Jestem żoną Marka, mamą Mai, Filipa i Tomasza. Opowiem o cudzie
uzdrowienia, którego doświadczyła nasza rodzina. Historia zaczęła się
22 kwietnia 2018 r. Mój mąż przez lata był okazem zdrowia. W 2018 r.
było inaczej. Wszystko na początku wyglądało jak zwykłe przeziębienie,
a 22 kwietnia mąż już praktycznie nie mógł oddychać. W Międzyleskim Szpitalu
Specjalistycznym lekarz stwierdził, że na lewym boku powstał ropień, który
zajął całe płuco. Po pierwszej operacji w Instytucie Chorób Płuc na Płockiej
w Warszawie mąż odzyskiwał siły, jednak po upływie ok. 1,5 tygodnia zaczął
gorączkować i kasłać krwią. Ponownie trafił na OIOM i przeszedł drugą operację.
Lekarze stwierdzili, że ma sepsę. W jego organizmie prawidłowo funkcjonowały
tylko mózg i serce, a na nerkach pojawiły się krwiaki. Przewieziono go
do Centralnego Szpitala Klinicznego MON na Szaserów, gdzie przeszedł
kolejną operację. Przez cały czas choroby męża chodziłam codziennie rano
do kościoła Najświętszego Serca Pana Jezusa w Starej Miłośnie. Pomóż w rozwoju naszego portalu