Reklama

Polityka

Odbijanie historii

O roli polityki w pokazywaniu historycznej prawdy i procesie odzyskiwania historii dla społeczeństwa z dr. Andrzejem Anuszem rozmawia Wiesława Lewandowska

Niedziela Ogólnopolska 3/2017, str. 36-37

[ TEMATY ]

polityka

Grzegorz Boguszewski

Andrzej Anusz

Andrzej Anusz

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

WIESŁAWA LEWANDOWSKA: – Czym jest pamięć historyczna dla narodu – pytam Pana jako historyka, socjologa i politologa – czym jest dziś dla nowego pokolenia, które wyrosło w czasie, gdy historia była lekceważona, uznana za niepotrzebną?

DR ANDRZEJ ANUSZ: – Zawsze i dla wszystkich pokoleń jest tym samym – nieodzownym warunkiem istnienia narodu. Wielcy Polacy – od Józefa Piłsudskiego po kard. Stefana Wyszyńskiego i Jana Pawła II – upominali nas, że naród bez pamięci nie ma prawa bytu. Gdy Polacy byli zniewoleni przez zaborców, a później przez rządy komunistyczne, to właśnie pamięć historyczna niejako zastępowała funkcje własnego państwa.

– I ta „prywatna ucieczka w historię” była zawsze ważniejsza od każdego oficjalnego przekazu historycznego?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Czas pokazał, że tak było. W latach 1944-89 cała przedsolidarnościowa opozycja polityczna wyłoniła się przede wszystkim właśnie z walki o prawdziwą historię Polski. Pojawiły się wydawnictwa tzw. drugiego obiegu odkłamujące i przywracające tę prawdziwą historię. Niezwykle ważną rolę odegrała tu polska emigracja – działalność rządu londyńskiego i paryskiej „Kultury”, które to instytucje dbały, by polski przekaz historyczny był w narodzie zawsze obecny. To dzięki temu „drugiemu obiegowi” ruch „Solidarności” mógł bazować na pamięci historycznej i dlatego w dużym stopniu był ruchem o charakterze moralnym.

– Jednak po roku 1989 Polacy chyba po raz pierwszy w historii z własnej woli odłożyli na bok historię…?

– Niestety, tak się stało. Duża część środowisk opozycyjnych i społeczeństwa uznała, że w momencie odzyskania przez Polskę suwerenności już nie trzeba się tak bardzo interesować historią, że można ją już zostawić specjalistom – „niech ją sobie odkłamują”.

– A naród zaczynał tracić swój instynkt historyczny?

– Można tak powiedzieć. Bardzo bolało to Jana Pawła II, czemu dał wyraz w swym przesłaniu do rodaków podczas pielgrzymki do Polski w 1991 r. Niestety, Polacy nie rozumieli – nie potrafili lub nie chcieli zrozumieć – tego przesłania.

– Właściwie dlaczego?

– Zapewne dlatego, że spora część społeczeństwa po 1989 r. zachłysnęła się już szczęściem z powodu zbliżenia się do „idealnego” zachodniego świata z jego opowieścią o „końcu historii”. Polacy szybko ulegli przekonaniu, że należy już zostawić swoją starą historię, swoje obciążenia, swoją tożsamość, bo demokracja liberalna załatwia wszystkie problemy i nie będzie już w historii ludzkości lepszego systemu politycznego i ekonomicznego.

– To dziwne, że Polacy, zaprawieni we wcześniejszych bojach o historię, tak łatwo ją przekreślili i ulegli nowym, nieznanym mrzonkom…

– Może ulegli dlatego, że tak bardzo potrzebowali już jakiejś konkretnej wizji przyszłości ostatecznie przełamującej złą przeszłość... Faktem jest, że w oczach Polaków z kretesem przegrała komunistyczna narracja historyczna. Przegrała opowieść o martyrologii II wojny światowej, podkreślająca, że z racji wielkiej ofiary krwi Armii Czerwonej Polska musi pozostawać w nierozerwalnym związku ze Związkiem Radzieckim. Przegrało też straszenie rewizjonizmem niemieckim – przede wszystkim dzięki Listowi biskupów polskich do biskupów niemieckich z 1965 r., który zapoczątkował całkiem nowy proces historyczny, a przyniósł owoce dopiero w 1989 r. To, że u schyłku XX wieku powstała „Solidarność”, że w 1989 r. doszło do odrzucenia systemu komunistycznego, w dużym stopniu bierze się z postępującego powoli procesu, w którym świadome historycznie społeczeństwo odrzuca interpretację historii narzucaną przez komunistów.

– W III RP to świadome historycznie społeczeństwo zdaje się jednak odrzucać swoją historię...

– Zwłaszcza w pierwszych latach po 1989 r.można było zaobserwować pewien kryzys; oprócz zauroczenia demokracją liberalną dało się zauważyć również poczucie pewnego zmęczenia społeczeństwa tym wcześniejszym podejściem do historii, nastrojonym na wysokie C... Pouczające głosy środowisk intelektualnych, że pewne sprawy z naszej historii, z naszej tożsamości mogą być teraz przeszkodą do dobrego funkcjonowania w nowoczesnym świecie, padają więc na podatny grunt.

– To wtedy pojawia się pojęcie zaściankowości katolickiej Polski?

– Tak. W dodatku na to przekłada się bardzo istotny spór polityczny. Dość nagle kończy się sojusz z Kościołem części dotychczasowej opozycji demokratycznej. Szeroko pojęty obóz „Solidarności” dzieli się wewnętrznie m.in. także na podstawie relacji do historii. środowiska, które są dalej wierne idei ważności historii i opowiadają się za rozliczeniem systemu komunistycznego, są zakrzyczane i wyśmiane przez te, które mówią, że „gospodarka jest najważniejsza”, że umowy Okrągłego Stołu należy traktować niemal jak konstytucję nowego państwa polskiego. Ten nurt „chowania polskiej historii” zaczął dominować już na początku lat 90. ubiegłego wieku i dominował przez wiele lat, zanim doszło do próby odbicia historii...

– Czy można określić dokładniej moment i bezpośrednie przyczyny tego „odbicia historii”?

– Wydaje się, że proces odzyskiwania historii dla społeczeństwa wiąże się z powstaniem w 2000 r. – po dużej walce i politycznych oporach – Instytutu Pamięci Narodowej. Jednakże wkrótce po dojściu do władzy postkomunistycznego SLD mamy znów próbę kontrrewolucji – postulat likwidacji IPN, wymazywanie narracji historycznej. Około połowy pierwszej dekady XXI wieku w Europie i na świecie zmienia się już klimat intelektualny – analitycy i politolodzy zaczynają twierdzić, że to koniec „końca historii” Fukuyamy, że mamy raczej „zderzenie cywilizacji” opisywane w tym czasie przez Huntingtona. A i Polacy zatęsknili już do podkreślania swojej tożsamości, co zostało wzmocnione przez politykę historyczną, podjętą przez rząd PiS w latach 2005-07. Wtedy pojęcie polityki historycznej pojawiło się w polskiej debacie publicznej. Następnie przez osiem lat pozostawało w zawieszeniu – w czasie rządów PO-PSL doszło nawet do ograniczenia nauki historii w szkołach. Teraz wróciło z całą mocą, rząd PiS znów nadrabia straty.

– Przyglądając się „historii historii” w III RP, możemy się przekonać – na przykładzie Lecha Kaczyńskiego – jak wielkie znaczenie dla historii mogą mieć działania jednego tylko człowieka.

– Dokładnie tak. I to wielki wstyd, że w III RP – jak nigdy wcześniej! – tych, którzy walczyli o historię, zaczęto nazywać oszołomami! Gdy stworzone dzięki uporowi Lecha Kaczyńskiego – wbrew naprawdę potężnym oporom lewicowo-liberalnych środowisk – Muzeum Powstania Warszawskiego okazało się ogromnym sukcesem, nastąpił „historyczny” przełom. Zaskakujące przebudzenie młodego pokolenia III RP dało znać o sobie także w związku z obchodami 60. rocznicy Powstania Warszawskiego zorganizowanymi właśnie przez ówczesnego prezydenta Warszawy Lecha Kaczyńskiego...

– ...bo okrągła – 50. rocznica, gdy prezydentem Polski był Lech Wałęsa, przeszła bez echa...

– To, niestety, prawda. A przecież już wtedy miało i mogło powstać to muzeum!

– Widać tępiciele polskiej historii wiedzieli, że to dla nich groźna instytucja!

– Rzeczywiście, Muzeum Powstania Warszawskiego zdecydowanie pomogło przełamywać tę zaszczepianą młodym Polakom niechęć do historii. Jego sukces miał charakter wzorcotwórczy dla innych tego typu instytucji. Można też mówić, że to właśnie wtedy zaczęła się nowa narracja w kulturze, czego dowodem jest choćby serial „Czas honoru”.

– Inny od innych filmów o wojnie?

– Można o nim mówić jako o fenomenie społecznym, choć profesjonalni analitycy tego nie dostrzegli... Ten serial przez kilka lat cieszył się ogromną popularnością, odkłamywał wojenną historię, naprawiał to, co w swoim czasie niszczyły równie popularne – bo jedyne w jednej telewizji – komunistyczne hity: „Stawka większa niż życie”, „Czterej pancerni i pies”. Ten ostatni serial był tak chętnie oglądany przez młodzież, ponieważ pokazywał losy jej rówieśników. Jako koproducent filmu „Kamienie na szaniec” mogę zaświadczyć, że dzisiejsza młodzież lubi takie wojenno-historyczne kino – szuka w nim siebie.

– Można chyba nawet powiedzieć, że to właśnie polska młodzież pierwsza zatęskniła do historii...

– Jak najbardziej. Nagle okazało się, że młode pokolenie wolnej Polski jednak łaknie patriotycznych treści, że zaczyna ich szukać, co było szokiem dla wszystkich tych, którzy dążyli do wykreślenia historii z edukacji.

– A wtedy oni po prostu zaostrzyli swoją kampanię dezawuowania historii i patriotyzmu...

– Ta „druga strona” nie mogła sobie odpuścić wpływu na młode pokolenie, musiała się jakoś odnieść do tych nowych, niepokojących ją zjawisk społeczno-kulturowych. Próbowała więc nadawać im swoje interpretacje, zasiewać wątpliwości, nawet podważać fakty historyczne. W „Gazecie Wyborczej” przeciwstawiano Powstanie Warszawskie Powstaniu w Getcie Warszawskim, rozjątrzono dyskusję wokół Żołnierzy Wyklętych itp., itd. Nie było to już jednak, jak wcześniej, totalne przeciwstawianie się narracji historycznej, nie było już prób wymazywania pewnych faktów z najnowszej historii Polski, co najwyżej pomniejszano ich znaczenie, pokazywano od ciemnej strony.

– Tak naprawdę dopiero od roku nadrabiamy w pośpiechu zaległości w dziedzinie polityki historycznej, chcielibyśmy też pokazać światu historyczne zasługi Polski. Jak to zrobić najskuteczniej?

Reklama

– Do ludzi współczesnych najlepiej przemawiają obrazy. Prezes Jarosław Kaczyński mówił o potrzebie nakręcenia polskich filmów historycznych w stylu wręcz hollywoodzkim. Ministerstwo Kultury rozpisało już konkurs na scenariusze. Mam nadzieję, że za kilka lat powstanie także kilka filmów o fenomenie „Solidarności”, o stanie wojennym i o tym, co działo się w Polsce w 1989 r.

– Przed nami 100. rocznica odzyskania niepodległości w 1918 r.

– Zawsze boję się tego myślenia wyłącznie rocznicowego... Nie znamy jeszcze szczegółów uroczystości planowanych przez rząd. Wiadomo, że powołano specjalnego pełnomocnika ds. obchodów stulecia niepodległości, że będzie otwarte Muzeum Józefa Piłsudskiego w Sulejówku. Wiadomo, że są też rozmaite obywatelskie, prywatne inicjatywy. W wydawnictwie „Akces” wydaliśmy niedawno reprint „Pism zbiorowych” Józefa Piłsudskiego, które po 1989 r. nigdy nie były wznowione; wydano je w PRL, oczywiście z tendencyjnymi i złośliwymi komentarzami. Teraz można mieć nadzieję, że naszym reprintem zainteresują się instytucje kulturalne, szkoły.

– Wkrótce także 100-lecie, ważnej nie tylko dla samej Polski, Bitwy Warszawskiej. Czy to nie najlepsza okazja, aby wreszcie pokazać światu znaczenie polskiego wysiłku zbrojnego?

– Zrealizowany kilka lat temu film „Bitwa warszawska” był już jakąś jaskółką, ale przed nami – mam nadzieję – filmy związane z tą rocznicą, z fenomenem Józefa Piłsudskiego, z fenomenem II Rzeczypospolitej, która jako 20-letnie państwo, odrodzone po 123-letniej niewoli, była w stanie w czasie II wojny światowej stworzyć Armię Krajową i państwo podziemne przeciwko dwóm totalitaryzmom, których etos pozwolił nam później przetrwać lata komunizmu. Widzę jasną kontynuację, ciągłość między AK i „Solidarnością”. Tak, to wszystko trzeba wreszcie pokazać.

– Co dzisiejszej Polsce jeszcze stoi na przeszkodzie, by całą historię pokazywać w prawdzie?

– Największym problemem są trudności w rozliczaniu najnowszej historii. Gdy mówimy o potrzebie pokazania szczególnej roli „Solidarności” w upadku komunizmu, trzeba powiedzieć wprost, że dużym historycznym kłopotem staje się sprawa Lecha Wałęsy. Trudno jest pokazywać rolę „Solidarności” w całej prawdzie, nie odnosząc się do niejednoznacznej przeszłości jej przywódcy, ale też trudno o tym mówić, zwłaszcza poza Polską... To najlepszy przykład na to, jak bardzo zaangażowanie polityków i polityki w proces historyczny może utrudniać pokazanie historycznej prawdy. Niewątpliwie trzeba jednak rozliczyć nawet te najtrudniejsze sprawy z historii. Dopiero wtedy można będzie je dumnie pokazywać całemu światu.

* * *

Andrzej Anusz
Doktor nauk humanistycznych (UKSW), działacz opozycji antykomunistycznej, były poseł, autor kilkunastu książek z dziedziny politologii i historii najnowszej. Współproducent filmu „Kamienie na szaniec” w reżyserii Roberta Glińskiego (2014), wydawca reprintu „Pism zbiorowych” Józefa Piłsudskiego (2016).

2017-01-11 10:15

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Co dalej z Telewizją TRWAM

Niedziela Ogólnopolska 39/2012, str. 16-17

[ TEMATY ]

polityka

media

TV Trwam

marsz

ARTUR STELMASIAK

Marsz na ulicach Warszawy w obronie wolności mediów

Marsz na ulicach Warszawy w obronie wolności mediów

Koncesja dla Telewizji Trwam nie jest tylko wyłączną sprawą ojców redemptorystów. To przede wszystkim walka o przestrzeganie demokratycznych zasad i zwykłej uczciwości

Jeśli ktokolwiek miał wątpliwości co do tego, czy decyzja Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji w sprawie Telewizji Trwam była polityczna czy merytoryczna, to po raporcie NIK powinien się ich pozbyć. Okazało się bowiem, że podmioty, które dostały miejsce na multipleksie jako rzekomo bardziej wiarygodne finansowo od Telewizji Trwam, faktycznie nie były w stanie za nie zapłacić. KRRiT musiała rozkładać im należność na raty. Co więcej, część nadawców, którzy ubiegali się o rozszerzenie koncesji z satelitarnej na naziemną telewizję cyfrową, dostali ją z naruszeniem prawa.
Fundacja Lux Veritatis, nadawca Telewizji Trwam, nie poddaje się jednak. Nie spoczywają na laurach również widzowie i sympatycy mediów prowadzonych przez toruńskich ojców redemptorystów. Do tej pory zebrano prawie 2,5 mln podpisów oraz zorganizowano setki marszów poparcia. Za tydzień, 29 września, na ulicach Warszawy przeciwko decyzji KRRiT może protestować nawet 200 tys. osób z całej Polski. - Dzwonią ludzie z całej Polski. Jest bardzo duże zainteresowanie. Oprócz parafii oraz stowarzyszeń katolickich w protest włączyli się również związkowcy z Solidarności - mówi Mirosław Przyborowicz, asystent posła PiS Andrzeja Jaworskiego. Jego biuro wzięło na siebie ciężar koordynowania ogólnopolskiego marszu pod hasłem: „Obudź się, Polsko”. Sprawa Telewizji Trwam jest bowiem symbolem walki o wolność słowa w Polsce oraz papierkiem lakmusowym przestrzegania praw obywatelskich i demokratycznych standardów.

CZYTAJ DALEJ

Ukraina: 38 lat temu doszło do katastrofy w Czarnobylu

2024-04-26 08:22

[ TEMATY ]

Czarnobyl

Adobe Stock

26 kwietnia 1986 roku w elektrowni atomowej w Czarnobylu na Ukrainie doszło do awarii, która stała się największą katastrofą w historii energetyki jądrowej.

Wybuch czwartego reaktora siłowni, do którego doszło w nocy z 25 na 26 kwietnia 1986 roku, doprowadził do skażenia części terytoriów Ukrainy i Białorusi. Substancje radioaktywne dotarły też nad Skandynawię, Europę Środkową, w tym Polskę, a także na południe kontynentu - do Grecji i Włoch. Obecnie reaktor czwartego bloku jest przykryty zabezpieczającym "Sarkofagiem" i "Arką".

CZYTAJ DALEJ

Siedlce: Pogrzeb dzieci utraconych

2024-04-26 18:01

[ TEMATY ]

pogrzeb

dzieci utracone

Siedlce

Magdalena Pijewska

- Jeśli rodzicami byliście przez pięć czy dziesięć minut, to rodzicami zostaliście na wieczność - wskazał ks. kanonik Jacek Sereda podczas Mszy św. w katedrze siedleckiej. Dziś odbył się pogrzeb 20 dzieci. Podczas liturgii modlono się dar pokoju i nadziei dla rodziców przeżywających ból po stracie dziecka.

Ks. Jacek Sereda, w nawiązaniu do odczytanej Ewangelii, wskazał, że bardzo ważne jest przeżycie okres żałoby, smutku. - To jest czas na nasz żal i łzy; ale Pan Jezus mówi do nas „nie trwóż się”. To mówi Ten, który Zmartwychwstał, jest zwycięzcą nad śmiercią - wskazał ks. Sereda.

CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję