Powiadają o św. Franciszku, że tuż po nawróceniu biegał po Asyżu i krzyczał, iż „miłość nie jest kochana”. Analogicznie można stwierdzić, że współcześnie człowiek, który doświadczył Boga, Jego obecności i działania w świecie w stosunku do siebie i do innych ludzi, powinien krzyczeć na areopagach współczesnego świata, iż „prawda nie jest ceniona”. To zjawisko jest tym bardziej przejmujące, że Chrystus Pan wypowiedział słowa, które nie pozostawiają żadnych wątpliwości: „poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” (J 8, 32).
Wielokrotnie przypominaliśmy sobie, że właśnie te słowa posłużyły św. Janowi Pawłowi II za odpowiedź na pytanie André Frossarda o to, jakie zdanie z Ewangelii papież uważa za najważniejsze. Warto zauważyć, że tę wyzwalającą moc prawdy bardzo dobrze czuliśmy w latach komunizmu. To przecież w czasie powstania Solidarności, jej zrywu i procesu, który wpisywał się w papieskie przesłanie o zmianie oblicza ziemi, tej ziemi, jednym z kluczowych haseł propagowanych przez Solidarność było właśnie to: „żeby 2 + 2 zawsze znaczyło 4”. W tym zdaniu kryła się bardzo mocna opozycja do relatywistycznych koncepcji prawdy proponowanych przez ówczesny system marksistowski.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Marksistowska „prawda”
Reklama
Zdaniem marksistów, obiektywnym kryterium prawdy jest praktyka – rewolucyjna działalność człowieka przekształcająca świat. Miernikiem prawdziwości zdań i sądów w takiej perspektywie staje się zatem nie zgodność z obiektywną rzeczywistością, ale praktyczny czyn. Oczywiście, musi to oznaczać zmienność „prawdy”, jej ograniczoność nakreśloną czasem i miejscem. Warto w tym miejscu na marginesie niejako zauważyć, że zapewne dlatego marksiści nigdy nie rozliczają się ze swoich niezliczonych błędów, zakłamań rzeczywistości, krzywd wyrządzanych człowiekowi i ludzkości.
Marksiści twierdzą także, że podmiotem tworzącym „prawdę” jest kolektyw. Człowiek podporządkowany kolektywowi określa się przez własne działanie. Oznacza to, że prawdy nie należy poznawać, lecz trzeba ją tworzyć po to, by móc się nią kierować. Dotyczy to szczególnie istoty człowieka i jego życia. Można powiedzieć, że w tej perspektywie człowiek jest wolnością do tworzenia prawdy o sobie. Absolutnie niewłaściwe stawałoby się natomiast odwoływanie do nadrzędnej prawdy względem tej tworzonej tu i teraz. Jeżeli pojawia się konflikt między pseudoprawdą tworzoną drogą rewolucji a próbą odwołania się do prawdy obiektywnej, jest on rozwiązywany przez likwidację antagonisty. Kiedyś taka likwidacja dokonywała się przez rozstrzelanie, zsyłkę do łagru czy na miejsce zesłania. Dzisiaj dokonuje się ona przez eliminowanie z przestrzeni życia społecznego: zwolnienie z pracy, wyszydzenie w przestrzeni publicznej, określenie nie tyle „wrogiem ludu”, ile homofobem, ksenofobem, myślozbrodniarzem. W konsekwencji oznacza to odrzucenie realnej tolerancji.
Totalitaryzacja życia
Negacja prawdy obiektywnej staje się źródłem totalitaryzmu. Tryumf odnosi siła władzy, która dąży do narzucenia własnych poglądów, bez uwzględniania opinii i praw innych. Łatwo wówczas o instrumentalizację idei dla celów stawianych sobie przez władzę.
Reklama
Nasza współczesność dostarcza aż nadto przykładów tego mechanizmu, który można wyrazić w schemacie: negacja obiektywnej prawdy – tworzenie pseudoprawdy drogą czynu rewolucyjnego – prymat siły ponad racjami rozumu – totalitaryzacja życia.
Pozwolę sobie w tym miejscu na jeden przykład. W 2022 r. Francuska Akademia Medyczna orzekła, że rozpowszechniające się zjawisko transseksualizmu nie jest problemem biologicznym, ale ma charakter „epidemii społecznej”. Można postawić znak równości między epidemią społeczną a ideologią. Niezwykły wzrost liczby młodych ludzi odczuwających potrzebę zmiany płci jest sterowany przez media społecznościowe i współczesną kulturę, która neguje prawdę stworzenia i w równej mierze prawdę biologiczną.
Bardzo wiele osób, widząc to zjawisko, godzi się jednak na to, co nazywa kompromisem. Ma on się wyrażać z jednej strony w powątpiewaniu w realność tego zjawiska, a z drugiej – w przyzwoleniu na potwierdzanie nieprawdziwego stanu płci. A zatem na nazywanie dziewczyny „chłopakiem”, stosowanie wobec niej osławionych zaimków, zwracanie się do niej fałszywym imieniem. Taki proceder nie jest neutralny, nie jest wyrazem żadnej tolerancji – ma on charakter głęboko destrukcyjny. Dla chrześcijanina oznacza nade wszystko odrzucenie prawdy o stworzeniu człowieka mężczyzną i kobietą, odrzucenie prawdy o Bożej miłości, odrzucenie prawdy o racjonalności danej człowiekowi.
Zatajona prawda
Dla chrześcijanina mówienie prawdy jest znakiem wierności Bogu, Jego Przymierzu, prawu moralnemu, które Bóg przekazał człowiekowi. Jest także potwierdzeniem prawdy powołania, które Bóg złożył w nasze życie.
Reklama
Zakaz kłamstwa ma zatem charakter absolutny. Nie dopuszcza on żadnych wyjątków w postaci tzw. kłamstwa użytecznego, gdyż czyn moralny swą wartość czerpie ze swego podmiotu. Jeśli więc przedmiot danego czynu zawiera w sobie immanentne zło moralne, to taki czyn jest wewnętrznie zły i nie można go uzdrowić żadną okolicznością zewnętrzną ani dobrym celem sprawcy. Dobra intencja nie jest w stanie usprawiedliwić wywołanego przez kłamstwo nieładu moralnego. Oczywiście, kłamstwo nie dotyczy opowiadania bajek, legend czy opowieści żartobliwie przesadzonych.
W tym miejscu trzeba jednak dokonać rozróżnienia między niedopuszczalnym „kłamstwem użytecznym” a dopuszczalną w określonych warunkach „mową obronną”. Niedopuszczalne jest zatem okłamanie drugiego człowieka dla osiągnięcia korzyści. Dopuszczalna staje się natomiast obrona życia czy wolności ludzi sobie powierzonych powiązana z zatajeniem prawdy. Tak jak to miało miejsce np. w czasie przesłuchań członków opozycji czy żołnierzy pojmanych do niewoli. Taka mowa obronna w samym rdzeniu swojej struktury odwołuje się do czynu o podwójnym skutku, podobnie jak pozbawienie życia agresora w obronie własnej. Celem takiego działania jest w pierwszym rzędzie nie świadome wprowadzenie w błąd, ale obrona jakiegoś dobra – wolności czy życia drugiego człowieka.
Trzeba jednak zauważyć, że takie działania – zarówno odebranie życia napastnikowi, jak i odmowa powiedzenia prawdy agresorowi – są sytuacjami wyższej konieczności. Niewątpliwie w realiach naszego życia współczesnego trudno znaleźć takie przykłady.
Autor jest profesorem teologii, publicystą