Reklama

W oczekiwaniu na kanonizację błogosławionego biskupa J. S. Pelczara

Samotność ojcostwa (9)

Niedziela przemyska 9/2003

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Lipiec 1864 r. był bardzo upalny. Z trudem przychodziło młodszym klerykom zabierać się do skryptów, by przygotować kolejną porcję wiedzy na sesyjny egzamin. Profesorowie widzieli te zmagania młodych głów z wiedzą, na przeszkodzie którym stały upał i marzenia o bliskim już wyjeździe do rodzinnych domów.
Nieco inaczej przeżywali ten czas najstarsi. Niewielu ich było. Józef Sebastian patrzył w kaplicy w te lipcowe dni na swoich kolegów. Zanotowywał w pamięci nazwiska: Tomasz Gliwa, Józef Godek, Karol Krementowski, Franciszek Miklaszewski, Szczęsny Rudnicki, Paweł Sapecki, Alojzy Świętnicki, Salezy Wojnar. To oni mieli 17 lipca otrzymać z rąk biskupa Monastyrskiego święcenia kapłańskie.
Wolny od modlitwy i konferencji czas młody Pelczar spędzał na pisaniu swoich wspomnień. Inspiracją kolejnych stawianych z rozwagą słów były tematy konferencji, a tych było sporo, bo przez kolejne dwie niedziele przed święceniami wyższymi przyjmowali subdiakonat i diakonat.
Czas rekolekcji i konferencyjnych spotkań sprzyjał podsumowaniu dotychczasowego życia. I tak, usłyszawszy naukę o potrzebie spojrzenia na swoje zdolności i gospodarowanie nimi Józef któregoś popołudnia zapisał:
"... nauka w gimnazjum przychodziła mi nader łatwo, przeto wiele czasu obracałem na czytanie dzieł historycznych, opisów podróży i polskich lub niemieckich powieści. Rozbudzało to fantazję, tak że czasem w niepotrzebny lot się puszczała, i dała pochop myślom ambitnym, ale dzięki Bogu nie pozwoliłem sobie nigdy na najlżejsze nawet powątpiewanie przeciwko wierze, nie wdałem się w żadne miłostki i nie utraciłem dziewictwa grzechem porubstwa. Sprawiła to z pewnością opieka Najświętszej Panny, przed której statuą, łaskami słynącą w kościele Ojców Bernardynów, nieraz się modliłem. Sakrament bierzmowania otrzymałem w roku 1854 z rąk biskupa Wierzchleyskiego".
Tu zatrzymał się na chwilę i jego myśl pobiegła do rzeszowskich czasów. Józef pamiętał, z jaką ambicją zmagał się o dobre oceny ze swoim ówczesnym kolegą, dziś jak dochodziły go słuchy, początkującym politykiem Stanisławem Madeyskim. Zaraz po tym wspomnieniu nastąpiło późniejsze, już z Przemyśla. Tu w VII i VIII klasie zmagał się zwycięsko o oceny z Leonardem Piętakiem. Wiele było w tym może niezdrowej rywalizacji, ale to były tylko chwile. W jednym i drugim przypadku mimo rywalizacji byli kolegami i przyjaciółmi. Starali się solidarnie wychodzić naprzeciw słabszym kolegom, zawsze się napominając, by ich nie zranić swoją chęcią pomocy.
Tak, ludzie to szczególny rozdział tej drogi. Tu we wspomnieniach stawał ks. Antoni Dittrich, korczyński proboszcz. To on widząc, że w gimnazjalnym studencie kiełkuje głos powołania zapraszał go często na plebanię. Zapoznał z ówczesnymi klerykami. Józef wiele zawdzięczał jednemu z nich, Wojciechowi Lianie. Bywało nieraz, kiedy Józef oddawał się swojej wakacyjnej "namiętności", jaką było łowienie ryb i raków, że Wojciech odnajdywał go broczącego po wodzie i wtedy siadali razem na brzegu rzeki i snuli długie rozmowy. W Józefie zmagały się wtedy dwa pragnienia. Chciał studiować historię, którą bardzo lubił. Kiedyś przyszła mu myśl połączenia historii z kapłaństwem. Były to jednak bardzo jeszcze niejasne marzenia i plany.
- Józek, a może i ty byś został księdzem - zagadnął któregoś dnia Wojtek.
- Myślę o tym, ale się boję.
- Masz jeszcze trochę czasu. Najlepiej, gdybyś przeszedł z Rzeszowa do Przemyśla. Tu też jest gimnazjum, a bylibyśmy blisko i nie brakłoby okazji do spotkań. Te namowy znalazły wreszcie swoje spełnienie, nie bez udziału księdza proboszcza. Do siódmej klasy gimnazjalnej Józef wrócił do Przemyśla.
- Ludzie, ludzie - myślał kolejnego dnia przed rozpoczęciem swoich zapisków.
"Modlitwa i spowiedź przed księdzem Ignacym Łobosem, oczyściła powołanie, a na wyrobienie lepszego ducha wpłynął niemało ksiądz rektor Marcin Skwierczyński, który światłym słowem, swoim przykładem i dobrymi książkami wskazywał mi prawdziwe tory; on też mnie i kilku innych kolegów dał uczyć po francusku płacąc za nas 15 zł miesięcznie. Dobrze również działała miłość kolegów, z którymi przepędziło się niejeden wieczór na podniosłych rozmowach lub pożytecznym czytaniu. Ponieważ i w seminarium nauka teologii nie robiła mi trudności, przeto oddałem się z zapałem pracom umysłowym nadobowiązkowym i niemało dobrych dzieł wówczas przeczytałem. Profesorami moimi byli w ciągu lat czterech księża: Mazurkiewicz, Schedliwy, Grodecki, Paszyński, Smoleński, Stolf, Krukowski".
Czas seminarium, jak rozważał innego dnia siedząc nad pustą kartką swojej, jak zamierzał ją nazwać, Autobiografii, to także wzniosłe, choć czasem i smutne wydarzenia:
"... 21 października 1860 roku odbyła się instalacja biskupa Adama Jasińskiego, następcy biskupa Wierzchleyskiego, który w tymże roku przeszedł na stolicę metropolitalną lwowską. Biskupa Jasińskiego, mimo jego zewnętrznej szorstkości pokochaliśmy wkrótce, jako przyjaciela alumnów; a kiedy on 2 marca 1862 roku umarł we Lwowie na raka we wnętrznościach, pojechało nas tam kilku, by - mieniając się z alumnami lwowskimi - zanieść jego zwłoki na barkach do grobu".
W tych dniach modlitwy wspominał Józef bolesne wydarzenia powstania i szczególną atmosferę podniesienia ducha patriotycznego wśród alumnów. Przez seminarium przewijali się uczestnicy tych trudnych polskich lat 1861-64. Opowiadali o nędzy i krwawych bitwach, smutnym losie kalek i tęsknocie za powrotem do domu, gdzie w niepewności czekali na nich bliscy. W młodych umysłach pojawiły się myśli, które rozpalały serca. Postanowili złożyć w ofierze za powodzenie i pomyślność Ojczyzny swoje życie. Było ich kilku. Karol Krementowski był szczególnym inicjatorem takiego aktu. Przegadali o tym wiele wieczorów. Wreszcie Józek, który należał do grona wtajemniczonych zdecydował, że nie może to być uczynione bez porady z którymś z przełożonych. Wybór padł na rektora Skwierczyńskiego. Któregoś dnia udali się do niego i zaczęli rozmawiać.
- Nie zbadane są wyroki Boże. Nie wiadomo dlaczego tak doświadcza naszą Ojczyznę. Pewnie to potrzebne, może to pokolenie cierpi dokonując ekspiacji za grzechy szlachty i magnatów. Trudno wyrokować. Trzeba się modlić, by Bóg cofnął karzącą rękę.
- My właśnie w tej sprawie - nie wytrzymał Karol.
- To znaczy, bo nie bardzo rozumiem - rektor miał zwyczaj podtrzymywania rozmowy, kryjąc się za niezrozumieniem, a jednocześnie wykorzystując ten czas na podjęcie decyzji.
- Bo - zaczął Pelczar - chcieliśmy wraz z obecnymi tu kilkoma kolegami ofiarować życie za Ojczyznę.
Zapadła cisza. Usłyszeli głębokie westchnienie rektora. W tej ciszy czuli, że modli się żarliwie o światło Ducha Świętego, by dać im właściwą odpowiedź. Wreszcie zaczął mówić.
- To wzniosła myśl. historia duchowości zna takie heroiczne czyny. Ja jednak odradzałbym wam taki krok. Cóż bowiem zrobicie w powstaniu, kiedy żaden z was nie miał dotąd karabinu w ręku? Ofiara wasza pójdzie na marne. Tymczasem pracując całe życie po Bożemu, przysłużycie się najlepiej Ojczyźnie.
Trudno nie było przyznać racji rektorowi. Józef wspominając tamten moment, przypomniał sobie i ten dramatyczny fragment pomysłu, który tragicznie spełnił się na jego koledze Józku Sztabie, który niepomny słów rektora poszedł do powstania. W niecały miesiąc po tym wydarzeniu nadeszła wieść o jego śmierci. Wszyscy przeżyli to bardzo boleśnie. Postanowili, że ich pomocą będzie ofiarowanie na pomoc dla powstania bielizny, pieniędzy. Zdarzało się, że przechowywali też w seminarium powstańców.
Był szesnasty lipca 1864 r. Późny wieczór. Józef zamknął swój zeszyt i klęknął do modlitwy. Ostatniej modlitwy wieczornej przed jutrzejszymi święceniami.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2003-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Dekanalne Spotkanie Presynodalne

2024-04-23 00:02

Wiktor Cyran

W parafii pod wezwaniem św. Maksymiliana Marii Kolbego we Wrocławiu odbyło się dekanalne spotkanie zespołów presynodalnych z dekanatów Wrocław – Kozanów oraz Wrocław – Osobowice. Księża wraz z wiernymi uczestniczyli w konferencji, trwali na modlitwie przed Najświętszym Sakramentem oraz spotkali się na wspólnej agapie.

Ksiądz Tomasz Kowalski podkreśla, że czas wielu katechez już za nami. Dzisiaj odbyła się przedostatnia katecheza dotycząca listu do kościoła w Filadelfii. Jest to piękny list, również jak wcześniejsze zachęca nas do czujności, z ścisłym nadawcą listu, a więc z Panem Jezusem. I dzisiaj takie zdanie, które jak myślę jest takim centrum tego listu to zdanie, które zachęca do bycia wytrwałym, do tego aby trwać przy słowie, do tego aby zachować imię Pana Jezusa, nadawcy listu i w ten sposób stać się filarem, fundamentem w świątyni Pana Jezusa. Myślę, że to jest jedno z ważniejszych przesłań tego listu – opowiada ks. Tomasz, dodając: - Teraz czeka nas moment otwarcia synodu. Już za niecały miesiąc bo 19 maja ksiądz abp Józef Kupny podczas uroczystej Eucharystii we wrocławskiej katedrze otworzy oficjalnie synod dzięki czemu grupy presynodalne staną się grupami synodalnymi i wejdziemy już w taką intensywną ale bardzo piękną fazę synodu – ogłasza członek sekretariatu synodu.

CZYTAJ DALEJ

Słowo abp. Adriana Galbasa SAC do diecezjan w związku z nominacją biskupią

2024-04-23 12:39

[ TEMATY ]

Abp Adrian Galbas

Karol Porwich/Niedziela

Abp Adrian Galbas

Abp Adrian Galbas

Nasze modlitwy o wybór Biskupa przyniosły piękny owoc. Bp Artur nie jest tchórzem i na pewno nie będzie uciekał od spraw trudnych - pisze abp Adrian Galbas.

CZYTAJ DALEJ

Wierność i miłość braterska dają moc wspólnocie

2024-04-23 13:00

Marzena Cyfert

Rejonowe spotkanie presynodalne w katedrze wrocławskiej

Rejonowe spotkanie presynodalne w katedrze wrocławskiej

Ostatnie rejonowe spotkanie presynodalne dla rejonów Wrocław-Katedra i Wrocław-Sępolno odbyło się w katedrze wrocławskiej. Katechezę na temat Listu do Kościoła w Filadelfii wygłosił ks. Adam Łuźniak.

Na początku nakreślił kontekst rozważanego listu. Niewielkie, lecz bogate miasteczko Filadelfia zbudowane zostało na przełęczy, która stanowiła bramę do głębi półwyspu. Było również bramą i punktem odniesienia dla hellenizacji znajdujących się dalej terenów. Mieszkańcy Filadelfii mieli więc poczucie, że są bramą i mają misję wobec tych, którzy mieszkają dalej.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję