Reklama

Niedziela Małopolska

Majowy wieczór

Gdy w piątkowe, późne popołudnie zmierzałam do Fałkowic, gdzie „Niedziela” została zaproszona do udziału w nabożeństwach majowych, odprawianych przy pięknych kapliczkach, pokryte chmurami niebo zapowiadało, że w każdej chwili może spaść deszcz...

Niedziela małopolska 21/2019, str. 6-7

[ TEMATY ]

nabożeństwo majowe

Karol Sudor

Wspólnie się modlimy, śpiewamy i jest to piękne – mówi Kazimiera Ruman

Wspólnie się modlimy, śpiewamy i jest to piękne – mówi Kazimiera Ruman

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Na miejscu spotkałam czcicieli Maryi, a wśród nich osoby mi znane z zimowego spotkania, kiedy słuchałam fałkowickich kolędników. To właśnie wtedy dowiedziałam się, jak miejscowa ludność dba o okoliczne kapliczki, okazując w ten sposób swoje przywiązanie do wiary, do Kościoła i lokalnej tradycji.

Odnowione kapliczki

– W Fałkowicach, należących do parafii pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Gdowie, jest siedem kapliczek – informuje Franciszek Ciężarek, który od lat zbiera informacje na ich temat, a także wspólnie z żoną, Katarzyną zmotywował lokalną społeczność do zadbania o nie. Podkreśla, że wieś była bardzo pobożna i zaznacza, iż najstarsze kapliczki pochodzą z drugiej połowy XIX wieku. Mój rozmówca nie kryje satysfakcji, informując, że trzy z nich zostały odnowione dzięki kolędnikom. – Co roku, po przejściu kolędy, następuje odnowienie kolejnej kapliczki – mówi Franciszek Ciężarek. I dodaje: – Znaleźliśmy mieszkającego w Winiarach kamieniarza, sztukatora, Eugeniusza Kasprzyka i zaproponowaliśmy mu do odnowy pierwszą kapliczkę Pana Jezusa Frasobliwego. Prace renowacyjne trwały kilka miesięcy. Wszystko zostało starannie i dokładnie od podstaw wykonane. Pomogli mieszkańcy Fałkowic; panowie z Ochotniczej Straży Pożarnej oraz panie z Koła Gospodyń Wiejskich, które się kapliczką opiekują. Wiele osób się w tę pracę przy odnowieniu kapliczki zaangażowało. Rzemieślnik z Bilczyc, Sławomir Wrona, wykonał kute, blaszane daszki, a beton potrzebny do wykonania fundamentów pod kapliczkę gratisowo dostarczył Szczepan Stopa – właściciel betoniarni w Marszowicach.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

W następnych latach odnowiono kolejne kapliczki. Franciszek Ciężarek podkreśla, że zostały też uroczyście poświęcone. Z podziwu godną dokładnością informuje: – Kapliczkę Pana Jezusa Frasobliwego poświęcił proboszcz naszej parafii, ks. Stanisław Bętkowski w 2016 r. Drugą – Matki Bożej Gdowskiej, (przy dworze) poświęcił ks. wikariusz Tomasz Jajecznica w 2017 r., a rok temu kolejną, też Matki Bożej Gdowskiej – ks. wikariusz Piotr Piekarczyk.

Reklama

W trakcie pobytu w Fałkowicach zatrzymaliśmy się m.in. przy kapliczce Matki Bożej Gdowskiej (przy dworze). Jej historię przybliża Franciszek Ciężarek: – Tę kapliczkę ufundował w 1900 r. Michał Strojny wraz z pierwszą żoną, Anną. To był bogaty kmieć, który miał ponad dziewięciohektarowe gospodarstwo. Kapliczka została ufundowana z prośbą skierowaną do Matki Bożej Gdowskiej o ochronę przed częstymi powodziami, które miały tu miejsce, oraz o błogosławieństwo dla mieszkańców Fałkowic.

Codzienne spotkania

Przy kapliczce zebrała się grupka osób. – Spotykamy się codziennie – mówi jedna z pań. I dodaje: – Raz jest nas więcej, a raz mniej, ale zawsze znajdą się chętni do wspólnej modlitwy. Dzisiaj nie ma pani Marii, która nam gra na akordeonie, wtedy łatwiej jest śpiewać, ale bez niej też damy radę. Zebrani, a wśród nich rezolutna czteroletnia Kasia, zapraszają mnie do udziału w nabożeństwie. Wspólnie odmawiamy Litanię Loretańską, śpiewamy Maryjne pieśni… Deszcz, który próbuje nas zniechęcić, nikomu nie przeszkadza. Może dlatego szybko ustaje. Nabożeństwo kończymy, śpiewając: „Zapada zmrok...”. W tym miejscu, w tych okolicznościach, ta pieśń nabiera nowego znaczenia.

Pan Franciszek proponuje, aby jechać w kolejne miejsce, gdzie zapewne jeszcze się modlą. Jedziemy do Fałkowic – Cieniawy. Na górce dostrzegam krzyż, kapliczkę i grupę ludzi. Tu też uczestniczymy w nabożeństwie majowym. Wśród modlących spotykam byłego sołtysa Fałkowic – Andrzeja Domagałę i obecną sołtys – Kazimierę Ruman. Gdy dopytuję, co sprawia, że zbierają się w tym miejscu, Kazimiera Ruman ripostuje: – Nie co, tylko kto. I wyjaśnia: – Matka Boska to sprawia. Ja tu przychodziłam jako małe dziecko. Tutaj sprzątałyśmy, przynosiłyśmy w słoikach kwiatki. Wtedy był tu tylko krzyż...

Reklama

O krzyżu opowiada Andrzej Domagała: – To była posesja zakupiona przez mojego dziadka, Juliana Szostaka. Ten krzyż podobno już wtedy w tym miejscu stał. Nie wiemy do końca, na jaką okoliczność został postawiony. Być może był to przydrożny krzyż, który żegnał odjeżdżających czy odchodzących na zawsze, bo jak mówią najstarsi mieszkańcy, przy tym krzyżu zatrzymywały się też kondukty żałobne. Jakiś czas temu krzyż się złamał i został wykonany nowy. Z kolei stojąca obok kapliczka jest nowsza. Ufundowała ją Genowefa Toporska, która już nie żyje.

Kazimiera Ruman dodaje, że zwyczaj przychodzenia w to miejsce w maju był przez lata kontynuowany. Wskazuje na znajdujący się nieopodal dom i zaznacza; – O tam, w drzwiach siedzi mama Andrzeja Domagały. Ona nie może już tu przyjść, ale patrzy na nas i modli się z nami. Przed laty Krzysztofa Domagałowa piekła pączki, jakich nigdy już w życiu nie zjemy. Pączki były ogromne, moje dzieci mówiły na nie „pączuchy”. Możliwość otrzymania ich bardzo dzieci dopingowała do przychodzenia na majowe spotkania przy krzyżu. A pani Domagałowa bacznie patrzyła, kto chodzi, a kto opuszcza. Jak się zaniedbywało nabożeństwo, to nie można było liczyć na większą ilość pączków (śmiech). Ale te dzieci, obdarowane przed laty pączkami, pamiętają to i z rozrzewnieniem wspominają.

Pani sołtys przyznaje, że przez jakiś czas nie było majowych spotkań w tym miejscu. Opowiada: – Kiedyś moje dziecko powiedziało: „Mamo, nie jest ci wstyd, że tych majówek nie ma?” Zaczęliśmy z powrotem je organizować. Wspólnie się modlimy, śpiewamy i jest to piękne. A gdy raz w miesiącu przy kapliczce jest odprawiana Msza święta, to naliczyłam ponad 60 osób, które się tu modlą.

Ważne intencje

Brygida Domagała mówi, że mieszka tu od 12 lat, ale chętnie w tych nabożeństwach przy krzyżu i kapliczce uczestniczy. Zapewnia, że modlitwy są skuteczne: – Nie zabiera nam tu dachów, nie mamy gradobicia w tym zakątku. My wierzymy, przychodzimy, modlimy się i dostajemy. Odnosząc się do obecnej sytuacji, związanej z niszczeniem wizerunku Maryi, Brygida Domagała dodaje: – Gdy zobaczyliśmy w telewizji, jak traktuje się wizerunek Maryi, to do naszych intencji dołączyliśmy prośbę o to, aby Matka Boża wybaczyła tym wszystkim, którzy to zło szerzą. Wspólnie odmawiamy Koronkę do Miłosierdzia Bożego. Tak jak na Jasnej Górze przez 9 dni modlimy się w tej intencji. Wierzymy, że będzie dobrze, że Maryja będzie nas tu nadal chroniła, tak jak to czyniła dotychczas. A jedna z pań (nie przedstawiła się) dodaje: – Modlimy się także o zgodę w ojczyźnie, bo jak widać, trudno o nią w naszych czasach…

Reklama

Kazimiera Ruman podkreśla, że w ramach nadchodzących dni krzyżowych, już 27 maja w tym miejscu zostanie odprawiona Msza św. I zauważa: – Te spotkania przy krzyżu i kapliczce to czas modlitwy, ale też zwyczajnych rozmów, które są nam wszystkim potrzebne.

Tegoroczny majowy wieczór w Fałkowicach zapamiętam na długo. Przy kapliczkach spotkałam osoby, które nie tylko nie wstydzą się wiary, ale wręcz są z niej dumne. Franciszek Ciężarek, potrafiący o każdej kapliczce opowiadać godzinami, zapewnia, że tu od wieków mieszkali ludzie, którzy wprowadzali w życie maksymę „Ora et labora”. Modlitwa i praca; ciężka, fizyczna, na roli, była wpisana w ich codzienność. Dziś w Fałkowicach pamięta się o tych, co tę lokalną historię tworzyli, dba się o pozostawione po nich znaki wiary – kapliczki. Dokonuje się też ich odnowy i kontynuuje tradycje majowych nabożeństw, dzięki czemu wciąż rozchodzi się po okolicy śpiew na chwałę Maryi. I niech tak będzie zawsze!

2019-05-21 13:11

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Nabożeństwa majowe - chwalcie z nami Panią Świata!

[ TEMATY ]

nabożeństwo majowe

Karol Porwich/Niedziela

Maj jest miesiącem w sposób szczególny poświęconym Maryi. Nie tylko w Polsce, ale na całym świecie, niezwykle popularne są w tym czasie nabożeństwa majowe. Nam kojarzą się one z małymi kapliczkami skrytymi w bzach lub wiejskimi kościołkami, skąd szeroko po okolicy niosła się majowa pieśń ku czci Najświętszej Panienki.

Początkowo sądzono, że nabożeństwa majowe zaczęto odmawiać w XVIII w. Tymczasem badania mariologów wykazały, że były one znane dużo wcześniej, i to właśnie na Wschodzie. Gdzie indziej za Maryjny uchodził sierpień i nawet nakazywano prawem modlitwy ku czci Matki Bożej właśnie w tym miesiącu.

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Opole Lubelskie. Wierni Chrystusowi

2024-04-25 17:51

Paweł Wysoki

W niedzielę Dobrego Pasterza abp Stanisław Budzik przeprowadził wizytację parafii Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Opolu Lubelskim.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję