W naszej kulturze słowo „kryzys” brzmi jak zapowiedź końca – coś, czego trzeba się bać albo co trzeba ukrywać. A jednak w perspektywie duchowej i ludzkiej kryzys bywa momentem łaski – chwilą, w której Bóg zaprasza nas do zobaczenia prawdy o sobie, o swoim małżonku i o tym, co w naszej miłości wymaga dojrzewania. To jest chwila niełatwa, ale bardzo często potrzebna.
Źródła
Wiele par mówi: „Wszystko było dobrze, aż nagle wybuchło”. Nic nie wybucha nagle. Kryzysy rodzą się z rzeczy drobnych, niezauważonych, niesłyszanych. Z rozmów odkładanych „na później”, z przemęczenia, którego nikt nie chce nazwać, z braku czułości, która zniknęła nie dlatego, że nie ma miłości, ale dlatego, że oboje uwierzyli, iż można już mniej się starać. Właśnie takie niewidzialne pęknięcia doprowadzają do momentu, w którym małżonkowie stają wobec siebie z poczuciem oddalenia. I wtedy zaczyna się najważniejsza część historii – decyzja, co dalej.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
