Witold Pańkowski z Krakowa podsumowuje miniony rok, w którym w szkolnych ławach po raz pierwszy na dużą skalę zasiadły dzieci w wieku sześciu lat. – Obecnie mamy do czynienia z sytuacją, w której dzieci poszły do szkoły obowiązkowo, ale jeszcze kilka lat temu był wybór i właśnie pojawiają się pierwsi absolwenci szkół podstawowych, którzy próg szkoły przekroczyli w wieku sześciu lat.
Zyskany czy może stracony rok?
Jak dowiadujemy się z relacji nauczycieli, bilans tego typu rozwiązań nie jest korzystny. – Osobiście jestem przeciwna zmuszaniu sześciolatków do edukacji – mówi Magdalena Powalewska, nauczycielka z Częstochowy. – Praktycznie dzięki obowiązkowi edukacji w wieku sześciu lat mamy do czynienia z realną zgubą jednego roku. W pierwszej klasie dzieci robią to, co powinny robić w klasie zerowej. W drugiej klasie robią to, co powinny robić w pierwszej, a w trzeciej – to, co powinny w drugiej. Skoro w klasie czwartej dzieci są skazane na konfrontację z zupełnie innym systemem, w którym nagle pojawiają się różni nauczyciele i ocenianie za pomocą stopni, trzecia klasa siłą rzeczy musi być wymazana z ich życiorysów.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
– Abstrahując od problemów czwartoklasistów, już teraz widzę realne zagrożenia – dodaje Monika Pańkowska, mama Kamila. – Odbieram syna ze szkoły i każdego popołudnia widzę u niego niesamowite zmęczenie. Zdarza się, że po zajęciach dziecko kładzie się spać ok. godz. 16, a do życia wraca ok. 20. Pani Monika nie wyobraża sobie też przyszłości, w której jej dziecko praktycznie już w wieku 14 lat będzie musiało zastanawiać się nad wyborem profilowanego liceum, a więc zdecydowanie za wcześnie podejmować bardzo poważne decyzje.
Rodzice pierwszoklasistów zwracają też uwagę na indywidualne uwarunkowania związane z edukacją ich dzieci. – W niektórych przypadkach można liczyć na kompetencje nauczycieli – mówią. – Ale czy wszyscy pedagodzy potrafią dostosować swoje postępowanie do konkretnych sytuacji? Przecież dziecko dziecku nierówne. Niektóre dzieci rozwijają się wolniej, a jeśli urodziły się nie w styczniu, lecz w grudniu, to przecież oznacza dla nich kolejny rok straty.
Przywróćmy normalność
Do Fundacji Rzecznik Praw Rodziców, kierowanej przez Karolinę i Tomasza Elbanowskich, zgłasza się coraz większa liczba sfrustrowanych rodziców. – Ten eksperyment trwa wiele lat – mówi Tomasz Elbanowski. – Zgłaszają się do nas rodzice, którzy na własnej skórze doświadczyli, jak bardzo jest on szkodliwy. Do pierwszej klasy trafiają bowiem dzieci, które w dość dużym procencie nie są w stanie wytrzymać tradycyjnego rygoru szkolnego: od dzwonka do dzwonka. Nie chodzi tu tylko o aspekt fizyczny, ale też o ten emocjonalny. Docierały do nas sygnały, że w niektórych grupach pojawiały się maluchy mniej rozwinięte od zdecydowanej większości w klasie, co powodowało nie lada problem.
Karolina i Tomasz Elbanowscy zasłynęli w Polsce ze zmobilizowania półtora miliona Polaków do sprzeciwu wobec pomysłu wysyłania sześciolatków do szkół. Od kilku lat pracują na rzecz obrony maluchów przed szkodliwymi pomysłami polityków.
Zbyt wiele, zbyt szybko
W ubiegłym tygodniu na zaproszenie Fundacji Rzecznik Praw Rodziców pojawił się w Polsce prof. David Whitebread, znany brytyjski specjalista badający uwarunkowania edukacji dziecięcej. Z nim oraz z przedstawicielami fundacji spotkał się prezydent elekt Andrzej Duda. Profesor przedstawił argumenty za odwołaniem obowiązku szkolnego sześciolatków oraz powiedział o problemach, jakie obserwuje w Wielkiej Brytanii, spowodowanych zbyt wczesnym rozpoczynaniem formalnej edukacji szkolnej przez małe dzieci. Przekonywał prezydenta, że najlepsze, co możemy zrobić, to inwestować w dobrą edukację przedszkolną. Prezydent powtórzył swoje obietnice składane w kampanii wyborczej. Zadeklarował, że będzie się starał robić wszystko, aby dzieci z rocznika 2009 – ściślej: ich rodzice – miały wolny wybór. Po zaprzysiężeniu będzie działał na rzecz naprawy systemu wczesnej edukacji. – Wiedzieliśmy o kompetencjach prof. Whitebreada i chcieliśmy gościć go w Polsce – mówi Tomasz Elbanowski. – Jego wizyta była dla nas korzystna także dlatego, że polski rząd bardzo często, argumentując wprowadzenie obowiązku szkolnego dla sześciolatków, powoływał się na rzekome dobre doświadczenie pod tym względem Brytyjczyków. Jak dowiedzieliśmy się z badań prof. Whitebreada – nic bardziej mylnego. Przykład Wielkiej Brytanii pokazuje także, że efektywność edukacji spada, gdy staramy się dzieciom przekazać zbyt wiele wiedzy zbyt szybko.
Niestety, na nic się zdały próby zorganizowania spotkania przedstawiciela polskiego rządu z brytyjskim gościem. Na adres fundacji wysłana została odpowiedź w imieniu minister Joanny Kluzik-Rostkowskiej, że z powodu licznych zajęć nie znalazła ona czasu na spotkanie.