Reklama

Turystyka

Na tropie mamutów

Mówi się, że rocznie z Rosji wysyła się ponad 140 t paleontologicznego materiału kolekcjonerskiego, którego wydobywanie nabrało już skali przemysłowej.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Pod koniec maja, podczas topnienia syberyjskich śniegów na niektórych jakuckich rzekach, pojawiają się zastępy ludzi zwabionych wizja? bogactwa. Będą oni szukać mamutów włochatych, które drzemią w wiecznej marzłoci od dziesiątków tysięcy lat. Wrócą do domu w październiku; do niektórych, tak jak do Aleksandra, uśmiechnie się szczęście. Dwa lata temu spieniężył 65-kilogramowy, w idealnym stanie, bez rozwarstwień i popękań, cios za 32 tys. dol., a w zeszłym roku sprzedał swój sezonowy dorobek za prawie 100 tys. dol. To wystarczyło na rozkręcenie biznesu; w tym sezonie stworzył firmę, w której zatrudnił siedmiu ludzi. Ponadto lata helikopterem do zaprzyjaźnionych Jukagirów, hodowców reniferów, którym – w zależności od jakości materiału – płaci od 10 do 100 dol. za kilogram, co przełoży się na wielokrotne przebicie. Tak w odległych zubożałych rosyjskich wioskach rodzą się dolarowi milionerzy. Dla większości łowców fortuny będzie to jednak czas stracony.

Reklama

Po rozpadzie Związku Sowieckiego mieszkańcy Jakucji, gdzie koncentruje się 80% światowych zasobów kości słoniowej tych pradawnych zwierząt, odkryli intratne źródło dochodu. I to na długo, bo według szacunków ekspertów, na Syberii czeka na odkopanie niejeden milion wymarłych ssaków. A zapotrzebowanie na kość słoniową nieustannie rośnie – mamucia została uznana na świecie za etyczny zamiennik, bo wyklucza zabijanie zwierząt dla pozyskania surowca. Ciosy mają podobna? barwę, teksturę, twardość i można w nich rytować oraz rzeźbić. Trend na łowiska zrodził się w ostatnich dziesięcioleciach, by dzisiaj osiągnąć znaczące rozmiary.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Korzystając z dawnych kontaktów w Jakucku, skąd niegdyś rozpoczynałem podróż reniferowymi zaprzęgami na biegun zimna, dotarłem samolotem do Ust-Kujga, a stamtąd, po sześciu godzinach transportu rzecznego, do bogatej jak na lokalne standardy, liczącej tysiąc mieszkańców osady Kazaczie. Względny dostatek zawdzięczają famie głównego w regionie ośrodka zbiorczego ciosów. Są tu szkoła, oddział Sbierbanku, muzeum historii lokalnej i posterunek policyjny z jednym funkcjonariuszem.

Mój opiekun Leonid, z którym niebawem wyjadę na poszukiwania wymarłych osobników, wyjaśnia, że stałej pracy praktycznie tutaj nie ma, większość ludzi ledwie wiąże koniec z końcem, a ceny produktów są wielokrotnie wyższe niż w stolicy Rosji. Tutejsi zajmują się myślistwem, rybołówstwem albo tropieniem szczątków mamutów. Niektórym poszukiwaczom wiedzie się nieźle, co trzeci, czwarty z nich jest należycie sytuowany. Kiedyś było inaczej, jego ojciec opowiadał, że ciosy wymieniano z nomadami na butelkę wódki, ale nikt nie robił z nich handlowego użytku. Teraz przyjeżdżają handlarze, zabierają je do Moskwy, a potem wywożą głównie do Chin, które szczycą się długą tradycją rzeźbienia w kości słoniowej. Mówi się, że rocznie z Rosji wysyła się ponad 140 t paleontologicznego materiału kolekcjonerskiego, którego wydobywanie nabrało już skali przemysłowej.

Reklama

Wyjeżdżamy motorówką z samego rana. Terytorium, przez które płyniemy, jest niekończącą się układanką, gdzie tundra i tajga, równiny i płaskowyże, bagna i kręte wstęgi rzek stanowią wizytówkę nieskażonej natury. Kiedy docieramy do celu, ku mojemu zaskoczeniu, na skarpie rzecznej, na długości kilometra widzę już trzy obozowiska mamucich kłusowników. Leonid utrzymuje, że tereny wokół skupisk ludzkich już ogołocono i samotni tropiciele praktycznie nie maja? szans w porównaniu z grupami zorganizowanymi, które penetrują teren, używając map geologicznych. Docierają do obiecujących miejsc wodolotami lub pojazdami na gąsienicach. W tym celu niektórzy biorą kredyty, zastawiają swoje mieszkania. Są też tacy, którzy zagłębiają się w paleontologię, by lepiej zorientować się w temacie. Większość łowców kłów to uzależnieni od pracodawców lokalni mieszkańcy, często upośledzeni, pozostający na uboczu rosyjskiej rzeczywistości rdzenni autochtoni, którzy należą do małych ludów Północy, dla których jest to jedyny sposób na uciułanie grosiwa. Brygada ma przewidziany udział procentowy od znaleziska. W tym światku nie brak i przybyszów z innych regionów kraju, liczących na szybkie wzbogacenie się.

Poszukiwacze stosują różne techniki kopalniane. Do niektórych czasami uśmiechnie się los – znajdują skamieniałe szczątki mamutów w podmywanych brzegach rzek, gdzie w czasach ogólnego ocieplenia bywają one wypłukiwane z gigantycznej zamrażarki, którą jest podziemne zlodowacenie. Jedni kopią u konfluencji rzek – tam często osadziły się pozostałości prehistorycznych mastodontów przeniesione podczas przyboru wiosennych roztopów. U przybrzeżnej skarpy trzeba przerzucić górę ziemi i żwiru, aby dotrzeć do zamrożonej gleby, która w ciągu krótkiego lata rozmarza zaledwie na pół metra. Widziałem jednego łowcę z sondą, który usiłował znaleźć kości leżące na płytkiej głębokości; inni wymywają całe wzgórza albo wykuwają lodowe pieczary. W ostatnich latach lepiej sytuowani korzystają z potężnych pomp przeciwpożarowych; silny strumień wody rzecznej eroduje glebę w miejscu, gdzie w starożytności istniały prawdopodobnie bagna, w których tonęły prehistoryczne zwierzęta. Koszty są duże, bo agregat każdego dnia zużywa 240 l paliwa. Trafiła się brygada, która nurkowała w zimnej wodzie w sąsiedztwie wysokiego brzegu, żeby znaleźć skarb. Tam warunki pracy są skrajnie niebezpieczne, trzeba pracować na głębokości nawet 7-10 m i z pomocą potężnych reflektorów wypatrywać łupów w mętnej wodzie.

Reklama

Po kilku godzinach przekopywania słychać ekscytujący okrzyk. Na postrzępionym brzegu wyłania się z topniejącego, unikalnego rezerwuaru, którym jest permafrost, czubek gigantycznego, zakrzywionego ciosa. Waży co najmniej 50 kg, jest w doskonałym stanie, nie widać żadnych pęknięć i gdyby nie kolor, który wpada nieco w szarość, wydawałoby się, że jest to świeża kość słoniowa. Wkrótce poszukiwacze znajdują kilka kawałków kości, jeden ząb i mniej okazały, spękany cios przypominający skamieniały konar drzewa.

Działalność człowieka na tych mamucich cmentarzyskach ma barbarzyński dla natury charakter. Motopompy wypłukują żyzną warstwę gleby wieloletniej zmarzliny, ulega zniszczeniu linia brzegowa, zanieczyszcza się zbiorniki wodne – dochodzi do degradacji naturalnego środowiska. Proceder ten jest nielegalny, ale ułatwia to brak transparentnych regulacji prawnych. W Moskwie twierdzą, że uprawnienia do wydawania zezwoleń zostały przekazane regionom. Jakuccy parlamentarzyści od lat mówią o wyjściu z cienia, ale nie potrafią zalegalizować regulacji dotyczących pozyskiwania surowców kopalnianych i obrotu nimi. Kontrole są trudne ze względu na bezludzie, gdzie łatwiej się zgubić niż cokolwiek znaleźć. Służby, które powinny prowadzić nadzór, nie mają inspektorów w terenie. Zdarzają się z rzadka pokazowe naloty, ale informacja o tym szybko tu dociera, a wtedy dowody przestępstwa są błyskawicznie chowane. Ryzyko prawie żadne, na dzień dzisiejszy grzywny są wręcz symboliczne.

Wieczorem trudno jest się odgonić od komarów, tylko w chłodny poranek można od nich odpocząć na kilka godzin. Na kolację najczęściej przypada gulasz z makaronem. Rozrywkę stanowi gra w karty, a kiedy z transportem prowiantu przypłynie alkohol, wtedy libacja trwa do późnej nocy.

Mamuty włochate, najbliżsi kuzyni słoni, pojawiły się na Ziemi 5 mln lat temu i występowały w Eurazji oraz Ameryce Północnej. Badacze uważają, że trawiaste stepy, na których pasły się te ssaki, po epoce lodowcowej porosły lasami. Zniknęło wtedy 90% siedlisk i zwierzęta wymierały z głodu. Ostatnie zostały wybite przez ludzi, którzy pojawili się na Syberii przed 40 tys. lat. Polowali na ich mięso, odziewali się w ich skóry, a z kości i ciosów wytwarzali narzędzia, bron´, ozdoby i szkielety szałasów. Ostatecznie ssaki wyginęły na Syberii ok. 10-8 tys. lat temu.

palkiewicz.com
Jacek Pałkiewicz
Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 406
Oprawa: miękka
Cena: 49, 90 zł
Zamówienia: tel. 34 324 36 45, w godz. 7-15, ksiegarnia@niedziela.pl

2023-04-25 15:53

Ocena: +2 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Niepodległość to przyszłość

O niepodległości mamy skłonność mówić w stylu retro, jak o ważnej kwestii historycznej. Polska odzyskała niepodległość po I wojnie światowej. W odniesieniu do powstania państwa, w którym dziś żyjemy, komunistom (i ich sojusznikom) udało się narzucić określenie „transformacja ustrojowa”. W określeniu tym był projekt: nowa Polska nie powinna być ani nowa, ani polska - powinna stać się przekształconym PRL-em. Niestety, duża część opinii nieświadomie podjęła tę sugestię. Tymczasem zasadniczym zadaniem naszego pokolenia, odpowiedzią na daną nam przez Opatrzność wolność, jest budowa państwa - nowego niepodległego państwa, które powinno stać się nie epizodem, ale trwałym faktem w życiu naszego narodu i narodów Europy. Każde Święto Niepodległości to okazja do refleksji nad przeszłością, ale przede wszystkim - nad przyszłością.

Kiedy Alojzy Feliński pisał hymn „Boże, coś Polskę” - sprawę niepodległości uznał „za najświętszą”, zapewniając, że Bóg „tknięty jej upadkiem/ wspierał walczących” o jej odzyskanie. Te słowa, napisane na progu XIX wieku, znakomicie oddają zgodne przeświadczenie Polaków o świętości sprawy niepodległościowej. Była święta w tym sensie, który - mówiąc o powstaniu węgierskim ’56 - wyjaśniał papież Pius XII: „W czasach, gdy religia była żywym dziedzictwem dla naszych przodków, ludzie traktowali jako krucjatę każdą walkę, do której zmuszała ich niesprawiedliwość nieprzyjaciół”. Zresztą znaczenie sprawy polskiej dla całego chrześcijaństwa rozumieli nie tylko Polacy. Dla obu najwybitniejszych prekursorów europejskiego konserwatyzmu - Josepha de Maistre’a i Edmunda Burke’a - było oczywiste, że rozbiory Polski są taką samą zbrodnią, takim samym zamachem na chrześcijański ład społeczny, jak rewolucja francuska. A nasz Julian Klaczko przestrzegał, że niemożliwa jest trwała odbudowa Polski w Europie wrogiej naszym wartościom. Dziś te dwie sprawy ponownie się zbiegają. U progu XXI wieku jeszcze wyraźniej niż 100 czy 200 lat temu widać znaczenie Polski dla cywilizacji chrześcijańskiej. Dwa lata temu Ojciec Święty Benedykt XVI w kazaniu krakowskim mówił, że wraz z wyborem Jana Pawła II na stolicę Piotrową nasza „ziemia stała się miejscem szczególnego świadectwa wiary w Jezusa Chrystusa”, że zostaliśmy „powołani, by to świadectwo składać wobec całego świata”. Ale jednocześnie Benedykt XVI zapewniał, że to polskie „powołanie jest nadal aktualne, a może nawet jeszcze bardziej od chwili błogosławionej śmierci Sługi Bożego”. I Papież apelował: „Niech nie zabraknie światu waszego świadectwa!”. Ale zależność jest ciągle dwustronna. Bo Polska stała się na forum europejskim zaczynem ponownej refleksji nad chrześcijańskim powołaniem naszej cywilizacji, ale stała się też obiektem - formalnej i strukturalnej - presji, by wyrzec się chrześcijańskiego charakteru naszej państwowości. Dość tu przypomnieć tylko niedawną rezolucję Parlamentu Europejskiego w sprawie „praw reprodukcyjnych”, skierowaną wprost przeciw Kościołowi katolickiemu, a pośrednio przeciw Polsce i Irlandii, za zachowywanie w prawie elementarnej obrony nienarodzonych.
CZYTAJ DALEJ

Wiemy, kiedy odbędzie się pogrzeb ks. Józefa Hassa i jego siostry

2025-07-02 13:47

[ TEMATY ]

pogrzeb

archwwa.pl

Ks. prałat Józef Hass

Ks. prałat Józef Hass

Zmarł ks. prałat Józef Hass – wieloletni proboszcz parafii św. Michała w Warszawie. Pogrzeb odbędzie się w sobotę.

W latach 1986-2013 ks. Hass był proboszczem parafii św. Michała w Warszawie. W tragicznym wypadku samochodowym w piątek zginęła siostra księdza prałata, Irena Hass, a on sam dwa dni później w szpitalu w Kozienicach. Pogrzeb odbędzie się w sobotę 5 lipca w parafii św. Michała Archanioła.
CZYTAJ DALEJ

"Ofiara złożona kulturze śmierci". Brytyjska Izba Gmin przyjęła ustawę o eutanazji

Ofiara złożona kulturze śmierci - tak Akademia Jana Pawła II ds. Życia Ludzkiego i Rodziny (JAHLF) komentuje przyjętą przez brytyjską Izbę Gmin ustawę o tzw. wspomaganym samobójstwie. W oświadczeniu instytucja, zrzeszająca byłych członków Papieskiej Akademii Pro vita, wskazała na moralny upadek i 60 lat zaniedbań katechetycznych jako główne przyczyny tej porażki.

Konsekwencje głosowania
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję