Reklama

„Śpiewamy o tym, że Pan Bóg jest dobry”

Niedziela zamojsko-lubaczowska 4/2004

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Z liderem zespołu „Arka Noego” Robertem Friedrichem rozmawia Anna Maciukiewicz

Anna Maciukiewicz: - Jak doszło do powstania zespołu „Arka Noego”?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Robert Friedrich: - To jest pytanie, które pozwala mi się nawracać, bo jak słyszę to pytanie po raz kolejny, to czuję się zawsze tak, jakby Pan Bóg badał moją pokorę. Zaczęło się od piosenki napisanej z okazji przyjazdu Ojca Świętego do Polski w 1999 r. To była taka jednorazowa propozycja ze strony telewizji - redakcji programów katolickich. Potem w sumie nic się dalej nie działo, dopiero s. Mariola Kłos z programu Ziarno nas zaprosiła, żebyśmy robili piosenki do programu, podając nam różne tematy: o świętych, Maryi, modlitwie, uwielbieniu, o normalnych, codziennych, życiowych sytuacjach. Współpracujemy od tamtego momentu aż do dzisiaj.

- Jak to się stało, że zacząłeś pisać takie zdeklarowane teksty?

- Jestem muzykiem rockowym, tzn. mało wykształconym muzycznie, nie znam nut. Rockowy muzyk to jest taki muzyk, który w jakimś okresie swojego życia, buntując się przeciw zastanej rzeczywistości, śpiewa, że mu się ona nie podoba, że to jest złe, tamto jest złe, to by mogło być lepsze. Ja tak samo robiłem. I robię do dzisiaj, tylko że kilka lat temu wróciliśmy do Kościoła, biorąc czynny udział w liturgiach, w Eucharystiach. To zaowocowało tym, że trochę wyrośliśmy z takiego buntu w nieokreślonym kierunku. I dzisiaj piszę o tym, co mi się podoba, co jest w moim życiu dobre, ale też o swoich słabościach. To śpiewają dzieci, które znają mnie, bo są moimi dzieciakami, widzą te moje zalety i wady. Muzyk rockowy zawsze będzie pisał o tym, co życia dotyczy najbardziej. My, którzy żyjemy we wspólnocie, w tej wielodzietnej rodzinie, cały czas musimy wołać o pomoc do Pana Boga i o tym śpiewamy.

Reklama

- W „Arce Noego” występuje całe mnóstwo dzieciaków. Czyje są to dzieci?

- Ja mam sześcioro dzieci, Darek Malejonek troje. Większość dzieci albo śpiewa, albo gra. Moja siostra rodzona ma czwórkę dzieci, jej mąż gra na perkusji w tym zespole, też trójka ich dzieci śpiewa. Występują także: Mikołaj Pospieszalski, który kiedyś śpiewał, a dzisiaj gra na skrzypcach, Dominik Szczepaniak, Martynka Szczepaniak ze Szczecina. To są dzieci muzyków. Marcin Pospieszalski jest ojcem Mikołaja, Iza Szczepaniak z zespołu „Deus Meus” jest matką Dominika i Martynki. To są dzieci, które zawsze były z nami związane albo na scenie muzycznej, albo na rekolekcjach, najczęściej były to rekolekcje w Ludźmierzu. Są również dzieci, których rodzice należą do wspólnoty neokatechumenanej.

- Jak Ci się udaje ogarnąć dzieciaki na scenie? Jak one czują się podczas koncertu?

- Myślę, że widać, jak się czują. Jak ktoś był na koncercie „Arki”, to wie, że te dzieciaki czują się swobodnie. Czasem zapraszamy na scenę inne dzieci, które stoją skrępowane, bardzo to przeżywając. Dla naszych dzieci jest to, można powiedzieć, chleb powszedni. Wychowywały się w cygańskiej atmosferze. Oczywiście są różnego rodzaju niespodzianki. Kiedyś Michasia nagle powiedziała: ja idę do mamy, nie chce mi się śpiewać. Ta wolność czasami obraca się przeciwko nam samym. Myślę, że ludzie, którzy przychodzą słuchać, razem z nami śpiewają. To, czy ktoś odejdzie, czy przyjdzie z widowni, jest nieważne. Ważne jest, żeby śpiewać.

- W waszych piosenkach zawarte są głębokie treści religijne.

- Słowo religia jest tutaj słowem nadużywanym i mało konkretnym, jak tolerancja. Wolałbym powiedzieć, że te piosenki, które śpiewa „Arka”, mówią o doświadczeniu Pana Boga w życiu codziennym. I nie ma nic w tych piosenkach z emocji, bardziej to są fakty, które się dzieją w naszym życiu. Śpiewamy o ojcu, który chce wychowywać swoje dzieci, o matce, która chodzi 9 miesięcy w ciąży, potem rodzi swoje dziecko, daje całe swoje życie, żeby powstało nowe życie. Także śpiewamy o tym, że Pan Bóg jest dobry, że nas powołuje do takiego ciekawego życia. To ma mało wspólnego z emocjami, raczej z takim normalnym życiem codziennym zwykłego człowieka, który jest grzesznikiem i woła do Pana Boga o ratunek.

- Jakie plany macie na przyszłość? Czy będzie nowa płyta?

- W tym roku „Arka” nie planuje ani koncertów bożonarodzeniowych, ani żadnej płyty. Kilka miesięcy temu ukazała się płyta Daj na zgodę i póki co, cieszy się powodzeniem. Dużo też tych piosenek będzie w Ziarnie. Na razie nie musimy robić nic nowego, chociaż już są nowe tematy z Ziarna na Wielki Post.

- Ale jesteś otwarty na propozycje?

- Zobaczymy, co będzie. Nie chciałbym tak daleko wybiegać w przyszłość. Każda piosenka jest też dla nas jakąś niespodzianką. Szczerze mówiąc, jestem niedowiarkiem. Mimo że tych piosenek „Arka” nagrała już dużo, to za każdym razem nie wierzę, że możemy nagrać następne, które byłyby ciekawe. Ale zawsze, gdy coś nagramy, to jesteśmy bardzo zadowoleni i szczęśliwi, że coś nowego udało się zrobić.

- Do kogo są skierowane teksty piosenek?

- Staram się pisać teksty tak, żeby każdy mógł ich słuchać. Mam nadzieję, że ktoś np. jadący w taksówce, kto jest daleko od kościoła, kto mówi, że nie wierzy, albo, że nie ma ochoty mieć nic wspólnego z chrześcijanami albo katolikami, mógł słuchać tych piosenek i mieć nadzieję w sercu, że jednak jest Pan Bóg, który go kocha. Chciałbym, żeby te teksty dawały jakąś perspektywę człowiekowi, że jest życie wieczne, że warto się czasami potrudzić.

- Myślę, że na koncerty przychodzą ci zdeklarowani, słuchają was, wiedzą o czym śpiewacie. To są ludzie w różnym wieku...

- To jest naprawdę dla wszystkich. Najmłodsze nasze dzieci mają 2,5 roku, najstarsi są około 50, są to jak gdyby 3 pokolenia. To jest skierowane naprawdę do wszystkich, a przy okazji słuchają ochroniarze, organizatorzy koncertu, ci, co chcą watę cukrową sprzedać. Każdy może coś usłyszeć.

- Jak to się stało, że zmieniliście wasze życie i zaczęliście pisać religijne piosenki?

- Moja cała przygoda z profesjonalnym graniem zaczęła się 15 lat temu, kiedy równocześnie z moją dziewczyną zawieraliśmy związek małżeński. Ja przygotowywałem się jako 20-latek do bierzmowania. Chcieliśmy oprzeć na czymś nasze małżeństwo. Były różne wzloty i upadki. Zauważyliśmy, że kroczymy czasami w lewo, czasami w prawo, ale zawsze w kierunku nieba. To według mnie jest taki proces nawracania. Dzisiaj jesteśmy od 8 lat we wspólnocie neokatechumenalnej. Tam słuchamy Słowa Bożego na liturgiach. Jestem człowiekiem bardzo pysznym i zarozumiałym, jak większość artystów, i nie lubię, jak ktoś mi mówi, co mam robić. Czasem nie chcę iść do spowiedzi, ale kiedy na Liturgii pokutnej usłyszę Słowo Boże, to mam pragnienie się wyspowiadać, mam pragnienie, żeby moje życie było święte, mam pragnienie, żeby moje życie było inne, żeby moja żona była zadowolona ze mnie, żeby moje dzieci nie musiały się mnie wstydzić. To co zmienia moje życie, to Słowo Boże. Bywa, że jestem jak muł niewidomy, który idzie przed siebie, ale w końcu widzi, że to Słowo wypełnia się, że to nie jest jakaś teoria albo ideologia, tylko jest to żywe doświadczenie Pana Boga w życiu Apostołów, a dzisiaj w naszym życiu. Obyśmy mieli oczy otwarte, żeby to zrozumieć.

- Jak trafiliście na drogę neokatechumenalną?

- Miałem 2 operacje serca po zapaleniu mięśnia sercowego po grypie. Trafiłem do szpitala i tam jedna operacja się nie udała, potem druga, nacierpiałem się. I to zaczęło nurtować mnie: po co ja się urodziłem i po co żyję? Po to, żeby pracować i nigdy nie mieć tego, co chcą moje dzieciaki... Żeby nic mnie nie cieszyło? Wtedy przyszedł do mnie kolega Tomasz Budzyński z zespołu „Armia”. Był wówczas dla mnie człowiekiem sceny, kupowałem bilety na jego koncerty, słuchałem, jak śpiewa. Budzy zaprosił mnie na katechezy. Jak usłyszałem słowo „katechezy”, to mnie aż gęsia skórka przeszła, ale poszedłem, bo mnie Tomek zaprosił. A dzisiaj jesteśmy razem z nim, we wspólnocie. Często muszę sobie przypominać, że to dzięki Budzemu poszedłem na katechezy.

- Na jakim etapie „drogi” neokatechumenalnej jesteście teraz?

- Cały czas jesteśmy na jednym etapie - nawracania się. Tak naprawdę każdego dnia jesteśmy zaproszeni, żeby się nawracać. To nie jest tak, że ja mam się nawrócić za ileś lat - ja mam się dzisiaj nawrócić.

- A więc jest to zaproszenie dla wszystkich, którzy boją się odpowiedzieć na wezwanie Pana Boga, boję się nawrócić.

- Najważniejsze, żeby mieć pragnienie nawrócenia się. Jak zobaczycie plakaty zapraszające na rekolekcje czy na katechezy, to idźcie, ja zapraszam. Tam naprawdę można spotkać Ducha Świętego. Nie ma większej przygody w życiu jak to, by spotkać Pana Boga, który żyje.

- Dziękuję za rozmowę.

- Dziękuję bardzo i proszę o modlitwę za zespół i za rodziny, które śpiewają w „Arce Noego”.

2004-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Twórca pierwszej reguły

Niedziela Ogólnopolska 19/2023, str. 20

[ TEMATY ]

Św. Pachomiusz Starszy

commons.wikimedia.org

Św. Pachomiusz Starszy

Św. Pachomiusz Starszy

Ojciec Pustyni, ojciec monastycyzmu.

Urodził się w Esneh, w Górnym Egipcie. Jego rodzice byli poganami. Kiedy miał 20 lat, został wzięty do wojska i musiał służyć w legionach rzymskich w pobliżu Teb. Z biegiem czasu zapoznał się jednak z nauką Chrystusa. Modlił się też do Boga chrześcijan, by go uwolnił od okrutnej służby. Po zwolnieniu ze służby wojskowej przyjął chrzest. Udał się na pustynię, gdzie podjął życie w surowej ascezie u św. Polemona. Potem w miejscowości Tabenna prowadził samotne życie, jednak zaczęli przyłączać się do niego uczniowie. Tak oto powstał duży klasztor. W następnych latach Pachomiusz założył jeszcze osiem podobnych monasterów. Po pewnym czasie zarząd nad klasztorem powierzył swojemu uczniowi św. Teodorowi, a sam przeniósł się do Phboou, skąd zarządzał wszystkimi klasztorami-eremami. Pachomiusz napisał pierwszą regułę zakonną, którą wprowadził zasady życia w klasztorach. Zobowiązywał mnichów do prowadzenia życia wspólnotowego i wykonywania prac ręcznych związanych z utrzymaniem zakonu. Każdy mnich mieszkał w oddzielnym szałasie, a zbierano się wspólnie jedynie na posiłek i pacierze. Reguła ta wywarła istotny wpływ na reguły zakonne w Europie, m.in. na regułę św. Benedykta. Regułę Pachomiusza św. Hieronim w 402 r. przełożył na język łaciński (Pachomiana latina). Koptyjski oryginał zachował się jedynie we fragmentach.

CZYTAJ DALEJ

#PodcastUmajony (odcinek 9.): Odnowa i od nowa

2024-05-08 21:09

[ TEMATY ]

Ks. Tomasz Podlewski

#PodcastUmajony

Mat. prasowy

Czy Jezus gorszy się wypaleniem? Co zrobić z kryzysem powołania? Gdzie na nowo odnaleźć odwagę, radość i siłę do obowiązków? Zapraszamy na dziewiąty odcinek „Podcastu umajonego”, w którym ks. Tomasz Podlewski opowiada o tym, że przy Maryi da się zacząć od nowa.

CZYTAJ DALEJ

Otwarto akta procesu beatyfikacyjnego Stanisławy Leszczyńskiej

2024-05-09 11:00

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

Archidiecezja Łódzka

Dokonano urzędowego otwarcia akt procesu beatyfikacyjnego Sługi Bożej Stanisławy Leszczyńskiej.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję