Harcerze zostali niezwykle życzliwie przyjęci przez proboszcza parafii Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Bierzgłowie ks. kan. Rajmunda Ponczka. Od wczesnego rana w sobotę 13 września na podwórzu plebanii i w stodole parafialnej powstawało obozowisko. Noclegi przygotowane zostały w namiotach oraz w stodole na słomie. W spotkaniu wzięło udział 80 osób – skauci i kadra.
Podczas Mszy św. w sobotnie popołudnie skauci powierzyli kolejny rok pracy swojemu Królowi. Toruńscy skauci działają przy Domowym Kościele, a jeszcze jeden szczep skautowy w naszej diecezji – przy parafii w Mszanie. W ciągu dnia nie zabrakło czegoś dla żołądka: leczo ugotowane na ogniu oraz szaszłyki wszystkim bardzo smakowały. Wieczór po dniu pełnym zajęć skauci spędzili przy ognisku. Zasiedli w kręgu na białych brzozowych pieńkach. Trzymane w rękach śpiewniki oświetlali lampkami. Ognisko podtrzymywane było wiele godzin. Do późna w nocy rozbrzmiewał wspólny śpiew przy akompaniamencie gitary. Zakończeniem była wspólna modlitwa.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Potem harcerze udali się na spoczynek – chłopcy do namiotów, dziewczynki do parafialnej stodoły. Tam spały w śpiworach rozłożonych na słomie. Wielkie bale słomy zabezpieczyły wcześniej osoby z kadry. To był smak przygody. Noc była ciepła, jak na wrzesień, ale i tak łamała przyzwyczajenia i domowy komfort. Tymczasem skautom wcale to nie przeszkadzało. – Moje dzieci były zachwycone biwakiem i spaniem na sianie – opowiada Grażyna.
W niedzielę 14 września skauci uczestniczyli w porannej Mszy św. Przygotowali czytania liturgiczne oraz modlitwę wiernych. Siedząc w pierwszych ławkach gotyckiego kościoła, w skupieniu uczestniczyli w Eucharystii. Po modlitwie ze smutkiem zwijali obóz i opuścili gościnną parafię. Proboszcz patrząc na młodzież i dzieci w mundurkach, na ich rodziców i harcerską, katolicką kadrę, gotową do podejmowania trudu i wysiłku, stwierdził, że nie musimy obawiać się przyszłości. Na naszych oczach wzrastają wartościowi ludzie.
– Najbardziej podobało mi się spanie na sianie i różne gry i zabawy, m.in. gra terenowa. Jednym słowem wszystko mi się podobało – opowiada Gabrysia. – Najfajniejszy był czas razem i wspólne rozmowy – mówi Celina. – Na biwaku każdy miał wyznaczone zadania do wykonania. Drużyna chłopaków rozkładała namioty. Podobało mi się, że nie mieliśmy gotowego obiadu, ale sami musieliśmy rozpalić ognisko i przygotować posiłek. Ciekawe były zabawy przy ognisku, które trwały aż do wieczora – dzieli się Antek.
– To najlepsze rozpoczęcie roku, na jakim byłem – wyznał jeden ze skautów. Niech to zdanie młodego harcerza będzie podsumowaniem biwaku.