W czwartek 22 maja w kaplicy św. Józefa Oblubieńca NMP odbyły się uroczystości pogrzebowe taty ks. kan. Andrzeja Białka – proboszcza parafii św. Franciszka z Asyżu w Świebodzicach. Mszy świętej przewodniczył bp Marek Mendyk, który w wygłoszonej homilii odwołał się fragmentu ewangelii o wskrzeszeniu Łazarza, przyjaciela Jezusa, jako obrazu nadziei, że życie nie kończy się śmiercią, ale trwa w zjednoczeniu z Bogiem.
– Gromadzimy się z wiarą i nadzieją życia wiecznego, aby podziękować Bożej Opatrzności za dar życia pana Jerzego – powiedział biskup świdnicki. – Jezus przywrócił życie swojemu przyjacielowi. Taką samą miłość Bóg okazuje każdemu z nas – dodał, podkreślając, że śmierć nie ma ostatniego słowa, a prawda o zmartwychwstaniu stanowi istotę chrześcijańskiej nadziei.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Obok rodziny i licznie zgromadzonych parafian, w modlitwie uczestniczyło blisko trzydziestu kapłanów. Wśród nich byli m.in. kapłani ze Świebodzic, gdzie ks. Andrzej od lat pełni posługę duszpasterską. – Patrząc na twoją postawę kapłańską, zbudowaną na miłości do parafii i trosce o rodziców, chcę ci dzisiaj, ks. Andrzeju, wyrazić wdzięczność – powiedział ks. kan. Józef Siemasz, dziekan świebodzicki. – Przez wiele miesięcy łączyłeś obowiązki duszpasterskie z codzienną troską o chorego ojca. To świadectwo miłości, które zapada w serce – podkreślił.
Reklama
Z głębokim wzruszeniem o Jerzym Białku mówił również ks. Ireneusz Alczyk, kolega ks. Andrzeja z rocznika święceń kapłańskich. – Wspominamy dziś błogosławieństwo ojca, które 40 lat temu poprzedziło twoją Mszę prymicyjną. To błogosławieństwo „drżącym głosem” prowadziło cię przez całe życie. Dziś my, kapłani z rocznika, łączymy się z tobą w modlitwie wdzięczności – zapewnił.
Wspomnienie o zmarłym ojcu wygłosił także sam ks. Andrzej. – Tata był człowiekiem prostym, z jasnymi zasadami – przypomniał. – W niedzielę zawsze garnitur, kościół, komunia. Nigdy nie stawiał swoich pasji wyżej niż Boga. Wspominał też jego przywiązanie do porządku i precyzji – nawet sałatkę kroił z niezwykłą dokładnością, często… o trzeciej nad ranem, bo nie mógł spać. Wspominał także dzieciństwo ojca spędzone na Świętokrzyskiej ziemi, traumę wojenną i lata pracy w Głuszycy, najpierw w tartaku, potem jako elektryk i konserwator. Z dumą wspominał także zaangażowanie ojca w życie parafialne. – Przy budowie plebanii w Głuszycy mówił, że przepracował społecznie 1200 godzin. Dodał też z uśmiechem, że ojciec zawsze oceniał kazania pod względem... głośności i wyrazistości. – Jak ksiądz mówił głośno, to mu się podobało. Nieważne, o czym było kazanie – ważne, że wyraźnie.
Po Mszy świętej trumna z ciałem śp. Jerzego została odprowadzona i złożona do grobu na cmentarzu komunalnym w Głuszycy. Tam, wśród ciszy, modlitwy i łez, pożegnano człowieka, który – jak mówili zgromadzeni – żył uczciwie, pracowicie i z wiarą, która nie potrzebowała wielkich słów, by być widoczna w codzienności. Zmarł w wieku 86 lat.
ks. Mirosław Benedyk/Niedziela

ks. Mirosław Benedyk/Niedziela

ks. Mirosław Benedyk/Niedziela

ks. Mirosław Benedyk/Niedziela

ks. Mirosław Benedyk/Niedziela

ks. Mirosław Benedyk/Niedziela

ks. Mirosław Benedyk/Niedziela
