Reklama

Czy nielegalna emigracja jest grzechem?

Niedziela w Chicago 32/2006

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Alicja Pożywio: - No właśnie…czy nielegalna imigracja jest grzechem?

O. Paweł Bandurski: - Każde przekroczenie prawa moralnie dobrego jest grzechem. Z tym że sztywne trzymanie się tej definicji może być krzywdzące w kontekście konkretnego ludzkiego życia i jego uwarunkowań. Wyobraźmy sobie sytuację, w której ojciec i mąż czuje się zobowiązany do dostarczenia środków materialnych rodzinie, czyli zapewnienia jej godziwego bytu, a nie jest w stanie tego uczynić w kraju swojego zamieszkania. Rozwiązaniem często jest emigracja. Człowiek przyjeżdżając na wizie turystycznej i podejmując pracę przekracza prawo, ale jego motywacją jest zapewnienie bytu rodzinie. Jaką konotację moralną podać w takich wypadkach? Naprawdę trudno tutaj dać jednoznaczną odpowiedź. Na pewno są to bardzo osobiste zmagania bardzo konkretnego człowieka z tym problemem. Czasem trzeba uszanować wolność wyboru człowieka i dać mu szansę, żeby on sam mógł w sumieniu swoim zmierzyć się z tym problemem.

- Ludzie jednak opuszczają swój kraj z różnych powodów.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Tak, często niekoniecznie ze względów ekonomicznych, czasem szukają jakiejś odmiany w swoim życiu. W naszym polskim przypadku emigracja jest dla wielu wymuszona brakiem środków do życia, lub brakiem perspektyw, a dla młodych ludzi brak perspektyw jest więzieniem. Bywają sytuacje, gdy spotykam ludzi wykształconych, po studiach wyższych, będących tu nielegalnie i tutaj podejmujących pracę najniższą. I widzę jak oni wewnętrznie się męczą, do kraju nie chcą wracać, ponieważ znaleźli tutaj mała stabilizację, biedną, bo biedną, ale swoją. Na dzisiaj im to starczy, bo mają trochę pieniędzy, jakiś samochód i są w miarę niezależni. Ale to ich nie spełnia jako ludzi i stąd przeżywają ogromne frustracje. W takim wypadku zazwyczaj bym zalecał: „Słuchaj, wracaj do Polski, masz ogromny potencjał; albo do Europy, tam możesz się spełnić, bo tutaj bez stałego pobytu, niestety, nie możesz funkcjonować, zaistnieć”.

- Kościół amerykański bardzo aktywnie i intensywnie uczestniczy w walce na rzecz zmiany ustawy imigracyjnej. W niektórych środowiskach jest za to krytykowany, bo imigracja, to sprawa polityczna, a nie religijna.

- Myślę, że jest to przykład zaangażowania Kościoła na rzecz najuboższych. Uważam, że Kościół powinien stanąć po stronie tych, którzy często latami będąc w tym kraju przysparzają bogactwa temu narodowi wykonując prace, których nie chcą podejmować tubylcy, niejednokrotnie są niezbyt dobrze za te prace wynagradzani. Stąd też Kościół staje po stronie prawa ubogich broniąc ich. Próbuje też znaleźć tu złotą zasadę, aby tych którzy nie oszukiwali sytemu podatkowego, mogli po kilku latach pobytu otrzymać zielone karty. Nie jest to walka polityczna, Kościół nie posługuje się tym jako narzędziem politycznym pragnąc zyskać sobie poparcie imigrantów, ponieważ jemu na tym nie zależy, ale staje po stronie tych, którzy mogą czuć się pokrzywdzeni. Poza tym bardzo dobrze wiemy, że bez imigracji ten kraj nie może funkcjonować, wszyscy jesteśmy tutaj imigrantami.

Reklama

- Imigracja to zjawisko dotyczące nie tylko Stanów Zjednoczonych. W ostatnich piętnastu latach na całym świecie imigrowało około 38 milionów ludzi, wśród nich wielu katolików. Czy ten fenomen socjologiczny stawia przed Kościołem nowe wyzwania duszpasterskie i czy Kościół jest na nie przygotowany?

- Benedykt XVI będąc w Polsce powiedział kapitalne słowa, jakby upomniał się o polską emigrację, powiedział mianowicie, że księża powinni towarzyszyć imigrantom w ich wędrówce poza granicami kraju, a więc przypomniał o obowiązku towarzyszenia innym.
Kapłan żyjący poza krajem, sam będąc imigrantem, ma przede wszystkim być towarzyszem drogi. W naszym wypadku nie jest to kwestia wyboru miejsca na ziemi, ale raczej kwestia pełnienia posługi. Czyli będąc imigrantem wśród imigrantów, ksiądz musi towarzyszyć człowiekowi we wszystkim, co ten przeżywa, a więc w jego bólu, frustracjach, problemach. Towarzysząc powinien jednocześnie być dla niego mistrzem życia duchowego, w tym sensie, aby człowiek nie zgubił perspektywy nieba, aby wiedział po co żyje. I znowu zacytuję Benedykta XVI, który powiedział, że ksiądz nie powinien być znawcą współczesnych trendów ekonomii, biznesu i być dobrym menadżerem, ale powinien być kierownikiem życia duchowego. Jeżeli ksiądz rzeczywiście tak pojmuje swoją rolę, to w rzeczywistości nie ma potrzeby kreowania nowych programów duszpasterskich, ani lęku o to, czy Kościół jest przygotowany na zmiany. Kościół ma imigrantom pokazywać, że Jezus Chrystus towarzyszy im w tych zmaganiach, a więc, że nie są sami. Prawda jest taka, że każdy z nas potrzebuje świadka wiary. I jeśli kapłan będzie nim, to wtedy nie potrzebujemy żadnych spektakularnych programów, chodzi bardziej o to, aby Kościół był jak dom, gdzie człowiek może przyjść i się odnaleźć, zostać przyjętym, wysłuchanym, bo przecież jak przypomniał Jan Paweł II w swej programowej encyklice Redemptor Hominis: „Człowiek jest drogą Kościoła”.

- Czy imigracja zbliża, czy oddala ludzi od Boga?

- W wielu wypadkach, niestety, oddala. Człowiek na emigracji jest oderwany od swojego środowiska, od tych, którzy praktykowali wraz z nim wiarę. Poza granicami może odnaleźć inne pociechy, które nigdy nie wypełnią jego serca. Natomiast są też ludzie, osobiście spotkałem się z wieloma takimi przypadkami, którzy na emigracji pogłębiają swoje życie duchowe i odnajdują Chrystusa. Człowiek tutaj szuka głębszego fundamentu, na którym mógłby budować i wówczas nie wystarczają mu przygodni znajomi, człowiek czuje się sam i szuka Boga.

- W środowisku polonijnym mamy wiele przykładów osób, którym imigracja, zwłaszcza ta nielegalna, nie pomaga w umacnianiu życia moralnie dobrego. Myślę tu o osobach, które nie zawierają związków sakramentalnych z powodu nielegalności pobytu - mają nadzieję, że kiedyś w przyszłości jak pojadą do Polski.... Inni żyjąc z dala od rodzin w naturalny sposób osłabiają, lub zrywają więzi rodzinne; jeszcze inni mają jakby podwójne rodziny - jedną w Chicago, drugą w Polsce.

- Rzeczywiście, jesteśmy tu w Chicago świadkami nieraz ogromnych problemów i ogromnego bólu. Kościół jednak nazywając rzecz po imieniu nie może odsunąć się od człowieka, nie może odsunąć się od grzesznika, tylko go przygarnąć i wciąż nieustannie upominać się o niego. Mówiąc mu, że to co robi jest złe, ale także, że ciągle ma drogę otwartą do powrotu. Często nie ma złotego środka na rozwiązanie wielu problemów. Co wtedy robić? Należy wrócić do Pana Boga i próbować odpowiedzieć sobie na priorytetowe pytanie: co dalej. Niestety, nikt nie może tu podać żadnej złotej recepty, ponieważ są to bardzo indywidualne przypadki, które trzeba w sumieniu przed Panem Bogiem rozważać i pytać co dalej. Imigracja niesie też wiele bólu, nawet w przypadkach małżeństw, które rozłączone dochowują sobie wierności. Mamy wiele pięknych przypadków ludzi, którzy latami pozostają wierni, zmagają się ze swoją samotnością. Wiemy też o ludziach, którzy bywają wykorzystywani finansowo przez swoich współmałżonków, ślą pieniądze do Polski, które tam bywają różnie użyte

- Są też w naszym środowisku ludzie, którzy latami czekając na zalegalizowanie pobytu zaczynają trochę być źli, albo obrażeni na Pana Boga, często myśląc, że to tak długo trwa, bo Pan Bóg im nie błogosławi.

- Każdy wybór niesie z sobą określoną konsekwencję - dobrą lub złą. Ludzie, rzeczywiście, próbują niejednokrotnie przerzucić je na Pana Boga, mając Mu wiele za złe. Zapominają o tym, że każdy z nas jest wolny i kreuje swój los poprzez dokonane wybory - dobre czy złe. Niemniej jednak, kiedy człowiek traktuje Boga w sposób zewnętrzny, wtedy bardzo łatwo mieć postawę roszczeniową wobec Niego, zapominając, że Bóg jako Ojciec jest niezwykle zatroskany losem człowieka. Najpierw jednak człowiek sam musi otworzyć się na tę rzeczywistość wiary, a dopiero później zobaczyć w jaki rzeczywisty sposób Pan Bóg towarzyszy jemu w życiu, od jakich nieszczęść Pan Bóg strzeże człowieka.

- Czy bycie nielegalnym emigrantem można traktować jako swój krzyż?

- Jeśli nie ma innego wyboru, to nawet trzeba. Trzeba zgodzić się na to, że tak wybrałem, jeżeli teraz okoliczności nie pozwalają mi opuścić tego kraju, to trzeba wpisać to w krzyż wzrastania i swojego życia.

- Dziękuję za rozmowę.

2006-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kard. Ryś: neutralność religijna polega na wspieraniu każdego a nie wyzerowaniu przekonań

2024-05-17 15:54

[ TEMATY ]

religia

Kard. Grzegorz Ryś

Karol Porwich/Niedziela

Kard. Grzegorz Ryś

Kard. Grzegorz Ryś

Neutralność religijna polega na wspieraniu każdego a nie wyzerowaniu ludzi z przekonań i poglądów - powiedział w piątek kard. Grzegorz Ryś, odnosząc się do informacji, że Warszawa eliminuje symbole religijne w urzędach.

Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski wydał zarządzenie, w którym wprowadził standardy równego traktowania w podległym mu urzędzie. Jak napisała w czwartek "Gazeta Wyborcza", "Warszawa jako pierwsze miasto w Polsce zakazuje krzyży w urzędzie, a urzędnikom eksponowania symboli religijnych na biurkach". Sam Trzaskowski oświadczył, że nikt nie zamierza prowadzić w Warszawie walki z jakąkolwiek religią, ale Polska jest państwem świeckim, Warszawa zaś jest tego państwa stolicą.

CZYTAJ DALEJ

Kardynałowie Nycz i Ryś krytycznie o decyzji prezydenta Warszawy ws. symboli religijnych

2024-05-17 20:17

[ TEMATY ]

Warszawa

kard. Kazimierz Nycz

Kard. Grzegorz Ryś

symbole religijne

flickr.com/episkopatnews

Kard. Kazmierz Nycz

Kard. Kazmierz Nycz

To próba zaprowadzenia “urawniłowki” w pluralistycznym społeczeństwie - tak zarządzenie prezydenta Warszawy w sprawie symboli religijnych w stołecznych urzędach komentuje dla KAI kard. Kazimierz Nycz. Z kolei kard. Grzegorz Ryś stwierdza: “Neutralność, która domaga się tego, żeby każdy ‘wyzerował’ się ze swoich przekonań i poglądów nie buduje wspólnoty międzyludzkiej”.

Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski nie chce symboli religijnych w przestrzeniach stołecznych urzędów. Jest to zapisane w jego wydanym w ub. tygodniu zarządzeniu dotyczącym “Standardów równego traktowania w Urzędzie m.st. Warszawy”.

CZYTAJ DALEJ

Dar serca

2024-05-17 19:46

Małgorzata Pabis

    W piątek 17 maja Rektorat Sanktuarium Bożego Miłosierdzia zakupił 150 porcji zupy jarzynowej, którą podarowano podopiecznym Dzieła Pomocy św. Ojca Pio.

    - Środki na zakup ciepłego posiłku pochodziły z Funduszu Miłosierdzia – tym razem ze zrzutki, którą zorganizowaliśmy razem z Fundacją Misericors. W to dzieło zaangażowało się kilkaset osób, które ofiarowały swój dar serca dla potrzebujących – wyjaśnia Małgorzata Pabis, rzecznik prasowy Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach. - Cieszymy się, że nasza akcja, którą prowadzimy od wielu już miesięcy, trwa i angażuje wciąż nowe osoby. To pokazuje, że wśród nas żyje dużo ludzi o wielkiej wyobraźni miłosierdzia – dodaje.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję