Reklama

Święci i błogosławieni

Obrazek z Ojcem Pio

Zrywając kartkę z kalendarza w nadchodzącym tygodniu, natkniemy się na imię, które w dalekiej Italii ma wręcz magiczne brzmienie: Ojciec Pio. Zmarł on 23 września 1968 r. Żadna to więc okrągła rocznica, ale zwykłe skojarzenie, którego nie da się przeoczyć

Niedziela Ogólnopolska 38/2015, str. 30-31

[ TEMATY ]

wspomnienia

O. Pio

Grażyna Kołek

San Giovanni Rotondo. Krypta Ojca Pio w kościele św. Ojca Pio z Pietrelciny

San Giovanni Rotondo. Krypta Ojca Pio w kościele św. Ojca Pio z Pietrelciny

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ojciec Pio we Włoszech „przegląda” się w każdej filiżance kawy. Jest w barach, sklepach, domach, a miejsce jego pochówku – San Giovanni Rotondo – przyciąga jak Golgota: trochę z ciekawości, ale głównie z powodu wiary.

Słuchanie opowieści o cudach dawnych i całkiem świeżych zapiera dech, czasem budzi przesyt. Tak jest dzisiaj, ale i za życia Ojca Pio nie było inaczej. Słynny ojciec Agostino Gemelli, z urodzenia pragmatyk i racjonalista, z nawrócenia Paweł, jeździł i badał, by kapucyna złapać na oszustwie. Pisał raporty, pospołu z innymi. Mnóstwo było niedowierzań, pomówień. Przed wielkimi rzecz była zakryta, a lud maluczkich garnął się do mnicha, który niósł nadzieję jak Ojciec, co odkrywa te rzeczy i zakrywa, przed kim chce.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Z historii Ojca Pio jak z czarodziejskiej skrzyni wysypie się cała tęcza niespodzianek, anegdot, historii prawdziwych lub pisanych w rozmiarze XL. Te opowiadane przez lud ostatecznie czas przesiał. Prawdziwe się ostały, ale i tak uczonym kazałyby wyrwać ostatni włos z głowy.

Laboratorium łaski

Ojciec Pio jako chłopak miewał wizje Chrystusa, Maryi i Anioła Stróża. Po otrzymaniu stygmatów, oprócz cierpień, otrzymał wiele darów: uzdrawiania, lewitacji, bilokacji, proroctwa, przenikania serca i myśli, czynienia cudów i wiele innych. Czy jak prorok dostrzegł w oddali polskiego papieża? Na pewno skutecznie modlił się za chorą lekarkę z Krakowa.

Reklama

Trzeba go widzieć w relacji do Chrystusa. Jego umiłowanie Krzyża – bynajmniej nie z przyjemności cierpienia. Nosił stygmaty, co dodało mu udręk fizycznych, duchowych – i wstydu. Nie wierzono mu, pytano, czyją mocą to czyni. Przeżywał Mękę, która w zasiewie pokut i umartwień wzrastała w nim od dziecka. Chorował i umierał, przez pół wieku pięć ran krwawiło boleśnie, na ciele i duszy. Po co to wszystko? Był niczym laboratorium łaski, gdzie można było dotknąć żywej Ofiary, która uobecnia się w Eucharystii i pokucie, w ukrytym misterium i w cierpieniu z wiary. Doświadczył Krzyża, chcąc złagodzić jego oścień, wziąć na siebie. Był jak żołnierz na froncie, co osłania piersią i przelewa krew, by ocalić niewinnych.

W kościele San Salvatore in Lauro przy Via dei Coronari w Rzymie można oglądać współczesną figurę Chrystusa dźwigającego krzyż, w której Ojciec Pio jest Cyrenejczykiem. Pomaga w specyficzny sposób: obaj z Jezusem złączeni są spojrzeniem. Bo rzeczą najważniejszą jest widzieć cierpienie, spojrzeć w głębię duszy, i tak przelać wzajemnie moc i siłę. Jedni drugich brzemiona noście. Nie da się iść bez światła spojrzenia, prowadzić się wzajemnie jak ślepy ślepego.

Był Szymonem dla Chrystusa, tego w grzeszniku z autostrady, barmana, urzędnika, tego, którego rani ból, zwątpienie, niepewność. Myślenie o nim skłania do wspomnienia kard. Andrzeja Marii Deskura – Szymona polskiego Papieża, który codziennie brał krzyż ofiary przybitej do wózka; najwięcej mówiły oczy Szymona, patrzące mądrze i boleśnie zza szkieł.

Ojciec Pio wyszedł do świata jak Chrystus z powrozem w świątyni. Jak stary uczciwy proboszcz lub rodzic, co nie boi się zielonych telefonów i ma odwagę mówić, że czarne jest czarne, a grzech to grzech, nie tylko słabość z opcją dla inaczej stworzonych. Każdą głoskę podszywał modlitwą, cierpieniem, ofiarą. Jego słowa nie były retoryką pisanki, recytacją na potrzeby chwili. Można było w nim widzieć znak sprzeciwu, płonący ogień rzucony przez Tego, który pragnął, by już zapłonął. Ojciec Pio płonął, cierpiąc i kochając do bólu.

Logika krzyża

Reklama

Ojciec Pio nie mieści się w ramce kalendarza ani w geografii. „Przycięty” do wrześniowych chłodnych poranków każe myśleć o męczeństwach z polskiej i kościelnej historii. O obrońcach z kampanii wrześniowej, z Westerplatte, z Poczty Gdańskiej, o francuskich męczennikach rewolucji z 1792 r. Wrzesień przynosi ich sporo. Ojciec Pio jest świętym, który prowokuje, każe pytać o sens ofiary, tej z kalendarza i tej przetartej na proch w krematoriach, przemielonej w mediach nienawiści.

Polski wrzesień, niegdyś w bukiecie chwały, dziś odczarowany, nie pachnie już kwiatem honoru, nie wylewa nektaru pamięci. Dziś chyba nikt nie wyciągnąłby broni nawet dla zabawy – może w wielkanocny poniedziałek, by polać wodą; stąd i poezja o męczeństwie. Na ofiarę z krwi brak zgody.

Na co komu cierpienie? Czy na coś się przyda? Ma być spektakularnym otwarciem żył na dowód miłości, moralnym wyrzutem, formą szantażu, by zmusić do kochania z wzajemności, czy czymś poważniejszym? Dziś jest jak miód rozlany, którym nikt się nie nasyci. Szkielety krzyży na polskich cmentarzach, za każdym broczy historia bólu, cierpienia, samotności. Mało się czerpie z ofiary matek i ojców pochowanych przed oczyma serca i pamięci. Ojciec Pio we wrześniowym wspomnieniu każe myśleć o sensie każdego krzyża.

Reklama

„Czy myślicie, że przyszedłem przynieść pokój na ziemię? Nie pokój, lecz rozłam” (por. Mt 10, 34). Ojciec Pio nie wszystkim się podobał. Sam Kościół mu nie wierzył, czego boleśnie doświadczał. On sam niejednemu przysporzył siwych włosów i zmartwień – papieżom, biskupom, przełożonym, którzy krzyżując go, nie wiedzieli, co czynią. Sam Ojciec Pio ponoć nie okazywał nadmiernej sympatii tym, co chcieli mierzyć i ważyć jego wiarę. Dlatego też świętych można uwielbiać albo można ich po prostu mniej lubić. Można im wierzyć, a można wątpić. Sami święci nie są niebiańsko wpatrzeni w siebie. Nie brak im lęku, by w zakamarkach duszy czy świątyni nie poczuć swędu ognia piekielnego. Im bardziej święci, tym bardziej wpatrzeni w krzyż Chrystusa i Jego rany, skąd przebaczenie obmywa ich z lęku i uzdalnia mocą. Sami względem siebie też nie zawsze żyją jak pantera z jagnięciem w odnowionym stworzeniu. Prawdopodobnie i w niebie życie byłoby nudne, gdyby wszyscy widzieli się wzajemnie w ramkach z obrazka albo w aureoli. Święci z krwi i ciała wchodzą w spór, jak dobry papież Jan i święty z Pietrelciny, jak Piotr z Pawłem, jak dzień z nocą i wiatr ze słońcem, jak św. Ojciec Pio z ojcem Agostino. To w sporze jest miejsce na tchnienie Ducha Świętego. To spór był u początków Soboru Jerozolimskiego, gdy Apostołowie musieli zająć stanowisko w sprawie przestrzegania Prawa przez pogan. Przedstawiają racje, czasem bolesne, a potem słuchają, co postanowi Kościół wraz z Duchem Świętym. Taka jest logika krzyża w Kościele, który łamie go i zespala, jak białą hostię w jedno Ciało.

Jak niebo przez szybę

Przy drodze z Rieti do Avezzano jest miejscowość Fiumata. Minęło już trochę lat od śmierci tamtejszego aptekarza, ale ludzie do dziś go pamiętają. Aptekarz ukląkł kiedyś w konfesjonale Ojca Pio. Świątynia się zatrzęsła. Mówią, że był diabłem wcielonym. Od kratek odszedł ze wstydem, ale wrócił do Ojca Pio jak święty.

Święci są czasem nieznośni, trudni, wymagający. Ze świętymi trudno żyć.

W kościele San Salvatore in Lauro w Rzymie do spowiedzi ustawiają się tłumy. Każdego 23. dnia miesiąca przyjeżdżają tu ludzie z Rzymu i okolic, nawet z dość dalekiej Latiny. Proboszcz – don Pietro błogosławi peleryną, którą nosił św. Ojciec Pio. Pokazuje też jego ulubioną figurę Dzieciątka. Dla wielu to prawie jak dotknąć nieba przez celofan lub szybę. Wystarczy się rozmarzyć, a poczujemy, że w Kościele czas i przestrzeń od wieków mają swój kalendarz. W tym roku z rzymskiego kościoła przy Via dei Coronari w rocznicę śmierci Ojca Pio znów wyjdzie procesja na Piazza Navona, będzie uroczyście i kolorowo. Figurki, naklejki, odświętne stroje nie zastąpią jednak żywego spotkania z Chrystusem, biorącym na siebie nasze cierpienia – które bolą nas tylko pozornie. Nigdy bowiem nie dotkną skutecznie tego, co w nas najprawdziwsze, najświętsze i niezniszczalne: obrazu dziecka, które Bóg ukochał miłością bez granic i sam, cierpiąc za nie, chroni jak ojciec i matka.

* * *

W Watykanie Zostaną wystawione relikwie św. Ojca Pio

Z okazji Świętego Roku Miłosierdzia w dniach 8-14 lutego 2016 r. w Bazylice Watykańskiej zostaną wystawione relikwie św. Ojca Pio. Poinformowano o tym na stronie internetowej sanktuarium włoskiego świętego w San Giovanni Rotondo w Apulii. Jest to odpowiedź na życzenie papieża Franciszka, aby relikwie najbardziej czczonego we Włoszech świętego kapucyna były wystawione w Bazylice św. Piotra w okolicach Środy Popielcowej. W czasie gdy urna z ciałem Świętego będzie wystawiona, papież Franciszek przyjmie na audiencji Grupy Modlitewne św. Ojca Pio.

2015-09-15 13:13

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Moje znajomości w niebie - świadectwo dotyczące o. Pio

Ojciec Pio pojawił się w moim życiu wiele lat temu i wciąż ma w nim ważne miejsce. Kiedy leżałam unieruchomiona w szpitalu, życzliwe osoby obdarowywały mnie książkami – bo cóż lepszego można robić w takim miejscu, jak nie czytać?
CZYTAJ DALEJ

Co mamy czynić?

2024-12-14 20:50

[ TEMATY ]

adwent

rozważania

św. Ojciec Pio

Adwent z o. Pio

Red.

„Radujcie się zawsze w Panu!” – wzywa nas dzisiaj Apostoł Paweł. Skąd jednak zaczerpnąć tej radości? Gdzie znaleźć do niej motywację? Tak bardzo nam jej brakuje w naszym codziennym życiu. Święty Paweł odpowiada: „Pan jest blisko!”

Już za tydzień i parę dni zasiądziemy do wigilijnego stołu, zaśpiewamy kolędy, powitamy wśród nas nowonarodzonego Jezusa. Już tak blisko do świąt! Czuć już tę atmosferę, zapachy, podniosłość… Lecz drugiej strony możemy czuć również podenerwowanie, napięcie, pośpiech… Już tak blisko… Czy zdążę ze wszystkim? Tyle jest jeszcze do zrobienia! Tyle do przygotowania! Ileż pracy mnie czeka!
CZYTAJ DALEJ

Nie można o nich zapomnieć!

2024-12-15 22:03

Marcin Cyfert

W parafii Opatrzności Bożej bp Jacek Kiciński poświęcił obelisk upamiętniający ofiary Sybiru

W parafii Opatrzności Bożej bp Jacek Kiciński poświęcił obelisk upamiętniający ofiary Sybiru

W parafii Opatrzności Bożej we Wrocławiu bp Jacek Kiciński przewodniczył Eucharystii, podczas której poświęcił obelisk upamiętniający ofiary Sybiru. Obelisk upamiętnia naszych rodaków wywiezionych w latach 1939-56.

Na Eucharystii obecni byli: Ryszard Janosz, prezes Oddziału Związku Sybiraków we Wrocławiu, Antoni Tunkiewicz, prezes Koła Wrocław-Fabryczna, licznie przybyli parafianie i fundatorzy, którzy – jak podkreślał proboszcz parafii ks. Krzysztof Hajdun – swoją obecnością świadczyli o ludziach pozostałych na zawsze na Syberii.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję