Przypomniałem sobie postać kardynała właśnie teraz, gdy w Polsce dyskutuje się na temat masowej i niekontrolowanej imigracji i działalności obywatelskiego Ruchu Obrony Granic. Kard. Biffi zajmował się tym problemem już ponad ćwierć wieku temu, gdy nie miała ona tak masowego charakteru i gdy nie było widać jeszcze jej wszystkich negatywnych i dramatycznych skutków. 12 września 2000 r. wydał notę duszpasterskiej zatytułowaną „Miasto św. Petroniusza w trzecim tysiącleciu” (san Petronio, czyli św. Petroniusz jest patronem Bolonii).
Na samym wstępie Kardynał stwierdza, że zjawisko masowej imigracji zaskoczyło nas wszystkich. Zostało zaskoczone państwo, „wciąż sprawiając wrażenie zdezorientowanego i najwyraźniej nie odzyskując jeszcze zdolności racjonalnego zarządzania sytuacją”. Ale zostały zaskoczone także wspólnoty chrześcijańskie, „w wielu przypadkach godne podziwu w swoich wysiłkach na rzecz złagodzenia trudności i cierpienia”. Ale „ogólne pochwały solidarności i prymatu ewangelicznej miłości” nie zawsze są użyteczne, „gdy nie potrafią prawdziwie uwzględnić złożoności problemu i surowości rzeczywistości”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
I tu Kardynał wyjaśnia: „Należy jasno zrozumieć, że zadaniem Kościoła nie jest rozwiązywanie każdego problemu społecznego, jaki od czasu do czasu stawia nam historia. Nasze wspólnoty i nasi wierni nie powinni zatem żywić kompleksów winy z powodu palących kryzysów, z którymi nie są w stanie poradzić sobie sami”. Następnie podkreśla zasadniczą sprawę, że nadrzędnym obowiązkiem Kościoła „jest głoszenie Ewangelii i przestrzeganie przykazania miłości” i dodaje, że „nie można obarczać wspólnot kościelnych odpowiedzialnością za wszystko”. „Statutowym obowiązkiem Kościoła katolickiego, a w nim każdego ochrzczonego, jest wyraźne ukazywanie wszystkim Jezusa z Nazaretu, Syna Bożego, który umarł za nas i zmartwychwstał, żyje dzisiaj i jest Panem wszechświata, jedynym Zbawicielem całej ludzkości” – przypomina kard. Biffi. Oczywiście „misję tę można skutecznie wspierać, ale nie można jej w żaden sposób zastąpić jakąkolwiek formą działalności charytatywnej”.
Zdając sobie sprawę, że wśród emigrantów znajdują wyznawcy różnych religii, Kardynał pisze: „Nie możemy zapominać, że działanie ewangelizacyjne ma charakter uniwersalny i nie toleruje celowego wykluczania adresatów: ‘Głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu’ (por. Mk 16, 15), powiedział nam zmartwychwstały Chrystus. A rezygnacja z tego celu nigdy nie jest usprawiedliwiona, nawet gdy, po ludzku rzecz biorąc, osiągnięcie jakiegoś pozytywnego rezultatu wydaje się mało prawdopodobne: ci, którzy wierzą w nadludzką moc Ducha Świętego, nigdy nie przestają głosić drogi do zbawienia”. Bez ogródek stwierdza: „Bardzo ważne jest, aby wszyscy katolicy uświadomili sobie tę nieuniknioną odpowiedzialność wobec wszystkich przybyszów (w tym muzułmanów)”.
Niewątpliwie obowiązkiem katolika jest również praktykowanie „braterskiej miłości w stosunku do osoby znajdującej się w trudnej sytuacji – niezależnie od jej rasy, kultury, religii czy statusu prawnego – w miarę swoich konkretnych możliwości”. Ale wspólnoty chrześcijańskie muszą zdawać sobie ze zróżnicowania imigrantów i „uważnie oceniać jednostki i różne grupy, aby realistycznie przyjąć najbardziej trafne i właściwe postawy”.
Reklama
Jeżeli chodzi o katolickich imigrantów – niezależnie od języka czy koloru skóry – „muszą mieć jak najpełniejsze poczucie, że w Kościele nie ma ‘obcych’: w pełni należą do naszej rodziny wierzących i muszą być przyjmowani w duchu autentycznego braterstwa. Gdy są obecni w znacznej liczbie i w dużych, jednorodnych grupach, należy ich szczerze zachęcać do pielęgnowania swojej odrębnej tradycji katolickiej, która będzie przedmiotem troskliwej uwagi ze strony wszystkich”.
Jeżeli chodzi o wyznawców religii niechrześcijańskich, Kardynał przypomina Notę Episkopatu Włoch z 1993 r.: „Wspólnoty chrześcijańskie, aby uniknąć niepotrzebnych nieporozumień i niebezpiecznego zamieszania, nie powinny udostępniać kościołów, kaplic i pomieszczeń przeznaczonych do kultu katolickiego, a także przestrzeni przeznaczonych na działalność parafialną, na spotkania religijne wyznań niechrześcijańskich”.
Dawny arcybiskup Bolonii zajmuje się sprawą „pożądanego zachowania państwa i wszystkich władz cywilnych” w stosunku do imigrantów.
Przede wszystkim podkreśla, że „kryteria przyjmowania imigrantów nie mogą być wyłącznie związane z względami ekonomicznymi”, bo najczęściej dla władz politycznych jest to pretekst do otwierania granic dla przybyszy z biedniejszych krajów, w którzy widzą jedynie siłę roboczą. Niestety, jest to związane z zagrożeniami natury społecznej i kulturalnej, dlatego „należy poważnie zadbać o ochronę specyficznej tożsamości narodu. Włochy nie są krajem odludnym (a można to powiedzieć o Polsce i każdym kraju europejskim – przyp. W.R.), bez historii, bez żywych i żywotnych tradycji, bez wyraźnej fizjonomii kulturowej i duchowej, który należy zaludniać bezkrytycznie, jakby nie istniało typowe dziedzictwo humanizmu i cywilizacji, którego nie wolno utracić”.
Reklama
Kardynał zachęca, by tym którzy „zamierzają na stałe zamieszkać wśród nas, należy ułatwiać i konkretnie zachęcać do lepszego zrozumienia tradycji i tożsamości społeczeństwa, którego pragną być częścią”. Jednak nie wszyscy imigranci skłonni są do integrowania się ze społeczeństwem, dlatego „władze cywilne nie powinny pomijać tego aspektu sprawy”. W tym kontekście kard. Biffi każe zwrócić szczególną uwagę na muzułmanów. „Mają inną dietę, inne święta, prawo rodzinne niezgodne z naszym, koncepcję kobiety daleką od naszej (do tego stopnia, że dopuszczają i praktykują poligamię). Przede wszystkim mają rygorystycznie fundamentalistyczną wizję życia publicznego, przez co idealne utożsamienie religii z polityką jest częścią ich niezaprzeczalnej i niezbędnej wiary, nawet jeśli zazwyczaj roztropnie czekają, aż będą dominować w społeczeństwie, zanim będą ją proklamować i narzucać”.
Na zakończenie swej Noty Kardynał zachęca, aby „nikt nie ignorował ani nie zapominał, że katolicyzm – który nie jest już ‘oficjalną religią państwową’ – pozostaje jednak ‘historyczną religią’ narodu włoskiego, a także pierwotnym źródłem jego tożsamości i decydującą inspiracją naszej najprawdziwszej wielkości”. Dlatego jest „całkowicie niespójne utożsamianie jej z innymi formami religijnymi czy kulturowymi, którym należy zagwarantować pełną swobodę istnienia i działania, bez konieczności nienaturalnego zrównania, a nawet unicestwienia najwyższych wartości naszej cywilizacji”.
Należy również stwierdzić, że „utożsamianie szacunku dla mniejszości z brakiem szacunku dla większości, skutecznie eliminując w ten sposób to, co jest ustalone i tradycyjne we wspólnocie ludzkiej, jest osobliwą koncepcją demokracji. ‘Istotna nietolerancja’ ma miejsce na przykład wtedy, gdy symbole i zwyczaje katolickie, drogie zdecydowanej większości, są znoszone ze szkół z powodu obecności uczniów innych religii”.
Refleksje arcybiskupa Bolonii sprzed 25 lat nic nie straciły ze swej aktualności. Wręcz przeciwnie stają się coraz bardziej aktualne w sytuacji, gdy niekontrolowane fale imigrantów bezustannie trafiają do Europy stwarzając wielkie problemy natury społecznej, ekonomicznej i politycznej.