Gdy kończymy kolejny rok kościelny naszego życia, lepiej rozumiemy to liturgiczne podkreślenie, że Jezus Chrystus jest Panem i Królem całego wszechświata. On jest „Słowem Ojca”, przez które „wszystko się stało”, początkiem i końcem ludzkich dziejów, Kluczem otwierającym nieskończone przestrzenie wspólnoty życia Boga z człowiekiem. Kiedy odczytujemy te słowa, że „Jezus Chrystus jest Świadkiem Wiernym, Pierworodnym wśród umarłych” – wtedy przez wiarę stajemy się świadkami tej Prawdy, którą Bóg objawił człowiekowi i światu w Osobie swojego Syna.
Potrzebne nam jest to przypomnienie, że „tylko w spotkaniu z Jezusem może zniknąć niepokój, w którym wyraża się to, co jest głęboko ludzkie: poszukiwanie prawdy, nienasycona potrzeba dobra, głód wolności, tęsknota za dobrem, głos sumienia. Tylko On jest rozwiązaniem wszystkich problemów, tylko On jest prawdziwym Zbawieniem świata, tylko On jest nadzieją ludzkości” (św. Jan Paweł II). Chrystus, wprowadzając człowieka w głębię tajemnic Boga, stał się „Zasadą” łączenia Boga z każdym człowiekiem. Daje nam przez to – wszystkim i każdemu z osobna – szczególną zdolność wizji historycznej, bez której człowiek nie rozpoznałby sensu swojego istnienia, wydarzeń, losów i nadziei na „spełnienie siebie”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
W pięknej, a zarazem głęboko teologicznej formie pisze o tych tajemnicach powiązań Boga i człowieka ks. prof. Czesław S. Bartnik: „Dopóki toczy się historia – odmierzana na zegarze czasu i zapisywana na tablicy wartości – nie rozpoznamy do końca procesu sensów i nonsensów życia indywidualnego i społecznego. Chrystus jest Najwyższym Sensem historii. Wszystko inne jest tylko tłem dla rozwoju osoby ludzkiej”.
Taki sposób odczytywania dziejów świata, a w nim i człowieka, zawsze był i pozostaje niepokojem, który każdego z nas wzywa do konkretnej odpowiedzi. Zasadniczo niepokój ten występuje na dwóch płaszczyznach. Pierwszą z nich jest postawa wiary w Chrystusa i zawierzenia Chrystusowi. Drugą zaś – wszelka forma niewiary, wyrastająca bądź to z prostej niewiedzy, bądź z otwartego sprzeciwu wobec Chrystusa.
W pierwszym wypadku Chrystus objawia się człowiekowi jako uosobiona Prawda, wymagająca poznania i przyjęcia. Jest Prawdą, która ogarnia każdego uprzedzającą miłością i która „przez krew uwalnia nas od grzechów”, co czyni nas współdziedzicami „królestwa nie z tego świata”. Żyć w jej świetle oznacza być zobowiązanym do „złożenia osobistego świadectwa Prawdzie”.
W drugim wypadku trzeba podkreślić, że niepokój poszukiwania prawdy musi obejmować wszystkich ludzi. Wszelkie działania „zagłuszające” – w wymiarze czy to indywidualnym, czy społecznym – są zawsze skierowane przeciwko naturze i dobru człowieka. Tak działo się podczas częstych spotkań Jezusa z faryzeuszami, którzy śledzili Go i nasłali na Niego szpiegów, aby Go pochwycić w mowie.
Ewangeliści wprost prześcigają się w swoich relacjach ukazujących spór o prawdę, który stoczył namiestnik Piłat. Rozpoczął bardzo obiecująco, bo od zasadniczego pytania o prawdę, ale skończył metodą zastraszenia: „Czy nie wiesz, że mam władzę uwolnić Ciebie i mam władzę Ciebie ukrzyżować?”. Niestety, owoce owego zmagania o prawdę zostały zaprzepaszczone lękiem o utratę władzy. A w historii ludzkości pozostał przykład – powtarzany po wielekroć – zagłuszania prawdy w sercu człowieka gestem obmycia rąk... i to wobec tłumu!