Bożenka i Krzysztof Micorowie z Bielska-Białej są świeżo upieczonym małżeństwem. Para wcięła ślub 15 września ubiegłego roku. Kiedy wracają do początków swojej znajomości przyznają, że nic nie wskazywało na to, że Pan Bóg zaprowadzi ich przed ołtarz. Pierwszy raz spotkali się za sprawą ks. Andrzeja Wołpiuka, który zabrał ich na Krajowe Forum Duszpasterstwa Młodzieży Warszawy. Reprezentowali naszą diecezję. – Dokładnie mówiąc to było Turno pod Warszawą. Dokoła las z domem rekolekcyjnym pośrodku, do najbliższej stacji benzynowej 10 km, czyli tylko młodzież z duszpasterzami i las – wspomina Krzysztof. Kilkugodzinną podróż w samochodzie w połowie przespali zmęczeni.
Potem był wspólny wyjazd na kolonię organizowaną przez wspomnianego kapłana dla dzieci z parafii św. Maksymiliana Kolbego w Aleksandrowicach. Jako wychowawcy Krzysztof i Bożena spędzili tam razem kilkanaście dni zajmując się podopiecznymi. – Ta znajomość była serdeczna, ale też zdecydowanie koleżeńska. Taki też charakter miały początki naszej pracy przy ŚDM w Krakowie – wspominają małżonkowie. Historia jednak nabierała tempa. W 2014 r. znaleźli się razem w Rzymie, w grupie ponad stu osób, reprezentujących polską młodzież, która w Wiecznym Mieście przejmowała od młodych Brazylijczyków znaki ŚDM: Krzyż i Ikonę Salus Populi Romani.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Czekał na dworcu
Reklama
Kraków 2016 stał się momentem przełomowym. Dla niej było to drugie światowe spotkanie młodych z papieżem. Na pierwsze pojechała do Madrytu. – W Hiszpanii znalazłam się dzięki pomocy dobrych ludzi. Po spotkaniu z Ojcem Świętym i młodymi całego świata połknęłam bakcyla. Doświadczenie tego typu międzynarodowej wspólnoty, skupionej wokół Pana Boga jest jedyne w swoim rodzaju. Wtedy jednak nie wiedziałam, że to wszystko doprowadzi mnie do małżeństwa – mówi Bożena.
Krzysztof po raz pierwszy poznał atmosferę ŚDM w Polsce i to od kuchni, kiedy razem z Bożeną podjął posługę wolontariacką, najpierw w diecezjalnym centrum ŚDM w Bielsku-Białej, a potem już w samym Krakowie. – Pan Jezus dał nam możliwość spędzania mnóstwa czasu wspólnie. I to nie zawsze był czas łatwy, kosztował nas sporo wysiłku. Na przykład, gdy spotkanie w centrum było ustalone na godz. 19, my byliśmy w biurze już o godz. 10, by do wieczora wspólnie pracować – wspomina. – W trakcie przygotowań ŚDM w diecezji mieszkałam w Gliwicach. Gdy do Bielska przyjeżdżałam na zaplanowane zebrania diecezjalnego centrum, na dworcu kolejowym zawsze czekał na mnie Krzysztof. Mogłam być pewna, że on tam będzie i do biura centrum nie pójdę sama – Bożena wraca do wydarzeń sprzed ponad dwóch lat.
Oboje podkreślają, że ŚDM w Polsce przyniosło pewność, że to jest ta osoba. – Czy to był moment czy proces? Trudno powiedzieć. Podczas Tygodnia w Diecezji przyszła mi taka myśl. Dlaczego nie? Przecież dobrze nam się razem współpracuje. I ta myśl spowodowała chyba inne spojrzenie na Bożenkę – mówi Krzysztof. – To było takie spokojne, stopniowe, ale bardzo mocne budzenie zaufania. Wiedziałam, że cokolwiek będzie się działo, zawsze mogę na tego człowieka liczyć – dodaje jego żona.
Sto dolarów
Reklama
Jeszcze przed ślubem wcale nie planowali wyjazdu na Światowe Dni Młodzieży. Powód był jak zwykle prozaiczny – dwa bilety lotnicze do Ameryki Środkowej to dla młodych ludzi rozpoczynających wspólne życie wydatek przekraczający możliwości.
– Na pewno możemy jechać dzięki życzliwości i ofiarności kapłanów. Gdy powzięliśmy plany ślubne, byliśmy przekonani, że do Panamy na pewno nie polecimy, bo nas po prostu nie będzie stać. Księża zorganizowali pożyczkę, dzięki której mogliśmy zapłacić wszystkie konieczne do wyjazdu zaliczki. Mogliśmy więc się skupić na organizacji ślubu i wesela i później dopiero oddać pożyczone pieniądze – opowiada Krzysztof. Para zapytana o to, czy planuje coś, co byłoby celebracją ich małżeństwa odpowiada, że jeśli czas pozwoli będą starali się wybrać na wspólną kolację.
– Tutaj właśnie przypomina się nasze wesele, kiedy ktoś z gości wręczył nam 100 USD. „To jest na uroczystą kolację małżeńską w Panamie” – usłyszeliśmy wtedy. Może będzie taka okazja, by te pieniądze po części na takie spotkanie we dwoje wykorzystać – mówią, bez specjalnego zadęcia, świadomi głównego celu swojego wyjazdu.
To nie są wakacje na Karaibach
W rozmowie, odbytej jeszcze przed wylotem do Panamy, para wyraźnie podkreśla, że Światowe Dni Młodzieży nie są dla nich wyjazdem na wakacje. – Jesteśmy świadomi, że to nie jest wyjazd wypoczynkowo-rekreacyjny. Cel jest zgoła inny: jedziemy tam spotkać się z młodymi ludźmi i z Ojcem Świętym. Jedziemy, by włączyć się w tę ogólnoświatową wspólnotę młodych wyznających radosną wiarę w Chrystusa. Wiele razy to zdanie było powtarzane: nie lecimy na wakacje na Karaibach – powtarzają zgodnie młodzi małżonkowie. Na pytanie, czego spodziewają się po tych Światowych Dniach Młodzieży, odpowiadają nieco tajemniczo.
– Niczego się nie spodziewamy. Zdajemy się na to, co Pan Bóg przygotuje. On dotychczas wiele razy udowadniał, że prowadzi nas drogami, które trudno przewidzieć. Tak, jak trudno było przewidzieć, że zostaniemy małżeństwem. Przecież, początkowo nic tego nie zapowiadało – mówią z uśmiechem, patrząc na siebie porozumiewawczo.