Demokracja liberalna stała się fundamentem ustrojowym III Rzeczypospolitej. W jej ramach (I etap) funkcjonują już mechanizmy gospodarcze, polityczne i społeczne. W państwach Europy Zachodniej, w których
ma o wiele bogatszą historię, przeżywa ona głęboki kryzys i jest poddawana coraz ostrzejszej krytyce. To właśnie za jej sprawą - co podkreśla wielu zachodnich intelektualistów - nastąpiło "wewnętrzne
wyjałowienie" społeczeństw Europy Zachodniej. Zjawisko to dotyczy także, co podkreśla z tak dużym naciskiem Sołżenicyn, Stanów Zjednoczonych.
W demokracji liberalnej główny nacisk kładzie się na tzw. wolność jednostki. Wolność - i to jest najistotniejsze - opartą w dużej mierze na fundamencie relatywizmu moralnego i konsumpcjonizmu. Im
mniej nakazów i zakazów o charakterze moralnym i etycznym, tym obszar owej "wolności "jest rzekomo większy. Oczywiście za tym idzie akceptacja (także i niekiedy w wymiarze prawnym) takich zjawisk jak
aborcja, eutanazja czy związki homoseksualne. Wszystko, co jest przyjemne a nie zagraża (pozornie) bezpieczeństwu państwa jest dozwolone. Tak skonstruowany, głównie na potrzeby wielkiego biznesu, hedonistyczno-materialistyczny
mechanizm doprowadził do wielkiego kryzysu społeczeństw zachodnio-europejskich.
To, co miało "uszczęśliwić" człowieka sprawiło, że staje się on coraz bardziej samotny i zagubiony. Niestety, nie jest już to człowiek poszukujący. Na pewien sposób - stosując m.in. różne metody socjotechniczne
- "zabito "w nim głód poszukiwania i poznania prawdy.
Coraz mniej miejsca w życiu takiego człowieka zajmuje religia. Wmówiono mu, że ogranicza ona jego wolność. Czy w świecie, w którym funkcjonuje tak ogromna liczba występujących pod wieloma postaciami
bożków, jest miejsce dla Boga? W jakimś stopniu odpowiedzi na to pytanie udziela nam projekt Konstytucji Europejskiej. Trudno nie zgodzić się z poglądem laureata literackiej Nagrody Nobla, Imre Kesztera,
który twierdzi, że największym problemem społeczeństw Europy Zachodniej jest ich bez-ideowość. Jest paradoksem to, że owa duchowo-intelektualna - dowodzi tego choćby kryzys europejskiego kina - pustka
jakby sięga swoimi korzeniami do poglądu Karola Marksa, tak bardzo przecież związanego z Zachodem, że byt kształtuje świadomość. Jej owoce są coraz bardziej przerażające. Wzrasta liczba rozpadających
się rodzin, różnego rodzaju sekt, przestępstw, ludzi, szczególnie młodych, uzależnionych od narkotyków, alkoholu i seksu. W bardzo szybkim tempie następuje proces starzenia się społeczeństw Europy Zachodniej.
I nie tylko Europy Zachodniej. Demografowie alarmują, że jeżeli nie nastąpi zahamowanie tendencji spadkowej w zakresie przyrostu naturalnego w Bułgarii, to naród ten już za 30 lat może przestać istnieć.
Demokracja liberalna służy - co pokazuje praktyka - przede wszystkim wąskiej grupie obywateli. W ich rękach są wielkie, nie zawsze "czyste" pieniądze, a co za tym idzie "rzeczywista" władza .To oni
za pomocą środków przekazu, najczęściej będących ich własnością, manipulują owym bezideowym, oślepionym przez coraz agresywniejsze reklamy człowiekiem, bezlitośnie go oszukując. Najgorsze jest to, że
ów człowiek nie wie o tym, że jest oszukiwany. Nie ma świadomości tego, że ci którzy rzekomo walczą o jego prawo wyboru - jest to bardzo widoczne w przypadku aborcji i eutanazji - w rzeczywistości często
w imię tylko i wyłącznie swoich interesów traktują go jak przedmiot. Głównie wzbudza on ich zainteresowanie wtedy, kiedy zbliża się czas wrzucania do urn kart wyborczych. Wówczas to na zamówienie są pisane
przez socjotechników programy wyborcze, na które składają się głównie hasła i obietnice. W powyborczej szarej rzeczywistości często nie pozostaje po nich ani śladu. Nie tylko, że nie rozlicza się ich
politycznych właścicieli, ale mało kto wraca do nich pamięcią. Skutki tego są widoczne, choćby w postaci coraz mniejszej frekwencji wyborczej - dotyczy to wszystkich krajów Europy Zachodniej.
Cechą charakterystyczną demokracji liberalnej jest osłabienie więzi i wrażliwości społecznej. Coraz częściej wszelkie zło - dobrze to jest widoczne na przykładzie licznych afer, czy to gospodarczych,
czy politycznych - spotyka się z obojętnością czy milczącą akceptacją ze strony coraz większej części społeczeństwa. Toteż w takiej atmosferze w świadomości tych, którzy naruszają prawo narasta poczucie
bezkarności.
Sukces w pojęciu liberalnym utożsamiany jest głównie z wykonywaniem pracy, przynoszącej duże pieniądze. Droga do owego sukcesu określana jest często jako "walka szczurów". W tej walce wygrywają tylko
silni i bezwzględni. Tutaj nie ma miejsca dla wartości moralnych i etycznych. Są tylko narzucone "reguły gry", w ramach których człowiek - z całą jego podmiotowością - podporządkowany jest rachunkowi
ekonomicznemu.
Czy już zatem nie nadszedł czas, aby zawrócić z obranej 14 lat temu przy Okrągłym Stole drogi?
Czy nie nadszedł już czas, aby odpowiedzieć sobie na pytanie, "czy droga ta nie prowadzi - bez względu na jej długość - do kolejnego totalitaryzmu?
Pomóż w rozwoju naszego portalu