Reklama

Kościół

Statystyki nie są najważniejsze

O Kościele, który dla jednych jest akweduktem, a dla innych lokajem, a także o fenomenie polskiego katolicyzmu i o świeckich ewangelizatorach z biskupem tarnowskim Andrzejem Jeżem rozmawia ks. Jarosław Grabowski.

Niedziela Ogólnopolska 17/2023, str. 20-23

[ TEMATY ]

bp Andrzej Jeż

Ks. Grzegorz Zimoń

Nie zawsze socjologia jest w stanie opisać życie duchowe – podkreśla bp Andrzej Jeż w rozmowie z ks. Jarosławem Grabowskim

Nie zawsze socjologia jest w stanie opisać życie duchowe – podkreśla bp Andrzej Jeż w rozmowie z ks. Jarosławem Grabowskim

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ks. Jarosław Grabowski: Księże Biskupie, czy wobec trwających ataków na św. Jana Pawła II nadal mamy bronić jego osoby czy – jak mówią niektórzy – zamilknąć, bo papież, podobnie jak świętość, sam się obroni? A jeżeli bronić, to w jaki sposób?

Bp Andrzej Jeż: W dalszej perspektywie św. Jan Paweł II z pewnością sam się obroni mocą świętości, mocą wielkiego dziedzictwa duchowego, duszpasterskiego, intelektualnego. Obecne uderzenie w św. Jana Pawła II jest jednak uderzeniem w każdego z nas, katolików, Polaków. Nasza apologetyczna aktywność staje się więc kwestią walki o tożsamość. Uderzono bowiem nie tylko w św. Jana Pawła II, ale też w Kościół i w jego nauczanie, którego syntezą jest osoba papieża Polaka. Ta sytuacja stwarza nam też okazję do zatroszczenia się o to, aby nauczanie naszego świętego rodaka zostało dzisiaj bardziej wydobyte i zaktualizowane. Paradoksalnie – ono jeszcze lepiej koresponduje z czasami, w których obecnie żyjemy, niż z tymi, które były dwie albo trzy dekady temu.

Nauczanie św. Jana Pawła II, zdaniem wielu, jest zbyt trudne. Jak więc powinniśmy je popularyzować?

Dla Kościoła aplikowanie Ewangelii w dany kontekst historyczny i kulturowy zawsze było wyzwaniem. Już św. Paweł szukał metody, jak głosić Jezusa Chrystusa odbiorcom tak zróżnicowanym, bo wyrosłym w kulturze greckiej, rzymskiej czy hebrajskiej. To jest ustawiczne zadanie Kościoła. Musimy poszukiwać odpowiedniego języka, aby wyrazić Ewangelię, ujętą także w nauczaniu św. Jana Pawła II. Oczywiście, Jan Paweł II to filozof, teolog, który z dużą swobodą i erudycją poruszał się w różnych wymiarach kultury. Stąd ponadczasowość tego nauczania powinna trafiać również do współczesnego odbiorcy. Na otwarte przyjmowanie nauczania papieża Polaka przez świat wpływała zwłaszcza piękna osobowość Jana Pawła II. Dzisiaj to my pozostajemy głównym kanałem komunikacyjnym jego nauczania. Wówczas o skuteczności duszpasterskiej decydowały jego wiara i miłość do Chrystusa i drugiego człowieka. Tę samą drogę powinniśmy podjąć obecnie w ewangelizacji, gdyż z naszej relacji do Boga i miłości do drugiego człowieka rodzi się kreatywność w głoszeniu Ewangelii współczesnym. W ten sposób łączymy dwa światy: św. Jana Pawła II i naszą współczesność.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Ostatnie statystyki mówią, że jesteśmy narodem coraz mniej pobożnym. Co jest przyczyną spadku pobożności Polaków?

Przyrównałbym Kościół w Polsce do akweduktu, który przekazuje wiarę na zasadzie ciągłości. Akwedukt przekazuje życiodajną wodę, a Kościół, od momentu chrztu Polski, przekazuje wiarę, która jest życiodajnym darem Boga. Poprzednie pokolenia – kilkadziesiąt pokoleń od chrztu Polski w 966 r. – dokonywały tego z mniejszą lub większą siłą. W ten sposób powstawały kolejne przęsła owego „akweduktu”, zazębiały się i strumień wiary cały czas grawitacyjnie płynął w określonym kierunku, ku przyszłości. Dzisiaj wydaje się, że nastąpiło delikatne załamanie. Obawiam się, że jedno z tych przęseł może nam wypaść.

„Akwedukt” jednak się nie zapadł ani nie został zburzony...

...ale jest mocno naruszony. Po 1989 r. obserwowałem, jak szybko zmieniała się sytuacja społeczno-polityczna. Pokolenie ówczesnych nastolatków przeżywało mocne szarpnięcia: wyjazdy rodziców za granicę, próby odnajdywania się w nowej rzeczywistości, potężny atak na polskość, na patriotyzm, podważanie roli Kościoła w życiu naszego narodu itp. Obecnie widać, że tamto pokolenie ma spore trudności ze swoją tożsamością, także w wymiarze wiary. To ono wychowuje dziś kolejne pokolenie, kształtuje jego osobowość i duchowość. I to w sytuacji, kiedy wciąż trwa emigracja zarobkowa. Jesteśmy społeczeństwem na dorobku. Wzbogacamy się materialnie, ścigając najbogatsze kraje Europy. Tylko jakim kosztem?! Już w tej chwili ok. 30% dzieci i młodzieży ma problemy ze zdrowiem psychicznym. Już nie mówię o kwestiach wiary, ale przecież jedno z drugim się wiąże. To załamanie widać w rodzinach, w których został osłabiony przekaz wiary, nie zawsze bowiem jest ona traktowana jako wielka wartość w życiu dzieci. Chociaż zauważam też bardzo dużo młodych małżeństw, np. w diecezji tarnowskiej, które mocno się angażują w życie religijne, w życie w parafii i w przekaz wiary dzieciom.

Reklama

Jedni są zaangażowani w życie Kościoła, a inni obojętni. Jaki jest ten nasz polski katolicyzm? Socjologowie oceniają, że dzieli się on na: tradycyjny (chodzę do kościoła, bo moi rodzice i dziadkowie chodzili); kulturowy, czyli przywiązany jedynie do zewnętrznych form; oraz ten świadomy – ludzie są aktywni w Kościele i pracują nad rozwojem duchowym. Czy to zróżnicowanie jest widoczne w diecezji tarnowskiej?

Nie we wszystkim jestem przekonany do kryteriów socjologicznych, nie zawsze są one w stanie opisać tajemnicę Kościoła i życie duchowe. Katolicyzm tradycyjny jest ciągle bardzo mocny, gdyż jest pokłosiem wielowiekowej tradycji. Gdy wizytuję parafie diecezji tarnowskiej, zauważam ten rys duchowości tradycyjnej. Przybiera ona formę pobożności chrystocentrycznej, pasyjnej, eucharystycznej, maryjnej i tej związanej z kultem świętych. Może nie epatuje zbytnio na zewnątrz, ale nie jest to pobożność powierzchowna. Mam nawet wrażenie, że zatoczyliśmy koło, że tradycyjna pobożność wraca do łask. Kiedy obserwuję seminarzystów czy młodych księży, zauważam, że są oni w nurcie bardziej tradycyjnym. Nie fascynują ich już eventy ewangelizacyjne na stadionach czy na halach sportowych itd. Fascynuje ich głęboko przeżywana liturgia, życie sakramentalne, przepowiadanie słowa Bożego. Wszystko w tradycyjny sposób. Ma Ksiądz rację, że istnieje także katolicyzm kulturowy – to ci katolicy, których wiara jest powierzchowna. Część wiernych, zwłaszcza po okresie pandemii, nie powróciła do kościoła – to ci, którzy mieli wiarę słabą, powierzchowną. Istnieje też u pewnej grupy polskich katolików oportunizm, który wiąże ich z Kościołem tylko wówczas, gdy chcą osiągnąć osobiste korzyści. Zauważamy dzisiaj polaryzację postaw katolików w Polsce, a to napawa nadzieją. Narasta przechodzenie w kierunku wiary pogłębionej, większego zaangażowania w życie Kościoła, zwłaszcza swoich wspólnot parafialnych.

Reklama

To zaangażowanie świeckich wychodzi często poza parafie. Wielu z nich szuka wspólnot bardziej radykalnych, które prowadzone są m.in. przez świeckich. Czy biskupi mają dzisiaj problem ze świeckimi ewangelizatorami?

Obawiam się, że obecnie w Kościele polskim brakuje środka. To znaczy mamy dwa skrzydła – grupy radykalne, które w sposobie głoszenia Ewangelii i w duchowości ocierają się o protestantyzm, oraz nurty ultratradycyjne. Trudno jest natomiast osiągnąć środek, który jest oparty na wierności Kościołowi Chrystusa. Chodzi o Kościół, który z jednej strony nosi w sobie tradycję wieków, ale równocześnie jest otwarty na przyszłość; Kościół, który bardzo dobrze łączy rzeczywistość Ewangelii z wyzwaniami współczesnego świata; Kościół, który ukazuje głęboką więź biskupów z kapłanami, ze świeckimi, ale także jest otwarty na osoby obojętne, niewierzące; Kościół, który – zwłaszcza w czasach zamętu – wskazuje ludzkości określony kierunek w Jezusie Chrystusie, w oparciu o trwałe punkty odniesienia, ewangeliczną mapę, która pozwala bezpiecznie się poruszać. Tutaj cenimy sobie świeckich i duchownych ewangelizatorów, którzy w mediach społecznościowych mają olbrzymią siłę oddziaływania na wiernych. Dostrzegamy też zarazem wielkie niebezpieczeństwo braku wierności nauczaniu Kościoła i próbę ewangelizowania poza Kościołem, co rozbija jego jedność.

Reklama

Może dlatego, że ci ewangelizatorzy są bardzo wyraziści, radykalni...

Chodzi o radykalność ewangeliczną, a nie rewolucyjną, postmarksistowską. „Jeżeli kto nie jest przeciwko Mnie, ten jest ze Mną” – mówi Chrystus. Jeżeli ewangelizacja jest złączona z nauczaniem Kościoła, mocno osadzona na Ewangelii, jeżeli ma służyć jedności Kościoła, jeżeli działanie w sieci doprowadza ludzi do wspólnoty parafialnej – to takie działania popieram. Jeżeli jednak tzw. ewangelizatorzy zdradzają radykalność Ewangelii i jedynie schlebiają odbiorcom, nie prowadzą do życia sakramentalnego i konkretnej aktywności w parafiach – to takie działania są chybione. Gorzej jeszcze, jeśli w tle pozostają płytka popularność i kwestie finansowe.

A jak Ksiądz Biskup ocenia współpracę między kapłanami i świeckimi?

Niebezpieczna jest opozycja, którą usiłuje się dzisiaj stworzyć, zarówno między duchowieństwem a świeckimi, jak i między biskupami a kapłanami. Należy, oczywiście, unikać sytuacji Kościoła w Niemczech, gdzie świeccy zawłaszczyli zupełnie Kościół i kapłani nie są do końca pasterzami, ponieważ ich stopniowo ubezwłasnowolniano. Tam jednak, gdzie wierni świeccy są bierni, cała aktywność spoczywa na duchownych, którzy są przepracowani. Powinniśmy wciąż odkrywać wartość współpracy duchownych z osobami świeckimi. Tę współpracę winny cechować wzajemny szacunek i zrozumienie w jednym Kościele Chrystusowym.

Jak wygląda ta współpraca w diecezji tarnowskiej? Kto kogo inspiruje?

W mojej diecezji nie dostrzegam jakiejś mocnej opozycji między świeckimi a duchowieństwem. Bywa, że świeccy, którzy angażują się w życie Kościoła, mobilizują samych kapłanów, najczęściej jednak to duchowni odgrywają tę zasadniczą rolę. Trwający V Synod Diecezji Tarnowskiej zwraca uwagę na potrzebę większego zaangażowania wiernych świeckich w życie wspólnot parafialnych. W tym kontekście powstało w diecezji Studium Pastoralnej Aktywności, które kształtuje przyszłych świeckich katechistów.

Reklama

Kardynał Joseph Ratzinger w 1969 r. napisał, że Kościół stanie się małą trzódką. „Będzie niewielki i będzie musiał zacząć od nowa. Ponieważ liczba jego zwolenników maleje, straci wiele ze swoich przywilejów społecznych”. Ta opinia wydaje się prorocza, ale czy nie brzmi też trochę jak akt kapitulacji? Czy rzeczywiście Kościół, jaki znamy – ludny, ekspansywny – odchodzi w przeszłość?

Zastanawiałem się nad tą znaną wypowiedzią kard. Ratzingera, ale chciałbym odnieść się tu do wypowiedzi sługi Bożego ks. Franciszka Blachnickiego. Kardynał bowiem bardziej miał na myśli Kościół powszechny i Kościół w Europie, gdyż miał w tym duże rozeznanie, i postawił świetną diagnozę, która sprawdza się empirycznie już teraz. Ksiądz Blachnicki także na początku lat 70. XX wieku kreślił prorocze wizje, mówiąc wprost, że powinniśmy tworzyć Kościół świadomych katolików. Silnie akcentował konieczność formacji wiernych. Założył Ruch Światło-Życie, ponieważ przewidywał, że dojdzie do sytuacji, iż kościoły zaczną pustoszeć.

Te jego wizje na naszych oczach w jakimś stopniu już się realizują...

Zapewne, ale gdy patrzę na Kościół z perspektywy lat, zauważam jednak pewien przebieg sinusoidalny. Jeżeli chodzi o rolę Kościoła w życiu społecznym dzisiaj, to być może w tej sinusoidalnej wizji schodzimy właśnie w dół... Równocześnie jednak mam świadomość, że sytuacje kryzysowe dla społeczeństwa i dla Kościoła są początkiem odrodzenia. Odnoszę wrażenie, że Kościół w Polsce jest takim służącym, lokajem, który jest dostrzegany wówczas, gdy sytuacja staje się trudna, kiedy pojawia się społeczny bałagan i trzeba posprzątać. W historii naszej ojczyzny zawsze odgrywał on rolę spoiwa – jednoczył. Tak było w czasie okupacji i w okresie komunistycznym. A ruch solidarnościowy? Niestety, gdy Kościół już odegrał swoją rolę, jak miało to miejsce po 1989 r., usłyszał: Posprzątałeś, to wynoś się z naszego życia! Ale gdy, nie daj Boże, dojdzie do jakiejś tragedii, kryzysu, to znowu się okaże, jak bardzo społeczeństwo będzie potrzebować Kościoła. Jest to trochę wizja socjologiczna. Bardziej adekwatna jest wizja Kościoła jako misterium, w której jego siła osadza się na wierności Chrystusowi. Kościół czasem statystycznie może być nieco słabszy, a ujmowany w kryteriach socjologicznych może być rzeczywiście niepozorny i mało znaczący, ale jeżeli to będzie Kościół wierny Chrystusowi, to zawsze będzie on źródłem odrodzenia. I na to bym zwracał uwagę – na pogłębioną duchowość, na wierność ortodoksji, na jedność w Kościele.

Reklama

Kościół lokajem... ciekawe porównanie. W Polsce jednak sporo środowisk ciągle liczy się ze zdaniem Kościoła, podczas gdy w wielu krajach Zachodu ten głos jest zmarginalizowany. Czy coraz częstsze ataki na Kościół mają doprowadzić do tego, by siedział cicho, zamknięty w zakrystii, i nie zabierał głosu? Żeby biskupi nie wypowiadali się w ważnych kwestiach?

Jestem przekonany, że to są działania zaplanowane. Jesteśmy jako Kościół w Polsce w pewnym przesunięciu czasowym, ponieważ kiedy następowały konieczne zmiany posoborowe – mówię o Soborze Watykańskim II – to na świecie, w Europie szalała rewolucja 1968 r., która zmiotła stary świat i w konsekwencji systematycznie rozbijała Kościół na Zachodzie. Niestety, gdy patrzy się z perspektywy na różne wydarzenia, widać, że pasterze Kościoła na Zachodzie nie zabierali wtedy zdecydowanego głosu w obronie Kościoła, jego ortodoksji i tradycji, a zasadniczo – w obronie człowieka, bo chodzi przecież o podstawowe jego dobra. Po prostu milczeli. Być może gdyby nie milczeli, siła rozpędu zjawisk społecznych, politycznych i innych byłaby osłabiona. W tamtej epoce my byliśmy za żelazną kurtyną, mieliśmy mocnych przywódców religijnych w osobie bł. kard. Stefana Wyszyńskiego, kard. Karola Wojtyły i innych, dlatego procesy znane już na Zachodzie u nas przesunęły się w czasie. I paradoksalnie może to spowodować, że nie dojdzie u nas do takiej sytuacji, w jakiej znalazł się Kościół na Zachodzie. Mają miejsce wydarzenia, które dają nadzieję, że będzie następować odnowa duchowa i potrzeba powrotu do chrześcijańskich wartości. Lansowane dziś tzw. wartości europejskie nie mają bowiem korzeni w tradycji europejskiej, judeochrześcijańskiej czy nawet rzymskiej i greckiej, a przecież na nich jesteśmy zbudowani.

W przekonaniu oponentów jednak wartości chrześcijańskie mogą zostać zastąpione przez te europejskie...

One nie są osadzone w naturze ludzkiej. Czy dzisiaj jest możliwe zdefiniowanie tych wartości w sposób racjonalny? Jeżeli sytuacja ekonomiczna na zachodzie Europy się pogorszy, to te szalone ideologie upadną. Jeśli sytuacja geopolityczna, błogostan materialny, zostaną zaburzone, wtedy powróci potrzeba zasadniczych i ponadczasowych wartości – wartości chrześcijańskich.

2023-04-18 12:27

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Bp Jeż do chorych: jesteśmy sobie nawzajem potrzebni, bo nikt z nas nie jest samowystarczalny

[ TEMATY ]

bp Andrzej Jeż

Dominik Różański

„Jesteśmy sobie nawzajem potrzebni, bo nikt z nas nie jest samowystarczalny” - mówił biskup tarnowski Andrzej Jeż w Pasierbcu. W sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia trwa odpust. Dziś modlili się tam chorzy, starsi i niepełnosprawni.

„Nikt z nas nie wie kiedy i w jakich okolicznościach będzie potrzebował szczególnej pomocy innych. Zdrowie, sprawność fizyczną można niekiedy stracić w jednej chwili, a wszystkim nam wraz z upływem lat będzie ubywać sił. I wtedy człowiek zaczyna sobie zdawać sprawę, jak dobrze jest, gdy ma się przy sobie kogoś, kto jest gotowy pomóc, usłużyć, wesprzeć, porozmawiać” - mówił biskup w homilii.

CZYTAJ DALEJ

Święty lekarz

Niedziela rzeszowska 6/2018, str. VII

[ TEMATY ]

sylwetka

św. Józef Moscati

Archiwum

Św. Józef Moscati

Św. Józef Moscati

Papież Franciszek w swoim Orędziu na XXVI Światowy Dzień Chorego ukazuje Jezusa na Krzyżu i Jego Matkę. Chrystus poleca św. Janowi wziąć Ją do siebie – „i od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie” (J 19, 27). W tajemnicy Krzyża Maryja jest powołana do dzielenia troski o Kościół i całą ludzkość. Również uczniowie Jezusa są powołani do opieki nad ludźmi chorymi.

CZYTAJ DALEJ

Kosowo: Premier zapowiedział legalizację związków partnerskich osób tej samej płci

2024-04-27 17:07

[ TEMATY ]

LGBT

Kosowo

Adobe Stock

Premier Kosowa Albin Kurti zapowiedział legalizację związków partnerskich osób tej samej płci - przekazał w sobotę portal Klix.

"Kosowo dołoży wszelkich starań, aby wkrótce stać się drugim po Czarnogórze krajem Bałkanów Zachodnich, który gwarantuje swoim obywatelom prawo do związków partnerskich osób tej samej płci. Będziemy ciężko pracować, aby osiągnąć (ten cel) w najbliższej przyszłości" - powiedział Kurti, dodając, że do zmiany w kosowskim prawie może dojść już w maju.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję