Reklama

Niedziela Łódzka

Kapłańska gehenna

II wojna światowa była bardzo trudnym czasem dla polskiego Kościoła. Szacuje się, że w czasie trwania konfliktu, w latach 1939-45, w wyniku wszelkich represji zginęło ok. 3 tys. polskich kapłanów, co stanowi około 30 proc. przedwojennego duchowieństwa.

Niedziela łódzka 18/2021, str. VIII

[ TEMATY ]

kapłani

II wojna światowa

Piotr Drzewiecki

Pomnik upamiętniający obóz dla księży – Konstantynów Łódzki

Pomnik upamiętniający obóz dla księży – Konstantynów Łódzki

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Najliczniejsza grupa duchownych – aż 868 osób – zmarła w wyniku uwięzienia w obozie koncentracyjnym w Dachau. Wśród nich najwięcej pochodziło z terenów diecezji poznańskiej (147), włocławskiej (144), a także łódzkiej (112).

Dla łódzkiej diecezji II wojna światowa stanowiła ogromny cios. Szczególnych trudności doświadczały parafie – zarówno jeśli chodzi o opiekujących się nimi księżmi, jak i wiernych. W Kraju Warty (obszar włączony bezpośrednio do III Rzeszy, w którym znalazła się m.in. Łódź) na 1700 kościołów zamknięto aż 1300, zaś ok. 200 rozebrano lub zniszczono. Ponadto na każdych 10 księży 9 aresztowano lub wysiedlono. Pod tym względem jednym z najsmutniejszych miesięcy II wojny światowej był październik 1941 r. Właśnie wtedy Niemcy przeprowadzili zmasowaną akcję przeciwko duchowieństwu Kraju Warty. Z diecezji łódzkiej aresztowano 158 księży. Prawie wszystkich przewieziono następnie do obozu w Konstantynowie Łódzkim.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Księża na początku pobytu zostali poddani niezwykle szczegółowej rewizji. Pozbawiono ich wszelkich pieniędzy i wartościowych przedmiotów. Uniemożliwiało to załatwianie wielu podstawowych spraw, które często wymagały wręczenia łapówki strażnikom. Inną formą szykan było np. brak kubków i naczyń do spożywania napojów. W efekcie księża mogli je pić jedynie ze wspólnych puszek po konserwach.

Reklama

Jeszcze inną, dotkliwą represją był całkowity zakaz odmawiania modlitw. Za jego złamanie groziła kara pobicia, o czym przekonał się m.in. sługa Boży Dominik Kaczyński – proboszcz parafii Matki Boskiej Zwycięskiej w Łodzi oraz organizator pierwszej pieszej pielgrzymki z Łodzi do Częstochowy w 1926 r., czy ks. Romuald Brzeziński – proboszcz parafii w Tuszynie i prorektor Wyższego Seminarium Duchownego w Łodzi.

Księża w obozie przejściowym w Konstantynowie Łódzkim byli zmuszani do ciężkich prac – sprzątania sal, terenów zewnętrznych obozów, wnoszenia i wynoszenia kotłów z jedzeniem oraz piciem czy wynoszeniem fekaliów. Pomimo wycieńczenia fizycznego i psychicznego wielu kapłanów pocieszało się wzajemnie oraz oddawało swój los w ręce Pana Boga. Przykładowo proboszcz łódzkiej katedry ks. Jan Cesarz często mówił do zgromadzonych: „Dobry jest Pan Bóg”.

28 października 1941 r. Niemcy wywieźli polskich księży z obozu w Konstantynowie Łódzkim. Wbrew gwarancjom pociągi były kierowane w kierunku Rzeszy, do obozu koncentracyjnego w Dachau. Absolutna większość polskich kapłanów nie dożyła wyzwolenia tego obozu w 1945 r. Wielu z nich, jak chociażby sługa Boży ks. Dominik Kaczyński, pochodziło z łódzkiej diecezji.

2021-04-27 12:57

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Pielgrzymka kapłanów do Świątyni Opatrzności Bożej

Konferencja o życiu duchowym, adoracja, spowiedź oraz Msza święta - tak wyglądała pielgrzymka duchowieństwa archidiecezji warszawskiej do Świątyni Opatrzności Bożej.

Centralnym punktem dnia skupienia była Eucharystia, którą koncelebrowało kilkuset kapłanów. - Musimy uczyć się kochać nasze kapłaństwo, aby mieć siłę o nie zawalczyć, gdy przyjdzie czas próby - mówił do księży kard. Kazimierz Nycz, metropolita warszawski.
CZYTAJ DALEJ

Realizm duchowy św. Teresy od Dzieciątka Jezus

Niedziela Ogólnopolska 28/2005

[ TEMATY ]

święta

pl.wikipedia.org

Wielką zasługą św. Teresy jest powrót do ewangelicznego rozumienia miłości do Boga. Niewłaściwe rozumienie świętości popycha nas w stronę dwóch pokus. Pierwsza - sprowadza się do tego, iż kojarzymy świętość z nadzwyczajnymi przeżyciami. Druga - polega na tym, że pragniemy naśladować jakiegoś świętego, zapominając o tym, kim sami jesteśmy. Można do tego dołączyć jeszcze jedną pokusę - czekanie na szczególną okazję do kochania Boga. Ulegając tym pokusom, często usprawiedliwiamy swój brak dążenia do świętości szczególnie trudnymi okolicznościami, w których przyszło nam żyć, lub zbyt wielkimi - w naszym rozumieniu - normami, jakie należałoby spełnić, sądząc, iż świętość jest czymś innym aniżeli nauką wyrażoną w Ewangelii. Teresa nie znajdowała w sobie dość siły, aby iść drogą wielkich pokutników czy też drogą świętych pełniących wielkie czyny. Teresa odkrywa własną, w pełni ewangeliczną drogę do świętości. Jej pierwsze odkrycie dotyczy czasu: nie powinniśmy odsuwać naszego kochania Boga na jakąś nawet najbliższą przyszłość. Któraś z sióstr w klasztorze w Lisieux „oszczędzała” siły na męczeństwo, które notabene nigdy się nie spełniło. Dla Teresy moment kochania Boga jest tylko teraz. Ona nie zastanawia się nad przyszłością, gdyż może się czasami wydawać zbyt odległa lub zbyt trudna. Teraz jest jej ofiarowane i tylko w tym momencie ma możliwość kochania Boga. Przyszłość może nie nadejść. „Dobry Bóg chce, bym zdała się na Niego jak maleńkie dziecko, które martwi się o to, co z nim będzie jutro”. Czasami myśl o wielu podobnych zmaganiach w przyszłości nie pozwala nam teraz dać całego siebie. Zatem właśnie chwila obecna i tylko ta chwila się liczy. Łaska ofiarowania czegoś Bogu lub przezwyciężenia jakiejś pokusy jest mi dana teraz, na tę chwilę. W chwili wielkiego duchowego cierpienia Teresa pisze: „Cierpię tylko chwilę. Jedynie myśląc o przeszłości i o przyszłości, dochodzi się do zniechęcenia i rozpaczy”. Rozważanie, czy w przyszłości podołam podobnym wyzwaniom, jest brakiem zdania się na Boga, który mnie teraz wspomaga. „By kochać Cię, Panie, tę chwilę mam tylko, ten dzień dzisiejszy jedynie” - pisze Teresa. Jest to pierwsza cecha realizmu jej ducha - realizmu ewangelicznego, gdyż Chrystus mówi nieustannie o gotowości i czuwaniu. Ten, kto zaniedbuje teraźniejszość, nie czuwa, bo nie jest gotowy. Wkłada natomiast energię w marzenia, a nie w to, co teraz jest możliwe do spełnienia. Chrystus przychodzi z miłością teraz. To skoncentrowanie się na teraźniejszości pozwala Teresie dostrzec wszystkie możliwe okazje do kochania oraz wykorzystać je. Do tego jednak potrzebne jest spojrzenie nacechowane wiarą, iż ten moment jest darowany mi przez Boga, aby Go teraz, w tej sytuacji kochać. Nawet gdy sytuacja obecna jawi się w bardzo ciemnych barwach, Teresa nie traci nadziei. „Słowa Hioba: Nawet gdybyś mnie zabił, będę ufał Tobie, zachwycały mnie od dzieciństwa. Trzeba mi jednak było wiele czasu, aby dojść do takiego stopnia zawierzenia. Teraz do niego doszłam” - napisze dopiero pod koniec życia. Teresa poznaje, że wielkość czynu nie zależy od tego, co robimy, ale zależy od tego, ile w nim kochamy. „Nie mając wprawy w praktykowaniu wielkich cnót, przykładałam się w sposób szczególny do tych małych; lubiłam więc składać płaszcze pozostawione przez siostry i oddawać im przeróżne małe usługi, na jakie mnie było stać”. Jeśli spojrzeć na komentarz Chrystusa odnośnie do tych, którzy wrzucali pieniądze do skarbony w świątyni, to właśnie w tym kontekście możemy uchwycić zamysł Teresy. Nie jest ważne, ile wrzucimy do tej skarbony, bo uczynek na zewnątrz może wydawać się wielki, ale cała wartość uczynku zależy od tego, ile on nas kosztuje. Zatem należy przełamywać swoją wolę, gdyż to jest największą ofiarą. Przezwyciężając miłość własną, w całości oddajemy się Bogu. Były chwile, gdy Teresa chciała ofiarować Bogu jakieś fizyczne umartwienia. Taki rodzaj praktyk był w czasach Teresy dość powszechny. Jednak szybko się przekonała, że nie pozwala jej na to zdrowie. Było to dla niej bardzo ważne odkrycie, gdyż utwierdziło ją w przekonaniu, że nie trzeba wiele, aby się Bogu podobać. „Dane mi było również umiłowanie pokuty; nic jednak nie było mi dozwolone, by je zaspokoić. Jedyne umartwienia, na jakie się zgadzano, polegały na umartwianiu mojej miłości własnej, co zresztą było dla mnie bardziej pożyteczne niż umartwienia cielesne”. Teresa nie wymyślała sobie jakichś ofiar. Jej zadaniem było wykorzystanie tego, co życie jej przyniosło. Umiejętność docenienia chwili, odkrycia, że wszystko jest do ofiarowania - tego uczy nas Teresa. My sami albo narzekamy na trudny los i marnujemy okazję do ofiarowania czegoś trudnego Bogu, albo czynimy coś zewnętrznie dobrego, ale tylko z wygody, aby się komuś nie narazić lub dla uniknięcia wyrzutów sumienia. Intencja - to jest cały klucz Teresy do świętości. Jak wyznaje, w swoim życiu niczego Chrystusowi nie odmówiła, tzn. że widziała wszystkie okazje do czynienia dobra jako momenty wyznawania swojej miłości. Inną cechą, która przybliża ją do nas, jest naturalność jej modlitwy. Teresa od Dzieciątka Jezus, która jest córką duchową św. Teresy od Jezusa, jest jej przeciwieństwem odnośnie do szczególnych łask na modlitwie. Złożyła nawet z tych łask ofiarę, bo czuła, że w nich można szukać siebie. Jej życie modlitwy było często bardzo marne, gdyż zdarzało się jej zasypiać na modlitwie. Po przyjęciu Komunii św. zamiast rozmawiać z Bogiem, spała. Nie dlatego, że chciała, ale dlatego, że nie potrafiła inaczej. Ważny jest fakt, iż nie martwiła się za bardzo swoją nieumiejętnością modlenia się. Wierzyła, że i z takiej modlitwy Chrystus jest zadowolony, gdyż ona nie może Mu ofiarować nic więcej poza swoją słabością. Aby się przekonać, jak daleko lub jak blisko jesteśmy przyjmowania Ewangelii w całej jej głębi, zastanówmy się, jak podchodzimy do niechcianych prac, mniej wartościowych funkcji, momentów, gdy nie jesteśmy doceniani, a nawet oskarżani. Czy widzimy w tym okazję, aby to wszystko ofiarować Chrystusowi, czy też walczymy o to, aby postawić na swoim lub zwyczajnie zachować twarz? Jak postępujemy wobec osób, które są dla nas przykre? Czy je obgadujemy, czy też widzimy w tym okazję, aby im pomóc w drodze do Boga? Teresa powie, gdy nie może już przyjmować Komunii św. ze względu na zaawansowaną chorobę, że wszystko jest łaską. Czy każda trudna sytuacja, trudny człowiek jest dla mnie łaską?
CZYTAJ DALEJ

Ojciec Joachim Badeni OP, mistyk – 15 lat po śmierci znów przemawia do współczesnego człowieka

2025-10-01 17:09

info.dominikanie.pl

Ojciec Joachim Badeni OP – człowiek modlitwy, mistyk– 15 lat po śmierci znów przemawia do współczesnego człowieka dzięki książce „Amen. O rzeczach ostatecznych”. Osoby, dla których był przewodnikiem, dziś mogą pomóc w przygotowaniach do jego beatyfikacji, dzieląc się osobistymi świadectwami wiary, łask i spotkań z dominikaninem.

W tym roku minęło 15 lat od śmierci znanego i kochanego przez wielu dominikanina, ojca Joachima Badeniego – cenionego kaznodziei, duszpasterza i mistyka. Urodził się w arystokratycznej rodzinie i ukończył prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję