W parafialnych harmonogramach proboszczowie wyznaczają tego dnia dodatkowe Msze św., a mimo to niektóre świątynie w Popielec dosłownie pękają w szwach. Wśród wiernych można rozpoznać parafian, ale uwagę duszpasterzy zwracają także zupełnie nowe twarze. Sytuacja ta oznacza, że dla niektórych wiernych posypanie głowy popiołem traktowane jest niemal jako supersakrament. Być może nawet brakuje niektórych na Rezurekcji czy Pasterce, ale Popielec staje się praktyką obowiązkową.
Ewangeliczne orędzie
Reklama
Czy należy obrażać się na wiernych z tego powodu, że w jakimś sensie przypisują Środzie Popielcowej większe znaczenie, niż to wynika z teologii kalendarza liturgicznego? Absolutnie nie. Liczna obecność parafian tego dnia w kościele powinna być okazją do skierowania pod ich adresem specjalnego słowa. W ostatnich latach wiele się przecież mówi o ewangelizacji. W Środę Popielcową pojawia się zatem niepowtarzalna okazja, by poruszyć Słowem Bożym tzw. letnich katolików, wśród których niejednokrotnie można też spotkać osoby odwiedzające kościół raz w roku. Gdyby ktoś chciał dotrzeć do takich wiernych, trzeba by nie lada akcji ewangelizacyjnej. Na pewno nie byłoby łatwo wyłowić ich spośród mieszkańców miast i wsi. Tymczasem każdy proboszcz otrzymuje niejako od Opatrzności Bożej prezent, bo ci letni katolicy pojawiają się w kościele jak na tacy. Co zatem powiedzieć im podczas homilii? Z jakim przesłaniem zwrócić się do tych płycej wierzących?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Przede wszystkim nie wolno się na nich obrażać. Wzorcem duszpasterskiego podejścia w takiej sytuacji powinien być sam Chrystus, który chętnie spotykał się nie tylko z letnimi wyznawcami religii mojżeszowej, ale również z grzesznikami i nierządnicami.
Prawdą jest, że podczas popielcowych obchodów przypomina się wiernym niepopularne prawdy. Okoliczność ta w pewnym sensie może być nawet niesprzyjająca w ewangelizacyjnym zaangażowaniu. Może się bowiem okazać, że ludzie, którzy raz w roku przyjdą do kościoła, zniechęcą się z powodu usłyszanych tam treści. Z ambony popłyną przecież słowa mówiące o przemijaniu, a także o tym, że trzeba się nawracać. Jednak Kościół powinien wczuć się w rolę dobrego lekarza. Każdy ksiądz powinien tego dnia zwrócić się do wiernych z następującym przesłaniem: „Wasza kondycja nie jest dobra. Jako grzesznicy jesteście pokiereszowani i potrzebujecie leczenia. Więcej nawet, jeśli nie odmienicie swojego życia, czeka was niechybnie śmierć. Ale nie traćcie nadziei, bo ja mam dla was skuteczne lekarstwo. Lekarstwem tym jest sam Jezus Chrystus, który ma moc uwolnić was od grzechu”.
Niniwa XXI wieku
Reklama
Z pozoru więc okres Wielkiego Postu wiąże się ze smutkiem. W liturgii pojawiają się w tych dniach fioletowe barwy przypominające o przemijaniu i pokucie. Taką wymowę mają także popiół i przejmujące słowa, że jesteśmy prochem i obrócimy się w proch. Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę prawdę, że chrześcijaństwo jest religią nadziei, trzeba także na praktyki wielkopostne rzucić promień ewangelicznego światła. Ani o przemijaniu, ani o naszej grzeszności nie przypominamy sobie tego dnia z tego powodu, by paraliżować się lękiem. Wręcz przeciwnie, nie może tu być mowy o żadnym paraliżu, lecz o dynamicznej mobilizacji. Przesłanie Środy Popielcowej i Wielkiego Postu da się przecież streścić w prostym zdaniu: „Nawracajcie się”.
Wielką pomocą w zrozumieniu tego przesłania są niewątpliwie słowa papieża Franciszka, który w Roku Świętym Miłosierdzia (2015/16) z takim uporem powtarzał swoje przesłanie, że „Bóg nie męczy się przebaczaniem”. Popielec zatem, jak mało który dzień, przypomina nam o Bożym Miłosierdziu. Mieszkańcy Niniwy nawrócili się dzięki nawoływaniu Jonasza, a znakiem ich nawrócenia był popiół. Postawa pokuty jednak nie była ostatnim ani nawet najważniejszym akordem. Najważniejsze bowiem było przebaczenie Jahwe i to, że Bóg w swych zamiarach odstąpił od unicestwienia grzeszników.
Środa Popielcowa jest zatem dla nas pozytywnym scenariuszem i w kalendarzu każdego katolika powinna zajmować bardzo ważne miejsce. Dobre owoce tego dnia nie dokonują się jednak automatycznie, nie może więc tu chodzić o żaden automatyzm. Gdyby ktoś bezrefleksyjnie chciał jedynie posypać swą głowę popiołem, a nie miał zamiaru wewnętrznie odmienić swego życia, praktyka taka mogłaby okazać się nieskuteczna. Bóg pragnie od nas autentycznego nawrócenia, zmiany optyki, dzięki której On sam na nowo stanie się centrum naszego życia. W Wielkim Poście Bóg pragnie zająć właściwe sobie miejsce, by przywrócić właściwe miejsce człowiekowi.