Reklama

Wiara

Pobożność i ryba remora

Czym tak naprawdę jest pobożność? Czy jest zwykłą powinnością ludzi wierzących, czy winna wynikać z miłości do Boga? A jeśli wynika nie z obowiązku, a z naszej miłości, to czy pobożnością mogą kierować jedynie emocje?

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Pobożność to inaczej życie po Bożemu. Bardzo stary grecki termin eysebeia, który Biblia przejęła, aby określić tego rodzaju styl życia, ma interesujący zbiór znaczeń. Najpierw w starożytnej Grecji oznaczał on szacunek dla żywych lub zmarłych krewnych (zwłaszcza rodziców), osób zajmujących zaszczytne stanowiska w państwie (zwłaszcza władców) oraz używany był na określenie czci wobec bóstw (zwłaszcza wyrażanej w formie kultu). W diasporze żydowskiej termin ten łączył w sobie ideę bojaźni Bożej i wiedzy o Bogu z konkretnym postępowaniem moralnym. W Nowym Testamencie, gdzie występuje on piętnaście razy, oznacza przede wszystkim całokształt życia chrześcijańskiego. Nie jest to już sam kult Boga, ale styl życia kształtowany przez miłość Boga.

Dwa wiosła

Pobożność chrześcijańska ze swojej natury nie jest czymś prywatnym, zamkniętym w domowej izdebce lub w murach pobliskiej świątyni. Gdyby tak było, nie różnilibyśmy się niczym od wyznawców starożytnych bóstw. Wystarczyłoby odmówić jakąś modlitwę, udać się do świątyni, złożyć w niej ofiarę, a następnie żyć tak, jakby wiara nie miała nic wspólnego z codziennym życiem. Tymczasem pobożność chrześcijańska wyraża się przez osobistą modlitwę, wspólną liturgię i styl życia kształtowany przez wiarę w Boga.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Pobożność jest jak łódka, dzięki której powoli, ale konsekwentnie możemy płynąć na drugi brzeg życia, gdzie jest nasza „niebieska ojczyzna” (por. Flp 3, 20), a w niej dom Ojca, w którym każdy z nas ma przygotowane mieszkanie (por. J 14, 2). Łódka pobożności nie ma silnika, ale ma dwa wiosła. Jedno z nich to życie modlitewno-sakramentalne, a drugie – praca nad sobą, połączona z codziennymi zajęciami domowo-zawodowymi. Kto wiosłował, ten wie, że gdy używamy tylko jednego wiosła, kręcimy się w kółko. Im szybciej tak wiosłujemy, tym szybciej się obracamy wokół własnej osi i równocześnie szybciej się męczymy.

Pobożność mobilizuje, wprowadza harmonię i pokój. Jest troską o życie w bliskości Boga. Nigdy nie jest dziwactwem ani przeszkodą w codziennych sprawach. Doskonale ujął to św. Franciszek Salezy: „Pobożność, jeżeli jest prawdziwa i szczera, niczego nie rujnuje, ale wszystko udoskonala i dopełnia. Kiedy zaś przeszkadza i sprzeciwia się prawowitemu powołaniu lub stanowi, z pewnością jest fałszywa”.

Mielizny i burze

Pobożność potrzebuje realizmu i świadomości niebezpieczeństw, które mogą jej zagrażać. Pierwszym z nich jest osłabienie lub rezygnacja z regularnej i głębokiej modlitwy. Bywa bowiem, że na wszystko ma się czas, tylko nie na modlitwę. Jakby Bóg nie był wart naszych myśli, skupienia czy podyskutowania o sprawach ważnych i bieżących.

Dla łódki pobożności groźne są również burze. Są one niezależne od nas i często przychodzą niespodziewanie, jak choroba, utrata dobrej pracy, niezrozumienie w rodzinie. Ważne jest wtedy, aby w naszej łódce zawsze był obecny Jezus. On potrafi uciszyć każdą nawałnicę (por. np. Mk 4, 35-41).

Zatrzymany okręt

Reklama

Jest jeszcze inne zagrożenie, które przedstawiam za pomocą metafory. To ryba remora. Tak historyk i pisarz rzymski Pliniusz Starszy określił niewielką rybę, która wzbudzała wielki strach u starożytnych marynarzy. Byli przekonani, że miała ona tak wielką siłę, iż potrafiła przyssać się do okrętu i uniemożliwić mu dalsze płynięcie i manewrowanie. Dzisiaj wiemy, że tak niegdyś postrzegano rybę, która przynależy do rodziny podnawkowatych – Echeneidae (występuje w morzach tropikalnych), a złą sławę nadano jej z powodu przyssawki, w którą jest wyposażona u wierzchu głowy (to przekształcona pierwsza płetwa grzbietowa). Za jej pomocą przyczepia się ona do dużych, drapieżnych ryb.

Z obrazu tego skorzystał św. Jan od Krzyża, aby przestrzec chrześcijan przed własnymi upodobaniami, nawykami czy skłonnościami uczuciowymi, które nie pozwalają łódce pobożności posuwać się naprzód do portu doskonałości. Pisze on, że można być bogatym w różne praktyki religijne, ćwiczenia duchowe, cnoty i łaski dane przez Boga, a zgadzać się na zło we własnym życiu. To przyzwolenie utrudnia ruch ku świętości, a z czasem obezwładnia tego, kto przyzwyczaił się do swoich wad i grzechów. Traci on dynamikę wolnego życia, podobnie jak okręt zatrzymany przez antyczną rybę remorę.

Z początku ryba ta jest „tylko” małą skłonnością, delikatnym przywiązaniem do kogoś lub czegoś, przyzwoleniem na wadę i grzech lekki we własnym życiu. Z czasem nabiera siły, czyli skłonność staje się nawykiem, a grzech rutyną. Niby człowiek „wiosłuje” modlitwą i działaniem, ale nie potrafi płynąć, bo trzyma go remora – jego osobista zgoda na grzech. Stąd św. Ignacy Loyola przestrzega: „Źle mierzy się postęp duchowy wedle oblicza, gestów, łatwości natury lub zamiłowania do samotności. Miarę tę należy brać z mocy, z jaką kto przezwycięża samego siebie”.

Reklama

Dlatego w pobożności trzeba się ćwiczyć (por. 1 Tm 4, 7b), a to oznacza systematyczność, zaangażowanie i solidny trud. Pobożność jest bowiem trudem wytrwałości w modlitwie, w życiu sakramentalnym. Jest trudem troski o swoje powołanie życiowe i zaangażowanie w pracę zawodową, jest trudem pracy nad sobą.

Tym, co motywuje w tym trudzie, jest miłość Boga, a nie obowiązek. Pobożnym jest się z miłości, a nie z powinności. Pobożność dotyczy woli, a nie emocji, które przecież są zmienne. Jesteśmy przy Bogu nie dlatego, że odczuwamy Jego obecność, ale dlatego, że On jest. Mogą przyjść bowiem w naszym życiu takie czasy, kiedy przez długie miesiące, a nawet lata nie będziemy odczuwać Bożej bliskości, radości z modlitwy czy z przeżywanej Eucharystii. Jedyne, co wtedy będzie nam stale towarzyszyć, to ciemność wiary (tak działo się w życiu np. św. Teresy z Kalkuty). Wierzymy, bo myślimy; ufamy, bo kochamy. Pobożność jest tego konsekwencją (owocem).

Stocznia remontowa

Wróćmy do ryby remory. Żyje ona w wodach codzienności, przez które przepływa łódka naszej pobożności. Remora przyczepia się do jej dna, a to oznacza, że nie zawsze będzie dla nas widoczna. Przy czystej wodzie (naszych czystych intencjach) dostrzeże ją ktoś nam bliski: mąż/żona, nasz spowiednik, przyjaciel, współpracownik. Niekiedy sami zauważymy, że coś spowalnia nas w życiu duchowym, utrudnia przeżywanie powołania lub że nie radzimy sobie z jakąś naszą słabością.

Czasem pomocą w oczyszczeniu łódki pobożności mogą być rekolekcje, które są jak stocznia remontowa, w której wyciąga się okręt z wody, aby go gruntownie wyczyścić, zakonserwować i naprawić uszkodzenia. Rekolekcje to nie złomowanie. Czasem trzeba powrócić do wierności i rzetelności w małych sprawach (por. Syr 19, 1b; Łk 16, 10). Czasem trzeba pamiętać, że głębokie życie duchowe zaczyna się od pójścia spać o właściwej godzinie. Czasem będzie potrzeba miesięcy pracy ze stałym spowiednikiem lub kierownikiem duchowym albo odpowiedniej terapii. Zawsze jednak będzie chodziło o osobistą więź z Bogiem, bo to ona nadaje sens i piękno pobożności.

Prawdziwa pobożność to pragnienie sprawiania przyjemności Bogu. Nie gdzieś daleko czy przy okazji czegoś lub w stosownym czasie, ale dzisiaj, pośród spraw i zajęć, które akurat tego dnia nas dotyczą. Niby proste, ale nie zawsze łatwe, bo szatan wciąż hoduje, mutuje i szkoli nowe odmiany symbolicznych rybek remor. Zawsze są one gotowe przyssać się do nas. Cierpliwie pływają w pobliżu nas, oczekując tylko na naszą zgodę...

Autor jest duszpasterzem i biblistą, redaktorem naukowym serii Biblia Impulsy

2025-03-11 16:05

Ocena: +14 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Pobożni w posłudze

Niedziela Plus 41/2024, str. II

[ TEMATY ]

pobożność

Adam Szewczyk

Z wiary i zapatrzenia w Jezusa czerpią moc do posługi

Z wiary
i zapatrzenia
w Jezusa
czerpią moc
do posługi

Jest to grupa pobożnych, twardo stąpających po ziemi mężczyzn; otwarta i zaangażowana w życie Kościoła i własnej parafii – podkreśla ks. Daniel Majchrzak, opiekun szafarzy.

Mija 20 lat od powołania pierwszej grupy nadzwyczajnych szafarzy Komunii św. w Kościele nad Odrą i Bałtykiem. Miało to miejsce podczas archidiecezjalnych uroczystości dożynkowych w Pyrzycach, a ponad 40-osobową grupę mężczyzn wkraczających w zupełnie nowe realia aktywnego zaangażowania świeckich w życie Kościoła pobłogosławił wówczas abp Zygmunt Kamiński.
CZYTAJ DALEJ

Módlmy się o nawrócenie Gizeli Jagielskiej i innych aborcjonistów

2025-04-18 11:44

[ TEMATY ]

aborcja

Oleśnica

Adobe Stock

"W boga nie wierzę. Jestem Żydówką i do tego ateistką. A zawodowo lekarką - dlatego wykonuje i wykonywać będę aborcje, zgodnie ze wskazaniami i życzeniem kobiet" - napisała w mediach społecznościowych Gizela Jagielska, która zabiła Felka w 9-tym miesiącu ciąży zastrzykiem w serce. Fundacja Pro-Prawo do Życia apeluje o modlitwę za Jagielską oraz innych aborcjonistów, zwłaszcza dzisiaj, w Wielki Piątek, kiedy w Liturgii modlimy się m.in. za Żydów oraz za wszystkich, którzy nie uznają Boga, aby Pan zdjął zasłonę ciemności z ich serc.

Gizela Jagielska jasno definiuje swój światopogląd. Co więcej, otwarcie deklaruje, że będzie wykonywać aborcję na życzenie kobiet. To już się dzieje w Oleśnicy (największym ośrodku aborcyjnym w Polsce) oraz wielu innych szpitalach, gdyż pozwala na to "kompromis aborcyjny" skutkujący złym i wadliwym prawem, które umożliwia zabijanie dzieci na żądanie do końca ciąży.
CZYTAJ DALEJ

Wielkanoc to cząstka wieczności – mówił ks. Jan Twardowski

2025-04-19 13:07

[ TEMATY ]

Wielkanoc

Milena Kindziuk

Red

Nie umiem / być srebrnym aniołem / ni gorejącym krzakiem / tyle Zmartwychwstań już przeszło / a serce mam byle jakie. / Tyle procesji z dzwonami / tyle już alleluja / a moja świętość dziurawa / na ćwiartce włoska się buja – pisał ksiądz poeta Jan Twardowski w wierszu pt. „Wielkanocny pacierz”. Gdy zapytałam go kiedyś, na czym według niego polega zmartwychwstanie Chrystusa, odpowiedział: „na tym, że Chrystus, który umarł, żyje!”.

Była to dla niego „prawda porażająca”. Bo przecież Pan Jezus po zmartwychwstaniu był niby ten sam, ale już zupełnie inny. Nawet Apostołowie nie mogli Go poznać. Wskrzeszona dziewczynka czy Łazarz z Ewangelii pozostali tacy sami. Po wskrzeszeniu - wrócili do normalnego życia, kiedyś potem znów poumierali. Natomiast Pan Jezus po zmartwychwstaniu był zupełnie inny – tłumaczył ks. Twardowski, dodając że właśnie dlatego w Komunii świętej przyjmujemy Zmartwychwstałego Pana Jezusa, a więc przemienionego przez śmierć i zmartwychwstanie. Ktoś, kto przechodzi przez śmierć, już jest inny – to bardzo ważna prawda wiary”.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję