Czy istnieje współczesna literatura metafizyczna? Postaram się dowieść, a co najmniej zasugerować, że tak (następnie polecę dobry współczesny dramat, potem zaś – dobrą współczesną powieść, a na końcu – dla podkreślenia pozostałych wyborów – dobry współczesny poemat i dobry tom albo cykl wierszy).
O miarach istnienia
Wypadałoby jednak chyba zacząć od definicji tego, co rozumiem latem 2024 r. przez pojęcie „metafizyki dnia dzisiejszego”. Czy pojęcie to odsyła do tego, co rozciąga się dalej niż „tu i teraz”, a więc wszystkiego tego, co kieruje przekraczalną rzeczywistość w określonym kierunku (filozof by powiedział: poza siebie) – kierunku przekroczenia? Wydaje mi się, że takie rozumienie metafizyki pozostaje wciąż aktualne i wciąż pozostaje zadaniem oraz wyzwaniem literatury. Dla mnie najistotniejsze jest w tym przypadku, by było to doświadczenie intelektualne. Metafizyka jest dyskusją toczoną przez wieki o miarach oraz stopniach istnienia – to dyskusja toczona nie wprost, nie bezpośrednio, nierzadko poetycko zawoalowana, lecz dyskusja, która wynika z intelektualnego pragnienia wyrażenia całości, zapytania o całość, zrozumienia, komunikowania tego zrozumienia dalej w sposób jasny, pozwalający na jednoczenie naszych kompetencji, umysłowości, wrażliwości, dusz.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Sztuka po sztuce
Reklama
Zacznijmy od laureata Literackiej Nagrody Nobla: Jona Fossego. Być może to dzisiaj najważniejsze nazwisko współczesnej dramaturgii – i najważniejsze zadanie dramatologii... Nareszcie Polacy mogą się o tym przekonać na własną rękę, nakładem wydawnictwa ADiT został bowiem wydany tom dramatów Fossego pt. Ktoś tu przyjdzie. Sztuki teatralne (ponad 700-stronicowy!). To wielkie wydarzenie – nakierowany na duchowość język dramatyczny Fossego możemy tym razem obserwować w określonym przedziale czasu, od słynnego Imienia z 1995 r. po wymowne Odwiedziny z 2000 r. – czytamy w takiej 5-letniej sekwencji osiem sztuk teatralnych, podglądając zarazem (pomiędzy wersami) warsztatowe i twórcze dojrzewanie Fossego-praktyka, sztuka po sztuce budującego własną literacką i teatralną determinację (wydanie wzbogacone zostało erudycyjnym wstępem o tej dramaturgii autorstwa Moniki Grossman-Kliber oraz mową noblowską Fossego w języku polskim; przeczytawszy całość, rzeczywiście, zyskujemy specjalny, zrównoważony oraz zharmonizowany wgląd w całą twórczość autora nazywanego równie często zarówno „drugim Ibsenem”, jak i „katolikiem jutra”).
Formacyjna siła rażenia
Aby opowiedzieć cokolwiek więcej o powieści, którą chciałbym Państwu polecić, powinniśmy cofnąć się w czasie aż do 1983 r.: właśnie wtedy, opierając się na krwawej gdańskiej legendzie o powstaniu krucyfiksu w okolicznym kościele Mariackim, Oskar Jan Tauschinski pisze swoje niesamowite Sakrileg, czyli Świętokradztwo. Ta krótka, raptem 70-stronicowa powiastka ma jednakże zupełnie niebywałą siłę rażenia, chciałoby się powiedzieć: „formacyjną”, bo uderza zwłaszcza w artystów poszukujących swojej własnej drogi lub będących w kryzysie. Tauschinski miał pisać Świętokradztwo „ekstatycznie”, w ciągu dwóch nocy, jedna po drugiej, po śmierci swej przyjaciółki – tłumaczki Heleny Larr. To historia rzeźbiarza, który ażeby wypełnić zlecenie wykonania krucyfiksu, dla uzyskania wzoru doskonałego, krzyżuje... swojego zięcia. Tym najbardziej przejmującym fragmentem Sakrileg jest ustawienie obok siebie w pracowni obydwu krzyży – tego z wyrzeźbionym Chrystusem, a także tego z wykrwawiającym się człowiekiem, oraz chwila twórczej epifanii, bardzo krótki triumf, podczas którego jedno przylega idealnie do drugiego, nie tylko w sprowokowanej, ale także w zrealizowanej od początku do końca przez człowieka „identyczności”.
Czy Szekspir był katolikiem?
Zróbmy przerwę w naszym wyliczaniu, aby przywołać inną interesującą w lekturze pozycję, mającą jednak charakter wypowiedzi naukowej, może nawet – specjalistycznej. To Szekspir. Teoria lancasterska – domysły i fakty pod wspólną redakcją Tomasza Kowalskiego oraz Krzysztofa Kozłowskiego, jedna z najważniejszych pozycji w XX- i XXI-wiecznej szekspirologii, dowodząca możliwości ukrytego katolicyzmu Szekspira regularnie wpisywanego w jego dzieła dramatyczne, takie chociażby, jak Juliusz Cezar. Stojący po stronie tej hipotezy „lancasterczycy” podkreślają wychowanie katolickie dramaturga, tylko częściowo zatarte potem przez akulturację, jak również to, że sporą częścią szekspirowskiej widowni byli katolicy. Nie do zignorowania są też działalność autora Miarki za miarkę w katolickim podziemiu oraz tajemniczy testament duchowy bardzo żarliwie deklarujący katolickie wyznanie, znaleziony w krokwiach domu Szekspirów w Stratford-upon-Avon – wpierw przypisywany ojcu, Johnowi, a potem bardzo utalentowanej i zapomnianej siostrze Szekspira, Joan (w wymiarze etosu dokument przesiąknięty był regułą jezuityzmu).
Na koniec – poezja
Co do poezji, która pozostała nam na ostatek, niech za rekomendację posłużą same cytaty. Chciałbym wyróżnić w tym miejscu przede wszystkim dwa wydania – tom Czarny kwadrat z 2009 r. autorstwa Tadeusza Dąbrowskiego, znakomitego polskiego poety docenionego za granicą przez The New Yorkera oraz prestiżowe niemieckojęzyczne listy Lyrik-Empfehlungen, i ciekawą antologię Metafizyczni poeci francuscy drugiej połowy XX wieku pod redakcją Aleksandry Olędzkiej-Frybesowej, również z 2009 r. Wierzę w naukowców, dlatego modlę się,/ by byli odważniejsi niż poeci, w przeciwnym razie,/ zanim napiszą swoje równanie, odkryją,/ że z drugiej strony dziury zerka na nich ich własne/ oko. A wtedy równanie rozleci się w zdanie/ i rozerwie im usta – czytamy, z przejęciem, u Dąbrowskiego w wierszu zatytułowanym Wielki Zderzacz Hadronów. Pustka jest jedynym rywalem Boga. Kiedy on mówi, głos rozbija się o nią i powraca strzaskany – czytamy także u Jeana Grosjeana, jednego z autorów wspomnianej antologii Metafizyczni poeci francuscy..., w wierszu o wymownym tytule Chwała.
Autor jest poetą, krytykiem literackim, filozofem, doktorem habilitowanym nauk humanistycznych.
Śródtytuły pochodzą od redakcji.