Zmarł brat profesor dr Stanisław Romuald Rybicki. Odszedł nagle 5 października w godzinach popołudniowych. Jeszcze w środę był w naszej redakcji, uzgadniał teksty, które przygotował do druku. Miał 89 lat.
Poznałem go ponad 50 lat temu. Był wtedy młodym polonistą w Niższym Seminarium Duchownym w Częstochowie. Jakież to były lekcje! Do dziś pamiętam te prawdziwe uczty literackie, które były naszym udziałem. Właściwie niewiele trzeba się było później uczyć, bo wykłady były tak barwne, głębokie i przedstawiane w sposób wręcz kunsztowny, że zapamiętywało się je bez trudu. W trudnych czasach stalinowskich, kiedy wielu nauczycieli było usuwanych ze szkół, tacy jak on zasilali kadry nauczycielskie w tej szkole. Zawsze elegancki, ułożony i uśmiechnięty, odznaczał się wysoką kulturą. Cenił uczniów wybijających się w języku polskim, ale jako dobry wychowawca bacznie przyglądał się wszystkim, interesując się nie tylko wynikami w nauce, lecz także postawą. Realizował też sztuki teatralne.
Później br. Rybicki został prowincjałem Braci Szkolnych. Spotykaliśmy się z nim już jako klerycy kształcący się w Krakowie lub jako księża. Potem uzyskał doktorat z psychologii i pracował w Laskach.
Gdy w 1981 r. zaistniała „Niedziela”, Brat Stanisław od razu znalazł się wśród ludzi, którzy wspomagali ją piórem, dobrą radą, tworzeniem dobrego klimatu.
Byli wśród nich nieżyjący już dziś prof. Krzysztof Wielgut, mec. Miron Kołakowski, mec. Maria Stypułkowska, dr Zdzisław Banaszkiewicz. Miał niezwykłą lekkość pisania, ogromną wiedzę, znał języki obce, a przy tym był zawsze bardzo uczynny i skromny.
Trzeba podkreślić, że Brat Stanisław kochał swoje zgromadzenie zakonne i zawsze bardzo dbał o informacje o nim w „Niedzieli”. Kiedyś otrzymaliśmy nawet od braci tort jako podziękowanie za powołania, które były pokłosiem tekstów o zgromadzeniu jego autorstwa.
Z czasem Brat Profesor stawał się coraz słabszy, ale nigdy nie mówił: „nie”. Mawiał: Laborem non recuso - Nie bronię się przed pracą. I tak było do końca. To, co ukazywało się na łamach tygodnika w postaci cotygodniowych z nim wywiadów, miało swoje uwieńczenie w wydaniu książkowym. Znakomite, wydane przez Bibliotekę „Niedzieli”, dwa tomy jego autorstwa pt. „Mądrość łaciny” zrobiły furorę. Zamówienia na tę pozycję wciąż napływają z różnych stron.
Mimo że miał 89 lat, jakoś nie chciało się myśleć, że może przyjść dzień ostatni dla tego wspaniałego człowieka, który pieszo przemierzał drogę z ul. Pułaskiego na 3 Maja przez Jasną Górę, z czarną aktówką pod pachą - zamyślony, skupiony i pokorny. Był bardzo wrośnięty w Częstochowę, w jej duchowieństwo. U księży cieszył się wielkim szacunkiem, był obecny prawie na wszystkich uroczystościach kościelnych.
Bardzo nam żal, Bracie Stanisławie, że nie wejdziesz już w nasze progi. To także wielka strata dla naszego miasta - odchodzi człowiek ogromnej wiedzy i kultury, człowiek legenda.
Odchodzisz, Bracie Stanisławie, ale będziesz żył w naszej wdzięcznej pamięci. Będziesz żył w swoich artykułach, książkach i pozostanie nam Twój spokojny, ciepły głos, zatrzymany przez nasze urządzenia elektroniczne. Niech Pan Jezus da Ci miejsce u siebie, a Matka Najświętsza, którą tak bardzo kochałeś, otuli swoim cudownym płaszczem.
Pomóż w rozwoju naszego portalu