Reklama

Nauka

Przypadkowi geniusze?

Przełomowe odkrycia i wynalazki nie zawsze są efektem celowej pracy naukowców. Niekiedy wystarczy szczęśliwy splot okoliczności, aby na marginesie prowadzonych badań dojść do niezamierzonego wyniku.

Niedziela Ogólnopolska 39/2023, str. 48-49

[ TEMATY ]

wynalazca

www.findagrave.com, Józef Wright, alchemik, pl.wikipedia.org

Hennig Brand – odkrywca pierwiastka fosforu

Hennig Brand – odkrywca pierwiastka fosforu

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Szczęście jednak, podobnie jak sama wiedza, to zdecydowanie za mało... Potrzebna jest jeszcze, jak mawiał Albert Einstein, wyobraźnia: „Wyobraźnia jest ważniejsza od wiedzy, ponieważ wiedza jest ograniczona” – twierdził najtęższy umysł wszech czasów. To kwestia wyobraźni, iskry geniuszu, aby w przypadkowym odkryciu dostrzec potencjał. historia nauki zna niejeden przypadek naukowców, którzy tylko dzięki odrobinie szczęścia swoimi odkryciami zmienili bieg historii ludzkości. Przyjrzyjmy się zatem kilku fartownym zbiegom okoliczności, które zrewolucjonizowały nasz świat.

Fosfor zamiast złota

Paranaukowe pomysły alchemików często zdumiewały, a nawet szokowały – eliksiry z dodatkiem rtęci, które miały zapewnić młodość i nieśmiertelność, napary miłosne o niewiadomym i niebezpiecznym składzie czy też idée fixe alchemii – przemiana ołowiu w złoto. Wszystkie te koncepty są niczym przy eksperymencie przeprowadzonym przez niemieckiego alchemika Henniga Branda, który zapragnął zostać nowożytnym Midasem i w pewnym sensie spełnił to marzenie.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Żyjący w XVII wieku Brand, w przeciwieństwie do swoich kolegów po fachu, odrzucił możliwość transmutacji ołowiu w najcenniejszy z kruszców. Według Niemca, pierwotną materię, którą można by przekształcać w dowolną inną substancję, np. złoto, można uzyskać wyłącznie z fizjologicznych wydzielin człowieka. Obiektem jego eksperymentów stał się więc mocz, być może z racji koloru kojarzącego się ze złotem. Niezbędny do eksperymentów surowiec, w postaci kilku beczek z uryną, pozyskał od żołnierzy z pobliskich koszar. Po odparowaniu wody i uprażeniu pozostałego osadu alchemik nie uzyskał tego, co zamierzył. Zamiast złota przez przypadek otrzymał jednak intrygującą substancję – biały świetlisty pył, którym, jak się okazało, był nieznany wówczas fosfor.

Brand stał się pierwszym znanym z nazwiska odkrywcą tego pierwiastka – wcześniej znano trzynaście pierwiastków, ale ich odkrywcy pozostawali anonimowi. O alchemiku szybko zrobiło się głośno, Europejczycy emocjonowali się substancją o niezwykłych właściwościach. Pisał o nim nawet słynny Gottfried Wilhelm Leibniz – filozof, prawnik, historyk i fizyk teoretyczny.

Reklama

Niemiecki alchemik przez lata zazdrośnie strzegł receptury na pozyskanie fosforu i sprzedawał świecący w ciemnościach preparat za cenę znacznie przewyższającą wartość złota. Dopiero po 100 latach odkryto fosfor w minerałach; do tego czasu metoda Branda była najskuteczniejszym sposobem pozyskiwania tego pierwiastka.

Nobel za pleśń

Autor kolejnego epokowego odkrycia nigdy nie ukrywał, że wiele zawdzięcza szczęściu. Mowa o Alexandrze Flemingu. Szkocki lekarz w czasie I wojny światowej służył w korpusie medycznym i trafił na front francuski, gdzie dokonał smutnego spostrzeżenia: więcej rannych żołnierzy ginęło na skutek sepsy niż z powodu doznanych obrażeń. Refleksja ta zainspirowała Fleminga do przeprowadzenia badań nad bakteriami. Jako obiekt swoich eksperymentów wybrał pospolite gronkowce. Pracownia, w której przeprowadzał eksperymenty, nie prezentowała się zbyt schludnie, dla postronnego gościa wyglądała niczym czeluść chaosu – ciemne i ciasne pomieszczenie z piętrzącymi się płytkami z koloniami bakterii, które należało często wietrzyć. Taki stan rzeczy nie sprzyjał zachowaniu sterylności.

Pewnego lipcowego dnia 1928 r. jedna z kolonii gronkowca, znajdująca się przy oknie, została przypadkowo skażona pleśnią. Fleming, nic o tym nie wiedząc, zamknął drzwi pracowni na cztery spusty i udał się z rodziną na długi urlop. Do laboratorium wrócił dopiero pewnego wrześniowego poranka i od razu zabrał się ostro do pracy. Gdy przeglądał płytki z koloniami bakterii, jego uwagę zwróciła jedna szalka, zanieczyszczona pleśnią. Na jej widok powiedział: „To zabawne”.

Co tak rozbawiło, a zarazem zaintrygowało szkockiego biologa? Otóż zauważył on, że bakterie w pobliżu kolonii pleśni obumierają. Zaczął badać to „zabawne” zjawisko i szybko wyodrębnił substancję, na której działanie wrażliwe były patogeny Gram-dodatnie, m.in. gronkowiec złocisty. Substancję tę, produkowaną przez szczep pleśni Penicillium chrysogenum (niekiedy zwanymi Penicillium notatum), nazwał penicyliną i w ten sposób dał ludzkości pierwszy antybiotyk.

Reklama

Podobnie, przez roztargnienie, bałaganiarstwo i szczęście, odkrył lizozym – substancję hamującą rozwój bakterii.

Penicylina odegrała ogromną rolę w czasie II wojny światowej, ratując życie tysiącom żołnierzy, którym zagrażała śmierć z powodu sepsy czy gangreny. W 1945 r. Fleming wraz z dwójką innych badaczy, którzy pomogli mu wyizolować składnik czynny, otrzymał Nagrodę Nobla.

„Śliski” wynalazek

Nazwisko tego amerykańskiego chemika pewnie niewielu z nas kojarzy. Roy Plunkett przez przypadek odmienił oblicze niemal każdej kuchni, a jego wynalazek wykorzystano nawet podczas prac nad opracowaniem pierwszej bomby atomowej.

W 1936 r. Plunkett uzyskał doktorat z chemii i w tym samym roku rozpoczął pracę dla DuPont, jednego z największych koncernów chemicznych na świecie – firmy, która dała światu nylon czy kevlar. Plunkett otrzymał zadanie opracowania chłodziwa do lodówek z tetrafluoroetylenu – bezbarwnego i palnego gazu z grupy węglowodorów halogenowanych.

Po 2 latach pracy jego kolejny eksperyment okazał się porażką. Gdy sprawdzał zamrożony pojemnik z tetrafluoroetylenem, zauważył na jego dnie białą substancję nieprzywierającą do powierzchni kanistra. Na jego miejscu pewnie niejeden naukowiec, sfrustrowany brakiem pożądanych wyników, wyrzuciłby tę dziwną substancję do śmieci, ale Plunkett wykazał się w tym momencie iskrą geniuszu. Zaczął badać tę substancję i odkrył jej niezwykłe właściwości; okazało się, że pokryte nią metalowe powierzchnie stawały się odporne na zadrapania i korozję, miały także znacznie obniżony współczynnik tarcia. Wkrótce DuPont opatentował wynalazek Plunketta pod nazwą handlową teflon.

Nie od razu jednak teflon trafił do kuchni na całym świecie, najpierw sprawdził się w wojsku. Do 1947 r. produkowano go w ścisłej tajemnicy na potrzeby projektu Manhattan. Posłużył do zabezpieczania urządzeń używanych podczas przetwarzania uranu. Dopiero w połowie lat 50. XX wieku teflon trafił „do cywila”, a pokryte nim patelnie i garnki wyniosły sztukę gotowania na nowy poziom. Jest jednak tyluż zwolenników jego użycia w kuchni co przeciwników, nie brakuje bowiem opinii o jego szkodliwości dla zdrowia. Jedno nie ulega wątpliwości: to przypadkowe odkrycie sprawiło, że firma DuPont zarobiła krocie na teflonie – najbardziej kontrowersyjnym tworzywie wykorzystywanym w kuchni.

2023-09-19 14:26

Ocena: +10 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Wymarzone krzesło

Niedziela Ogólnopolska 40/2018, str. 36-37

[ TEMATY ]

wynalazca

Archiwum Mateusza Kieryłły

Zapotrzebowanie na specjalne krzesło biurowe jest w świecie wprost gigantyczne

Zapotrzebowanie na specjalne krzesło biurowe jest w świecie wprost gigantyczne

WIESŁAWA LEWANDOWSKA: – Kolejne polskie rządy deklarują wspieranie rodzimej przedsiębiorczości i innowacyjności, tymczasem Pańska mała firma wciąż trafia na mur nie do pokonania. Nie do wiary, że to, co niemal wszyscy chcieliby mieć, czyli specjalne krzesło bardzo skutecznie odciążające kręgosłup – choroby kręgosłupa są wszak plagą naszej „siedzącej” cywilizacji – nie może się pojawić na polskim rynku. Dlaczego?

CZYTAJ DALEJ

Każde cierpienie połączone z Chrystusowym krzyżem umacnia

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Graziako

Rozważania do Ewangelii Mt 11, 25-30.

Poniedziałek, 29 kwietnia. Święto św. Katarzyny ze Sieny, dziewicy i doktora Kościoła, patronki Europy

CZYTAJ DALEJ

Jasna Góra: Motocyklowy Zjazd Gwiaździsty do Częstochowy - po raz dwunasty

2024-04-28 15:17

[ TEMATY ]

Jasna Góra

Karol Porwich/Niedziela

Na Jasnej Górze odbył się zjazd zorganizowany po raz dwunasty przez Stowarzyszenie Motocyklowy Zjazd Gwiaździsty do Częstochowy. Odwołuje się ono tradycji przedwojennych regionu. To druga grupa, która rozpoczęła w kwietniu sezon w częstochowskim sanktuarium. Zjazd wpisujący się w obchodzoną dziś XVIII Ogólnopolską Niedzielę Modlitw za Kierowców był czasem prośby o wzajemny szacunek na drodze i szczęśliwe powroty do domu dla motocyklistów i wszystkich użytkowników dróg.

W zjeździe uczestniczyli motocykliści z całej Polski. Marta Fawroska-Sroka z Będzina jeździ z mężem. Jak przyznaje, choć na początku odnosiła się z rezerwą do pasji małżonka, dziś nie wyobraża sobie życia bez wspólnych wypraw. - Co roku jeździmy na rozpoczęcie sezonu na Jasną Górę, bo Jasna Góra to nasza duma narodowa. Modlimy się rozpoczynając kolejny etap motocyklowej przygody - wyjaśnia uczestniczka motocyklowego spotkania. Motocyklowa pasja staje się wśród kobiet coraz popularniejsza.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję