Reklama

Dobro wypływające z dźwigania krzyża

Wykładowca psychologii w WSD w Drohiczynie, probosz parafii Niemirów

Niedziela podlaska 6/2007

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Cierpienie jest po to, „aby wyzwalało miłość, ażeby rodziło uczynki miłości bliźniego, ażeby całą ludzką cywilizację przetwarzało w cywilizację miłości”.
(Jan Paweł II)

Błogosławieni, którzy cierpią...”. We współczesnym świecie nie ma chyba bardziej niechcianego błogosławieństwa, bardziej niepopularnego przesłania, jak propozycja przyjęcia krzyża cierpienia. Jednocześnie obserwacja świata i nasze osobiste doświadczenie pokazują, że nie da się w życiu uciec od cierpienia. Dotyka ono każdego bez wyjątku. Jeżeli nie da się go uniknąć, warto się zastanowić nad tym, jaki ono ma sens i jakie dobro może wypływać z dźwigania krzyża?
Cierpienie jest po to, „aby wyzwalało miłość, ażeby rodziło uczynki miłości bliźniego, ażeby całą ludzką cywilizację przetwarzało w cywilizację miłości” (Jan Paweł II). Bez cierpienia - stwierdza Papież - świat byłby uboższy o doświadczenie nieegoistycznej, niekiedy wręcz heroicznej miłości. Matka Teresa z Kalkuty jest pięknym przykładem człowieka, w którego sercu ludzkie cierpienie wyzwoliło nadludzkie pokłady miłości. Cierpienie nie tylko przybliżyło ją do człowieka, ale nade wszystko stało się jej osobistą drogą do Jezusa. „Potrzeba głębokiej wiary, aby zobaczyć Chrystusa w zniszczonym, okrytym brudną odzieżą ciele człowieka - mówi Matka Teresa - a przecież tam właśnie kryje się najpiękniejszy spośród synów ludzkich. Aby dotykać tych ciał, zranionych bólem i cierpieniem, będziemy potrzebowali dłoni Chrystusa. Jak czyste muszą być nasze ręce, skoro mamy dotykać ciała Chrystusa, tak jak kapłan dotyka Go pod postacią chleba na ołtarzu. Z jaką miłością, oddaniem i wiarą podnosi on świętą Hostię! Te same uczucia i my również musimy żywić, kiedy podnosimy z ziemi ciało chorego nędzarza, kiedy zbliżamy się do bliźniego”.
Cierpienie - jak uczył nas Jan Paweł II - jest też po to, by uczyć nas bardziej „być” niż „mieć”. „W cywilizacji miłości osoba jest ważniejsza niż rzecz, bardziej należy «być» niż «mieć». Zmiana powyższej hierarchii wartości celów prowadzi do lekceważenia człowieka. Wtedy człowiek cierpiący jest postrzegany jako nic nieznacząca materia (skoro materia jest ważniejsza od ducha), a technika (np. medycyna) usprawiedliwia wszystko, co się czyni z człowiekiem. W ten sposób rodzi się cywilizacja śmierci”. Cierpienie jest więc często Hiobowym ogołoceniem z naszego „mieć”, by dać człowiekowi szansę bardziej „być”.
Służba osobom cierpiącym uczy nas „być” dla drugiego; pokazuje, ile z siebie możemy ofiarować osobie kochanej (troski, czasu, pracy, modlitwy, zdrowia). Wzorem bycia dla drugiego jest cierpiący Chrystus, który oddał nam wszystko z miłości, nawet swoje życie. Mocą tej miłości pokonał ludzki grzech, śmierć i szatana. Moc tej miłości wypływającej z cierpienia Zbawiciela jest tak decydująca dla losów ludzkości, że Chrystus pozostawił ją dostępną dla wszystkich czasów i pokoleń. To misterium miłości dzieje się nieustannie w Eucharystii. Również nasze osobiste cierpienia Chrystus pragnie włączyć w swój zbawczy Krzyż. Św. Paweł Apostoł powiada, że „nosimy nieustannie w ciele naszym konanie Jezusa” (2 Kor 4, 10); „skoro wspólnie z Nim cierpimy, to po to, by wspólnie mieć udział w chwale. Sądzę bowiem, że cierpień teraźniejszych nie można stawiać na równi z chwałą, która ma się w nas objawić” (Rz 8, 17-18). Warto więc cierpieć z Chrystusem, warto nadać sens swemu cierpieniu, zwłaszcza wtedy gdy po ludzku nie potrafimy go odnaleźć.
Każdy człowiek jest niepowtarzalny, jedyny. Takie jest również cierpienie człowieka i odpowiedź na pytanie o sens jego krzyża. Dla każdego cierpienie jest tajemnicą, której nie da się ostatecznie zgłębić bez Chrystusa. Współczesna filozof Simon Weil powiada, że „nic tak nie prowadzi do Boga jak przyjaźń z przyjaciółmi Boga”. Przy człowieku cierpiącym, pragnącym zrozumieć sens swoich dramatów, jest więc szczególne miejsce dla bliźniego, który jest jednocześnie przyjacielem Boga. Jego zadanie jest trudne i wymaga oprócz wielkiej, cierpliwej miłości świadectwa wiary w Boga, także znajomości mechanizmów reagowania na wiadomość o ciężkiej, nieuleczalnej lub zmieniającej dotychczasowe życie chorobie.
Mechanizmy te opisuje prof. Kubler-Ross, która pracowała z wieloma ciężko i nieuleczalnie chorymi. Jej doświadczenie pokazuje, że zazwyczaj osoby, które dowiadują się o swojej ciężkiej sytuacji (np. chorobie raka, nagłej niepełnosprawności), reagują zaprzeczeniem: „To nie może być prawda”. Często chory szuka na własną rękę jakiegoś ratunku. Poszukuje nowych leków, „lepszych” specjalistów (bo ci, którzy go leczą, „na niczym się nie znają”), a nawet udają się do znachorów. Kiedy wszystko zawodzi, chory zaczyna się początkowo izolować od otoczenia, które wydaje mu się, że go nie rozumie lub nie chce mu pomóc. Gdy w końcu chory dopuści możliwość, że jego stan jest nieunikniony, pojawia się reakcja gniewu, złości i pytanie: „Dlaczego ja?”. Dla rodziny, lekarzy, a nawet zupełnie przypadkowych osób jest to bardzo trudny etap. Gniew, rozżalenie lub obojętność są kierowane we wszystkie strony. Kolejna faza to targowanie się. Chory usiłuje zawrzeć kompromis, najczęściej z Panem Bogiem. „Jeśli, Boże, mnie uzdrowisz, stanie się cud, to przez resztę życia...” (i tu padają różne obietnice). Warto dodać, że w razie wyzdrowienia wielu pacjentów „zapomina o tych obietnicach”, tym bardziej że składane są w tajemnicy przed najbliższymi. Kiedy cud nie nastąpi i nieuchronności choroby nie da się już dalej negować, następuje etap depresji. Chory doświadcza poczucia ciężkiej straty i martwi się swoją przyszłością. Żali się z powodu swojej sytuacji i oczekuje obecności przyjaciół i bliskich. Obecność taka powinna być bardzo delikatna, często milcząca. Chory może poprosić nas o modlitwę. Próby rozweselenia lub bagatelizowania stanu chorego raczej go rozdrażniają i przeszkadzają. Powoli chory godzi się ze swoją sytuacją. Jeśli choroba jest śmiertelna, przychodzi czas na spokojne, mądre przygotowanie się do odejścia. Czas na pojednanie się z Bogiem i ludźmi, pożegnanie z najbliższymi. Jeżeli choroba nie jest śmiertelna, ale zmienia dotychczasowe życie, trzeba pomóc choremu zrozumieć, że jego życie będzie inne, ale to nie musi oznaczać, że mniej wartościowe. Choroba lub niepełnosprawność sprawiają, że wielu rzeczy z tych, które dotychczas się robiło (sport, praca), nie da się kontynuować. Trzeba w tej sytuacji wyznaczyć sobie nowe cele, zadania na przyszłość. Może się okazać, że dadzą nam one większą satysfakcję niż dotychczasowa aktywność. Pomoc w odkryciu nowych możliwości jest wyzwaniem dla przyjaciół, najbliższego otoczenia i grup wsparcia. Te ostatnie są szczególnie ważne, ponieważ tworzą je ludzie, którzy w przeszłości przechodzili przez podobne doświadczenia. Nikt tak nie zrozumie i nie pomoże osobie np. niepełnosprawnej jak inny niepełnosprawny, który potrafił zagospodarować nowe przestrzenie swojego życia i pomimo ograniczeń umie się nim cieszyć.
Droga Chrystusowego Krzyża jest więc miejscem, na którym życie i śmierć, szczęście i cierpienie każdego człowieka doznają uświęcenia i nabierają sensu. Cierpienie staje się owocne i płodne. Przynosi dojrzałość, mądrość, dobroć, wrażliwość, a powiązane z ofiarą Chrystusa staje się zbawcze.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2007-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Św. Teresa z Avila - życiowa mistyczka

Niedziela łódzka 41/2007

[ TEMATY ]

święta

François Gérard, "Św. Teresa”

Św. Teresa Wielka z Ávila – piękna kobieta, „teolog życia kontemplacyjnego”

Św. Teresa Wielka z Ávila – piękna kobieta, „teolog życia kontemplacyjnego”
Czy czytali Państwo „Drogę doskonałości” św. Teresy z Avila, reformatorki żeńskich klasztorów karmelitańskich, mistyczki i wizjonerki? A jej listy pisane do osób duchownych i świeckich? To zaskakująca literatura. Autorka, święta i doktor Kościoła, żyjąca w XVI w. w Hiszpanii, ujawnia w niej nadzwyczajną trzeźwość umysłu oraz wiedzę o świecie i człowieku. Jej znajomość ludzkiej, a szczególnie kobiecej natury, z pewnością przydaje się i dziś niejednemu kierownikowi duchowemu. Trapiona chorobami, prawie nieustannie cierpiąca, św. Teresa zwraca się do swoich sióstr językiem miłości, wolnym od pobłażania, ale świadczącym o głębokim rozumieniu i nadprzyrodzonym poznaniu tego, co w człowieku słabe, i może stanowić pożywkę dla szatańskich pokus. Po latach pobytu w klasztorze św. Teresa podjęła trudne dzieło reformy żeńskich wspólnot karmelitańskich. Dostrzegła niedogodności i zagrożenia wynikające z utrzymywania dużych zgromadzeń, zaproponowała więc, aby mniszki całkowicie oddane na służbę Chrystusowi mieszkały w małych wspólnotach, bez stałego dochodu, zdane na Bożą Opatrzność, ale wolne od nadmiernej troski o swe utrzymanie. Zadbała także o zdrowie duchowych córek, nakazując, aby ich skromne siedziby otoczone były dużymi ogrodami, w których będą pracować i modlić się, korzystając ze świeżego powietrza i słońca. Te wskazania św. Reformatorki pozytywnie zweryfikował czas i do dziś są przestrzegane przy fundacji nowych klasztorów. Oczywiście, główna troska św. Teresy skierowana była na duchowy rozwój Karmelu. Widziała zagrożenia dla Kościoła ze strony proponowanych przez świat herezji. Cóż może zrobić kobieta? - pytała świadoma realiów. Modlitwa i ofiara jest stale Kościołowi potrzebna. Kobieta, przez daną jej od Boga intuicję i wrażliwość, potrafi zaangażować nie tylko swój umysł, ale i serce na służbę Bożej sprawy. W życiu ukrytym i czystym, przez modlitwę i ufność może ona wyprowadzić z Serca Jezusa łaski dla ludzi. Jak korzeń schowany w ziemię czerpie soki nie dla siebie, ale dla rośliny, której część stanowi, tak mniszka za klauzurą Karmelu podtrzymuje duchowe życie otaczającego świata. Dąży do zażyłości z Panem nie dla zaspokojenia własnych pragnień, lecz dla Królestwa Bożego, aby Stwórca udzielał się obficie stworzeniu, karmiąc je łaską i miłością. Tak widziała to św. Teresa i tak postrzegają swe zadanie dzisiejsze karmelitanki. Modlą się za Kościół, za grzeszników i ludzi poświęconych Bogu, narażonych na potężne i przebiegłe zasadzki złego, aby wytrwali i wypełnili swoje powołanie. Szczęśliwe miasto, w którym Karmel znalazł schronienie. Szczęśliwa Łódź. Pełne wiary, wolne od strapień doczesnych, mieszkanki Karmelu potrzebują wszakże naszego wsparcia, materialnej ofiary, dziękczynnej modlitwy. W przededniu święta Założycielki Karmelu terezjańskiego, w roku poprzedzającym 80. rocznicę obecności Karmelitanek Bosych w Łodzi przy ul. św. Teresy 6, ku nim zwracamy spojrzenie. Niech trwa wymiana darów.
CZYTAJ DALEJ

Człowiek wewnętrznie czysty to ten żyjący w Duchu Świętym

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Karol Porwich/Niedziela

Rozważania do Ewangelii Łk 11, 37-41.

Wtorek, 14 października. Dzień Powszedni albo wspomnienie św. Kaliksta I, papieża i męczennika albo wspomnienie św. Małgorzaty Marii Alacoque, dziewicy.
CZYTAJ DALEJ

Modlitwa za zmarłych organistów [Zaproszenie]

2025-10-15 10:23

Karol Porwich/Niedziela

Archidiecezjalne Duszpasterstwo Organistów serdecznie zaprasza wszystkich wiernych na drugą edycję „Modlitwy wypominkowej za zmarłych organistów”.

Wspólna modlitwa odbędzie się w piątek, 7 listopada o godz. 20:00 w kościele św. Marcina na Ostrowie Tumskim we Wrocławiu. - W tym roku ponownie chcemy wspólnie modlić się za tych, którzy przez lata swoją muzyką i służbą ubogacali liturgię w naszych parafiach, a którzy odeszli już do Domu Ojca. Do wspólnej modlitwy zaprasza ks. Igor Urban, duszpasterz archidiecezjalnej duszpasterstwa organistów archidiecezji wrocławskiej-  mówi Krzysztof Bagiński, współorganizator wydarzenia, dodając: -  Zachęcamy do przesyłania imion i nazwisk zmarłych organistów, których pragniemy objąć modlitwą wypominkową. Zgłoszenia można przesyłać na adres e-mail: kontaktmso@gmail.com. Oprawę muzyczną i asystę liturgiczną przygotują organiści Archidiecezji Wrocławskiej. Niech ta wspólna modlitwa stanie się wyrazem wdzięczności za ich ofiarną służbę i świadectwem naszej wiary w życie wieczne. 
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję