Reklama

Niedziela w Warszawie

I tak nie było dokąd

Do rabowania polskich dóbr kultury Niemcy przygotowywali się na długo przed najazdem na Polskę we wrześniu 1939 r. Dłużej i intensywniej niż Polacy do ich ochrony.

Niedziela warszawska 35/2024, str. IV

[ TEMATY ]

Warszawa

Domena publiczna

7 września 1939 r. „Bitwa pod Grunwaldem” została zapakowana w skrzynię i wywieziono z bombardowanej stolicy na konnej platformie

7 września 1939 r. „Bitwa pod Grunwaldem” została zapakowana w skrzynię i wywieziono z bombardowanej stolicy na konnej platformie

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Zanim doszło do grabieży rabusie musieli wiedzieć, co kraść. Rozpoznanie zasobów naszego dziedzictwa kulturowego prowadziły niemieckie uczelnie i instytuty na wiele lat przed wojną. „Szczególnie dobrze znane są działania historyka sztuki Dagoberta Freya, profesora Uniwersytetu Wrocławskiego, który od 1938 r. odwiedzał Polskę, penetrując najcenniejsze zbiory – osobliwie w Warszawie – by tuż po wkroczeniu wojsk niemieckich we wrześniu 1939 r. rekwirować najcenniejsze obiekty” – stwierdził „Raport o stratach wojennych Warszawy” z 2004 r.

Frey (oczywiście nie był sam), jak się okaże, penetrował Polskę już wcześniej, w 1934 r., a po niemieckiej agresji był ekspertem w grabieniu warszawskich placówek.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

W efekcie w czasie II wojny światowej Polska straciła, jak się oblicza, ponad pół miliona ruchomych dzieł sztuki.

– Pewnie znaczna część z nich została zniszczona, ale zdecydowana większość to dzieła, z którymi nie wiemy, co się stało. Prawdopodobnie w większości znajdują się gdzieś w Niemczech – mówił były minister kultury Piotr Gliński, aktywny w odzyskiwaniu zrabowanego majątku.

Najciemniej pod latarnią

Reklama

Polacy w przededniu wojny starali się nie zasypiać gruszek w popiele. Na zjeździe Związku Muzeów w czerwcu 1939 r. wyrażono niepokój o dobra kultury i apelowano o pilne instrukcje w sprawie ochrony zbiorów. I choć Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego przekazało wytyczne w sprawie zabezpieczenia zbiorów na wypadek wojny, liczono głównie na inicjatywę szefów i właścicieli muzeów, archiwów i bibliotek.

Ankieta nt. zabezpieczenia zbiorów w obliczu zagrożenia, przeprowadzona w archiwach, bibliotekach i muzeach, nie pozostawiała jednak złudzeń. Nie dysponowały środkami ani warunkami do ochrony swoich zasobów.

Stanisław Lorentz, dyrektor Muzeum Narodowego w Warszawie, postanowił nic nie wywozić z kierowanej placówki, bo – jak wspominał po latach – i tak nie było dokąd… Starał się zabezpieczać zbiory na miejscu. Inaczej mogły rozproszyć się, być narażone na zniszczenie czy rozgrabienie. Okazało się, że jego rozumowanie było słuszne – oceniał we wspomnieniach.

W kwietniu 1939 r. rozpoczęto zbijanie kilkuset drewnianych okutych skrzyń, do których w sierpniu pakowano eksponaty. Dobrze zabezpieczone dzieła pozostawione na miejscu mogły przetrwać bombardowania, transporty, ale sięgania po nie niemieckich rabusiów – choć pod latarnią zawsze najciemniej – już nie.

Na miejscu

Tak postąpiła większość warszawskich muzeów i bibliotek: starano się zabezpieczyć kolekcje na miejscu po to, by chronić je przed bombardowaniami. W obliczu zagrożenia wojennego, do Muzeum Narodowego w Warszawie zaczęły napływać także dzieła sztuki z innych placówek. W stolicy wydawały się bezpieczniejsze.

Reklama

Pierwszy, wiosną 1939 r. do prof. Lorentza zgłosił się Roger Adam Raczyński, dyplomata, współwłaściciel pałacu w podpoznańskim Rogalinie. W efekcie z galerii w Rogalinie – uważanej za najlepszy zbiór malarstwa współczesnego na ziemiach polskich – przyjechały – w po cichu, w fałszywie oznakowanych skrzyniach obrazy. Archiwalia, rękopisy i srebro z Rogalina trafiły do Pałacu Krasińskich, a militaria, szkło i porcelana – do Muzeum Wojska.

W piwnicach kamienicy Czartoryskich przy ul. Kredytowej w Warszawie zamurowano prawie 30 skrzyń i blaszanych rur wypełnionych drogocennymi przedmiotami z kolekcji z Gołuchowa k. Poznania.

Do Warszawy z Pelplina trafiła część zbiorów tamtejszej kurii diecezjalnej. Dwa tomy Biblii Gutenberga zdeponowano w Banku Gospodarstwa Krajowego, gdzie znajdowały się też cenne manuskrypty z Biblioteki Narodowej. Stamtąd Biblia została ewakuowana do Paryża, do Biblioteki Polskiej, następnie do Londynu i na statku M/s „Batory” do Kanady. Długo można wyliczać to, co trafiło do Warszawy.

W przededniu wybuchu wojny został zdeponowany w skarbcu BGK w Warszawie Łańcuch Orderu Orła Białego. Już po jej wybuchu został z niego jednak zabrany i wywieziony do Francji, potem Wielkiej Brytanii, by w 1944 r. wraz ze Szczerbcem, mieczem Orderu Świętego Stanisława i prywatnym berłem króla Stanisława Augusta Poniatowskiego zostać zdeponowany w filii Bank of Montreal w Ottawie.

Zapakowane w skrzynię

Reklama

Z Zamku Królewskiego, siedziby Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, w ramach ewakuacji jego kancelarii wywieziono na wschód szereg cennych zbiorów. Wśród nich były dwa obrazy Jana Matejki: „Batory pod Pskowem” i „Rejtan na sejmie warszawskim”, dwa arrasy, paczki z zastawą stołową, jedwabny perski kobierzec, tzw. Dywan wilanowski z XVI wieku, który miał zostać zdobyty w bitwie pod Wiedniem. Znalazły się one wkrótce na zamku w Ołyce na Wołyniu. Później zostały zagarnięte przez wojska sowieckie. Obrazy Matejki znalazły się w efekcie w muzeum w Łucku, gdzie przejęli je potem Niemcy, po dywanie wszelki ślad zaginął.

Dramatyczne okoliczności towarzyszyły ewakuacji słynnej „Bitwy pod Grunwaldem” i „Kazanie Skargi” Jana Matejki. Eksponowane w warszawskiej Zachęcie zapakowano w skrzynię i wywieziono z bombardowanej stolicy 7 września na konnej platformie. W czasie dwudniowej ewakuacji dwukrotnie zmieniano ostrzelane przez niemieckie samoloty konie.

Pod podłogą

Obrazy Matejki zostały ukryte w ladzie bibliotecznej na Zamku Lubelskim. Gdy w 1941 r. Niemcy chcieli przejąć budynek zamku, obrazy przewieziono w biały dzień wozem do szopy taborów miejskich, gdzie pod podłogą doczekały końca wojny.

Kiedy w wyniku nalotów w połowie września 1939 r. w ogniu stanął Zamek Królewski, część jego zbiorów, fragmenty wystroju wnętrz zwożono pod ostrzałem do Muzeum Narodowego aż do momentu kapitulacji. Tak trafiły tu obrazy Canaletta wymontowane z Zamku. Pod koniec 1939 r. Niemcy odnaleźli je i wywieźli, najpierw do Krakowa, a później do Rzeszy. W Monachium, w brytyjskiej strefie okupacyjnej, odnalazł je w 1946 r. szef emigracyjnego londyńskiego Biura Rewindykacji Strat Kulturalnych Karol Estreicher.

Sam budynek Zachęty był ogałacany przez Niemców przez cały okres okupacji. Początkowo usilnie szukali „Bitwy pod Grunwaldem”, czego zaprzestali, gdy polskie radio w Londynie podało fałszywa informację o przybyciu obrazu do Anglii.

Zapisane, zapamiętane

Najcenniejsze rzeczy zrabowane z wyposażenia Łazienek Królewskich znalazły się w rezydencji gubernatora Hansa Franka w Krzeszowicach, pałacu Brühla – siedzibie warszawskiego gubernatora Ludwiga Fishera, w apartamentach innych niemieckich dygnitarzy.

Już na początku okupacji w warszawskim Muzeum Narodowym dostrzeżono konieczność dokumentacji wszystkich obiektów przejmowanych przez Niemców. Zapisywano metryczki muzealiów, uzupełnione rysunkami. Był to zalążek dokumentacji strat, którą później prowadzono w ramach struktur konspiracyjnych. Dzięki dokumentowaniu grabionych i przemieszczanych dzieł sztuki były możliwe potem ich powroty.

2024-08-27 14:30

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Radość św. Dominika

Niedziela warszawska 21/2023, str. I-II

[ TEMATY ]

Warszawa

Bartłomiej Wydrych

O. Krzysztof Michałowski, dominikanin

O. Krzysztof Michałowski, dominikanin

O fenomenie Jarmarku św. Dominika, występie nowicjuszy i żywej wspólnocie wiary na Służewie opowiada o. Krzysztof Michałowski w rozmowie z Apolonią Witecką.

Apolonia Witecka: Już za tydzień kilka tysięcy osób przyjedzie na Jarmark św. Dominika. Na czym polega fenomen tego wydarzenia? O. Krzysztof Michałowski: Rzeczywiście, nasz jarmark od lat cieszy się niesłabnącym zainteresowaniem. Myślę, że wydarzenie to jest wyjątkowe, głównie ze względu na panującą tutaj atmosferę.
CZYTAJ DALEJ

Matka Boża Solidarności na Żoliborzu

Jutro – w niedzielę 29 września – w czasie Mszy św. za Ojczyznę w sanktuarium bł. ks. Jerzego Popiełuszki w Warszawie rozpocznie się peregrynacja obrazu Matki Bożej Solidarności.

Historia obrazu sięga roku 1984. Wówczas malarz Artur Chaciej, artysta z Podlasia, namalował obraz Matki Bożej Robotników. Tło obrazu, na którym widnieje wizerunek Matki Bożej Częstochowskiej stanowi biało-czerwona flaga upamiętniająca zrywy robotnicze: Poznań ’56, Gdańsk ’70, Radom ’76, Gdańsk ’80, 13 grudnia 1981. Powstał z inicjatywy ówczesnego przewodniczącego podziemnego Zarządu Regionu w Białymstoku, Stanisława Marczuka. Obraz wykonano w trzech kopiach różnej wielkości. Najmniejszy z nich otrzymał na własność bł. ks. Jerzy Popiełuszko i w prywatnej rozmowie stwierdził, że dla niego jest to Matka Boża Solidarności. Drugi z obrazów trafił do proboszcza parafii św. Brygidy w Gdańsku. Związkowcy z podlaskiej „Solidarności” największy z obrazów przekazali podczas II Pielgrzymki Ludzi Pracy na Jasną Górę w 1984 r. jako symbol spotkań u stóp Czarnej Madonny. W obawie przed represjami ze strony SB, przewieziono go pod osłoną innego obrazu z wizerunkiem świętego. Robotnicy chcieli, by umieszczona na tle biało-czerwonej flagi Matka Boska Częstochowska nosiła nazwę „Solidarności”.
CZYTAJ DALEJ

Nowa kapsuła czasu

2024-09-29 13:45

Biuro Prasowe AK

    - Wydarzenie prawdziwie historyczne. Coś się zamknęło, tzn. historia poprzedniego odnowienia Wieży Zegarowej. Zaczyna się nowa i stąd nowa kapsuła czasu. Nie wiemy, kiedy ona będzie odkryta. Ufamy Bożej Opatrzności, że będą to wydarzenia sprzyjające dobrym dziejom katedry na Wawelu – mówił abp Marek Jędraszewski przed uroczystym zapakowaniem miedzianych tub – kapsuł czasu, które 27 września trafiły na szczyt Wieży Zegarowej. Jedna z nich pochodzi z 1716 r., najnowsza jest zapisem 2024 r.

„Na wieczną rzeczy pamiątkę, aby to, co najbardziej godne przekazania przyszłym pokoleniom nie zostało zatracone” – tymi słowami rozpoczyna się dokument, który podpisany przez metropolitę krakowskiego, abp. Marka Jędraszewskiego, dziekana kapituły katedralnej, ks. Jacka Urbana i proboszcza katedry, ks. Pawła Barana wraz z pamiątkowymi medalami znalazł się w piątkowe przedpołudnie w nowej kapsule czasu. Trafiła ona na Wieżę Zegarową w towarzystwie poprzedniej tuby z roku 1716.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję