Reklama

Wiadomości

Tajemnica Łysej Śpiewaczki

Niedziela Ogólnopolska 41/2017, str. 21

[ TEMATY ]

polityka

Artur Stelmasiak

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W ogóle dużo jest na świecie takich rzeczy, których robić nie wolno, ale można. Najważniejsze to żeby spróbować, czy zakazanej rzeczy zrobić nie można” – stwierdził dobry wojak Szwejk na widok zbombardowanego pociągu Czerwonego Krzyża. Ot, przystępnie ujęty dylemat biblijnej Ewy...

Jest taki nurt w historii ludzkiej myśli, który z takiego właśnie eksperymentowania z ostatecznościami uczynił swoją rację bytu. Ciągle zatem odzywają się jacyś „burzyciele autorytetów”, „odbrązawiacze” czy też typki szokujące dezynwolturą, z jaką traktują powszechne mądrości ludzkości, wypracowane przez dziesiątki pokoleń.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Gdy słyszę takiego „proroka”, to machinalnie oglądam się za nim, gdzie też następnie się uda, i zwykle intuicja mnie nie myli. Taki odważniak po wygłoszeniu swojej obrazoburczej mowy, dzieła lub utworu natychmiast – spoconym truchtem – bieży do kasy. A tam zamożni machinatorzy wypłacają mu jego dolę. Wszystko można – zgoda, ale czy należy?

Zawodowi gorszyciele nie mają tego typu wątpliwości. Wszak gdy nie dostaje talentu, wnikliwości i oryginalnej wizji, zawsze można zaszokować, obrazić lub chociażby usiłować wydrwić. Zadziwiający jednak jest fakt, że wszyscy ci „obrazoburcy” dobrze wiedzą, do jakiej granicy mogą się posunąć i z czego drwić się nie opłaca. Wolni i niepodlegli w krytykowaniu katolicyzmu i naszych świętości, z dziwnym potem na czole uciekają od najmniejszej nawet krytyki islamu czy judaizmu.

Oczywiste uwagi o współczesnych Prometeuszach za dychę wymamrotałem nie z powodu nagłego olśnienia, co jakiś czas bowiem marudzę, że brakuje mi w Polsce (na świecie zresztą też) prawdziwej, ideowej i bezkompromisowej lewicy. Brakuje mi takich socjałów z krwi i kości, jacy zaludniali planetę idei jeszcze gdzieś do połowy dwudziestego stulecia.

Teraz, Państwo wybaczą, ale przedstawię własną teorię na temat uprowadzenia lewicy, porwania jej jak – nie przymierzając – Europy jakiejś. W tym wypadku zwodnym kusicielem nie był jednak postawny biały byk, ale cherlawa, wymarszczona rączka ludzi pokroju Sorosa, którzy – jak kurze karmę – sypią dzisiejszym młodym niepokornym dolarki i wiodą ich w sidła przemyślnie na nich przygotowane.

Reklama

Zacznę jednak od początku. Oto w dziejach ludzkości pojawia się kasta finansistów. Wyłania się ona z grona bankierskiej, lichwiarskiej socjety. Najprzemyślniejsi potrafią łączyć zarabianie pieniędzy z polityką i na tym właśnie zarabiają jeszcze więcej. Kreują wehikuł nieskończonego zaspokajania chciwości. W pewnym momencie liczby na kontach są już tak abstrakcyjne, że pociąga ich jedynie kreowanie globalnych zjawisk. Traktują świat jako laboratorium, które wykupili na własność. Nie są jednak idiotami, doskonale wiedzą, że każde imperium kiedyś się rozpada, że w każdym sukcesie tkwi już zepsute ziarno klęski. Muszą zatem zabezpieczyć sobie przyszłość. Sfery finansów nigdy bowiem nie myślą o końcu, o prozaicznej śmierci.

Co zatem się dzieje? Najpierw muszą rozpoznać, skąd może nadejść najmocniejsze uderzenie, kto może im zadać śmiertelny sztych. Za cel biorą sobie zatem szczerą i dynamiczną lewicę. Ludzie, którzy głoszą idee solidarności międzyludzkiej, walczą o prawa pracowników, przejmują się patologicznym procesem nieskończonego bogacenia się garstki kosztem łupienia coraz większych rzesz szaraków, są prawdziwym i niepokojącym zagrożeniem. Ideowych socjałów trzeba więc ograć, wypruć spodem do wierzchu i tak złapać za twarz, żeby nawet nie spostrzegli, jak zostali skolonizowani i załatwieni.

Finansjera przeprowadziła to po mistrzowsku. Powoli, delikatnie sączyła w lewicowe kręgi odpowiednio słodką truciznę. Implementowano w lewicę idee, które już na pierwszy rzut oka były tak odstręczające, że trudno byłoby, by zostały przyjęte przez miliony statystycznych, ciągle jednak myślących, wyborców. Tak więc najpierw wszczepiono poczciwym socjałom (o komunistach nie piszę, bo to z natury podejrzana i gangstersko usposobiona do świata grupa) idee walki o równouprawnienie kobiet. – Jak już musicie koniecznie wyzwalać, to wyzwólcie kobiety z okowów samczej dominacji – podpowiedzieli złośliwi suflerzy z kręgów finansowego Olimpu. Potem zarażono socjałów wirusem homopolityki, gender i wieloma innymi, równie szkodliwymi i wstydliwymi chorobami. Lewica nawet się nie spostrzegła, jak finansjerzy wydrążyli ją od środka i napchali tam takich śmieci, że od samego słuchania o nich przeciętnemu człowiekowi sok z żołądka miesza się z destylatem myśli.

Reklama

Mam właśnie takie prywatne, od wielu lat badane w naturze, podejrzenie, że lewicy odebrano hasła, którymi rzeczywiście mogła zagrozić stabilności światowego kapitału, i na ich miejsce podstawiono sprytnie sfastrygowany humbuk. W ten sposób finansjerzy uzyskali nad lewicą kontrolę i – za jej pomocą – mogli zabrać się za zmienianie świata na swoją modłę. Pozbawiona ideowego napędu lewica stała się sprytnie wykreowaną zabawką, pozostającą w mocy tych, z którymi w założeniu miała śmiertelnie się zwierać.

Tzw. neolewica to dziś niepowiązany logiką zbiór obscenicznych ekscesów, które na sam swój widok zamieniają każdego – myślącego jeszcze – wyborcę w żonę Lota. W Polsce nie ma dziś przecież prawdziwej lewicy. Jest postpezetpeerowski związek zawodowy dawnej nomenklatury, czyli SLD, są wygłupy typu partia „Razem” pana Zandberga, są jakieś opary neuroaktywne w postaci profesor Środy, sprytnego pana Sierakowskiego i im podobnych, ale czy ktoś może poważnie rozważać myślowy sos, w którym jedna myśl nie jest logicznie powiązana z drugą? Wszystko to pływa w brei relatywizmu i logiki sytuacyjnej, kontekstowej. Tylko tak bowiem da się jakoś uzasadnić umysłowe wybroczyny profesora Hartmana, pani Senyszyn czy rzeczonej już profesor Środy.

Reklama

Sprytna finansjera pozbyła się naturalnego wroga, zarażając go – wyhodowanym we własnym laboratorium – wirusem. W ten sposób dzisiejsza lewica na świecie przypomina zapchlone i lekko zeżarte już przez mole futro, w którym kiedyś biło serce niedźwiedzia.

Teraz ideowo skupieni na przemienianiu dolarów we wpływy finansjusze zabrali się za idee narodu i normalnego państwa. Chcą w ten sposób wzruszyć naturalne oparcia ludzkiego myślenia o zbiorowości. Naturalnym polem doświadczeń stała się dla nich współczesna – a więc wyprana z religijnego kontekstu – Europa.

Wprowadzili do dzieła próżniaczą i wiszącą u ich kieszeni kastę urzędasów, którzy ani przed nikim nie odpowiadają, ani też nie są przez nikogo zapładniani zdrowymi ideami. Dzisiejsi urzędnicy UE to jedna z najbardziej udanych kreacji finansjuszy. To jednak temat na zupełnie nową rozprawkę, którą – w wypadku, gdy ta Państwa zafrapuje – przedstawię niebawem.

Jako człowiek o chrześcijańsko-demokratycznym usposobieniu zauważam także, że i chadecja (zwłaszcza ta niemiecka) została już przez finansjuszy wydrążona jak pień drzewa przez kornicze zastępy. Z klasycznej chadecji zostało dziś w Europie jedynie żałosne drzewce, na którym ciągle jeszcze powiewa coraz bardziej brudna chorągiewka.

Skoro jednak zacząłem niezrównanym Szwejkiem, to i sentencją z jego ust padającą zakończę: „Wojsko bez wyzwisk to nie wojsko. (...) Był na przykład oberlejtnant Holub, taki uczony, że cała kompania uważała go za idiotę, ponieważ z powodu swej uczoności nie nauczył się wyzywać żołnierzy i nad wszystkim zastanawiał się tylko ze stanowiska naukowego”.

Wyobraźcie sobie Państwo, czym byłaby dzisiejsza dyskusja polityczna bez wyzwisk, jak dalece przedstawienie dzisiejszej polityki zostałoby wtedy roznegliżowane. Okazałoby się, że dzisiejsza polityka to teatr, w którym występuje Łysa Śpiewaczka z głosem pozbawionym emisji.

2017-10-04 10:21

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Nasze „nie przeminęło z wiatrem”

Niedziela Ogólnopolska 28/2017, str. 36-37

[ TEMATY ]

polityka

Dominik Różański

Dr Barbara Fedyszak-Radziejowska Socjolog i etnograf. Pracuje w Instytucie Rozwoju Wsi i Rolnictwa PAN oraz na Wydziale Administracji i Nauk Społecznych Politechniki Warszawskiej

Dr Barbara Fedyszak-Radziejowska
Socjolog i etnograf. Pracuje w Instytucie
Rozwoju Wsi i Rolnictwa PAN oraz na Wydziale
Administracji i Nauk Społecznych
Politechniki Warszawskiej

O trudnym, ale koniecznym budowaniu wspólnoty – z dr Barbarą Fedyszak-Radziejowską rozmawia Wiesława Lewandowska

WIESŁAWA LEWANDOWSKA: – Po katastrofie smoleńskiej z biegiem czasu zaczął narastać bardzo ostry podział między Polakami. Część elit stara się narzucić narrację: mamy dość tego Smoleńska, „sekty smoleńskiej” i politycznego wykorzystywania wypadku lotniczego, a comiesięczne spotkania modlitewne na Krakowskim Przedmieściu są dziś kontestowane w sposób agresywny, pozaprawny. Czy to, co wydarzyło się 10 kwietnia 2010 r. pod Smoleńskiem, nie stało się źródłem nowej społecznej traumy?

CZYTAJ DALEJ

Czy przylgnąłem sercem do Jezusa dość mocno?

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Grażyna Kołek

Rozważania do Ewangelii J 6, 44-51.

Czwartek, 18 kwietnia

CZYTAJ DALEJ

Szczęśliwa, która uwierzyła

2024-04-18 21:04

Materiały organizatorów

W ramach przygotowań do synodu odbędzie się diecezjalny dzień skupienia dla kobiet. Będzie to czas spotkania i odkrywania siebie, swoich życiowych zadań i miejsca w Kościele.

Dzień skupienia będzie miał miejsce 20 kwietnia w parafii NMP na Piasku we Wrocławiu w godz. 10.00-18.00. W programie jest medytacja, konferencja i wspólna modlitwa, które mogą okazać się pomocą dla każdej z kobiet w zrozumieniu swojej tożsamości i życiowych zadań. Rozważania będą się odbywać w świetle słów z Ewangelii według św. Łukasza: „Szczęśliwa, która uwierzyła”. Jak piszą organizatorzy: „przyjrzymy się spotkaniu dwóch kobiet: rozpoczynającej dorosłe życie Maryi i mającej już za sobą wiele doświadczeń Elżbiety. Łączy je nadzieja i odwaga wychodzenia naprzeciw szczęściu”.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję