Reklama

Gospodarka

Koniec niemieckiego cudu?

Po kilku dekadach gospodarczej prosperity niemiecka gospodarka wpadła w gigantyczny kryzys. Krytycy modelu opartego na przemyśle i eksporcie twierdzą, że Niemcy są ofiarami własnej zachłanności i systemowego zacofania.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Niemcy są przemysłowo solidni, a nawet perfekcyjni. Paradoksalnie ta perfekcyjność skłania ich do ciągłego udoskonalania tego, co już jest znane i sprawdzone, ale blokuje proces szukania innowacji. Przykładem tej perfekcyjności może być niemiecki silnik parowy w lokomotywach, który był genialny i najlepszy na świecie. Efekt był taki, że inżynierowie nie zauważyli elektryfikacji w świecie kolei. Ich parowozy w krótkim czasie przestały się sprzedawać, a Niemcy do dziś mają mniejszy procent zelektryfikowanych linii kolejowych niż Polska.

Nasi zachodni sąsiedzi zbudowali swój sukces na gospodarce wywodzącej się z XX wieku, czyli na eksporcie motoryzacji, przemyśle chemicznym i maszynach przemysłowych. Jednocześnie są bardzo mocno zacofani elektronicznie, telekomunikacyjnie, cyfrowo, internetowo, nie mają żadnych projektów opartych na sztucznej inteligencji. – Niemcy są liberalni obyczajowo i konserwatywni gospodarczo. Choć nasz przemysł wciąż jest w stanie wytwarzać poważne produkty, to jednak nie potrafi konkurować z najbardziej innowacyjnymi gospodarkami – mówi Wolfgang Münchau, autor książki Kaput. Koniec niemieckiego cudu gospodarczego.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Niemal codziennie niemiecka prasa donosi o grupowych zwolnieniach i zamykanych fabrykach. Złe wieści z Berlina nie są dobrą informacją także nad Wisłą, bo niemiecka gospodarka jest największym partnerem dla polskiej gospodarki. Ponad 6% polskiego PKB jest generowane przez wymianę handlową z naszymi zachodnimi sąsiadami, a więc choroba szerząca się nad Renem infekuje także naszą gospodarkę.

Transfer niemieckiej technologii

Lidl w Niemczech różni się od tego w Polsce nie tylko cenami, ale także kolejkami przy kasie. W sklepach za Odrą nie ma kas samoobsługowych, bo prawie wszyscy płacą gotówką, a nie kartą płatniczą, aplikacją w telefonie czy BLIK-iem. Niemcy przegapili rewolucję cyfrową, internetową i nowoczesne usługi bankowe. Podobnie wygląda ich sytuacja w sektorze motoryzacyjnym. Do perfekcji rozwinęli technologie spalinowe, mają najlepsze na świecie silniki Diesla, ale są bardzo mocno zacofani w inteligentnych rozwiązaniach cyfrowych oraz w kwestii samochodów elektrycznych. W efekcie ponad 50% części do „europejskiego” elektrycznego volkswagena jest kupowanych w Chinach, bo Niemcy nie mają swoich ani technologii, ani łańcucha dostaw. Dziś sytuacja wygląda tak, że niemiecki przemysł motoryzacyjny jest gigantycznie uzależniony od chińskiej technologii, a jeszcze bardziej od chińskiego rynku zbytu. Motoryzacja stanowi 20% niemieckiej gospodarki, a Chiny były dla niej o wiele większym rynkiem zbytu od tego w Europie.

Reklama

Po kilku dekadach współpracy i transferu technologii w niemiecko-chińskich spółkach joint venture azjatycki uczeń dogonił, a nawet prześcignął mistrza, bo dziś niemieckich samochodów prawie nikt w Chinach nie kupuje. Volkswageny i mercedesy zalegają na parkingach, oczekując na klientów, którzy omijają niemieckie salony. Mają samochody chińskich marek, które są tańsze i coraz częściej o wiele lepsze. Ponadto producenci samochodów z Państwa Środka zalewają nowoczesnymi samochodami całą Azję, Amerykę Łacińską i śmiało wkraczają do Europy. W efekcie popyt na niemieckie auta gwałtownie spada, zarówno w Chinach, jak i na innych rynkach eksportowych na całym świecie. – Model wzrostu gospodarczego Niemiec był oparty na nadwyżce handlowej, czyli na eksporcie i dławieniu popytu wewnętrznego, aby jak najmniej importować. To sprawiło, że niemiecka gospodarka jest mało innowacyjna, cała infrastruktura jest zacofana, a dotychczasowy model eksportowy załamuje się pod wpływem silnej konkurencji – tłumaczy dr Krzysztof Rak, główny analityk Instytutu Zachodniego.

Made in China 2025

Do 2015 r. niemiecka gospodarka rozwijała się wolno, ale stabilnie, zaliczając wzrost od 1,5 do 2,5% w skali roku. Ostatnie 10 lat jednak to ciągła stagnacja albo recesja. Do tego doszły pandemia, wojna na Ukrainie i brak rosyjskich surowców, ale największym szokiem jest właśnie gwałtowny rozwój chińskiego przemysłu. Wystarczy wspomnieć, że w 2019 r. Chiny importowały ok. miliona samochodów więcej, niż wynosił ich eksport. Dzięki postępowi w produkcji pojazdów elektrycznych w szybkim tempie kraj ten stał się największym eksporterem samochodów na świecie, bo w 2023 r. chiński eksport wyniósł już 5 mln samochodów więcej niż import.

Uzależnienie od surowców energetycznych z Rosji stało się śmiertelnym ciosem dla niemieckiego przemysłu chemicznego oraz metalurgicznego. Energochłonny przemysł chemiczny bez atomu i taniego rosyjskiego gazu przestał być konkurencyjny. Skutek jest taki, że potężny BASF wyprowadza swoją produkcję z Niemiec m.in. do Chin i USA w poszukiwaniu tańszej energii. Kolejna wielka branża niemieckiego przemysłu staje przed kryzysem strukturalnym, a Europa z eksportera chemikaliów staje się ich importerem.

Reklama

Niemieckim hitem eksportowym ostatnich dekad były też maszyny przemysłowe, których producenci świetnie zarabiali w czasach, gdy Chiny budowały swoje nowoczesne fabryki. Europejscy producenci znów pomogli swojej konkurencji, bo sprzedawali akurat to, czego Chiny potrzebowały do nowoczesnej industrializacji swojej gospodarki. Niemiecka kadra kierownicza i pracownicy sprzedający maszyny do fabryk przestali podróżować do Chin w czasie pandemii. Gdy wrócili w 2023 r., okazało się, że chińskie firmy oferują już bardzo dobre tego typu maszyny, które są średnio od 30 do 50% tańsze od tych produkowanych w Niemczech.

Istotny element metamorfozy Chin można prześledzić, gdy cofnie się do 2015 r., kiedy to przedstawiono projekt „Made in China 2025”, czyli 10-letni plan mający na celu uczynienie z Chin potęgi w dziedzinie zaawansowanego przemysłu. Od tego czasu intensywnie inwestowano w badania i rozwój oraz realizowano szereg strategii przemysłowych, które miały na celu podniesienie poziomu technologicznego oraz zmniejszenie zależności od zagranicznych konkurentów. Analiza przeprowadzona w 2024 r. wykazała, że Chiny osiągnęły 86% z 260 celów określonych w planie.

Niemiecki problem polskiej gospodarki

Po kilku dekadach niemieckiego cudu gospodarczego, którego filarem był handel z Chinami, dziś Chiny produkują taniej i często lepiej to, czego kiedyś potrzebowały. Według danych Banku Światowego, w 2024 r. niemiecki eksport stanowił ponad 42% PKB. I właśnie ten filar gospodarki kurczy się pod naporem nowoczesnego chińskiego przemysłu, który wypiera Niemców z całej Azji, a także z innych światowych rynków.

Polska gospodarka jest silnie powiązana z niemiecką, w naszym kraju jest bowiem wiele branż, które są podwykonawcami dla niemieckiego eksportu. Zapaść niemieckiego modelu gospodarczego może być bardzo dużym wyzwaniem dla branży motoryzacyjnej, która daje w Polsce ok. 200 tys. miejsc pracy. Z drugiej strony niemiecka gospodarka się kurczy albo stoi w miejscu już od 10 lat, a w tym czasie polskie PKB bardzo dynamicznie rosło. Oznacza to, że problemy Berlina nie przekładają się tak jednoznacznie na sytuację w naszej gospodarce.

Polski przemysł jest rozproszony i nie jest tak wielki jak niemiecki, co ma swoje dobre strony. Poza tym mamy silną branżę IT, usług cyfrowych, zasięg naszej telefonii komórkowej jest lepszy od niemieckiego. Mamy siatkę światłowodów, cyfrową administrację, świetnie działające e-płatności i przede wszystkim pomysłowych przedsiębiorców, którzy elastycznie dostosowują się do zmieniającego się otoczenia biznesowego. Co ciekawe, w domu przeciętnego Kowalskiego nadal jest mniej pieniędzy niż u przeciętnego Schmitta, ale za to Kowalskiemu internet działa dwa razy szybciej i ma on lepsze możliwości e-sprzedaży, a więc siedząc w domu, może wdrażać nowe pomysły, załatwić wiele spraw biznesowych, bankowych i urzędowych. Niemiec może sobie o tym tylko pomarzyć.

Oceń: +5 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kard. Müller ponownie krytykuje niemiecką „Drogę synodalną”

[ TEMATY ]

Niemcy

Bożena Bobowska/Niedziela

Kard. Gerhard Ludwig Müller

Kard. Gerhard Ludwig Müller

Na sprzeczność prowadzonego prze Kościół katolicki w Niemczech procesu "Drogi synodalnej” z nauczaniem Soboru Watykańskiego II i na zawartą w jego tezach fiksację na seksualności a także nihilizm antropologiczny wskazał na łamach austriackiego portalu kath.net były prefekt Kongregacji Nauki Wiary, kardynał Gerhard Ludwig Müller.

„Z niezwykłą jasnością papież Franciszek uznał niemiecką drogę synodalną za ślepy zaułek, mówiąc w odniesieniu do wspólnot protestanckich w Niemczech: «W Niemczech jest bardzo dobry Kościół ewangelicki. Nie potrzebujemy drugiego» (rozmowa spotkanie z redaktorami mediów jezuickich, 19 maja 2022). Ostrzeżenie to nie zawiera żadnej ukrytej krytyki Kościoła Ewangelickiego w Niemczech ani jego uznania za Kościół «w ścisłym sensie». Zgodnie bowiem z wiarą katolicką Kościół Chrystusowy historycznie i społecznie «trwa w Kościele katolickim, rządzonym przez Następcę Piotra oraz biskupów pozostających z nim w komunii». Najwyższy nauczyciel chrześcijaństwa ma na myśli raczej utratę katolickiej hermeneutyki (epistemologii), dzięki której gremium «Drogi synodalnej», ale także dwie trzecie niemieckiego episkopatu, nie tylko pogrążyły się w schizmie, ale popadły w apostatyczne zaprzeczenie katolickiego Credo i zdewaluowały przymiotnik «katolicki» do zwykłego zwrotu tradycyjnego” – stwierdza niemiecki purpurat.
CZYTAJ DALEJ

Boże, miej litość dla mnie, grzesznika!

2025-10-21 14:10

Niedziela Ogólnopolska 43/2025, str. 22

[ TEMATY ]

homilia

Artur Stelmasiak

Ks. prof. Waldemar Chrostowski

Ks. prof. Waldemar Chrostowski

Przypowieść o faryzeuszu i celniku, którzy przybyli do świątyni, żeby się modlić, odnosi się nie tylko do jednej konkretnej sytuacji, lecz do tego, co powtarza się w każdym pokoleniu wyznawców Boga.

Przypowieść o faryzeuszu i celniku, którzy przybyli do świątyni, żeby się modlić, odnosi się nie tylko do jednej konkretnej sytuacji, lecz do tego, co powtarza się w każdym pokoleniu wyznawców Boga. Jako pierwszą Jezus ukazuje pobożność faryzeusza, zapewne dlatego, że jest częstsza. Faryzeusz staje przed Bogiem z satysfakcją, że wypełnił wszystko, co nakazane, a nawet więcej, ponieważ uczynił to w dwójnasób. Gdyby na takim wyznaniu poprzestał, należałyby mu się uznanie i pochwała, bo nie wszyscy prowadzą życie, które wymaga tak wielkiego wysiłku. Stało się jednak inaczej. Słowa: „Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie”, świadczą, że najważniejszym celem tego wysiłku było nie tyle uczczenie Boga, ile wywyższenie się nad innych, postrzeganych jako zdziercy, niesprawiedliwi i cudzołożnicy. Ta postawa aroganckiej wyższości znalazła również wyraz w jego nastawieniu do celnika, do którego odniósł się z nieskrywaną pogardą. Zamiast patrzeć przed siebie, w stronę Boga, do którego zwracał się w modlitwie, faryzeusz oglądał się za siebie, w przekonaniu, że jest od celnika, tak samo jak od wszystkich innych ludzi, lepszy. Dziękując Bogu nie za to, kim jest, lecz za to, kim nie jest, modlił się w gruncie rzeczy do siebie, a nie do Boga. Wybrał samousprawiedliwienie, a więc tak naprawdę Boga nie potrzebował.
CZYTAJ DALEJ

Bank Santander zwróci klientom skradzione z kont pieniądze

2025-10-26 18:49

[ TEMATY ]

bank

Adobe.Stock

Bank Santander poinformował PAP w niedzielę, że monitoring wykrył przestępcze transakcje przy użyciu kart płatniczych klientów. Zapewnił, że skradzione pieniądze zostaną zwrócone. Zgłoszenia ws. nieuprawnionych wypłat monitoruje na terenie całego kraju Komenda Główna Policji.

Biuro prasowe banku Santander wyjaśniło, że transakcje o charakterze przestępczym przy użyciu kart płatniczych klientów były wykonywane w bankomatach sieci współpracującej.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję