Reklama

Wiadomości

Wierszyna - polski skrawek Syberii

Wierszyna zaskakuje każdego przybysza. Najpierw tym, że, na końcu błotnistej i dziurawej drogi wśród lasów, „coś” się jednak znajduje. Następnie faktem, że to nie zwykła osada, jakich wiele na Syberii, ale polska wioska – jedyna w swoim rodzaju. Wreszcie: swoją historią, tworzoną nie przez zesłańców, ale dobrowolnych emigrantów, którzy przybyli tu za chlebem.

[ TEMATY ]

reportaż

Polonia

Rosja

Syberia

photo_mts/pl.fotolia.com

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Kask wotywny

Dziś wystarczy rozejrzeć się po drewnianym kościółku, by poznać ciekawostki z dziejów syberyjskiej wioski.

Najpierw witraże. Na jednym z nich: Matka Boża z Guadelupe. - Ona się do Wierszyny sama zaprosiła! - śmieje się gospodarz – Poprosiłem znajomego z Kielc, by wysłał mi projekty witraży. Wysłał mi jedyny jaki miał – wizerunek z Guadelupe. Potem okazało się, że właśnie w jej święto odprawiliśmy tu pierwszą Mszę.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Pod ołtarzem – figurka baranka. - A to jedyne, co ocalało sprzed grabieży kościoła. Można sobie wyobrazić, jaki panował tu strach, jeśli kościół funkcjonował już od 13 lat i dopiero wtedy rodzina, która przechowywała baranka przyniosła go, wciąż lękając się represji i prosząc, żebym ich nie wydał.

Nad ołtarzem góruje krzyż z figurą Chrystusa bez rąk. - To pasyjka z krzyża, który stał między kościołem, a cmentarzem. Jeden bolszewik urządził sobie z niego strzelnicę. Kula rykoszetem wybiła mu oko, ale się nie nawrócił. Chyba ze wstydu, wyprowadził się z Wierszyny.

Wiszące na bocznych ścianach portrety świętych, przypominają o pomocy płynącej z Polski, bez której odbudowa kościółka byłaby niemożliwa. - To malował kopista, bez wykształcenia malarskiego. Rolnik zwykły, z Podlasia. Namalował mi też ks. Popiełuszkę i naszego założyciela - opowiada oblat.

Do religijnego wystroju nie pasuje rowerowy kask umieszczony przy tabernakulum. - A to jest wotum. - tłumaczy proboszcz oczywistym tonem – Na stulecie kościoła jechała tu z Polski pielgrzymka rowerowa, pokonali ponad 8400 km. Na przedostatnim odcinku najmłodsza uczestniczka potknęła się. Całe szczęście, że miała kask na głowie. Trafiła do szpitala, ale wszystko dobrze się skończyło.

Lekarz dusz i ciał

Choć przed zburzeniem kościół ocalili mężczyźni, dziś na nabożeństwach można w spotkać głównie kobiety.

- Jeden przychodził. Mój ministrant. Miesiąc młodszy ode mnie. Po kolędzie mnie prowadził, od drzwi, do drzwi, bo znał tu ścieżki. Ale zmarł półtora roku temu – zamyśla się kapłan.

Reklama

Nieobecność mężczyzn, to wyzwanie dla przedsiębiorczego proboszcza, który stara się zachęcać wiernych do regularnego przystępowania do sakramentów. Jak mówi, na niedzielną Mszę, która niezmiennie odprawiana jest po polsku, przychodzi ok. 40 osób. Na Boże Narodzenie – trzykrotnie więcej. To zaledwie jedna trzecia mieszkańców, ale proboszcza podnosi na duchu wspomnienie ostatniej kolędy, podczas której został serdecznie przyjęty przez parafian, których w kościele jeszcze nie ma. Modli się za nich i czeka cierpliwie.

- W tym roku ochrzciłem 5 osób, tyle samo przystąpiło do Pierwszej Komunii Świętej. A przed trzema laty było bierzmowanie: troje młodych i czworo w wieku powyżej 75 lat. Za śluby były dotąd tylko dwa: jeden mieszkańców, a drugi narzeczonych, którzy przyjechali tu z Polski, rowerami. Pokonali 8461 km - wylicza o. Karol.

Cieszy go fakt, że w Wierszynie więcej jest narodzin niż pogrzebów i nie ustaje w zapraszaniu parafian do kościoła. Z pomocą przychodzi niekiedy medycyna, bo mieszkańcy Wierszyny cenią proboszcza, za to, że ratuje, dosłownie: dusze i ciała.

- Niektórzy mówią, że u mnie jest więcej leków, jak w naszej aptece. Jak jedną babcię, która wcale nie chodziła, na nogi postawiłem, to do kościoła zaczęła przychodzić. Innemu panu ciśnienie ustawiłem - wylicza proboszcz.

Jego doraźna pomoc jest tym cenniejsza, że w Wierszynie lekarza nie ma. Raz w tygodniu przyjeżdża szkolna pielęgniarka. W razie nagłej potrzeby pogotowie i straż pożarna nie mają szansy dojechać na czas, bo do Wierszyny daleko, a droga, która tutaj się kończy, jest w bardzo złym stanie.

Rejsowe busiki, tzw. „marszrutki”, odjeżdżają z Wierszyny tylko raz dziennie, pięć dni w tygodniu. A miejsc mają tylko kilkanaście. Więc o. Karol najczęściej jeździ rowerem. Czasem w dalekie trasy – jak do odległego o 200 km Usola Syberyjskiego, na jubileusz ojców karmelitów. „Marszrutki nie było” - wyjaśnia krótko.

Reklama

Goście mile widziani

Mimo niedogodności komunikacyjnych, polską wioskę odwiedzają pielgrzymi i turyści. Jak mówi proboszcz – to ok. 40 grup każdego roku. Zawitał tu nawet Japończyk – polonista, który po studiach w Gdańsku wrócił do Tokio, gdzie rośnie zainteresowanie językiem polskim.

Każda wizyta, to radość dla mieszkańców, którzy, choć noszą polskie nazwiska, (m.in.: Nowak, Pietras, Janaszek, Pośpiech, Pietrzyk, Zieliński), nie zawsze mówią po polsku. Najmłodsi uczą się polskiego w szkole – dzięki pracy p. Henryki, nauczycielki z Polski, która nie tylko prowadzi dla nich lekcje, ale też organizuje czas po lekcjach. - Oglądamy polskie filmy, gramy w gry, przygotowujemy np. jasełka – wylicza nauczycielka, której praca częściowo rekompensuje brak zajęć w tutejszym domu polskim, który praktycznie nie funkcjonuje. Wspólnie spędzany czas, atrakcja dla dzieci i młodzieży – tej, która nie wyjechała jeszcze na studia.

Po studiach mało kto tu wraca, chyba, że jego zawód odpowiada lokalnym potrzebom. Mieszkańcy Wierszyny utrzymują się głównie z rolnictwa, pracy w trzech tutejszych tartakach i dziewięciu sklepach.

Proszę mi kogoś przysłać!

Krótką wizytę w Wierszynie, kończymy jubileuszową kawą. Nad stołem w jadalni wiszą zdjęcia z wydarzeń parafialnych: procesja na Boże Ciało, jasełka, rekolekcje dla młodzieży. Na wielu z nich są też siostry zakonne, które pomagają o. Karolowi, przyjeżdżając ze swoich domów w okolicach Irkucka. Proboszcz ma nadzieję, że wkrótce dołączą na stałe do wspólnoty parafialnej. Z myślą o nich przebudowuje budynki parafialne.

- Jest tu co robić. Mógłby tu ktoś do mnie przyjechać, także z Polski. Do natury wrócić, bo teraz to wszyscy nowocześnie, tylko w tych komputerach siedzą...

Reklama

- A gdyby ktoś z młodzieży na jakiś wolontariat chciał przyjechać?

- O, to chętnie przyjmę! Proszę mi kogoś przysłać!

2016-12-03 09:43

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Chwila w raju

Niedziela Ogólnopolska 7/2019, str. 18-19

[ TEMATY ]

reportaż

Panama

Archiwum Magdaleny Wolińskiej-Riedi

Parze Polaków, którzy wzięli ślub w Monagrillo, jako prezent podarowano sesję zdjęciową w tradycyjnych panamskich strojach. Sam wianek panny młodej ma wartość 14 tys. dolarów, a kapelusz pana młodego – 500 dolarów

Parze Polaków, którzy wzięli ślub w Monagrillo, jako prezent podarowano sesję zdjęciową
w tradycyjnych panamskich strojach. Sam wianek panny młodej ma wartość 14 tys. dolarów,
a kapelusz pana młodego – 500 dolarów

Tłum wiernych zgromadzonych w kaplicy lotniska Okęcie powoli kierował się ku pozostawionym przed wejściem w nieładzie walizkom i plecakom. Pielgrzymi po zakończonej Eucharystii udawali się do stanowisk linii lotniczych, aby odprawić bagaż i rozpocząć długą podróż. Był poranek 14 stycznia. Za mniej więcej 24 godziny dotrą do celu – diecezji Chitré, aby uczestniczyć w Dniach w Diecezjach, poprzedzających główne wydarzenia Światowych Dni Młodzieży w Panamie

Panama nazywana jest przez swoich mieszkańców „Mostem Ameryk” i „Sercem wszechświata”. To pierwsze określenie odnosi się do niewielkiego przesmyku, który zajmuje ten kraj, a który jest łącznikiem między ogromnymi połaciami terenu Ameryk Północnej i Południowej. Drugie zaś wynika z historii naszej planety, bo jak z pełnym przekonaniem donoszą Panamczycy, to wtedy, gdy z wody wynurzył się ich kraj, zmieniły się prądy morskie, a tym samym klimat całej Ziemi.

CZYTAJ DALEJ

Litania nie tylko na maj

Niedziela Ogólnopolska 19/2021, str. 14-15

[ TEMATY ]

litania

Karol Porwich/Niedziela

Jak powstały i skąd pochodzą wezwania Litanii Loretańskiej? Niektóre z nich wydają się bardzo tajemnicze: „Wieżo z kości słoniowej”, „Arko przymierza”, „Gwiazdo zaranna”…

Za nami już pierwsze dni maja – miesiąca poświęconego w szczególny sposób Dziewicy Maryi. To czas maryjnych nabożeństw, podczas których nie tylko w świątyniach, ale i przy kapliczkach lub przydrożnych figurach rozbrzmiewa Litania do Najświętszej Maryi Panny, popularnie nazywana Litanią Loretańską. Wielu z nas, także czytelników Niedzieli, pyta: jak powstały wezwania tej litanii? Jaka jest jej historia i co kryje się w niekiedy tajemniczo brzmiących określeniach, takich jak: „Domie złoty” czy „Wieżo z kości słoniowej”?

CZYTAJ DALEJ

Od babci do mamy

2024-05-01 18:12

Wiktor Cyran


CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję