Reklama

Niedziela Częstochowska

Przystań i zostań

Zawierciańskie Stowarzyszenie Trzeźwościowe „Przystań” działa już 35 lat. Dla wielu stało się drugim domem i miejscem całkowitej przemiany.

Niedziela częstochowska 33/2020, str. I

[ TEMATY ]

trzeźwość

jubileusz

Zawiercie

Archiwum „Przystani”

W tym roku ZST „Przystań” świętowało 35-lecie działalności

W tym roku ZST „Przystań” świętowało 35-lecie działalności

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W czerwcu 1985 r. grupa osób po terapii odwykowej, mając potrzebę spotykania się i pewną wiedzę, w jaki sposób radzić sobie z uzależnieniem, postanowiła założyć Klub Wzajemnej Pomocy „Przystań” dla osób uzależnionych od alkoholu. Tak wszystko się zaczęło – mówi Niedzieli sekretarz stowarzyszenia Jakub Drabek. A że problem jest ogromny, wie i widzi każdy. Tylko co z tym zrobić? Jak pomóc sobie albo bliskiej osobie? Nie wystarczy mieć otwarte oczy, trzeba ruszyć.

W 1993 r. „Przystań” otrzymała osobowość prawną i przyjęła oficjalną nazwę. Działa przy ul. Powstańców Śląskich 6 w Zawierciu. Dzisiaj liczy 59 członków uzależnionych i współuzależnionych. Opiekunem stowarzyszenia już od ponad 30 lat jest Halina Bulska-Sobusik, a obecnym prezesem Jolanta Antas. – Dzięki sercu i czasowi poświęcanemu przez każdego z dotychczasowych prezesów i innych osób jesteśmy po dziś dzień i dalej możemy wyciągać pomocną dłoń do tych, którzy tego potrzebują – dodaje Jakub Drabek.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

W „Przystani” jest 59 osób.

Podziel się cytatem

– Jestem Leszek i jestem alkoholikiem – w taki sposób zaczyna swoją opowieść jeden z członków stowarzyszenia. – Przyszedłem się leczyć w 1992 r. 4 lata później znowu zacząłem pić. Wróciłem jednak po jakimś czasie i jestem do dziś. Tu jest mój drugi dom, znalazłem wsparcie i ukojenie. Jak mówi Leszek, pomoc przyszła także i do jego rodziny, bo w stowarzyszeniu działa nie tylko grupa wsparcia dla uzależnionych, ale i współuzależnionych. Życzliwa dłoń jest wyciągana także do rodzin, w których domownik nadużywa alkoholu. „Przystań” jest miejscem dla osób, które po zakończonej terapii w Poradni Leczenia Uzależnień Alkoholowych i Współuzależnień w Zawierciu oraz w ośrodkach zamkniętych mogą znaleźć oparcie oraz pogłębiać swoją trzeźwość. – Od kilkunastu lat codziennie mówię: Boże, dziś nie piję. I tego się trzymam. Nie chcę się napić. Dzięki temu, przez co sam przeszedłem, mogę teraz pomagać innym. Nie wstydzę się uczestniczyć w spotkaniach czy różnych działaniach, które podejmujemy na terenie miasta. Piłem, ludzie widzieli mnie brudnego. Czy wtedy nie było mi wstyd? Dziś jestem innym człowiekiem i mogę swoim przykładem świadczyć o tym, czym jest uzależnienie od alkoholu – przyznaje otwarcie Leszek. Jak dodaje, najważniejsze są chęć zmiany i zrobienie pierwszego kroku. Później słuchanie terapeutów i innych ludzi, którzy chcą pomóc. – Jeśli wiesz, że masz problem, przyjdź do grupy AA, módl się. Dasz sobie radę – zachęca.

ZST „Przystań” realizuje zadania publiczne miasta Zawiercie – wspiera działalność na rzecz integracji i reintegracji społecznej osób zagrożonych wykluczeniem społecznym oraz wspiera działania prowadzone w zakresie ochrony zdrowia.

2020-08-12 08:35

Ocena: 0 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Koncerty w Zawierciu

W Zawierciu powstała nowa impreza kulturalna pod nazwą „Wieczory Muzyczne w Bazylice – Zawiercie 2013”. Jest to zaplanowany cykl koncertów kameralnych adresowany do mieszkańców Zawiercia i innych miejscowości w regionie. Myślą przewodnią festiwalu jest rozpowszechnianie i propagowanie muzyki poważnej w jej sakralnym wymiarze. Proponujemy występy znakomitych artystów głównie młodej generacji, którzy odznaczają się nadzwyczajnym talentem i umiejętnościami z zakresu interpretacji muzycznej.

CZYTAJ DALEJ

Sekundy, które zmieniają życie

Dariusz Kowaluk zdobył złoty medal podczas Igrzysk Olimpijskich w Tokio w lekkoatletyce, w sztafecie mieszanej 4 x 400 metrów. Czytelnikom Niedzieli opowiada o swoim życiu, wierze, codziennych treningach, nauce i planach na przyszłość.

Krzysztof Tadej: Jak się żyje po zdobyciu olimpijskiego złota?

Dariusz Kowaluk: Radośnie, interesująco. Jestem rozchwytywany przez dziennikarzy i fotoreporterów – to bardzo miłe. Studiowałem dziennikarstwo na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Przygotowywałem się do wykonywania zawodu dziennikarza, a teraz mogę zobaczyć, jak to wygląda z drugiej strony, gdy odpowiadam na różne pytania.

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję