Uchodząca dotąd za umiarkowane państwo islamskie Algieria radykalizuje się. Wskazuje na to choćby coraz ostrzejszy kurs władz wobec miejsc chrześcijańskiego kultu.
Na początku marca br. algierscy urzędnicy nakazali zamknąć już czwarty w ostatnich tygodniach kościół. Powód? Zdaniem administracji, obiekt nie spełniał wymogów prawnych, które na niemuzułmańskie obiekty kultu nakłada uchwalona ponad 10 lat temu ustawa. Chodzi przede wszystkim o przepisy przeciwpożarowe.
Stwierdzono, że niewielka sala w miejscowości Azagher na północy kraju nie ma wyjścia ewakuacyjnego ani gaśnic. Władze zarzuciły ponadto, że pochodzący z Konga duchowny, który zawiadywał nieruchomością, prowadził działalność duszpasterską z pogwałceniem obowiązujących uregulowań. Świątynię należącą do najliczniejszego Kościoła protestanckiego obecnego w Algierii zamknięto 2 marca br. Przedstawiciele wspólnoty obawiają się, że będą musieli opuścić kolejne świątynie, bo zastrzeżenia administracyjne są wysuwane wobec 25 z 40 kościołów należących do protestantów. Wygląda to na zorganizowaną antychrześcijańską kampanię zmierzającą do wyrzucenia chrześcijan z Algierii. Problem tkwi w tym, że urzędnicy powołują się na ustawę z 2006 r., regulującą działalność niemuzułmańskich związków religijnych na terenie kraju. Nazywana jest ona często przez chrześcijan „mieczem Damoklesa”, którego władza może używać, kiedy się jej spodoba.
Pomóż w rozwoju naszego portalu