu, dla innej publiczności. Wszystko szło normalnym, szczegółowo wypracowanym torem. Czekaliśmy w napięciu na finalny, tchnący dramatyzmem Rapsod V, ten o Bolesławie Śmiałym. I oto dzieje się coś niebywałego! Karol przedstawia całkiem odmienną wersję tego samego przecież tekstu - mówi cicho, monotonnie, w sposób zupełnie pozbawiony owych przejmujących tonów namiętności, pychy, buntowniczej pasji, także rozpaczy wobec zarysowującego się upadku państwa, nad którym zaciążyła klątwa króla. Byliśmy zaskoczeni, rozczarowani i po prawdzie oburzeni. Zasypaliśmy Karola pytaniami, zarzutami: - Co się stało? Jak mogłeś? Dlaczego? Pamiętam dobrze zdumiewający sens jego odpowiedzi: „Przemyślałem sprawę, to jest spowiedź, tego chciał Słowacki”. Długo nie mogłam się pogodzić ze stratą tamtej interpretacji. Ale później też przemyślałam sprawę i przypomniałam sobie, co mówi poeta w pierwszym Rapsodzie - „a któżby to śmiał w księgi ludzkie włożyć, dla sławy marnej, a nie dla spowiedzi”. Ośmielam się przypuszczać, że w czasie tych dwóch tygodni dzielących pierwszą i drugą interpretację Rapsodu o Bolesławie Śmiałym doszło do głosu najgłębsze istotne powołanie już nie artysty, lecz kapłana. Wyraziło się przez zmianę punktu widzenia. Postawa obrońcy racji króla, dominująca w pierwszym wykonaniu, przemieniła się w postawę grzesznika, który po wiekach pokuty dociera do tragicznej prawdy o sobie samym. Juliuszowi Słowackiemu nie starczyło życia, aby dokończyć Rapsod V „Króla-Ducha”, zrobił to pół wieku później Stanisław Wyspiański. Ale tak naprawdę ostatnie słowo w tej sprawie wypowiedział kard. Wojtyła, nie tylko przez ów niezwykły akt modlitwy w Osjaku za duszę zabójcy swojego poprzednika na stolicy biskupiej w Krakowie - św. Stanisława. Sądzę, że pośmiertny los wyklętego ze społeczności Kościoła, wygnanego i zmarłego czy może zamordowanego króla - okoliczności nie są znane - musiał już w młodości niepokoić wykonawcę monologu Bolesława. Nie jest chyba bowiem przypadkiem, że ostatnim utworem przyszłego papieża, który powstał przed 16 października 1978 r., jest poemat jakby podsumowujący tysiącletnią historię Kościoła w naszej Ojczyźnie, a odnoszący się do tego samego dramatu. Utwór ten nosi tytuł „Stanisław”.
CZYTAJ DALEJ

Tragedia w USA. Nie żyją polscy żołnierze

2025-09-20 06:36

[ TEMATY ]

Stany Zjednoczone

żołnierz

Adobe Stock

Dowództwo Generalne poinformowało w piątek, że podczas nocnego szkolenia spadochronowego w Stanach Zjednoczonych doszło do tragicznego wypadku, w wyniku którego zginęło dwóch polskich żołnierzy Wojsk Specjalnych. Przyczyny zdarzenia są przedmiotem postępowania specjalnej komisji - podano.

„Z głębokim żalem informujemy, że 19 września 2025 roku, podczas nocnego szkolenia spadochronowego realizowanego w Stanach Zjednoczonych doszło go tragicznego wypadku, w wyniku którego zginęło dwóch żołnierzy Wojsk Specjalnych” - podało Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych we wpisie na platformie X.
CZYTAJ DALEJ

Mołdawia: proeuropejska partia zwyciężyła w wyborach

2025-09-29 07:15

[ TEMATY ]

Mołdawia

PAP/EPA/DUMITRU DORU

Maia Sandu - Prezydent Mołdawii

Maia Sandu - Prezydent Mołdawii

Rządząca proeuropejska Partia Działania i Solidarności (PAS) zwyciężyła w niedzielnych wyborach parlamentarnych w Mołdawii zdobywając ponad 50 proc. głosów – takie są podane w poniedziałek rano oficjalne wyniki po przeliczeniu 99,52 proc. głosów.

Rządząca od 2021 r. PAS uzyskała 50,03 proc. głosów, zaś skupiający prorosyjskich socjalistów i komunistów Patriotyczny Blok Wyborczy (BEP) - 24,26 proc.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję