Marek Białka: Jak zapamiętał Ksiądz dom rodzinny, swoje dzieciństwo?
Ks. Marian Brach: Pochodzę z licznej rodziny. Mam siedmioro rodzeństwa oraz siostrę z pierwszego małżeństwa mojej mamy. Rodzice nauczyli nas pracy, szacunku do Boga i ludzi. Byli dla nas wzorem pobożności. Uczestnictwo w niedzielnej Mszy św. było rzeczą oczywistą i bezdyskusyjną. Warunki życia w czasach mojego dzieciństwa mieliśmy skromne, a czasami nawet trudne. Trzeba było pomagać w gospodarstwie rolnym rodzicom, którzy musieli utrzymać liczną rodzinę. Byliśmy jednak szczęśliwi.
W jakich okolicznościach zrodziło się Księdza powołanie do kapłaństwa?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Gdy byłem dzieckiem, proboszczem w mojej parafii i zarazem szkolnym katechetą był ks. Franciszek Witek, zaś opiekunem ministrantów – ks. Marian Stępień. Wzór życia i duchowości tych kapłanów niewątpliwie przyczynił się do tego, że kilku chłopaków z naszej parafii, w tym ja, wybrało drogę powołania kapłańskiego. Nie bez znaczenia był także fakt, że brat mojego ojca – wujek Marian również był księdzem. Tak więc wzorów do naśladowania miałem wiele. Ale decyzja o wyborze drogi życiowej zawsze musi być rozważna, przemyślana i odpowiedzialna. Kapłaństwo jest przecież nieodwracalnym sakramentem świętym. Dlatego też bez właściwego rozeznania głosu Bożego nie można zostać księdzem.
Reklama
Jak pół wieku temu wyglądała formacja kapłańska?
Studia teologiczne i formacja duchowa trwały 6 lat. W seminarium oprócz nauki uczestniczyliśmy w Eucharystii, były także rozważania, konferencje oraz rekolekcje. W 1975 r. przyjąłem święcenia diakonatu i kapłaństwa (w wieku niespełna 24 lat); w tamtym czasie obydwa stopnie sakramentu odbywały się w tym samym roku, w odstępie kilku miesięcy.
Pamięta Ksiądz pierwsze lata posługi kapłańskiej, pierwsze probostwo?
Po święceniach pracowałem 3 lata w Zakliczynie n. Dunajcem. Uczyłem religii w należących do parafii miejscowościach: Bieśniku, Słonej Faściszowej, Wróblowicach, Wesołowie. Kolejne 6 lat posługiwałem w parafii św. Heleny w Nowym Sączu. Następne 2 lata byłem wikariuszem i katechetą w parafii katedralnej w Tarnowie. W 1986 r. zostałem proboszczem parafii Zborowice k. Ciężkowic, gdzie spędziłem 8 lat. Funkcję proboszcza pełniłem też w Przecławiu k. Mielca, skąd wyjechałem do pracy misyjnej.
A co skłoniło Księdza do wyjazdu na misje?
Reklama
Gdy byłem ministrantem, przeczytałem książkę o życiu i pracy św. o. Damiana de Veuster. Pochodzący z Flandrii misjonarz poświęcił swe życie opiece nad chorymi na trąd na Hawajach. Kolejnymi impulsami do pracy misyjnej były dla mnie słowa papieża Jana Pawła II: „Tyle jest serc, które czekają na Ewangelię”, a także apel papieża Benedykta XVI skierowany do polskich kapłanów: „Nie bójcie się opuścić wasz bezpieczny kraj i znany świat, by służyć tam, gdzie brak kapłanów i gdzie wasza i wielkoduszność przyniesie wielokrotne owoce”. To wszystko we mnie dojrzewało i rodziła się myśl wyjazdu na kontynent azjatycki.
Jakie były początki?
19 września 2007 r. wspólnie z ks. Krzysztofem Czermakiem – wikariuszem biskupim ds. misji w diecezji tarnowskiej wylądowałem na lotnisku w Atyrau, w zachodnim Kazachstanie. To kraj należący częściowo do Europy, a częściowo do Azji. Następnie udałem się do administratury apostolskiej, gdzie załatwiłem wszelkie formalności, i rozpocząłem pracę. Wyjeżdżając do Kazachstanu, w dość dobrym stopniu miałem opanowany język rosyjski, który, obok kazachskiego, jest tam językiem urzędowym. Od razu też rozpocząłem naukę języka angielskiego, w którym także odprawiana jest Msza św., ze względu na obecność obcokrajowców. Miasto Atyrau, w którym mieszkają ludzie ok. dwudziestu narodowości, podzielone jest na dwie części brzegami rzeki Ural, w pobliżu jej ujścia do Morza Kaspijskiego.
Jak wygląda pobożność, religijność mieszkańców Kazachstanu?
Można powiedzieć, że jest ona na niskim poziomie. Wyznawcy innych religii i Kościołów również rzadko praktykują swą wiarę. Kazachowie są przekonani, że już przez sam fakt przynależności do narodowości, w której religią dominującą jest islam, niejako samoczynnie stają się muzułmanami, bez konieczności poznawania prawd i zasad wiary religii Mahometa. Oni także rzadko chodzą do swych meczetów. Podobnie jest z prawosławnymi.
Reklama
Czy w tym świecie jest miejsce dla religii katolickiej?
W Kazachstanie mieszka ok. 17 mln ludzi, pośród których pracuje osiemdziesięciu kapłanów katolickich. W diecezji Atyrau żyje ok. 2,5 mln osób, z czego 2,6 tys. to katolicy, czyli 0,1%. Tamtejsi ludzie zadają pytania, które mogą się wydawać infantylne, np. jakiego wyznania jest papież Jan Paweł II? Albo: czy jeśli przyjmie się chrzest i wiarę katolicką, można utracić czy zachować narodowość i tożsamość kazachską? Każdy kapłan, który chce tam prowadzić działalność misyjną, musi uzyskać stosowne pozwolenia od miejscowych władz oraz wizę – zezwolenie na pobyt. Działalność ewangelizacyjna może być prowadzona wyłącznie na terenie kościelnym. W Kazachstanie nie ma nauczania religii w szkołach.
Są tam Polacy, m.in. potomkowie Polaków wywiezionych przez władze Związku Radzieckiego?
Administratura Atyrau, czyli odpowiednik diecezji, obejmuje zachodnią część Kazachstanu. W 2007 r. do naszego kościoła przychodziło od dwóch do pięciu Polaków. Były to głównie osoby, które przyjechały do pracy. Należy podkreślić, że wcześniej nie było tam żadnych świątyń katolickich. Polacy byli wywożeni głównie do wschodniej części tego kraju. Potomków zesłańców podobno było kilkudziesięciu. Oni nie znali języka polskiego. Do kościoła nie chodzili.
Jak wspomina Ksiądz czas posługi misyjnej? Dlaczego po roku wrócił Ksiądz do Polski?
Wyjeżdżając na misje do Kazachstanu, planowałem kilkuletni pobyt, ale po roku nie dostałem przedłużenia wizy i musiałem wrócić do kraju. Było to spowodowane problemami formalnymi, pośrednio jednak również niechęcią ze strony tamtejszych władz do prowadzenia misji przez katolickich księży w muzułmańskim kraju. Kazachstan to kraj wielonarodowościowy i wielowyznaniowy, kształtowany kulturowo i mentalnościowo przez wiele lat komunizmu. To zupełnie inna rzeczywistość dla prowadzenia posługi ewangelizacyjnej.
