Vilhelm Hammershø i, duński malarz, nie wiedział, że swoim talentem i twórczością przysłuży się królestwu Bożemu. Ja jednak jestem stuprocentowo przekonany, że każdy człowiek jest tajemnicą, a każda twórczość naśladuje działanie Pana Boga, i dlatego warto tu wykorzystać malarstwo Vilhelma Hammershø ia. Jeden z najwspanialszych, największych obrazów duńskiego artysty będzie dla nas drogowskazem. Chciałbym, żebyśmy uznali ten obraz za mapę po tajemnicy, za mapę do wnętrza człowieka. Ktoś może zapytać: „Po co nam mapa do samych siebie?”. Wydaje się jednak, że wszyscy się jakoś pogubiliśmy, przez grzech pierworodny straciliśmy przecież łaskę Bożą, szczęście codzienności, drogę do ludzi obok nas oraz umiejętność kontaktu z tymi, których kochamy. Zagubiliśmy się tak bardzo, że nie wiemy nawet, jak dotrzeć do samych siebie, nie jesteśmy pewni, czego tak naprawdę potrzebujemy, czego pragniemy, którędy i dokąd chcemy iść. Zagubiony człowiek potrzebuje mapy, gdyż jego ścieżki są naprawdę zawiłe.
Reklama
Na obrazie widzimy postać odwróconą do nas plecami. Stanowi ona zagadkę, ponieważ nic o niej nie wiemy. Jest zwrócona do ściany przepięknie odbijającej wpadające przez okno promienie słońca, którego jednak nie ma na malowidle. Być może niewiasta zajmuje się czymś ważnym, być może pracą swoich rąk zarabia na życie albo trzyma w ręku książkę, np. Pismo Święte. Nie wiemy zupełnie nic o jej przeszłości ani przyszłości. Autor obrazu postanowił, że nie warto nam opowiadać historii z jej życia, że żadna anegdota na jej temat nie jest ważna. Za istotne uznał, po pierwsze, kontemplowanie jej sylwetki przez nas, widzów, a po drugie – skupienie, które odbija się w tej postaci, w jej myślach i wewnętrznym życiu. Tak naprawdę przestaje nas interesować, kim jest kobieta, a zaczyna raczej ciekawić, jaką skrywa tajemnicę. Nieważne, że to Dunka, osoba żyjąca pod koniec XIX wieku. Ona staje się everymanem, zaczyna być kimś bardzo podobnym do nas, kimś, kto ma dokładnie ten sam atut, ten sam przymiot co my – jest tajemnicą.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Gdy więc patrzymy na kobietę z obrazu Vilhelma Hammershø ia, możemy śmiało powiedzieć, że ma ona w sobie taki rys, który teologowie opisaliby jako mesjański. Swoją obecnością prowokuje do pytań o moralny ład i wprowadza nowy horyzont doświadczeń. Człowiek w obliczu Nazarejczyka zaczyna nie tylko piękniej żyć oraz lepiej rozumieć, co się dzieje w jego wnętrzu i z jego światem, ale także przetwarzać wszystko, co ma w sobie, przez Chrystusa i konfrontować z Nim. Syn Boży właściwie jest Everymanem docierającym do całej ludzkości, Kimś, kto wobec każdego ma plan i z każdym chce przeżyć jego życie. Pragnie się znaleźć w życiu wszystkich osób. Po co? Po to, abyśmy mogli się odnaleźć w Jego egzystencji, w Jego życiu poszukiwali drogi i nadziei dla siebie oraz przez pryzmat Jego życia zrozumieli nasz pobyt na ziemi i sens tego, co się z nami dzieje.
Jak już wspomniałem, kiedy Vilhelm Hammershø i malował studium kobiety, zrezygnował z narracji, a więc uczynił dokładnie to samo, co czynią twórcy ikon, mnisi, którzy po latach modlitwy i po wielu dniach postu decydują się napisać ikonę przedstawiającą Chrystusa. Nigdy nie próbują robić tego, co malarze zachodni, czyli opowiadać nam o jakimś wydarzeniu i jego kulisach. Gdy malują Jezusa w akcji, raczej starają się zmusić nas do kontemplowania Jego osoby, do tego, abyśmy w wydarzeniu odkrywającym nam Jezusa skupili się bardziej na Nim niż na tym, co On czyni. Temu też ma służyć owo przedziwne światło na postaci, stanowiące świadectwo, że obcujemy z czymś bardzo Bożym, z czymś, co jest dla Boga ciekawe, interesujące, co kazało Mu otoczyć tę kobietę delikatnym światłem, jakby chciał się przekonać, kim ona jest, jakby Bóg sam odnalazł tajemnicę i postanowił ją zgłębić. Temu dziwnemu światłu na obrazie nie towarzyszy cień, kobieta w ogóle nie rzuca go na ścianę znajdującą się przed nią. Możemy więc powiedzieć: w mroku jest tyle światła. Postacie w świetle, a jednocześnie postacie ukryte, a może trzeba powiedzieć: ukryte w świetle. Oto tajemnica. Już samo światło stanowi dowód obecności Boga, dowód na Jego istnienie. Astronomowie badający niebo bardzo często napotykają sytuację, kiedy odbite światło wskazuje swoje źródło. Dzięki kilkakrotnemu jego odbiciu możemy się dowiedzieć, skąd ono pochodzi. Podobnie, patrząc na drugiego człowieka, na własną duszę, na takie arcydzieła jak obraz Vilhelma Hammershø ia, na Ewangelię, poznajemy samego Boga.
W mroku jest tyle światła. Mrok to dowód na jego istnienie. To światło, które dociera na Ziemię, informuje nas, że przed milionami lat zaistniała jakaś gwiazda, a to, które dociera do nas z Ewangelii, mówi, że od milionów lat i na następne miliony lat Bóg przygotował plan zbawienia, plan spotkania z Nim samym. Człowiek-tajemnica i Bóg-tajemnica spotkają się w tym samym świetle.