Miejsce to chętnie odwiedzają miłośnicy ciszy i spokoju. Mieszkańcami są tu w przeważającej części Polacy, którzy nigdy nie zapomnieli swoich ojczyźnianych korzeni. Może właśnie dlatego znalazła tu swoją przystań św. Urszula Ledóchowska, kiedy w 1924 r. przybyła do Czarnego Boru. Wraz z siostrami urszulankami prowadziła swoją misję - zakład wychowawczy i ochronkę, opiekując się ponad 100 dziećmi. Prowadziła na terenie miejscowości działalność edukacyjną, ucząc w ten sposób dobroci i wrażliwości zarówno młodych, jak i starszych mieszkańców Czarnego Boru. Matka Urszula do dziś jest wspominana i uwielbiana. To jej zaszczytne imię nosi Polska Szkoła, która powstała jako pierwsza w wyniku zachodzących zmian na Litwie. Na każdym kroku można znaleźć ślady działalności św. Urszuli. Na tutejszym cmentarzyku spoczywają siostry urszulanki, które na zawsze zostały w Czarnym Borze.
W czerwcu odbyły się uroczystości odsłonięcia pamiątkowych tablic nagrobkowych i poświęcenie mogił sióstr urszulanek i ich kapelana ks. Ignacego Mickiewicza. Na te uroczystości został zaproszony nasz Teatr „Zwierciadło”, który miał zaprezentować spektakl o życiu św. Urszuli „Jeszcze Polska nie zginęła, dopóki kochamy”. Przedstawienie było grane w wielu zakątkach naszego kraju, a także odwiedziło Polonię w Republice Południowej Afryki. Cieszyłem się na ten wyjazd, piękne teksty Urszuli Ledóchowskiej znów miały trafić do rodaków, tym razem na Litwie. Naszymi przewodniczkami były siostry urszulanki: Danuta, która gra w spektaklu, i s. Aleksandra - obie ze zgromadzenia przy ul. Obywatelskiej w Łodzi.
Od początku naszej podróży towarzyszyła nam piękna słoneczna pogoda. Po wielu godzinach jazdy samochodem, małych „posiłkowych” przystankach, nieistniejącej już kontroli na granicy dotarliśmy wieczorem do Czarnego Boru. Radość mieszkańców z naszego przybycia była ogromna, ich gościnność towarzyszyła nam do ostatnich chwil wyjazdu. Szczególnie dbali o nas pan starosta - Tadeusz Aszkielaniec i dyrektor wspomnianej polskiej Szkoły pan Mieczysław Jasiulewicz.
Następnego dnia uczestniczyliśmy w jakże pięknych i wzruszających uroczystościach. Na małym cmentarzyku położonym wśród potężnego lasu zebrała się cała społeczność Czarnego Boru. To dzięki mieszkańcom ta mała nekropolia mimo różnych historycznych zawirowań - przetrwała. Tutejszy proboszcz ks. Józef Narkun poświęcił groby, a młodzież i delegacje złożyły kwiaty. Siostry z Łodzi zapaliły znicze. W przemówieniach przewijała się nuta wspomnień i patriotyzmu.
Nasz spektakl odbył się w Domu Kultury. Publiczność ze wzruszeniem odbierała piękne teksty św. Urszuli, muzykę F. Chopina i naszą aktorską grę. W szczególny sposób reagowała na sceny, które rozgrywały się w Wilnie i Czarnym Borze. Nie ukrywam, że sceny te dopisałem specjalnie do mojego spektaklu, aby w ten sposób oddać cześć mieszkańcom za ich przywiązanie do ojczyzny. Słowa: „Polska nie zginęła, dopóki kochamy...” nabierały tu swojego właściwego znaczenia. Oklaskom nie było końca. Cieszyłem się wraz z aktorami - Michałem Kretem i s. Danutą, że nasze przedstawienie pozostawia ślad polskości na tej małej ziemi z dala od kraju.
Następne dni wypełnione były niezapomnianymi spotkaniami, zwiedzaniem pięknego Wilna i Trok, przyjemnościami kulinarnymi kuchni litewskiej i poznawaniem nowych wspaniałych ludzi. Polacy dowiedziawszy się o naszym pobycie, zapraszali nasz spektakl w różne zakątki Litwy. Graliśmy dla widzów Miednik, Soleczników, Egliszek i w Domu Polskim w Wilnie. Wszędzie przyjmowano nas równie serdecznie i gościnnie. Po naszych całodniowych wędrówkach wracaliśmy zmęczeni i pełni wrażeń do Centrum Usług Socjalnych w Wołczunach (2 km od Czarnego Boru), gdzie była nasza przystań noclegowa. Czuliśmy się tam jak w domu dzięki gospodyniom - paniom, które tam na zmianę pracowały. Dbały, aby nam niczego nie brakowało. Dlatego już od pierwszych dni wiedziałem, ze oprócz wspaniałych wspomnień i wrażeń - wywiozę stąd kilka kilogramów wagi więcej. Na przemian kuchnia polska i litewska na pewno nie jest suplementem diety...ale za to jak smaczna!
Co piękne szybko się kończy. Nastąpił czas pożegnań i powrotu. Ostatnie chwile spędziliśmy w Wilnie. Dziękowaliśmy w Ostrej Bramie Matce Przenajświętszej za tak piękną i wspaniałą podróż, a św. Urszuli za to, że pokazała nam szczególne miejsce na mapie swoich licznych apostolskich podróży - Czarny Bór - małą Polskę na ziemi litewskiej.
Rozstając się z naszymi gospodarzami, zostawiłem im polską flagę „grającą” w naszym spektaklu. Chciałem, aby ten szczególny rekwizyt, który zawsze był z nami, pozostał tutaj na pamiątkę naszego pobytu i przypominał o naszej wdzięczności. Był także znakiem..., że kiedyś znów tu wrócimy...
(Krzysztof Kaczmarek - autor, aktor i reżyser spektaklu „Jeszcze Polska nie zginęła, dopóki kochamy”)
Pomóż w rozwoju naszego portalu