Od kilku lat terroryści systematycznie przeprowadzają ataki i zabijają niewinnych ludzi w kolejnych krajach Unii Europejskiej.
Tuż przed wakacjami na moim brukselskim biurku pojawił się bieżący numer znanej unijnej gazety. A w niej – zdjęcie wiceszefa Komisji Europejskiej Fransa Timmermansa, który zapowiadał skoordynowaną walkę Unii Europejskiej z terroryzmem. Mówił o konieczności wprowadzenia nowych unijnych przepisów w celu odcięcia finansowania terrorystów.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Czyżby Timmermans – przemknęło mi przez myśl – oprócz tropienia „dyktatury” na Węgrzech i w Polsce (od Trybunału Konstytucyjnego poczynając, i na Puszczy Białowieskiej nie kończąc) miał jeszcze i na to czas? Czy będzie skuteczny? To znaczy on i Komisja, którą reprezentuje. Być może, ale z pewnością nie natychmiast. Kilka tygodni później miał bowiem miejsce kolejny terrorystyczny zamach, tym razem w Hiszpanii, w Barcelonie. Kierowca furgonetki wjechał na chodnik, w grupę ludzi. Jadąc zygzakiem, zabił kilkanaście osób, ranił kilkadziesiąt i umknął. Służby hiszpańskie reagowały dość szybko, ale co z tego. Znów zginęli ludzie.
Reklama
Niemal natychmiast otrzymałem prywatne zdjęcia i filmik z tego zdarzenia. Znajomy polski zakonnik szedł akurat w tym czasie feralną ulicą. Na szczęście samochód z terrorystą minął go o kilka metrów. A przed jego wyjazdem, właściwie pielgrzymką, przekomarzałem się, mówiąc: Po co wyjeżdżać? Nasz piękny kraj ma także wiele sanktuariów. I jest bezpieczniej. Ale z drugiej strony – czy jako obywatele Unii Europejskiej musimy drżeć przed każdą podróżą i ze strachu decydować się na pozostanie w Lublinie, Toruniu czy Warszawie?
Od kilku lat terroryści systematycznie przeprowadzają ataki i zabijają niewinnych ludzi w kolejnych krajach Unii Europejskiej. Niedawno w Wielkiej Brytanii, wcześniej we Francji, Belgii, Holandii, w Niemczech. Ostatnio także w Finlandii, gdzie według sondaży, co drugi Fin spodziewa się ataku terrorystycznego. Ludzie się boją. Terroryści oprócz ładunków wybuchowych i broni palnej coraz częściej używają noży, samochodów ciężarowych, furgonetek, a być może niebawem będą sięgać po środki chemiczne. Zdaniem specjalistów, te ostatnie są najtańsze. Jeśli więc uda się odciąć bądź ograniczyć finansowanie terrorystów, co zamierza Timmermans, a praktycznie realizuje to już prezydent USA Donald Trump, to być może należałoby się przygotować na jeszcze gorszy wariant. Nieraz już pisałem, że pierwszym krokiem skutecznej obrony jest prawidłowa diagnoza sytuacji.
Trzeźwo myślący dziennikarze i politycy twierdzą, że Europa jest w stanie wojny z terroryzmem i w związku z tym trzeba stosować środki adekwatne do tegoż stanu. Kraje UE wzdragają się jednak przed tym ze względu na konieczność ograniczenia swobód obywatelskich. Stosują więc półśrodki, których najwyższą formą jest stan wyjątkowy, jak we Francji. Na ulicach patrolujący żołnierze z długą bronią... a terroryści atakują inaczej i w innych krajach.
Po urlopie wróciłem do Brukseli. Na placu przyległym do Parlamentu Europejskiego, tradycyjnie jak w każdy wtorek, rozstawili się belgijscy kramarze. Można tu także na szybko coś zjeść. Zaczęli gromadzić się ludzie. Podszedłem do jednego ze stolików. Za plecami 3 umundurowanych żołnierzy z długą bronią gotową do strzału. Wszystko jak dawniej, czyli bez zmian.