Najpierw słuchacze ujrzeli ogromny, lśniący liść palmy – obraz człowieka, który „rozkwita” przy strumieniu Słowa Bożego. Obok znalazł się pęk nieco już połamanych, suchych trzcin. – Czasami ogarnia nas myśl, że aby zbliżyć się do Boga powinniśmy być piękni, zieloni, wielcy, gładcy, idealni. Otóż nie, nie musimy – zapewniał hierarcha, dodając: – Pan Jezus chce nas doprowadzić do rozkwitu, ale na razie cieszy się z odnalezionej trzciny. Nie złamie jej. Jest dla niego cenna. On zna sposób, by suchy badyl przemieniać w piękną roślinkę.
Podobnie rzecz się ma z „knotkiem o nikłym płomyku”, z brzydką, małą świecą, odstającą od smukłych i prostych. – Pan Jezus jej nie zagasi. Przeciwnie – rozpali i postawi na honorowym miejscu, wyżej niż inne – mówił bp. Andrzej, rozpalając grubą świecę.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
– Kiedy szukają ludzi do wojska, to szukają takich z kategorią „A”, kiedy szukają ludzi do pracy, to szukają młodych, wykształconych. A kiedy szukają ludzi do Pana Jezusa to jak jest? Kto się „nadaje” dla Niego? – pytał. Przypomniał, że Pan Jezus kiedyś zachęcał Apostołów, by szli na opłotki i zapraszali wszystkich, „jak leci”.
– I my dziś czujmy się zaproszeni. Nie musimy być piękni i gładcy, nie musimy mieć eleganckich ubrań. Dziś jesteśmy zgarnięci z opłotków. Tacy, jacy, jesteśmy – spuentował bp Andrzej.