Wiek nie oznacz mądrość – taką sekwencję wymyśliłem, kiedy inspirowany przez młodych kapłanów pojechałem na mecz Polska-Dania. Nie żałuję. Zobaczyłem po raz pierwszy w życiu stadion narodowy i spektakl, który mimo że sport nie jest moim hobby, był po prostu świetny. Starałem się wczuć, jaki stopień adrenaliny produkuje organizm prawdziwych kibiców. Podniesione szaliki, śpiewy „przejdziem Wisłę... dał nam przykład Bonaparte jak zwyciężać mamy”, śpiewany przez 56 tys. kibiców. Zobaczyłem wreszcie, że młodzież nie jest zła – świetnie się bawili.
To niestety ludzie mojego wieku zniszczyli we mnie ten kolorowy festiwal – pan z synami i wnukami. Siedział na wprost mnie i armanim nie pachniał. Od początku meczu w trójkę z synami raczyli się piwem. Dziadek dość szybko odczuł jego skutki. Nie bacząc na kilkuletnich wnuków, rozpoczął „arię” wulgaryzmów. Takiej ilości przekleństw i to dużego kalibru nie wysłuchałem przez całe moje życie. Między jedną a drugą serią wulgaryzmów dziadek głaskał czuprynę wnuka, dając tym wyraz „troskliwości”. Patrzyłem, jak za każdą wyprawą po piwo oczy dziecka zasnuwały się smutkiem. Przy trzeciej kolejce dziadek łaskawie przyniósł malcowi pepsi, ale nie wywołało to w dziecku euforii.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Po zakończeniu meczu stałem przy bramie wyjściowej i widziałem jak ochroniarze „pomagali” kilku kibicom zejść ze schodów. To też nie byli młodzi ludzie. Ci, szli grupkami i cały czas przedłużali radość widowiska, tym bardziej że było ono dla nas zwycięskie.
Dziadkowie i ojcowie, nie zasmucajcie swoich dzieci. Jeśli już musicie się „podkręcić”, idźcie sami. Przynajmniej tyle.