Wybór, a ostatnio zaprzysiężenie na prezydenta Serbii Aleksandara Vučicia, dotychczasowego premiera tego kraju, najpewniej niewiele zmieni. Vučić stał na czele rządzącej SNS – zwycięskiej w wyborach parlamentarnych przed rokiem, która nie chciała reelekcji dotychczasowego prezydenta Tomislava Nikolicia. Miał silne poparcie nie tylko tej partii, ale – jak się okazało w kwietniowych wyborach prezydenckich – także większości Serbów. Wygrał już w pierwszej turze, z 55-procentowym poparciem; gdyby doszło do drugiej tury, otrzymałby najpewniej dwie trzecie głosów. Nie oznacza to, że Vučić nie ma wrogów. Pokazały to wiece i starcia jego zwolenników i przeciwników w czasie ceremonii jego zaprzysiężenia.
Skąd wysokie poparcie dla SNS i jej lidera, mimo braku poprawy sytuacji gospodarczej kraju? „Wynika ono przede wszystkim z podporządkowania mediów partii rządzącej oraz ze słabości wewnętrznie skonfliktowanej opozycji, skompromitowanej rządami w poprzedniej dekadzie – czytamy w analizie Ośrodka Studiów Wschodnich. – Wciąż wiarygodne dla elektoratu są hasła radykalnej walki z korupcją i obietnice nowych inwestycji”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Silny człowiek
Reklama
Nazwy mogą wprowadzać w błąd – jest to także przypadek Serbskiej Partii Postępowej, która z lewicą ma niewiele wspólnego. Przeciwnie: przez zwolenników uznawana jest za konserwatywną, a przez przeciwników – za populistyczno-nacjonalistyczną. Samego Vučicia też trudno uznać za postać jednoznaczną. 47-letni dawny nacjonalista deklaruje się dziś – i tak jest przez wielu postrzegany – jako prounijny reformator. I chyba nim rzeczywiście jest, a głosowanie na Vučicia w wyborach prezydenckich oceniano jako test jego popularności i wprowadzonych przez jego rząd reform gospodarczych – wspieranych przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy – oraz polityki integracji europejskiej. Z pewnością będzie miał silniejszą pozycję niż jego poprzednik, ale to nie on będzie teraz kierował rządem, a nowego premiera wskaże SNS. I to od postawy tej partii, ale także od siły i pozycji nowego premiera będzie zależeć moc sprawcza nowego prezydenta.
Dla każdego coś...
Pierwsze deklaracje Vučicia mogą być miłe zarówno dla obywateli, którym obiecał działanie na rzecz pokoju i stabilności, jak i dla Zachodu, bo zapewnił kontynuację europejskiej ścieżki swojego kraju, starań o przyjęcie do Unii Europejskiej (ma to być strategiczny cel jego urzędowania), a także dla Rosji – tradycyjnego sojusznika Serbii: Vučić zapowiedział umacnianie więzi z tym krajem i wyklucza ubieganie się o członkostwo w NATO. – Musimy rozmawiać ze wszystkimi. Wystarczy już grobów na Bałkanach, teraz jest czas narodzin – powiedział w inauguracyjnym wystąpieniu w parlamencie, odnosząc się do wojen z lat 90. ubiegłego wieku i rozwiązania kwestii dotyczących Kosowa. Serbia, co oczywiste, nigdy nie uzna niepodległości Kosowa, a polityk, który by to choćby zadeklarował, odszedłby w niesławie. Ale Vučić jest otwarty na negocjacje z kosowskimi Albańczykami. Kosowo jest kolebką państwowości i prawosławia, dlatego Serbia odmawia uznania jego niepodległości i blokuje jego wstąpienie nawet do ONZ.
Wielki Brat patrzy
Reklama
Wiele zależy od Rosji. Od lat mówi się o powstaniu w Serbii bazy wojskowej. Przy rządach Vučicia nie wydaje się to możliwe, woli on grać na dwie strony: zbliżać się do UE i kokietować Rosję. „Współpraca z Rosją służy mu jako narzędzie nacisku na UE przy domaganiu się ustępstw i koncesji” – ocenia OSW. Gdy kilka miesięcy temu Vučić przyjmował u siebie rosyjskiego ministra obrony i zapowiedział wzmocnienie współpracy politycznej, ekonomicznej i wojskowej z Rosją, Moskwa przekazała Belgradowi bezpłatnie 6 myśliwców MiG-29, 30 czołgów T-72C i 30 wozów pancernych.
Moskwa zrobi wiele, by zapobiec włączeniu Serbii w strefę wpływów Zachodu, ale niedawne przyjęcie do NATO Czarnogóry, która jeszcze nieco ponad dekadę temu tworzyła razem z Serbią jedno państwo i dawała dostęp do Adriatyku, mocno osłabiło znaczenie sojusznika Rosji oraz jej ewentualnych baz w tym kraju.
Problemem w relacjach Serbii z UE jest ochrona przez Belgrad świadków, których chce przesłuchać Międzynarodowy Trybunał Karny dla byłej Jugosławii. UE zatwierdziła otwarcie rozdziałów 23 i 24 – obejmują zagadnienia z zakresu sądownictwa – w negocjacjach akcesyjnych z Serbią już w ubiegłym roku, ale wszystko stanęło w miejscu.
Parlamentowi Serbii udało się po 2 latach prób obsadzić stanowisko naczelnego prokuratora ds. zbrodni wojennych – na co naciskała UE – ale nowa prokurator już zapowiedziała skupienie się na zbrodniach popełnionych przez Albańczyków z Kosowa.