Reklama

Trzeba ciągle na nowo nawoływać do pokoju

Bp Ignacy Jeż jest najstarszym polskim biskupem. 31 lipca br. Ksiądz Biskup obchodził 90. urodziny. Jego niezwykłe życie pełne jest cierpienia, pracy i obfitości łask Bożych. Szczególnie urzeka każdego niezwykła radość chrześcijańska, płynąca z postawy biskupiej Kapłana cieszącego się wielkim autorytetem w episkopacie, wśród duchowieństwa i ludzi świeckich. Senior episkopatu polskiego znany jest w Koszalinie z troski o najbiedniejsze dzieci, za którą 6 lat temu został uhonorowany Orderem Uśmiechu. Wcześniej dał się poznać jako znakomity pierwszy biskup koszalińsko-kołobrzeski (1972-92), któremu przypadł zaszczyt zorganizowania i goszczenia Papieża Jana Pawła II pamiętnego 1 czerwca 1991 r. Szczecinianom Dostojny Jubilat znany jest z licznych wizyt biskupich, gdy był sufraganem diecezji gorzowskiej, do której nasze miasto należało (do czerwca 1972 r.). Biskupi i księża cenią Księdza Biskupa za rekolekcje i liczne homilie ubogacone jego doświadczeniem życiowym.
Odwiedzając Nestora biskupów polskich, pamiętałem o jego wojennej gehennie, dlatego pozwoliłem sobie zapytać o tamten bolesny okres życia.

Niedziela szczecińsko-kamieńska 32/2004

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

BOGDAN NOWAK: - W jakich okolicznościach został Ekscelencja aresztowany i osadzony w Dachau?

BP IGNACY JEŻ: - Na kapłana zostałem wyświęcony 20 czerwca 1937 r. w Katowicach. Moją pierwszą placówką duszpasterską była parafia pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Hajdukach Wielkich pod Katowicami. Tam byłem wikarym, a obowiązki proboszcza pełnił ks. Józef Czempiel, wspaniały człowiek i duszpasterz, znany szczególnie z duszpasterstwa trzeźwości. W kwietniu 1940 r. mój ukochany proboszcz jako działacz plebiscytowy został aresztowany przez gestapo, a potem osadzony w Dachau. Przeniesiony do Gusen-Mauthausen, ponownie wrócił do Dachau i stąd wysłany w transporcie inwalidów (jak to mogłem potem sam sprawdzić), zginął w komorze gazowej w okolicach Linzu. Telegram, jaki nadszedł do parafii, mówił o katarze żołądka jako przyczynie jego śmierci. Uzgodniwszy sprawę w Kurii Biskupiej, jako starszy wikary zarządziłem odprawienie Mszy św. w kościele, gdzie ks. Czempiel był proboszczem. Na Eucharystii zjawiło się bardzo wiele ludzi, zaś gestapo uznało to za manifestację i to wystarczyło, by teraz z kolei wikary został wysłany do Dachau.

- Swoją książkę „Błogosławcie Pana. Światło i ciemności” poświęcił Ksiądz Biskup głównie cierpieniom naszych kapłanów w hitlerowskich obozach. Sam tytuł książki sugeruje, że w dramatach i tragediach tylu polskich księży widział Ekscelencja nie tylko ciemności, ale także światło. Czy w miejscu tak wielkiego upodlenia człowieka przez człowieka, w Dachau, były jeszcze promyki słońca i Chrystusowej nadziei?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Obozy koncentracyjne to były straszne instytucje. Określano je słowem niemieckim „Vernichtungslager”, to znaczy miejsce wyniszczenia znajdujących się tam heftlingów. Wszystkie urządzenia takiego obozu do tego prowadziły i dlatego ludzie ginęli tam tysiącami. W swoistym „humorze” esesmanie - zarządcy obozu wyrażali to powiedzeniem, że istnieje z obozu tylko jedna droga na wolność: przez komin obozowego krematorium! Racje żywnościowe wyznaczano z aptekarską dokładnością, by nie wszyscy naraz umierali. Przyjeżdżały przecież co pewien czas komisje Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, które stwierdzały, że wszystko jest w porządku... Pracować musieli wszyscy i niejednokrotnie bardzo ciężko, np. w kamieniołomach. Ubranie, szczególnie w zimie, było zupełnie niewystarczające. Wszystko to wyczerpywało powoli i systematycznie siły więzionych w obozie ludzi. Jednak o wszystkim decydowała - przy pomocy Bożej - siła woli. Jeśli te 2 czynniki zadziałały razem, nie wszyscy uwięzieni ginęli. Tak rozumiem tytuł moich obozowych wspomnień Błogosławcie Pana. Światło i ciemności. Były momenty duchowego światła i to bardzo wyraźnego. Solidarność między więźniami w pełnym tego słowa znaczeniu - wyzwolona wspólną, ciężką dolą - była zadziwiająca. Pomoc wzajemna, głównie, gdy ktoś znalazł się w jeszcze trudniejszej sytuacji jak moja. Wsparcie duchowe udzielane jeden drugiemu pomagało bardzo skutecznie przezwyciężyć najtrudniejsze momenty. Modlitwa - życie duchowe w takiej sytuacji jest nieprawdopodobną pomocą. Świadomość, że jest Ktoś ponad wszystkim, co przeżywało się w obozie, że On tym kieruje, że On ma to wszystko w swoim ręku, że nie jestem „zapomniany” to wspaniała perspektywa, będąca źródłem duchowej siły, a to było najważniejsze.

- Czym były dla Księdza Biskupa tamte nieludzkie cierpienia? Na pewno inaczej je Ekscelencja odbierał jako kapłan? Czy obozowe przejścia wywarły wpływ na dalsze życie Księdza Biskupa?

- Życie w obozie nasuwało wprost porównanie do Drogi Krzyżowej, która zakończyła się wprawdzie śmiercią, ale po której przyszło zmartwychwstanie. To są myśli, które chrześcijaninowi, a tym bardziej księdzu, pozwalają nadać głęboki sens cierpieniu i utrapieniom życia, szczególnie w takiej sytuacji, w jakiej znalazł się człowiek w obozie koncentracyjnym. Z tej perspektywy to, co potem nadeszło, było już tylko zrealizowaniem następstwa tajemnic bolesnych i chwalebnych. Ludzie pytają mnie, skąd tyle optymizmu i radości po obozowych przejściach? No właśnie dlatego! Jak nie cieszyć się darowanym życiem? Tylu wspaniałych ludzi zginęło. Tylu wprost świętych zakończyło tam swoje ziemskie pielgrzymowanie. A mnie dane było wyjść, pracować, a nawet zostać biskupem! Z tamtej perspektywy zmiana nieprawdopodobna...

Reklama

- 29 kwietnia minęła 59. rocznica wyzwolenia z Dachau. Proszę opowiedzieć, w jakich okolicznościach ono przebiegało?

- Pierwszy dzień wolności... Można by na ten temat napisać osobną książkę... To była niedziela, niezapomniany 29 kwietnia 1945 r., godz. 17.00. Usłyszeliśmy rozkaz: „Wszyscy do baraków”, jak normalnie w czasie nalotu lotniczego albo w nocy. A tu nagle inny krzyk i wołanie: „Amerikaner sind da!”. Nie wierzyliśmy własnym uszom, ale wiedzieliśmy, że są niedaleko, więc... Wybiegają wszyscy z baraków i rzeczywiście! Widać ostrożnie podchodzące pod obóz postacie w innych mundurach, z innymi hełmami na głowach. Następuje rozbrojenie załogi esesmanów z wież wartowniczych. Wśród niebywałego krzyku radości więźniów z głównego budynku „Jourhausu” rozlega się głos po angielsku, potem szybko przetłumaczony: „Jesteście wolni! Chwilowo, ze względu na panujący w obozie tyfus, musicie w obozie jeszcze pozostać. Zarząd obozu będzie w rękach międzynarodowego samorządu. Jesteśmy małym oddziałem, idziemy na Monachium, tam spodziewamy się jeszcze większego oporu wojsk niemieckich. Jesli sytuacja będzie trudna, ewakuujemy was i zabierzemy ze sobą, gdyby trzeba było się wycofać”. Sytuacja nie uległa już zmianie. Odbyliśmy kwarantannę tyfusową i po pewnym czasie przeniesiono Polaków do München - Freimann, do pustych koszar esesmanów. W tydzień przed uwolnieniem z Dachau, w niedzielę 22 kwietnia 1945 r., złożyliśmy ślubowanie św. Józefowi, że jeśli wyjdziemy cało z obozu, będziemy co roku pielgrzymować do jego obrazu - słynącego łaskami - w Kaliszu. Wierzymy, że ocalenie nas, więźniów było sprawą świętego i dlatego pielgrzymowaliśmy odtąd do kaliskiego sanktuarium. Raz na 5 lat organizowane są bardzo uroczyste pielgrzymki do Kalisza z udziałem episkopatu Polski i licznych wiernych. W Dachau ocalało wtedy ponad 800 księży, a drugie tyle zginęło w obozie. Mamy za co Bogu dziękować! Jestem co roku w Kaliszu także dlatego, że pełnię funkcję przewodniczącego Komitetu Polskich Księży - Byłych Więźniów Obozów Koncentracyjnych, a więc jednego z organizatorów tych pielgrzymek.

- Ojczyzna nasza jest od prawie 60 lat wolna od wojen zewnętrznych. Niemniej świat cierpi z powodu bardzo licznych wojen lokalnych, etnicznych, religijnych, a ostatnio terroryzmu. Czy ludzkość nie wyciąga żadnych nauk z tych tragicznych konfliktów? Czy nie nauczyła się żyć w pokoju wobec nie dających się opisać skutków II wojny światowej?

- Uważam, że ludzkość z tego, co tak tragicznie przeżyła w czasie I i II wojny światowej, nauczyła się bardzo wiele i wyciągnęła z przeszłości wiele nauk. Ale skutki grzechu pierworodnego pozostały. Dlatego trzeba nam ciągle na nowo nawoływać do pokoju, do przestrzegania zasad Ewangelii, przykazania miłości bliźniego, niezależnie od tego, co się dookoła dzieje. Tak jak to czyni niezmordowanie Ojciec Święty Jan Paweł II, wołając o to w każdy pierwszy dzień nowego roku kalendarzowego, który ustanowił Światowym Dniem Pokoju.

2004-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Watykan: niebawem dokument na temat rozeznawania objawień

2024-04-24 09:52

[ TEMATY ]

objawienia

Adobe Stock

Dykasteria Nauki Wiary kończy prace nad nowym dokumentem, który określi jasne zasady dotyczące rozeznawania objawień i innych tego typu nadprzyrodzonych wydarzeń - powiedział to portalowi National Catholic Register jej prefekt, Victor Fernández, zaznaczając, iż zawarte w nim będą „jasne wytyczne i normy dotyczące rozeznawania objawień i innych zjawisk”.

W tym kontekście przypomniano, że kardynał spotkał się z papieżem Franciszkiem na prywatnej audiencji w poniedziałek. Nie ujawnił on żadnych dalszych szczegółów dotyczących dokumentu, ani kiedy dokładnie zostanie on opublikowany.

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Uroczystości odpustowe w Czerwieńsku

2024-04-24 10:54

[ TEMATY ]

Czerwieńsk

parafia św. Wojciecha

Waldemar Napora

Po zakończonej Eucharystii wokół kościoła parafialnego przeszła uroczysta procesja z relikwiami św. Wojciecha

Po zakończonej Eucharystii wokół kościoła parafialnego przeszła uroczysta procesja z relikwiami św. Wojciecha

Parafianie z Czerwieńska 23 kwietnia przeżywali odpust ku czci św. Wojciecha.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję