Reklama

Tylko miłość...

Miłość jest trzecią i najważniejszą cnotą teologiczną. To miłość decyduje o byciu człowieka; nadaje kształt ludzkiemu istnieniu. Jak powie św. Augustyn: "Każdy żyje swoją miłością, albo dobrze, albo źle", i dalej on: "Ciężarem moim jest moja miłość. Dokądkolwiek jestem unoszony, przez nią jestem unoszony".

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Istnieją dwie koncepcje znaczeniowe terminu miłość: pierwsza, starożytna przekazana przez Platona, określana greckim słowem eros, druga, chrześcijańska - agape. Leżą one u podstaw dwóch różnych więzi międzyludzkich.
Eros platoński to miłość, która kocha to, co uważa za warte miłości. Jest więc miłością emocjonalną i egocentryczną: kocham kogoś, bo jest mi z nim dobrze i przyjemnie, lubię coś ze względu na estetyczny wygląd. Odruch jej wynika jedynie z czysto naturalnych uczuć.
Agape chrześcijańska to miłość, która kocha nie dlatego, że ktoś jest wart miłości, tylko żeby był jej wart. Jest zatem miłością stwórczą i bezinteresowną. Agape jest miłością stwórczą, bo pragnie tworzyć w człowieku dobro, coraz więcej dobra. Ktoś, otrzymując specjalne łaski od Boga, dziwi się, dlaczego został nimi obdarzony. A przecież miłość agape zstępuje na niegodnych, zstępuje na nas wszystkich, bo wszyscy jesteśmy niegodni i wszyscy potrzebujemy miłości stwórczej, stwarzającej dobro. Dramat Boga, który jest Miłością, polega na tym, że On nie może rozlewać swojej miłości w pełni, że nie może zalać nią duszy ludzkiej, którą kocha bez miary. Bóg ciągle poszukuje takich otwartych serc, na które mógłby rozlewać bez miary swoją nieskończoną miłość. Agape ogarnia również człowieka miłością bezinteresowną. Nam czasami wydaje się, że Bogu trzeba się podobać, zasłużyć na Jego miłość. A przecież On kocha nas dlatego, że jesteśmy jego dziećmi, nie dlatego, że jesteśmy czegoś warci.
Co więcej, w chrześcijańskiej koncepcji miłość jest również charis - cnotą teologiczną - darem Ducha Świętego uzdalniającym człowieka do zjednoczenia się z Bogiem. Tak więc miłość chrześcijańska zstępująca ku człowiekowi, kocha to, co nie jest warte miłości.
Tak więc, miłość chrześcijańska, która zstępuje z góry, od Boga, i którą przyjmuje człowiek przez wiarę, nie może być w nim zamknięta. Miłość jako dobro musi się rozlewać, musi być przekazywana. Agape to Chrystus, który żyje w człowieku i który przez niego i w nim chce kochać innych. Człowiek obdarzony miłością agape - miłością bezinteresowną - sam zaczyna kochać, a ściśle mówiąc, Chrystus w nim zaczyna kochać innych. Agape jest miłością nie tyle emocjonalną, ile miłością woli, która chce obdarzać dobrem.
Agape jest także miłością tworzącą komunię, wspólnotę międzyludzką. Kontakt między ludźmi to często problem uczuć. Są trzy podstawowe warianty emocjonalnych relacji międzyludzkich opartych na:
- uczuciach pozytywnych - ktoś jest mi bliski, odpowiada mi, lubię go, chcę z nim być; uczucia te występują zarówno w stosunku do Boga, jak i do człowieka - tu mówimy o różnych odmianach miłości: małżeńskiej, rodzinnej, przyjacielskiej, miłości bliźniego;
- pewnego rodzaju emocjonalnej pustce - nie przekonuje mnie określona osoba;
- na uczuciach negatywnych - uczucie niechęci też może występować zarówno w odniesieniu do drugiego człowieka, jak i do spraw związanych z Panem Bogiem.
Ludzkie więzi oparte na uczuciach pozytywnych to więzi naturalne. Tego rodzaju uczucia i więzi mogą rodzić się wśród każdej grupy ludzi. Często można spotkać ludzi bardzo ze sobą zgranych w sensie więzi naturalnych, zgranych na zasadzie wspólnych interesów. Jednak naturalne uczucia pozytywne są czymś bardzo nietrwałym. Pojawiają się kryzysy. Rzeczywistość na każdym kroku dostarcza nam tysięcy dowodów. Dopiero naturalne uczucia pozytywne wzmocnione tą miłością, która jest dziełem Chrystusa, a przez nas nieustannie rozwijaną - trwają do końca. Dlaczego tak się dzieje? Ponieważ specyfiką miłości chrześcijańskiej jest chrystocentryzm w podwójnym znaczeniu tego słowa - po pierwsze, Chrystus jest najwyższym i jedynym wzorem miłości: "Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemne miłowali, tak jak Ja was umiłowałem" (J 13, 34), po drugie, miłość chrześcijańska jest miłością Chrystusa w nas: On jest naszą Drogą, Prawdą i Życiem. Jest tym, który myśli, modli się, żyje w nas i kocha nas swoją miłością.
Stworzone przez agape więzi międzyludzkie potrafią przetrwać nawet samą śmierć. Nie jest ważne, kim jest ten drugi - brzydki czy ładny, miły czy niemiły, pełen wad i grzechów czy też nie. Ważne, że miłość chce go kochać, aby mógł on stawać się lepszym. Ta miłość agape, która wzrasta w człowieku na skutek zstępowania do jego serca Chrystusa, wyraża się często w drobiazgach: w cieple spojrzenia, w akceptacji, w podziwie, w stałym życzliwym przyjmowaniu drugiego człowieka.
Przedstawiona istota miłości chrześcijańskiej upewnia nas, że miłość jest absolutną wartością. Świadczy o tym samo określenie przykazania miłości jako nowego przykazania Jezusowego i ujmowanie Boga jako miłującego Ojca i samej miłości. Paweł Apostoł głosi wyższość miłości w stosunku do wiary, nadziei i wszystkich darów charyzmatycznych: "największa jest miłość" (1 Kor 13,13). A św. Jan Apostoł mówi, że miłość jest jedynym i całkowitym wypełnieniem Ewangelii.
Taka miłość domaga się od nas odpowiedzi, wyrażającej się w miłości ku Bogu i człowiekowi. Przy czym w obu przypadkach mamy miłować we wspólnocie i czynem: "Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich" (Mt 18, 20) i: "Nie miłujmy słowem i językiem, ale czynem i prawdą" (1 J 3,18).
Miłość ku Bogu wypływa z pierwszego przykazania miłości: "Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą" (Mk 12, 30). Jest ona ugruntowana faktem, że Bóg sam pierwszy umiłował człowieka (1 J 4,19). Św. Bernard napisze: "Przyczyną miłowania Boga jest Bóg; miarą - miłować bez miary. (...) Godny jest, oczywiście, aby Go miłować wzajemnie, zwłaszcza jeżeli się zważy, kto, jakich, ile umiłował". U chrześcijan miłość ku Bogu ogniskuje się w miłości ku Chrystusowi, który przyszedł od Ojca (por. J 7, 28-29) dla zbawienia świata i jest Znakiem miłości Boga ku ludziom i źródłem tej miłości w nich (por. J 17, 24-26).
Miłość ku człowiekowi wypływa z drugiego przykazania miłości: "Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego" (Mk 12, 31), gdyż we wszystkich stworzeniach przejawiają się "ślady" Boga. "Albowiem od stworzenia świata niewidzialne Jego przymioty - wiekuista Jego potęga oraz bó-stwo - stają się widzialne dla umysłu przez Jego dzieła" (Rz 1, 20). Zwłaszcza chodzi tu o człowieka, który został stworzony na "obraz Boży" (Rdz 1, 27). Drugie przykazanie miłości jest oparte na miłości samego Boga i stanowi kryterium jej autentyczności (1 J 4, 20-21). "Jeżeli miłujemy się wzajemnie, Bóg trwa w nas i miłość ku Niemu jest w nas doskonała" (1 J 4, 12). Wyznacznikiem stopnia miłości ku ludziom jest miłość samego siebie (por. Mk 12, 31).
Św. Augustyn napisze: "Nie ma bowiem nikogo, kto by siebie nie kochał: ale trzeba szukać właściwej miłości, a unikać zdrożnej. Kto by bowiem ukochał siebie porzuciwszy Boga, nie pozostaje nawet w sobie, ale wychodzi także z siebie".
Poza tym istotne jest, aby pomiędzy miłością ku Bogu i człowiekowi występowały właściwe relacje. Zawsze Boga winniśmy kochać na pierwszym miejscu, a dopiero w Nim - Bogu człowieka. Inaczej dochodzi do zaburzenia porządku miłości, a to jest grzechem. Gdy te dwie wspomniane miłości są ze sobą sprzeczne, następuje grzech śmiertelny. Największym grzechem jest taka miłość ku stworzeniom (ludziom, sobie, rzeczom), która łączy się z nienawiścią ku Bogu i walką z Nim. Inną postacią tego grzechu jest zapomnienie o Bogu i oziębłość w Jego służbie spowodowana zbytnim ukochaniem stworzenia.
Należy jeszcze dodać, że miłość jest jedyną cnotą teologiczną, która trwa w życiu wiecznym. Wiara i nadzieja ustąpią wobec uszczęśliwiającego widzenia Boga. Miłość, która jednoczy zbawionych z Bogiem i między sobą, łączy również ludzi z Bogiem i między sobą na ziemi. Tym samym stanowi też o związku, jaki zachodzi między żyjącymi na ziemi, przechodzącymi po śmierci przez czyściec i zbawionymi w niebie (świętych obcowanie). W istocie jedna i ta sama miłość Boża różni się jednak pod pewnym względem. W życiu doczesnym miłość Boża wypływa z wiary w Niego, a co za tym idzie, jest utracalna przez każdy grzech śmiertelny i często chwiejna. Miłość Boża w życiu wiecznym wypływa z bezpośredniego, jasnego poznania Boga, zwanego widzeniem uszczęśliwiającym. Jest przeto ostateczna, nieutracalna, ekstatyczna, przynosząca człowiekowi szczęście.
Ponieważ zbawienie nie jest niczym innym, jak zjednoczeniem z Bogiem, dlatego miłość, o ile stanowi to zjednoczenie, stanowi zarazem samo zbawienie.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2003-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Realizm duchowy św. Teresy od Dzieciątka Jezus

Niedziela Ogólnopolska 28/2005

[ TEMATY ]

święta

pl.wikipedia.org

Wielką zasługą św. Teresy jest powrót do ewangelicznego rozumienia miłości do Boga. Niewłaściwe rozumienie świętości popycha nas w stronę dwóch pokus. Pierwsza - sprowadza się do tego, iż kojarzymy świętość z nadzwyczajnymi przeżyciami. Druga - polega na tym, że pragniemy naśladować jakiegoś świętego, zapominając o tym, kim sami jesteśmy. Można do tego dołączyć jeszcze jedną pokusę - czekanie na szczególną okazję do kochania Boga. Ulegając tym pokusom, często usprawiedliwiamy swój brak dążenia do świętości szczególnie trudnymi okolicznościami, w których przyszło nam żyć, lub zbyt wielkimi - w naszym rozumieniu - normami, jakie należałoby spełnić, sądząc, iż świętość jest czymś innym aniżeli nauką wyrażoną w Ewangelii. Teresa nie znajdowała w sobie dość siły, aby iść drogą wielkich pokutników czy też drogą świętych pełniących wielkie czyny. Teresa odkrywa własną, w pełni ewangeliczną drogę do świętości. Jej pierwsze odkrycie dotyczy czasu: nie powinniśmy odsuwać naszego kochania Boga na jakąś nawet najbliższą przyszłość. Któraś z sióstr w klasztorze w Lisieux „oszczędzała” siły na męczeństwo, które notabene nigdy się nie spełniło. Dla Teresy moment kochania Boga jest tylko teraz. Ona nie zastanawia się nad przyszłością, gdyż może się czasami wydawać zbyt odległa lub zbyt trudna. Teraz jest jej ofiarowane i tylko w tym momencie ma możliwość kochania Boga. Przyszłość może nie nadejść. „Dobry Bóg chce, bym zdała się na Niego jak maleńkie dziecko, które martwi się o to, co z nim będzie jutro”. Czasami myśl o wielu podobnych zmaganiach w przyszłości nie pozwala nam teraz dać całego siebie. Zatem właśnie chwila obecna i tylko ta chwila się liczy. Łaska ofiarowania czegoś Bogu lub przezwyciężenia jakiejś pokusy jest mi dana teraz, na tę chwilę. W chwili wielkiego duchowego cierpienia Teresa pisze: „Cierpię tylko chwilę. Jedynie myśląc o przeszłości i o przyszłości, dochodzi się do zniechęcenia i rozpaczy”. Rozważanie, czy w przyszłości podołam podobnym wyzwaniom, jest brakiem zdania się na Boga, który mnie teraz wspomaga. „By kochać Cię, Panie, tę chwilę mam tylko, ten dzień dzisiejszy jedynie” - pisze Teresa. Jest to pierwsza cecha realizmu jej ducha - realizmu ewangelicznego, gdyż Chrystus mówi nieustannie o gotowości i czuwaniu. Ten, kto zaniedbuje teraźniejszość, nie czuwa, bo nie jest gotowy. Wkłada natomiast energię w marzenia, a nie w to, co teraz jest możliwe do spełnienia. Chrystus przychodzi z miłością teraz. To skoncentrowanie się na teraźniejszości pozwala Teresie dostrzec wszystkie możliwe okazje do kochania oraz wykorzystać je. Do tego jednak potrzebne jest spojrzenie nacechowane wiarą, iż ten moment jest darowany mi przez Boga, aby Go teraz, w tej sytuacji kochać. Nawet gdy sytuacja obecna jawi się w bardzo ciemnych barwach, Teresa nie traci nadziei. „Słowa Hioba: Nawet gdybyś mnie zabił, będę ufał Tobie, zachwycały mnie od dzieciństwa. Trzeba mi jednak było wiele czasu, aby dojść do takiego stopnia zawierzenia. Teraz do niego doszłam” - napisze dopiero pod koniec życia. Teresa poznaje, że wielkość czynu nie zależy od tego, co robimy, ale zależy od tego, ile w nim kochamy. „Nie mając wprawy w praktykowaniu wielkich cnót, przykładałam się w sposób szczególny do tych małych; lubiłam więc składać płaszcze pozostawione przez siostry i oddawać im przeróżne małe usługi, na jakie mnie było stać”. Jeśli spojrzeć na komentarz Chrystusa odnośnie do tych, którzy wrzucali pieniądze do skarbony w świątyni, to właśnie w tym kontekście możemy uchwycić zamysł Teresy. Nie jest ważne, ile wrzucimy do tej skarbony, bo uczynek na zewnątrz może wydawać się wielki, ale cała wartość uczynku zależy od tego, ile on nas kosztuje. Zatem należy przełamywać swoją wolę, gdyż to jest największą ofiarą. Przezwyciężając miłość własną, w całości oddajemy się Bogu. Były chwile, gdy Teresa chciała ofiarować Bogu jakieś fizyczne umartwienia. Taki rodzaj praktyk był w czasach Teresy dość powszechny. Jednak szybko się przekonała, że nie pozwala jej na to zdrowie. Było to dla niej bardzo ważne odkrycie, gdyż utwierdziło ją w przekonaniu, że nie trzeba wiele, aby się Bogu podobać. „Dane mi było również umiłowanie pokuty; nic jednak nie było mi dozwolone, by je zaspokoić. Jedyne umartwienia, na jakie się zgadzano, polegały na umartwianiu mojej miłości własnej, co zresztą było dla mnie bardziej pożyteczne niż umartwienia cielesne”. Teresa nie wymyślała sobie jakichś ofiar. Jej zadaniem było wykorzystanie tego, co życie jej przyniosło. Umiejętność docenienia chwili, odkrycia, że wszystko jest do ofiarowania - tego uczy nas Teresa. My sami albo narzekamy na trudny los i marnujemy okazję do ofiarowania czegoś trudnego Bogu, albo czynimy coś zewnętrznie dobrego, ale tylko z wygody, aby się komuś nie narazić lub dla uniknięcia wyrzutów sumienia. Intencja - to jest cały klucz Teresy do świętości. Jak wyznaje, w swoim życiu niczego Chrystusowi nie odmówiła, tzn. że widziała wszystkie okazje do czynienia dobra jako momenty wyznawania swojej miłości. Inną cechą, która przybliża ją do nas, jest naturalność jej modlitwy. Teresa od Dzieciątka Jezus, która jest córką duchową św. Teresy od Jezusa, jest jej przeciwieństwem odnośnie do szczególnych łask na modlitwie. Złożyła nawet z tych łask ofiarę, bo czuła, że w nich można szukać siebie. Jej życie modlitwy było często bardzo marne, gdyż zdarzało się jej zasypiać na modlitwie. Po przyjęciu Komunii św. zamiast rozmawiać z Bogiem, spała. Nie dlatego, że chciała, ale dlatego, że nie potrafiła inaczej. Ważny jest fakt, iż nie martwiła się za bardzo swoją nieumiejętnością modlenia się. Wierzyła, że i z takiej modlitwy Chrystus jest zadowolony, gdyż ona nie może Mu ofiarować nic więcej poza swoją słabością. Aby się przekonać, jak daleko lub jak blisko jesteśmy przyjmowania Ewangelii w całej jej głębi, zastanówmy się, jak podchodzimy do niechcianych prac, mniej wartościowych funkcji, momentów, gdy nie jesteśmy doceniani, a nawet oskarżani. Czy widzimy w tym okazję, aby to wszystko ofiarować Chrystusowi, czy też walczymy o to, aby postawić na swoim lub zwyczajnie zachować twarz? Jak postępujemy wobec osób, które są dla nas przykre? Czy je obgadujemy, czy też widzimy w tym okazję, aby im pomóc w drodze do Boga? Teresa powie, gdy nie może już przyjmować Komunii św. ze względu na zaawansowaną chorobę, że wszystko jest łaską. Czy każda trudna sytuacja, trudny człowiek jest dla mnie łaską?
CZYTAJ DALEJ

Spekulacje na temat tytułu i treści pierwszej encykliki papieża Leona XIV

2025-10-01 15:46

[ TEMATY ]

Encyklika

Leon XIV

Vatican Media

Leon XIV

Leon XIV

Watykaniści spekulują obecnie na temat nazwy i treści dwóch pierwszych papieskich dokumentów nauczania Leona XIV. Powszechnie oczekuje się, że jego pierwsza encyklika będzie dotyczyła wyzwań stojących przed ludzkością w związku ze sztuczną inteligencją. Rzymski portal „Silere non possum” poinformował w środę, że łaciński tytuł dokumentu będzie brzmiał „Magnifica humanitas” - „Wspaniała ludzkość”.

Od momentu wyboru Leon XIV wielokrotnie wypowiadał się na temat szybkiego rozwoju sztucznej inteligencji i ostrzegał przed zagrożeniami związanymi z tym postępem technologicznym. Według „Silere non possum” pierwsza encyklika nowego papieża poświęcona globalnemu megatematowi sztucznej inteligencji może mieć podobne znaczenie jak historyczna encyklika „Rerum novarum” papieża Leona XIII z 1891 roku. W encyklice tej po raz pierwszy papież zajął się konsekwencjami industrializacji, inicjując tym samym katolicką naukę społeczną.
CZYTAJ DALEJ

Strefa Gazy/ Flotylla Sumud ogłosiła stan wyjątkowy z obawy przed interwencją Izraela

2025-10-01 20:36

[ TEMATY ]

strefa gazy

pixabay.com

Alarm

Alarm

Izraelska marynarka wojenna rozpocznie przechwytywanie łodzi z flotylli Global Sumud w ciągu godziny. Na pokładach jednostek ogłoszono stan wyjątkowy - poinformowali w środę organizatorzy akcji, cytowani przez agencję Reutera.

Flotylla poinformowała, że w jej okolicy dostrzeżono 20 izraelskich okrętów wojennych. Dodano, że okręty zbliżyły się na odległość ok. 3 mil morskich. Flotylla ogłosiła wcześniej, że znajduje się mniej niż 80 mil morskich (ok. 148 km) od blokowanej Strefy Gazy.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję