Najpierw byłem gościem w przedszkolu im. Jana Pawła II, mogąc podziwiać żmudne, ale jakże owocne zabiegi dyrekcji i członków wspólnoty Jana Pawła II w gromadzeniu pamiątek po wielkim Polaku. To, co nowatorskie w tym pomyśle, to właśnie owa modlitewna wspólnota gromadząca się w świątyni i omadlająca parafię, ale i misję wychowania młodego pokolenia.
Parafia ma rzadko spotykanego patrona - św. Iwona. W sens Jubileuszu i bliskość Patrona wprowadził w homilii Ksiądz Arcybiskup:
„Świętujemy dziś ważny Jubileusz pięćdziesięciolecia parafii, a jednocześnie parafialny odpust. Czym jest odpust? Jest spotkaniem ze zmartwychwstałym Chrystusem naszym Zbawicielem, pokonującym grzech. To ważny cel naszej obecności przy ołtarzu Chrystusa, przy Jego krzyżu. Warto pamiętać, że miłosierdzie Boże nie kończy się w Wielki Piątek, ani Wielką Niedzielę, ale przedłuża się do każdorazowego spotkania z Bogiem przy ołtarzu, przy jego zbawczej tajemnicy. Więcej, przedłuża się aż poza doczesność, bo możemy Bożym Miłosierdziem, poprzez naszą modlitwę, pragnienie zerwania ze złem usłużyć cierpiącym w czyśćcu, zyskując dla nich ten przydział zbawczej męki, która otworzy niebo tym, którzy tak bardzo pragną tego spotkania z Bogiem po śmierci.
Warto podziękować Panu Bogu za wzorce tych, którzy głosili ewangelię miłosierdzia, za wzory świętych patronujących waszej parafii.
Święty Iwon to rzadko wspominany święty, ale warto się z nim zaprzyjaźnić. Pochodził z XIII wieku, żył tylko 50 lat. Urodził się w 1253 r. w Bretanii w wielodzietnej, katolickiej rodzinie. Miał pięcioro rodzeństwa. Skończył studia w Paryżu - nauki przyrodnicze, teologię i prawo. Potem kontynuował je w Orleanie. Był człowiekiem dużego zacięcia naukowego. Późno przystąpił do kapłaństwa, dopiero w 30. roku życia został księdzem. Realizował to swoje powołanie zarówno przed przyjęciem kapłaństwa, jak i potem jako prawnik. Był oficjałem, czyli przewodniczącym trybunału diecezjalnego i adwokatem, także w świeckich sprawach. Przyjmował sprawy biednych. Bronił ich bezinteresownie. Człowiek wielkiego talentu, niektóre z jego prawniczych sformułowań weszły do prawniczego kanonu”.
Zanim uroczyście, pod przewodnictwem Księdza Arcybiskupa czciliśmy złoty jubileusz iwonickiej parafii, wysłuchałem kilku z poproszonych parafian, którzy podzielili się swoimi przeżyciami, obdarzyli nas darem swojej i parafii historii.
Kazimierz Kandefer jest w Iwoniczu od zawsze, to znaczy od urodzenia. Oto jego refleksja: „Pierwszym proboszczem naszej parafii był ks. dr Jan Rąb. Przybył w te strony w 1948 r. Najpierw zamieszkał przy parafii i dojeżdżał tutaj na katechezę i do tego kościółka odprawiać Msze św. W 1950 r. zamieszkał już tu na miejscu. Muszę powiedzieć, że to on przygotował i zbudował duchową parafię. On także przez swoją pracę doprowadził do momentu podjęcia decyzji o budowie kościoła, którą to inicjatywę zrealizował jego następca ks. Jan Rydzik”.
Historię zmagania z budową opowiedział organista Maciej Bardowski: „Przedsięwzięcie było bardzo trudne, ale dzięki ks. Janowi, którego tu bardzo polubiliśmy, bo był człowiekiem bardzo kontaktowym, stało się to możliwe. Trudno w kilku słowach opowiedzieć te lata zmagania się z kosztami materialnymi, ale i kłopotami administracyjnymi. Nie warto tego roztrząsać w bliskości jubileuszu. W każdym razie, udało się. Może dodam jeszcze, że ks. Jan bardzo interesował się przyjeżdżającymi tutaj kuracjuszami. Miał do nich dobre podejście i pewnie wielu pomógł w odzyskaniu nie tylko zdrowia fizycznego, ale i duchowego. Jego następca ks. Janusz Mierzwa mimo, że był rok, sporo zaplanowanych rzeczy zrobił. Taką trwałą pamiątką jest nowenna do Matki Bożej uzdrowienia Chorych”.
Bardzo interesująca była rozmowa z Markiem Jarmułą. Człowiek gór, który został w Iwoniczu po wcześniejszych tu kuracjach, zaprzyjaźnił się z ks. Rąbem, bo połączyła ich pasja historyczna i dziennikarska w przypadku pana Marka. Sądzę, że tę rozmowę warto zachować na osobny tekst.
Trochę jakby naruszając precedencję, po tym spotkaniu z laikatem skierowałem moje kroki do proboszcza ks. dr. Andrzeja Chmury. Zapytany o kapitał parafii, bez zastanowienia wskazał na młodzież. I rzeczywiście, to bardzo tętniąca młodością parafia. „Moje duszpasterskie credo, to przede wszystkim osobisty kontakt z ludźmi. Wizyty kolędowe, spotkania przy kościele, na ulicy to ważny moment poznawania parafii i jej problemów” - opowiada ks. Andrzej.
Iwonicz to szczególna parafia. Są miejscowi i przybysze - zagaiłem. „Tak, to ważne spostrzeżenie - dopowiada Ksiądz Proboszcz. Mały Iwonicz staje się Polską, bo z całej Polski przyjeżdżają tu kuracjusze. Więcej, nawet z zagranicy. Moi parafianie spotykają się z nimi codziennie poprzez pracę w poszczególnych ośrodkach sanatoryjnych. Podkreślam często, że to dla nich doskonała okazja do apostolstwa i pewnie to robią. Ale trzeba też przyznać, że uczą się wielu niedobrych rzeczy od ludzi, którzy nie zawsze przyjeżdżają tutaj dla podratowania zdrowia. Drugi trudny problem to emigracja. Mimo, że jest tu sporo miejsc pracy, to ludzie wyjeżdżają za granicę. Często wracając przywożą ze sobą tamte wzorce. Nieraz ostudza to gorliwość. Ale takie jest miejsce, taki jest etos i wobec takiej sytuacji trzeba się nam umieć znaleźć”.
Pomocą dla Księdza Proboszcza są wikariusze. Ks. Andrzej Kuzio, który jest tu od roku i jego troską są uczniowie szkoły średniej opowiada:
„Bardzo lubię tę szkołę. Pierwsze co zrobiłem, to nauczyłem się mojej młodzieży i dzieci po imieniu. Wbrew pozorom nie jest to bagatelna sprawa. Doceniają to. Katecheza nie jest łatwa. Zwykle zaczyna się od rozmów, którymi oni mnie witają, i muszę powiedzieć, że nie zawsze, a prawie najczęściej są to „niekościelne” rozmowy. Słucham uważnie i myślę, jak to wykorzystać i przełożyć na język katechezy. Zwykle się udaje. Muszę podkreślić, że ich zaletą jest to, że chcą rozmawiać, nawet nieraz przeradza się to w gorące dyskusje”.
Drugi z wikariuszy, ks. Ryszard Płatek jest dłużej. Również katechizuje, ale zwrócił uwagę w naszej rozmowie na kult Matki Bożej Uzdrowienia Chorych:
„Spotkałem kiedyś przed figurą modlące się małżeństwo. Okazało się, że są z diecezji tarnowskiej. Doznali cudownego uzdrowienia i pielgrzymują po sanktuariach poświęconych Maryi - Uzdrowicielce. O naszej figurze wyczytali w internecie. Odjeżdżali zauroczeni, z postanowieniem, że będą apostołami tego miejsca. To bardzo utwierdza nas w promowaniu nowenny, która z miesiąca na miesiąc «nabrzmiewa» ilością próśb, ale i podziękowań. Cieszę się, że jestem tutaj. Mam możliwość spotykania ludzi z całej Polski. Można powiedzieć, że w tych spotkaniach uczę się polskiego Kościoła”.
Od kilku lat w jubileuszowej parafii posługuje jako spowiednik ks. prał. Kazimierz Nawrocki.
„Nie sądziłem, że po przejściu na emeryturę będę jeszcze tak «aktywny» - opowiada. A konfesjonał to miejsce naprawdę wielkiej aktywności. Czuję się trochę jak pracownik uzdrowiska, bo naprawdę wielu, wielu ludzi odjeżdża stąd także uleczonych na duszy. Mogę powiedzieć, że nierzadko zdarza się, że ludzie przyjeżdżają tu z intencją, aby nieznani, z dala od rodzinnych stron uporządkować swoje życie. I to cieszy. Myślę, że jest nagląca potrzeba powołania przy parafii poradni rodzinnej. Tak, wiem, że to konieczne”.
Na koniec dodajmy, że przy parafii od kilkudziesięciu lat pracują siostry Józefitki. Przy tej okazji przypomniała mi się rozmowa z Michaliną Podhorecką, którą zapytałem o powołania z parafii.
„To wielkie wezwanie, które stoi przed nami jako wspólnotą. Przez te 50 lat doczekaliśmy się tylko jednego księdza i dwóch sióstr zakonnych. W zestawieniu z parafią Wszystkich Świętych jesteśmy daleko w tyle. Nie tracę nadziei, że nasza modlitwa sprawi tę wrażliwość młodych serc do usłyszenia Bożego wołania i pójścia za Nim”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu